sobota, 14 czerwca 2014

46. Rodzina.

Chłód jesiennego powietrza wywoływał gęsią skórkę na odsłoniętych rękach dziewczyny. Ze względu na oficjalność uroczystości, ubrała się dosyć elegancko. Nie przewidziała jednak, że pod wpływem impulsu będzie wychodzić na zewnątrz w samej sukience. Mimo wszystko rześkie, świeże powietrze dobrze jej zrobiło. Emocje znacznie opadły i poczuła się dużo spokojniej. Opierając się rękoma o barierkę, z zamkniętymi oczami, wystawiała twarz ku słońcu chcąc złapać jak najwięcej ciepłych promieni. Czuła się dosyć swobodnie, jak na siebie. Może dlatego, że w tym momencie była akurat sama. Mama bliźniaków wciąż krzątała się w kuchni, a reszta osób przebywających w domu, jeszcze nie wróciła z garażu. Mogła więc pozwolić sobie na chwilę relaksu, któremu w tym momencie sprzyjało dosłownie wszystko. Otoczenie domu było bardzo spokojne, w przeciwieństwie do tego, co działo się w środku. Jakby wszystkie negatywne emocje zostawały w murach tego budynku…
Ogród był dość duży i bardzo zadbany. Mia wyobrażała sobie, jak musiał pięknie wyglądać latem lub wiosną, ewentualnie zimą. Teraz niestety wszystko szarzało, jedynie kolorowe liście opadające z drzew dodawały jeszcze trochę uroku temu miejscu. Jesień zawsze była najmniej lubianą przez nią porą roku. Kojarzyła jej się ze śmiercią i głębokim smutkiem. Często sama popadała w różne bezsensowne doły, nostalgiczne nastroje, przygnębienie bez żadnego konkretnego powodu. Nie lubiła tego. Najlepiej, aby cały czas była wiosna. Ta pora roku od zawsze dodawała jej skrzydeł. Chociaż teraz, gdy ma Toma, chyba nie potrzebuje już żadnych dodatkowych powodów w życiu, aby czuć się szczęśliwą. Nikt jej bardziej nie uskrzydli od niego samego.
Miała wyrzuty sumienia, że nagadała tyle nieprzyjemnych słów pani Trümper, a teraz jak gdyby nigdy nic stoi sobie na jej tarasie i myśli o niebieskich migdałach. Sądziła, że mogła ją trochę urazić. Przynajmniej w jej mniemaniu, każdą matkę, uraziłyby takie słowa.
- Szybko uciekłaś – głos Toma sprowadził ją na ziemię. Odwróciła się w jego stronę lekko wystraszona, jakby została przyłapana na gorącym uczynku. – Moja mama pewnie coś już napsociła – westchnął bez entuzjazmu. Na pierwszy rzut oka dało się wyczuć, że coś było nie tak. Potrafił czytać z Mii, jak z otwartej książki. Czasami tylko miał problem, gdy tekst był pisany w innym, nieznanym mu języku. Ale przecież nawet to potrafił zawsze jakoś przeskoczyć.
- To chyba ja… Chyba przesadziłam – wyznała niepewnie spuszczając głowę. Sytuacja z mamą bliźniaków nadal nie wpływała na nią najlepiej. Tom natomiast był zaskoczony jej słowami. Mia? Przesadziła? Nie wiedział, czy powinien traktować to dosłownie, czy może z przymrużeniem oka. Trudno było mu sobie wyobrazić te niewinną istotkę przekraczającą jakiekolwiek granice… Co prawda od czasu, gdy się poznali, dziewczyna znacznie się otworzyła i trochę zmieniła, ale nie sądził, aby potrafiła stanąć naprzeciw jego matki. Z nią chyba nikt nie miał szans. Dlatego też odrobinę przerażała go ta perspektywa. – Myślisz, że powinnam ją przeprosić?
- A żałujesz tego, co powiedziałaś? – przechylił lekko głowę w bok przyglądając się jej uważnie. Nie chciał jakoś szczególnie jej wypytywać. Wolał delikatnie poprowadzić tę dyskusję i nie naciskać za bardzo.
- Nie – zmarszczyła brwi wydając się być w tym momencie oburzona. Nawet przez chwilę nie żałowała swoich słów. Broniła Toma i zrobiłaby to jeszcze tysiąc razy bez wahania. Zawsze stanie po jego stronie.
- No więc? Za co chcesz przepraszać? – uśmiechnął się do niej delikatnie i podszedł bliżej układając swoje ręce na jej biodrach. – Jestem pewien, że nie powiedziałabyś nic, co nie byłoby konieczne – dodał przyciągając ją do siebie, po czym złożył czuły pocałunek na jej ustach. – Zmarzłaś – zauważył czując jej zimne wargi na swoich i potarł dłońmi jej skórę na ramionach. – Chodź do środka.
- Dobrze, tylko nie zostawiaj mnie już samej z twoją mamą – poprosiła wręcz błagalnym głosem, na co ten zaśmiał się lekko. Mimo wszystko bawiła go trochę ta sytuacja. Nie przypuszczał, że Mia będzie bała się jego mamy. Choć tak na dobrą sprawę nie powinno go to dziwić, sam czasami odczuwał respekt przed swoją rodzicielką. A Mia była słodką, niewinną, bardzo wrażliwą istotką… Nie trudno było ją czymś przerazić. Objął ją mocno w pasie dodając otuchy, po czym obydwoje weszli do domu. Okazało się, że w samą porę, gdyż dokładnie w tym samym momencie we frontowych drzwiach stanęła para staruszków. Twarz Toma od razu pojaśniała na ich widok. Nie zwlekając, chwycił dziewczynę za rękę i pociągnął ją w stronę przedpokoju, gdzie jego dziadkowie ściągali już z siebie jesienne kurtki.
- Cześć! – zawołał radośnie i od razu podszedł żwawo do babci, aby pomóc jej uporać się z płaszczem. A następnie został wyściskany i wycałowany przez starszą panią. Mia obserwowała to wszystko z boku uśmiechając się sama do siebie. Pojawili się kolejni ludzie, z którymi Tom miał dobry kontakt. Czyli może jeszcze nie wszystko stracone? Może nie jest, aż tak źle, jak się zapowiadało?
- Boże, dziecko jak ty wyrosłeś! No niesamowity się z ciebie facet zrobił. Gdybym nie śledziła w gazetach tych wszystkich nowości, w życiu bym cię nie poznała!
- Dziwisz się, jak ostatnio widzieliśmy go chyba, gdy miał z piętnaście lat – wtrącił starszy, siwy mężczyzna również witając się ze swoim wnukiem. – A gdzie ta twoja, w ogóle nie podobna do ciebie, kopia? – spytał zaraz rozglądając się dookoła w poszukiwaniu znajomej twarzy, ale zamiast tego ujrzał obcą dziewczynę. W pierwszej chwili lekko się przeraził, że może Bill całkowicie oszalał i „przerobił się” na kobietę, co wyraźnie było można dostrzec na jego pomarszczonej twarzy. Szybko jednak doszedł do wniosku, że to niemożliwe. Przecież jego wnuk ostatnio idzie w kierunku męskości, a nie na odwrót jeśli chodzi o wizerunek.
- Bill gdzieś się krząta po domu, zaraz pewnie się zjawi – słowa Toma tylko potwierdziły jego przypuszczenia, w zupełności go uspokajając.
- A ta niewiasta? – zarówno babcia, jak i dziadek w tym momencie skupili swoje spojrzenia na lekko zmieszanej brunetce, która nie bardzo wiedziała, jak się zachować. Gitarzysta z tej całej radości zapomniał ją przedstawić, lecz zamierzał się prędko zreflektować.
- A ta niewiasta, to moja dziewczyna – rzekł nie ukrywając przy tym swojej dumy w głosie. Bo Mia właśnie była jego największą dumą i miał pewność, że dziadkowie będą z niego zadowoleni. W końcu miał u swojego boku prawdziwą, porządną dziewczynę, której nie musiał się wstydzić. Nikt też nie mógł niczego jej zarzucić, a przy tym i jemu. Tym bardziej cieszył się, że zabrał ją ze sobą. Bowiem to ona jest największym dowodem na zmiany, jakie zaszły w jego życiu, a przede wszystkim w nim samym. Obawiał się tylko, że nie każdy będzie chciał je dostrzec. Szczególnie jego matka, która najprawdopodobniej nie zamierza odpuszczać.
- Ho, ho nareszcie ktoś cię usidlił.
- Cóż… Nie da się ukryć – przyznał marszcząc przy tym brwi i podszedł do dziewczyny obejmując ją w pasie. – Mia, poznaj jedynych ludzi, których nie musisz się obawiać w tym domu – zażartował wskazując na parę staruszków. – Babcia Alice i dziadek Anthony.
- Bardzo mi miło – nastolatka uśmiechnęła się nieśmiało. Dziadkowie Toma jednak nie mieli żadnych oporów przed nową znajomością, wręcz przeciwnie. Starsza kobieta niemal natychmiast wyrwała ją z objęcia Muzyka, żeby obdarzyć ją mocnym uściskiem. Tego z pewnością się nie spodziewała, lecz był to bardzo przyjemny gest, który też w jakiś sposób przełamał pierwsze lody.
- Witaj w rodzinie dziecko! I nie słuchaj go, bo nikt ci tu krzywdy nie zrobi…
- Oj przecież tylko żartowałem! – oburzył się chłopak, ale i tak cieszyło go tak przyjazne przyjęcie Mii. Miał nadzieję, że teraz będzie czuła się w jego domu znacznie lepiej. Choć zapewne i tak nie będą tutaj zbyt częstymi gośćmi.
- Mamo, tato jesteście już? Czemu nie wchodzicie, tylko stoicie w przedpokoju? – Simone zajrzała do przedpokoju spoglądając z niezrozumieniem na swoich rodziców. Mia od razu odsunęła się od babci Toma, stając bliżej niego. Wolała na razie unikać jakiegokolwiek kontaktu z jego mamą. Nie wiedziała, czego teraz może się po niej spodziewać. Mogła mieć jedynie nadzieję, że gorzej już nie będzie…
Kilka godzin później…
Niezwykłe było to, jak cichy, spokojny dom w ciągu kilku godzin potrafi wypełnić się masą ludzi tworzących lekki chaos. Chociaż Mia miała świadomość, że rodzinna uroczystość wiąże się ze zjazdem większości rodziny, nie spodziewała się, że ujrzy jednego dnia, aż tyle nowych twarzy. Trochę ją to przytłoczyło. Nie czuła się zbyt komfortowo przebywając wśród tłumów, szczególnie obcych. Co prawda, to tylko rodzina Toma… Ale jednak wciąż zbyt wiele, jak na jeden raz. On poznał tylko jej rodziców. I to już było dla niego bardzo stresującym przeżyciem. A przed nią stało kilka ciotek, wujów, kuzynostwo… W dodatku każdy z nich wydawał się patrzeć na nią z góry. Dało się wyczuć jakąś nieufność z ich strony. Postanowiła więc zbytnio się nie wychylać i pozostać przy minimum jeśli chodzi o jakiekolwiek rozmowy. Trzymała się blisko bliźniaków, tak czuła się najbezpieczniej.
Pomimo tego, że salon w domu państwa Trümper’ów był dość duży, ledwo zdołał pomieścić tak dużą liczbę gości. Wszyscy i tak przez większość czasu siedzieli przy stole, prowadząc miedzy sobą żywe rozmowy. Na początku całą swoją uwagę skupiali na Billu i Tomie. Dawno nie mieli okazji ich widzieć na żywo, ani zamienić z nimi kilka słów, więc wykorzystywali okazje, będąc jednocześnie zafascynowani rozwojem ich kariery i całą sławą. Potem jednak zwrócili swoją uwagę na parę staruszków, gdyż to właśnie ich święta dotyczyło całe przyjęcie. Po uroczystym obiedzie była chwila odpoczynku, podczas której rodzina wspominała różne ciekawe historie. Mia przysłuchiwała się temu z ciekawością jednocześnie będąc pełna podziwu, że dziadkowie Toma zdołali wytrwać ze sobą, aż tyle lat. Dla niej perspektywa dziesięciu była już wielką liczbą, a co dopiero pięćdziesięciu… Miło było patrzeć na takich ludzi. Od razu kreował się taki pozytywny obraz rodziny i wielkiej, szczerej miłości. W końcu nadszedł też czas na piękny tort oraz prezenty. Staruszkowie byli bardzo poruszeni, widać było po ich twarzach, jak wielką radość sprawiła im rodzina. Wyściskali i wycałowali każdego z osobna, nawet Mii to nie ominęło, choć ona sama nie czuła, aby na to zasługiwała. Była dla nich cały czas obcą osobą i niewiele zdążyła wnieść, w tak krótkim czasie do ich długiego życia.
- Dziękujemy wam bardzo za tak wspaniałe przyjęcie, to dla nas naprawdę wiele znaczy – rzekła wzruszona kobieta spoglądając z wdzięcznością na wszystkich zgromadzonych. – Cieszymy się, że znaleźliście czas i chęci, aby być z nami w tym dniu. I te prezenty… To naprawdę nie było konieczne.
- Oh, mamo. Należało się wam… - stwierdziła od razu pani Simone. Również wydawała się być zadowolona, wyraźnie wszystko póki co, szło po jej myśli.
- Teraz mam nadzieję, że nam wybaczycie… Tyle dziś wrażeń i emocji, musimy chwilę odetchnąć. Niestety już mamy swoje lata – Dziadek również zabrał głos podnosząc się przy tym ze swojego miejsca. Oczywiście nikt nie protestował, ani nie miał im za złe, że chcieli opuścić przyjęcie. To było w pełni zrozumiałe, a nawet wskazane. Gordon także na chwilę wstał od stołu, aby im pomóc i zaprowadzić ich do gościnnego pokoju, gdzie mogli wypocząć.
- No to chłopcy, kiedy nowa płyta? – jeden z wujów bliźniaków rozpoczął nowy temat, gdy tylko dziadkowie opuścili salon. Wyglądał, jak typowy wujek. Lekko łysiejący, dość tęgiej postury, z wąsem i piwnymi oczami. Sprawiał wrażenie sympatycznej osoby. Jako jeden z niewielu w tej rodzinie, jakich Mia miała okazję dziś poznać.
- Tego nie wie nikt. Mamy jeszcze wiele pracy, a nie wiemy jeszcze, czy wytwórnia zaakceptuje efekt końcowy – Bill wyrwał się jako pierwszy do odpowiedzi. Zawsze chętnie wypowiadał się na tematy zespołu i w sumie tak było lepiej dla wszystkich. Tom już mniej lubił o tym mówić. Podobnie, jak Gustav i Georg. Dlatego było im na rękę, gdy młodszy Kaulitz zawsze ich w tym wyręczał w dodatku ze swoją niesamowitą energią i entuzjazmem. – Ale mamy nadzieję, że jakoś na początku nowego roku już coś będzie.
- Ostatnio niewiele o was słyszę! Coś ta wasza kariera tak ucichła – wtrąciła ciotka siedząca naprzeciwko. – Chociaż ostatnio pisali tylko o waszych dziewczynach… Sensacje taką robią z tego, jakby to było coś dziwnego, że ludzie się ze sobą wiążą. Nie wiem, jak wy to znosicie!
- Zdążyliśmy przywyknąć po tylu latach. Poza tym, teraz i tak już nie jest tak źle. Kiedyś było dużo gorzej… - odparł spokojnie choć powoli ta rozmowa przestawała mu się podobać. Nie chciał, aby atmosfera się zepsuła, gdy zejdą na delikatniejsze tory. Już czuł na sobie spojrzenie swojej matki, która była cały czas do wszystkiego sceptycznie nastawiona. Zapewne, gdyby mogła, to by wyszła w tym momencie. Wyglądała, jakby w ogóle nie miała ochoty tego wszystkiego słuchać, ani nawet na nich patrzeć.
- A propos! To prawda, z tą striptizerką? – Hans, jeden z kuzynów bliźniaków ożywił się nagle spoglądając na Muzyków z wielkim zaciekawieniem. Oczy, aż mu błyszczały. Zdecydowanie szukał sensacji, co lekko zirytowało Wokalistę. Starał się jednak nie dać sprowokować. Kto może być gorszą szują od wścibskiego dziennikarza? Własna rodzina…
- Jaka prawda? – uniósł brwi chcąc wiedzieć, o czym dokładnie mówi. Sam nie wczytywał się w gazety i w sumie nie miał bladego pojęcia, jakie plotki się już rozeszły po świecie.
- No, że twoja dziewczyna jest striptizerką?
W tej chwili blondyn poczuł, jakby coś ścisnęło go za gardło. Zupełnie nie wiedział, co ma odpowiedzieć. Był pewien, że jeśli potwierdzi tę informację, kuzyn będzie drążył dalej i na pewno przestanie być tak miło. Z drugiej strony, nie mógł przecież kłamać. Jak miałby potem spojrzeć Katharinie w oczy? Co z niego za facet, który nie przyznaje się do własnej dziewczyny.
- No powiedz nam, Bill. Powiedz – ironiczny głos matki wyrwał go z chwilowego zamyślenia. Obydwaj bliźniacy teraz skierowali na nią swoje spojrzenia. Wiedzieli jednak, że nie mogą szukać w niej żadnego wsparcia. – Ale odpowiedź jest chyba oczywista? Po co w ogóle pytasz, Hans.
- Daj spokój. To bardzo sympatyczna osoba, a jej praca… - Tom chciał stanąć w obronie bliźniaka, lecz to nie był chyba najlepszy pomysł, gdyż w mgnieniu oka, matka obróciła wszystko przeciw niemu samemu. Mógł się tego spodziewać.
- Tak Tom, ty wiesz najlepiej, jak bardzo sympatyczne są takie dziewczyny.
- Mamo… - tym razem to Bill próbował zareagować posyłając matce surowe, wymowne spojrzenie. Reszta rodziny milczała, będąc nieco zakłopotana sytuacją, która nagle nastała. Nawet Hans nieco pobladł, zdając sobie sprawę, że to on zapoczątkował tą nieprzyjemną dyskusję. Mia przełknęła ciężko ślinę, przeczuwając najgorsze. A tak bardzo modliła się w duchu, aby ten dzień minął spokojnie…
- Nie mogę patrzeć, jak zgrywacie nagle takich świętoszków. Myślicie, że ktoś to łyknie!? Szczególnie ty – spojrzała z wyrzutem na Gitarzystę. – Jesteś naiwny sądząc, że przywieziesz tu jakąś pierwszą lepszą dziewczynę, która wygląda i zachowuje się grzecznie, i nagle wszyscy uwierzą w wielką przemianę sławnego Toma Kaulitza! – wyrzuciła z siebie wyraźnie rozzłoszczona, choć nikt tak naprawdę nie znał powodu tej złości.
- Simone? O co chodzi?
Gdy Gordon zjawił się z powrotem w salonie był zdziwiony tym, co zastał. Wszyscy siedzieli, jak na szpilkach, a jego żona wyglądała, jak wzburzony wulkan.
- O to, co zawsze – Tom udzielił mu odpowiedzi za matkę. – Wyrodny, okropny syn. Pieprzony gówniarz, któremu w głowie tylko seks, alkohol i narkotyki… - wyjaśnił z nutą ironii w głosie. Mimo złości, jaka w nim narastała, udało mu się jeszcze zachować spokój. Nie chciał zniżać się do poziomu swojej matki i robić scen przy całej rodzinie, a przede wszystkim Mii. Tak bardzo było mu przykro, że musiała w tym momencie na to patrzeć i tego słuchać. Nie chciał, aby w taki sposób dowiadywała się o jego przeszłości i relacjach z matką. Żałował, że przed wyjazdem, sam jej tego nie opowiedział. A nastolatka faktycznie czuła się teraz beznadziejnie. I kompletnie nie rozumiała, dlaczego to wszystko się dzieje. Według niej, nie miało prawa. Nie tylko ze względu na uroczystość, jaka się odbywała, ale przede wszystkim chodziło o fakt, że Simone jest  MATKĄ. A Tom jej synem. To mówiło już samo za siebie. Dwa wyrazy, matka i syn.
- Simone… - Gordon chciał spróbować od razu załagodzić wszystko z nadzieją, że zdoła jeszcze jakoś uratować sytuację, ale chyba jednak zjawił się trochę za późno.
- Nie uciszaj mnie nawet! – fuknęła na niego rudowłosa. – Dlaczego mamy ciągle udawać, że wszystko jest w porządku!? Po co te wszystkie szopki? Po co! Tyle wstydu musiałam się najeść, świecić oczami przed ludźmi. Nie mówiąc już o tym, jak bardzo się zawiodłam. Sądziłam, że wychowałam ich na ludzi…
- Może już wystarczy? – Bill podjął ponowną próbę uciszenia rodzicielki. – To nie jest dobry moment na takie…
- Dla was nigdy nie będzie. Co? Boisz się, że wszyscy poznają prawdę?
- Jaką prawdę do cholery! – warknął nagle Tom gwałtownie podnosząc się z miejsca. Mia zastygła na moment w bezruchu zaskoczona jego reakcją. – Nazywasz plotki z gazet prawdą. Zastanów się może, kto z nas dwoje, faktycznie zasługuje na potępienie – rzucił ostro w jej kierunku. Nie zamierzał dłużej słuchać kolejnych bezpodstawnych zarzutów. Nie był niczemu winien. Nie zasłużył, aby tak go upokarzać. Nie chciał, ani chwili więcej uczestniczyć w tym całym przestawieniu. Nie wahając się więc, po prostu wyszedł. Wtedy zapadła grobowa cisza. Nikt nie miał odwagi jej przerwać. Mia ściskała mocno dłonie w pięści pod stołem czując, jak dopada ją natłok emocji i myśli. Powinna wyjść za Gitarzystą, ale nie potrafiła się jeszcze ruszyć z miejsca. Siedziała tępo wpatrując się w porcelanowy talerz, a jej oczy błyszczały od łez. Nie sądziła, że kiedykolwiek będzie czuła coś takiego. Ból z powodu słów, które nie były kierowane wcale do niej. Słów, które były niczym ostrza wbijane w ciało jej ukochanej osoby.
- Cóż… Chyba dla nas, to już koniec imprezy – mruknął w pewnej chwili Bill. Był bardzo zawiedziony, a jego żal do matki w tym momencie przekroczył ostatnie granice. – Przykro mi, że musieliście tego słuchać. Mam nadzieję, że ten wieczór nie jest jeszcze do końca dla was stracony – dodał wstając i zasuwając za sobą krzesło.
- Bill, daj spokój… Matkę poniosło, po prostu…
- Nic mnie nie poniosło, Gordon – wtrąciła rozgoryczona Simone, a blondyn pokręcił tylko z dezaprobatą głową. Czasem nadchodzi chwila, gdy traci się ostatnią iskrę nadziei. On to właśnie poczuł.
Skierował swoje przygaszone spojrzenie na Mię. Nie chciał sobie nawet wyobrażać, jak musiała się czuć. Dotknął delikatnie jej ramienia, aby zwrócić na siebie uwagę. Chciał ją stąd zabrać i to jak najszybciej. Nie powinna przebywać w tym miejscu. Żałował, że sam zasugerował, aby z nimi tu przyjeżdżała. To był błąd. Zgubiła go jego własna, złudna nadzieja. Czy mogło być gorzej?
Brunetka drgnęła czując ciepło jego dłoni na swoim ramieniu. Dopiero teraz dotarły do niej słowa Wokalisty i zrozumiała, że czas wyjść. Podniosła się więc bez słowa i powoli ruszyła za przyjacielem. Walcząc w głębi ze samą sobą. Ze swoimi uczuciami, sercem i rozumiem. Była tak bardzo zła, rozżalona, smutna… Wściekła. Miała ochotę wykrzyczeć to całemu światu. Ktoś zranił najważniejszą dla niej osobę. Bez mrugnięcia okiem. I nikt, naprawdę nikt, nie stanął w jego obronie?
- Mia? – usłyszała niepewny głos Billa, gdy zatrzymała się nagle tuż przy wyjściu z salonu. Zrobiła to właściwie automatycznie, wiec sama była zaskoczona swoim zachowaniem.
- Tom… To najlepszy facet, jakiego znam – odezwała się spoglądając na blondyna swoimi szklanymi oczyma, które zaraz przeniosła na matkę bliźniaków odwracając się jednocześnie w jej kierunku. Wszyscy teraz wbili w nią swój wzrok, co w normalnej sytuacji by ją speszyło. Tyle, że ta sytuacja już od dobrych kilkunastu minut, nie była ani trochę normalna. – Bill również. Obydwaj są wspaniałymi ludźmi. Nie rozumiem, jak można nienawidzić własnych dzieci. Powinna pani ich kochać i być z nich dumna. Boże święty… Co on pani zrobił? Został sławny? To wystarczyło, żeby się od niego odsunąć? Obrazić się za kilka bzdur wypisanych w gazecie na jego temat!? Nie znam nikogo wrażliwszego, czy bardziej przyjaznego! I ani razu nie widziałam go z żadną dziwką, pijanego, albo naćpanego. A ludzie się nie zmieniają. Więc kogo pani znała? Chłopca z kolorowej okładki? Który znikał za każdym razem, gdy wyrzucała pani gazetę do śmieci – mówiła bardzo spokojnie, pomimo emocji, jakie nią targały. Słowa same wypływały z jej ust. Pierwszy raz nie miała żadnego problemu z powiedzeniem na głos tego, co naprawdę myśli. I nikt jej nie przerywał. Przeciwnie, słuchali jej z niemałym zainteresowaniem. Szczególnie Bill, który był pełen podziwu. Zrobiło mu się niesamowicie miło, gdy usłyszał to wszystko. Żałował tylko, że Tom nie może teraz tego zobaczyć. – Proponuję spędzić chociaż jeden dzień ze swoim dzieckiem, może wtedy będzie pani mogła powiedzieć o nim choć jedno, prawdziwe zdanie – zakończyła swoją wypowiedź i odetchnęła głęboko. Gdy zamilkła dotarło do niej, jak cicho jest w pomieszczeniu i że ci wszyscy ludzie słuchali z uwagą, co miała do powiedzenia. Przeraziło ją to nieco. Na szczęście jednak to była chwila, kiedy już mogła spokojnie opuścić całe zgromadzenie i być może już nigdy więcej nie będzie musiała się z nimi widzieć. Nie żałowała, że znowu dała się ponieść emocjom i powiedziała trochę więcej, niż było to wskazane. Bardzo chciała, żeby Tom miał kogoś po swojej stronie. Kogoś, kto nie będzie siedział cicho.
- Boże… Znowu to zrobiłam – szepnęła do siebie, gdy tylko wyszli wraz z Billem z salonu. Wokalista uniósł brwi spoglądając na nią z zapytaniem. – Twoja mama chyba znienawidzi mnie teraz bardziej, niż kogokolwiek. Przyjechałam tu z wami i co chwilę zwracam jej na coś uwagę… Jakbym była nie wiem kim… I to jeszcze tak przy wszystkich, mój Boże…
- Hej, hej. Spokojnie – położył jej ręce na ramionach spoglądając na nią z uśmiechem. – To było genialne. Gdybym tylko był tak błyskotliwy, jak ty, sam bym to wszystko powiedział.
- To wszystko jest takie popieprzone – stwierdziła cicho wciąż nie mogąc wyjść z szoku. Wokalista westchnął tylko głośno i przytulił ją do siebie mocno. Odwzajemniła jego uścisk znacznie się przy tym uspokajając.


Cdn.  


12 komentarzy:

  1. Nooo... Moje zdanie znasz xD
    Ale i tak lubię Mię i Billa i w ogóle to mi go trochę szkoda. O. Ale trzeba się było nie zadawać z panią lekkich obyczajów... pf :D
    No cóż xD Nie mam weny na komentarz, a i tak już dużo o tym rozdziale powiedziałam, więc wracam do swoich Kaulitzów i cudownej Camilli :D
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nie jest "pani lekkich obyczajów". A niby taka wyrozumiała jesteś ;>

      Usuń
    2. TY tak powiedziałaś, twierdząc, że idziesz na psychologa i już ćwiczysz :D

      Usuń
    3. Aaa, ale w stosunku do ludzi, żywych, istniejących ludzi :D

      Usuń
    4. Sorry, ale ta baba z serialu nie istnieje tak samo jak Katharina :D

      Usuń
  2. Czemu taki krótki odcinek? :( Albo za szybko przeczytałam... Szkoda mi chłopaków ta ich matka jest taka grr... niech ona sie zmieni bo tylko ciśnienie mi podnosi, w ogóle brawo za zachowanie sie Mii, jestem z niej dumna. Czekam na nexta. Pozdrawiam Caroline :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Za mało Tomaaaa *.*
    Ale to na razie nie jest ważne ;)
    Albo przeczytałam odcinek szybciej, albo był krótszy.
    Ale i tak był cudowny.
    Mia taka odważna, jak nie Mia xD
    Ale na końcu w szczególności brakło mi Toma.
    Pozdrawiam i weny życzę ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. cieszę się, że w końcu natrafiłam na kolejną część. jest genialna i nie wiem dlaczego Simone jest taka a nie inna? a Mia zachowała się bardzo stosownie względem matki bliźniaków. czekam na nexta :P

    OdpowiedzUsuń
  5. Z matką bliźniaków jest coś nie tak, ale to nie zmienia faktu, że jest suką. Tej kobiecie chyba jest brak jakichkolwiek uczuć rodzicielskich albo po prostu serca. Jej zachowanie jest głupie i... nie przystoi matce. Wiesz, ja nigdy nie uważałam moich rodziców za wzór rodzicielstwa, ale nigdy nie mogłam im zarzucić tego, co mam do zarzucenia Simone. Współczuję chłopakom, bo wydaje mi się, że oni tęsknią za tą starą, dobrą Simone, która z pewnością była inna o 180 stopni.
    Ludzie się zmieniają. Szkoda, że na gorsze.

    OdpowiedzUsuń
  6. odcinek piękny. Mia nam się tutaj otwiera! staje w obronie bliźniaków i za to ją normalnie podziwiam! Moze jej słowa trafią do Simone i ta się choć troche zmieni? Biedny Tom, szkoda mi go ;c
    czekam na nowość :*
    cukiierkoowaa

    OdpowiedzUsuń
  7. Łał... Uwielbiam takie rodzinne dramaty! I podziwiam Mię, że znalazła w sobie tyle siły, żeby powiedzieć Simone, co myśli, chociaż spodziewałam się kontrataku po tej kobiecie :D Super odcinek! <3

    OdpowiedzUsuń

Komentarze wysyłane są przed dodaniem do moderacji ze względu na spam.