Kolejne
dni minęły w mgnieniu oka i, nim ktokolwiek się obejrzał, nadszedł piątek.
Zazwyczaj był to bardzo wyczekiwany dzień, zwiastujący weekend. Tym razem
jednak zarówno dla Mii, jak i bliźniaków, wiązał się z wyjazdem do Loitsche.
Rodzice dziewczyny o dziwo nie mieli nic przeciwko, aby ta towarzyszyła swoim
przyjaciołom. Chyba zdążyli już wystarczająco zaufać Tomowi, a przede wszystkim
swojej córce. I zapewne to ona miała więcej wątpliwości, niż oni sami. Po
lekcjach, gdy tylko wróciła do domu, spakowała najpotrzebniejsze rzeczy i
właściwie od razu wyjechali. Podróż minęła im w miłej atmosferze, choć tak
naprawdę żadne z nich nie wiedziało, czego mają się spodziewać. Chwilowo o tym
nie myśleli. A każdy tak naprawdę w głębi siebie miał nadzieję, że wszystko
będzie dobrze i ten cały stres jest zupełnie niepotrzebny. W końcu to tylko dwa
dni w gronie rodziny Kaulitzów. Dodatkowo głównym powodem tego zjazdu jest
pięćdziesiąta rocznica ślubu dziadków bliźniaków, a więc tym bardziej nie
powinno dziać się nic strasznego.
- Bill, uprzedziłeś mamę, że przyjeżdżamy? – Gitarzysta zwrócił się do brata,
gdy dojeżdżali już na miejsce.
- No tak. Sama dzwoniła w tej sprawie… Nie była zbyt miła, ale myślę, że chce,
abyśmy tam byli ze względu na dziadków – odparł sprawiając jednocześnie, że
atmosfera w samochodzie automatycznie stała się spięta. Tom nie odezwał się już
w tym temacie, a Bill również nie miał nic więcej do dodania, więc zapadła
cisza. Mia nie czuła się zbyt dobrze, nie będąc wtajemniczoną w całą sytuację.
Praktycznie nic nie wiedziała i była zdana na improwizację. Nie mogła jednak
mieć tego nikomu za złe, sama chciała jechać i wspierać Toma, pomimo swojej
niewiedzy. Musi się teraz z tym jakoś uporać. Ostatnie metry przebyli już w
milczeniu.
Muzyk po kilku minutach wjechał na znajome mu podwórko. Brama była otwarta,
jakby ktoś na nich czekał. Żadnego komitetu powitalnego jednak nie było. Cała
trójka wysiadła z wozu rozprostowując kości po długiej podróży i oddychając
głęboko świeżym powietrzem. Od razu poczuli zupełnie inny klimat, niż ten,
który towarzyszył im zawsze w mieście. To chyba był jedyny plus tej wyprawy.
Bardzo chcieliby widzieć ich nieco więcej, lecz na chwilę obecną to nie było
możliwe. Nawet dla Mii, która nadal nie znała całej sytuacji. Ona z reguły
miała czarne wizje, więc i tym razem tak było. Teraz stresowała się dosłownie
wszystkim. Zaczęła się nawet zastanawiać, po co w ogóle tu przyjeżdżała. Tom
jakoś specjalnie nie rwał się, aby ją zapraszać, więc na pewno nie gniewałby
się, gdyby została w domu… Ale ona musiała udawać, że jest w stanie pokonać dla
niego swoje wszystkie słabości. Bardzo chciała, żeby faktycznie jej się to
udało… Jednak stojąc na trawniku, przed ich rodzinnym domem, po raz kolejny
tchórzyła i miała ochotę uciec jak najdalej.
- Spokojnie, Tom nie pozwoli cię nikomu zjeść – poczuła nagle na swoim ramieniu
ciepłą dłoń należącą do Billa, który chciał dodać jej otuchy. W sumie sam nie
wiedział, kogo powinien teraz wspierać bardziej, swojego brata, czy Mię.
Obydwoje czuli się zapewne beznadziejnie. Dziewczyna westchnęła tylko cicho
posyłając mu swój delikatny uśmiech, po czym ten odszedł pomóc bratu w
wyciąganiu ich rzeczy z bagażnika. W międzyczasie przed drzwiami domu zapaliło
się jasne światło, a po chwili Mia dostrzegła niewysoką kobietę o rudych
włosach. Wyglądała może na czterdzieści parę lat. Nastolatka odruchowo
spojrzała w kierunku bliźniaków z nadzieją, że zaraz do niej podejdą. Nie
chciała sama tak od razu stawać oko w oko z ich mamą. Ku jej wielkiej uldze,
zarówno Tom, jak i Bill bardzo szybko zjawili się tuż obok. Gitarzysta objął ją
troskliwe w pasie i złożył czuły pocałunek na jej skroni. To pozwoliło jej się
znacznie uspokoić. Stres zdawał się powoli ulatniać. Nie na długo jednak, gdyż
okazało się być to zwykłym złudzeniem. Wszystko do niej wróciło z podwojoną
siłą, jak tylko podeszli do kobiety stojącej wciąż przy drzwiach. Czekała na
nich, lecz nie wyglądała na przesadnie szczęśliwą.
- Dobry wieczór, mamo – rozpoczął dosyć oficjalnym tonem Bill, co dla Mii było
całkowitą nowością. Po pierwsze, nie słyszała nigdy, aby chłopcy tak się
wyrażali, a po drugie sama nie wyobrażała sobie mówić w taki sposób do swoich
rodziców.
- Dobry wieczór – beznamiętny ton kobiety sprawił, że po ciele dziewczyny
przeszedł, aż chłodny dreszcz. Automatycznie przysunęła się bliżej Toma, wtedy
też kobieta zlustrowała ją krótko swoim spojrzeniem kolejno przenosząc je na
swojego starszego syna. Gitarzysta westchnął cicho ze zrezygnowaniem.
- To jest Mia, moja dziewczyna – oznajmił po chwili przedstawiając brunetkę.
- Oh, tak… Szczerze mówiąc nie wpadłabym na to – rudowłosa wydawała się wciąż
być obojętna. Mia kompletnie nie wiedziała, jak ma rozumieć jej słowa i nawet
nie chciała się nad nimi roztkliwiać.
- Może wejdziemy już? – wtrącił Bill, nie chcąc dopuścić do rozpoczęcia
nieprzyjemnej dyskusji. Wiedział, że to może źle się skończyć. Tom co prawda
był dziś dość pokorny, starał się, ale nigdy nic nie może być pewne. Tym
bardziej, że łatwo jest go sprowokować. Szczególnie jeśli chodzi o wszelkie
kąśliwe uwagi dotyczące osób, na których mu zależy.
- Zapraszam. Jesteśmy już po kolacji, ale…
- Jedliśmy na mieście – tym razem Tom przerwał jej wypowiedź, gdy wchodzili już
do domu. Kobieta nic nie odpowiedziała tylko zniknęła od razu gdzieś w głębi budynku,
pozostawiając ich samych w przedpokoju. Atmosfera rozluźniła się niemal
natychmiast. To niesamowite, jak wiele może zmieniać czyjaś obecność.
- Nie było tak strasznie – mruknął pod nosem Wokalista, gdy zdejmowali z siebie
wierzchnie okrycia oraz buty.
- Proszę cię… Traktuje nas, jakbyśmy byli obcymi ludźmi – skwitował ironicznie
Tom łapiąc za swoją i Mii torbę. – Mam nadzieję, że chociaż przy ludziach
będzie się normalnie zachowywać – dodał jeszcze nim ruszył do przodu. Bill
westchnął ciężko i rzucił Mii pocieszające spojrzenie, po czym obydwoje udali
się w ślady gitarzysty. Brunetka nawet nie miała ochoty rozglądać się za bardzo
po pomieszczeniach. Cały czas czuła się skrępowana i niepewna. Nie została
gorąco przywitana i to jeszcze była w stanie zrozumieć, lecz na pewno nie to,
jak zostali potraktowani jej przyjaciele. Czy naprawdę w taki sposób wita się
rodzina po długiej rozłące?
„To naprawdę będzie dużo trudniejsze, niż w ogóle sobie wyobrażałam… O co
chodzi tej kobiecie? Co jej takiego zrobił Tom… Czy to w ogóle możliwe, żeby
tak idealny człowiek, mógł zrobić coś złego...?”
- Wybaczcie Gordonowi, ale nie czuł się najlepiej i położył się dziś wcześniej
– znajomy głos ponownie dotarł tego wieczoru do jej uszu wyrywając ją tym samym
z chwilowego zamyślenia. Ocknęła się natychmiast spoglądając z niepokojem na
kobietę. Nawet nie zauważyła, kiedy znaleźli się w salonie, a Tom zniknął jej
gdzieś z pola widzenia. Został jej tylko Bill.
- W porządku. I tak jest już późno… Jutro się przywitamy – odpowiedział jej
Wokalista. – O której przybywa reszta rodziny?
- Obiad jest planowany na szesnastą. Dziadkowie będą pewnie z rana, a reszta
dojedzie po nich – poinformowała wciąż nazbyt oficjalnie w odczuciu nastolatki.
– Wszyscy będą pewnie zdziwieni waszym widokiem – dodała po chwili, jakby
chciała przeciągnąć rozmowę i jednocześnie rozluźnić napięcie, lecz nie
przyniosło to oczekiwanego efektu.
- Wszyscy dawno się nie widzieliśmy – podsumował rzeczowo młodszy Kaulitz. –
Pójdziemy już na górę, też musimy wypocząć – rzucił na koniec i wymownym
spojrzeniem wskazał Mii schody. Dziewczyna bez wahania ruszyła w ich kierunku.
Chciała jak najprędzej zejść z oczu mamie bliźniaków. Cały czas czuła na sobie
jej przenikliwy wzrok. Może nie mówiła nic do niej, ale i tak miała wrażenie,
jakby nie została przez nią obdarzona sympatią. To było przykre, zważywszy, że
jeszcze się właściwie nie znały.
- Dobranoc – brunetka, mimo wszystko, zdołała wydobyć z siebie to jedno,
niewielkie słowo. Jakkolwiek źle by się tutaj nie czuła i jakiekolwiek miałaby
mieć relacje z panią Trümper, musiała pamiętać o dobrym wychowaniu, jakie
wyniosła z domu. Cały czas też zastanawiała się, gdzie zniknął Tom. Na
szczęście Bill odpowiednio się nią zajął, jak i również zaprowadził do
odpowiedniego pokoju, gdzie przebywała jej „zguba”.
- To do jutra, wyśpijcie się – blondyn uśmiechnął się przyjaźnie do brata i
jego dziewczyny, po czym zamknął za sobą drzwi pozostawiając ich samych.
Gitarzysta stał przy oknie wyraźnie przygnębiony, wyglądał, jakby nie do końca
wiedział, co ze sobą począć.
- Jest jedno łóżko – odezwał się po chwili przerywając ciszę i przeniósł na nią
swoje czekoladowe spojrzenie. Z pewnością nie tego się spodziewała teraz
usłyszeć. Akurat łóżko było dla niej najmniejszym problemem. A nawet żadnym.
- Chętnie prześpię się z tobą na trzeźwo – wzruszyła ramionami nie do końca
panując nad swoimi słowami, które same jej się wyrwały. Być może w normalnych
okolicznościach bardziej by nad sobą panowała, ale teraz miała w sobie multum
mieszanych uczuć. Z jednej strony było jej przykro,z drugiej czuła jakąś
niezrozumiałą złość… I w sumie była już zmęczona ponurą atmosferą, jaka panuje
właściwie cały dzień wokół niej. A przede wszystkim, milczeniem Toma. Teraz już
rozumiała, jak to jest, gdy sama nie mówi nikomu o swoich problemach, a oni się
martwią. Pomimo, że wypowiedziała to zdanie trochę nieświadomie i
automatycznie, sprawiła tym, że na twarzy chłopaka pojawił się lekki uśmiech.
Jego spojrzenie od razu pojaśniało. Zaśmiała się cicho pod nosem czując,że już
się rumieni. Zdążyła już do tego przywyknąć na tyle, że przestała się tym tak
przejmować. Zrobiła kilka kroków w jego stronę, aby pozbyć się zbyt dużej
przestrzeni, jaka ich od siebie dzieliła. – Kompletnie nie pasuje ci brak
uśmiechu – oświadczyła mu oplatając go jednocześnie rękoma w pasie.
- To mamy dużo wspólnego – jego twarz ponownie rozjaśnił piękny uśmiech. – Mam
nadzieję, że nie czujesz się jakoś źle z powodu mojej mamy…
- Daj spokój – ucięła szybko nie chcąc, aby chłopak znowu stracił humor. – Nic
mi nie jest i nie będzie. Teraz ty jesteś najważniejszy – pogładziła go czule
po policzku spoglądając mu głęboko w oczy i ucałowała krótko jego słodkie usta.
- Dobrze, że cię tu ze sobą przywiozłem – westchnął cicho, gdy już się od niego
oderwała. – Pora spać, jutro ciężki dzień.
- Wiem, padam już z nóg… - przyznała opierając się czołem na jego ramieniu. –
To kto pierwszy idzie do łazienki?
- Ja pójdę do drugiej, będzie szybciej – wyszczerzył się ukazując swoje
śnieżnobiałe zęby. – Jak wychodzisz, zaraz po lewej, pierwsze drzwi masz
łazienkę. I w szafce na górze świeże ręczniki – poinstruował ją od razu. – A
jakbyś czegoś potrzebowała… - nie było mu dane dokończyć, gdyż dziewczyna
widząc ten przebiegły uśmiech na jego twarzy od razu potraktowała go kuksańcem
w bok.
- Jeszcze umyć się potrafię – rzuciła zadziornie i podeszła do swojej torby,
żeby wyjąć z niej wszystkie potrzebne rzeczy. Tom uczynił podobnie, a po chwili
obydwoje wychodzili już z pokoju kierując się w dwie różne strony. Gitarzysta
miał nieco dłuższą drogę, żeby Mia nie musiała paradować przez cały dom w
piżamie. Cały czas o nią dbał, mimo własnych zmartwień. Jej obecność w tym
miejscu naprawdę przynosiła mu dużą ulgę. W ciągu minuty potrafiła poprawić mu
nastrój, jak nikt inny. Była jego ciepłym promieniem słońca w pochmurny dzień…
Nie tracąc czasu wykonał w przyspieszonym tempie wszystkie konieczne czynności
i wskoczył w swoją ukochaną piżamkę, która była prezentem od Mii. Była idealna
na chłodne, jesienne dni i bardzo mu się podobała, nawet jeżeli była zbyt
dziecinna… Dla niego była urocza. W dodatku taka sama, jaką miała Mia, wiec
teraz świetnie będą do siebie pasowali. Nie mógł się doczekać jej reakcji, gdy
go w tym zobaczy. Pewnie nawet nie przypuszcza, że ją nosi.
Kiedy wrócił do pokoju, dziewczyny jeszcze nie było. Poprawił więc w
międzyczasie łóżko i zasłonił okna. Zapalił nocne lampki, a duże światło
zgasił. Atmosfera od razu zrobiła się przytulniejsza, a może nawet odrobinę
romantyczna… W końcu to ich pierwsza, prawdziwa wspólna noc. Miał nadzieję, że
Mii się to spodoba. On sam mógłby zasypiać u jej boku każdej nocy…Zdążył się
rozmarzyć na dobrą chwilę, zanim usłyszał, że dziewczyna też już jest w pokoju.
Odłożyła swoje rzeczy i podeszła nieco bliżej niego, zwracając jednocześnie na
siebie uwagę. Chłopak w pierwszej chwili miał małe wątpliwości, czy aby na
pewno stoi przed nim jego dziewczyna. Spodziewał się bowiem czegoś zupełnie
innego…
- Ładnie ci – skwitowała z rozbawieniem jego strój podczas, gdy ten wciąż był w
lekkim szoku widząc ją w zupełnie innym ubraniu niż przypuszczał. W ogóle
wyglądała zupełnie inaczej… Jej ciało zdobiła jedwabna, koronkowa koszula nocna
odsłaniająca dekolt, ramiona i zgrabne, gładkie nogi.
- Gdzie twoja piżama? – ocknął się w końcu stwierdzając, że nie może się tak na
nią cały czas gapić.
- Myślisz, że mam tylko jedną? – uniosła zdziwiona brwi, pomijając już fakt, że
kupiła ten wspaniały kostium przeznaczony do spania już jakiś czas temu, gdy
była z Vanessą na zakupach. Chciała mieć coś takiego w swojej garderobie,
właśnie na takie okazje. W końcu, mając takiego mężczyznę u boku, nie mogła
pokazywać mu się ciągle w piżamce z owieczkami. Może za pierwszym razem było to
urocze, ale z czasem sama czułaby się z tym dziwnie. Chciała być dla niego
kobieca, a nie tylko słodka…
- I to ma mi niby pomóc w trzymaniu łap przy sobie? – zapytał przełykając
ciężko ślinę. Jego oczy błyszczały niebezpiecznie, ale mimo wszystko,
nastolatka się tym zbytnio nie przejęła. Po ostatniej rozmowie z Tomem jest już
spokojna o swój los i ma pewność, że nic nie wydarzy się bez jej zgody.
- A kto ci każe trzymać je przy sobie? – roześmiała się przechodząc na drugą
stronę łóżka. Tom nie mógł oderwać od niej oczu. Udało mu się to dopiero, gdy
wsunęła się pod kołdrę. Wtedy sam też się ruszył i dołączył do niej
zastanawiając się, jak wytrzyma całą noc bez rzucenia się na nią. Drgnął lekko,
gdy brunetka przysunęła się bliżej i podniosła głowę spoglądając na niego
swoimi zielonymi tęczówkami, a jej ciepły oddech musnął jego policzek. – Chyba
nie chce mi się jeszcze spać – powiedziała cicho, a on poczuł, jak coś ściska
mu żołądek.
- Kocham cię – odezwał się po chwili nie wiedząc już, co ze sobą zrobić.
Podniecenie niebezpiecznie w nim wzrastało, a nie chciał znowu zrobić czegoś
głupiego.
- Ja ciebie też – szepnęła całując jego policzek. Przymknął na chwilę powieki
rozkoszując się tym drobnym gestem, gdy ta posunęła się o krok dalej muskając
również jego podbródek na koniec przechodząc do ust. Westchnął cicho nie mogąc
się jej oprzeć i pogłębił pocałunek niemal od razu przyciągając ją do siebie
tak, że wylądowała na nim. Potem już tylko smakowali z zachłannością swoich ust
pieszcząc językiem nawzajem swoje podniebienia. Podczas, gdy dłonie dziewczyny
obejmowały jego twarz, ręce Gitarzysty wędrowały już po jej ciele. Jej naga
skóra niemiłosiernie go kusiła, uważał jednak, by nie posunąć się za daleko.
Przeszedł ją przyjemny dreszcz, gdy tylko poczuła na swoim udzie jego dłoń. Tym
razem jej to nie wystraszyło. Zaryzykowałaby nawet stwierdzeniem, że jej się
podobało… Pragnęła teraz być blisko niego, pragnęła jego ust, dotyku. Chciała,
żeby pieścił jej skórę swoimi ustami, palcami…
Oderwała się od niego przerywając wszystko w jednej sekundzie. Tom od razu zabrał
swoje ręce przypuszczając, że to był powód, dla którego dziewczyna zaprzestała
pocałunków. Nie wyglądała jednak na wystraszoną, czy niezadowoloną. Przeciwnie.
Patrzyła mu głęboko w oczy oddychając ciężko. Ich serca biły jeszcze mocno z
podniecenia.
- Co ty ze mną robisz…
- Mia… Ja nie…
- Cicho – uciszyła go przykładając mu palec do ust spodziewając się, że chłopak
będzie chciał się tłumaczyć. A nie miał z czego i nie zamierzała tego słuchać,
ani tym bardziej pozwolić, żeby wypowiedział tyle niepotrzebnych słów. –
Gdybyśmy nie byli w domu twoich rodziców, a za ścianą nie byłoby Billa…
- Nienawidzę tego miejsca – szepnął ledwo dosłyszalnie wpatrując się w nią, jak
w święty obraz. Doskonale wiedział, co znaczyły jej słowa. Chciała tego tak
samo mocno, jak on.
- Dlatego powinniśmy teraz przestać – zsunęła się z niego opadając na swoją
stronę łóżka i odetchnęła głęboko kilka razy chcąc uspokoić emocje, jakie w
niej buzowały. – Może kiedyś znajdziemy sobie jakieś miejsce, gdzie nie będzie
nikogo… Ja naprawdę to mówię?
- Obiecuję, że znajdziemy – zapewnił przytulając się do niej mocno. – I będzie
to idealne miejsce, idealny czas, idealne chwile… Tak, jak sobie wymarzyłaś –
wyszeptał jej do ucha powodując dreszcze na całym ciele. Nie wątpiła w te słowa
ani przez chwilę.
Następnego dnia, rano.
Poranek przywitał ich jasnymi promieniami słońca zapowiadając pogodny dzień,
ale mimo wszystko istotniejsza dla nich była atmosfera panująca między
domownikami. Obudzili się z pozytywnym nastawieniem i dużymi nadziejami, że to
co najgorsze, już za nimi.
Mia już z samego rana miała okazję poznać męża mamy bliźniaków i ku jej
zaskoczeniu okazał się być bardzo sympatycznym człowiekiem. Właściwie po
zachowaniu pani Trümper, nie spodziewała się niczego lepszego po nim. Nawet Tom
miał z nim dobry kontakt, co bardzo ją ucieszyło. Dobrze było widzieć, że jest
chociaż jedna osoba, z którą jej ukochany się dogaduje. Mężczyzna zaraz po
śniadaniu zabrał bliźniaków do garażu chcąc pokazać im swoją nową „zdobycz”,
jak to sam określił, wiec Mia chcąc, czy nie musiała zostać sam na sam z ich
mamą. Tom trochę niechętnie ją zostawiał, ale nie miał zbyt wielkiego wyboru,
bowiem Gordon był bardzo upartym człowiekiem i nie warto było wdawać się w nim
w jakieś dłuższe dyskusje bez posiadania żelaznych argumentów.
- Może mogę pani w czymś pomóc? – dziewczyna nie zamierzała siedzieć bezczynnie
i patrzeć, jak pani Trümper sama zajmuje się przygotowaniami do uroczystego
obiadu. Nie było jej łatwo w obcym miejscu, w dodatku, gdy czuła tyle niechęci
ze strony kobiety, ale chciała pokazać się z jak najlepszej strony. A przede
wszystkim zamierzała być naturalna i miła, jak zawsze. Gdzieś w głębi miała
cichutką nadzieję, że może nawet się polubią… Choć z każdym kolejnym surowym
spojrzeniem ze strony rudowłosej wątpiła w to coraz bardziej.
- To ty coś potrafisz? – kobieta wydawała się być niezwykle zdziwiona i chyba
tym razem było w tym więcej spontaniczności, niż złośliwości. Brunetka jednak
nie do końca była zadowolona z takiej reakcji. Poczuła się urażona, lecz nie
zamierzała się poddawać. Chciała walczyć o swoje. Dla Toma.
- Nie rozumiem? – uniosła brwi spoglądając dosyć wyzywająco w jej kierunku.
- Mój syn raczej nie spotyka się z dziewczynami, które chętnie brudzą sobie
ręce. A co dopiero takimi, które potrafią cokolwiek zrobić w kuchni.
- Bardzo lubię gotować i chyba wychodzi mi to całkiem nieźle. W sprzątaniu też
jestem nie najgorsza. Jak każdy normalny człowiek. Nie jestem żadną celebrytką
– oznajmiła wciąż będąc lekko wyprowadzona z równowagi. Naprawdę bardzo chciała
być miła i spróbować się dogadać z mamą Toma, ale coraz bardziej przestawało
jej się to wszystko podobać. Kobieta wyraźnie cały czas próbowała, albo stawiać
w złym świetle swojego syna, albo, co gorsza, ich oboje.
- Dlatego dziwię się, że mój syn się z tobą związał. Czy to nie jest jakaś
szopka, żeby poprawić jego wizerunek? – Simone skrzyżowała ręce na piersi
wbijając w nastolatkę swoje wymowne spojrzenie. - Tom nie musi poprawiać
swojego wizerunku – rzuciła stanowczo próbując utrzymać swoje nerwy na wodzy.
Zwykle była bardzo spokojną osobą, ale tym razem buzowało w niej tyle
negatywnych emocji, że sama nigdy by się o to nie podejrzewała. – Poznaliśmy
się przypadkiem, w klubie. To nie było nic nadzwyczajnego… To znaczy, dla nas
owszem – zaczęła swoją wypowiedź decydując się na nieco odważniejszy krok. –
Może ma pani rację, że nie jestem w Toma typie. Ale z drugiej strony, skąd może
pani to wiedzieć?
- Znam go od lat, to mój syn.
- Czasem tylko wydaje się nam, że kogoś znamy - Mia nie zamierzała dać za
wygraną. Tym razem to ona miała być tą, która zakończy dyskusję. A przede
wszystkim pozostawi wątpliwości w głowie tej kobiety, bez względu na wszelkie
konsekwencje. Była w stanie słuchać od ludzi naprawdę wiele złych rzeczy, ale
nie zawsze przechodzić obok nich obojętnie. Szczególnie, gdy dotyczyły osób, na
których jej zależy. Będzie ich broniła, jak najlepiej tylko potrafi. – To jest
bardzo cienka granica. Między pozorami, a rzeczywistością. A fakty są takie, że
bez względu na przeszłość, liczy się teraźniejszość. Twierdzi pani, że zna
swojego syna, gdy nie utrzymuje z nim właściwie żadnego kontaktu – nie zważała
już na słowa, choć gdzieś w głębi siebie już czuła, że to za wiele. Sama
właśnie przekraczała pewne granice i to był czas, aby się na chwilę wycofać.
Dlatego nie dodała już nic więcej. Nie czekała też na reakcję ze strony
kobiety. Po prostu wyszła kierując się na taras. Sama potrzebowała w tym
momencie świeżego powietrza, chwili oddechu, aby móc po prostu ochłonąć.
Cdn.
Kilka spraw oficjalnych:
Dziękuję mojej Sparkle za korektę i uratowanie tego odcinka <3
Na dole bloga jest anonimowa sonda, oddajcie w niej swój głos, jeśli jeszcze tego nie zrobiliście i zaspokójcie moją ciekawość :D
Poza tym, założyłam aska ;> Możecie mnie też znaleźć na twitterze i facebooku. Taak, przypominam o tym za każdym razem, bo wciąż liczę, że jest tu ktoś nowy hahah xD
Do pełni szczęścia brakuje mi jeszcze instagrama, ale to się jeszcze kiedyś nadrobi! xd
Tyle ode mnie, mam nadzieję, że odcinek się podobał i zostawicie jakieś opinie na jego temat ;) Pozdrawiam.
Pewnie ze sie podoba! Mia jak bojowo nastawiona! Hiho. To pogadala sobie z mama blizniakow xd mam nadzieje ze poszlo jej w piety i przeprosi Mie za traktowanie z gory! Ah teb Tom xd uwielbiam go xd
OdpowiedzUsuńczekam na nowosc ;*
Cukiierkoowaa
Jejku przepraszam, że mnie tyle nie było, ale studia niszczą życie człowiekowi. Już wróciłam i mam nadzieję, że będę dłużej. Ogólnie sytuacja w domu bliźniaków nie była zbyt fajna. Ich mama dosyć dziwnie się zachowywała. Ale sytuacja w pokoju z Tomem i Mią była przyjemna. Coraz bliżej są ze sobą i mam nadzieję, że będą razem bez żadnych przeszkód.
OdpowiedzUsuńOdpowiedziałam w sondzie :)
Czekam na następny odcinek
Całuję ;*
Super odcinek, w ogóle kocham ten blog całym swoim serduchem... <3. Trochę ta ich mama taka wredota no ale dobra może się zmieni, Trzymam kciuki żeby te 2 dni były u nich spokojne. Czekam na nexta Caroline :)
OdpowiedzUsuńW końcu udało mi się przeczytać odcinek po wyczerpującej walce z blogstop, ale to nie ma znaczenia czy czyta się go tutaj na stronie czy skopiowanego na Wordzie , bo on tak czy siak jest genialny.
OdpowiedzUsuńMuszę przyznać, że trochę mnie nie pokoi Simone i jej sposób odnoszenia się do Mi. Bardzo mnie zaszokowałaś, że pokazałaś taka stronę Mr. Truper. Mam nadzieję jednak, że wszystko się ułoży. :)
Tom jak zwykle musi coś odwalić, no nie byłby sobą jak by czegoś nie palnął lub nie zrobił.
Wyobraziłam sobie go w tej piżamce... Widok BEZCENNY <3 Ale co tu się dziwić. Ładnemu w wszystkim jest uroczo, a Tomowi to już w szczególności.
Mam nadzieję, że szybko powrócisz z nowym odcinkiem :)
Więc czekam :) :)
Pozdrawiam :*
Bardzo dobrze jej Mia powiedziała. Straszna franca z tej Simon xd Ciekawa jestem o co jej chodzi :) A Tom w piżamce i jego reakcja na widok Mii (zgadzam się z poprzedniczką), bezcenna! ;D Cóż rzec więcej :D
OdpowiedzUsuńWykreowałaś nowy typ Simon - zimnej, wyrachowanej suki. Chyba we wszystkich opowiadaniach jakie czytałam była ona przedstawiona jako najmilsza osoba pod słońcem. Przełamałaś ten stereotyp (przynajmniej w moich oczach). Myślę, że ta kobieta pomimo obecnego chłodu kiedyś była inna. Ona musi nosić w sobie jakąś zadrę. Nikt bez powodu się tak nie zachowuje. Może spowodował to wyjazd chłopaków? A może jej rozczarowanie, że kariera jej ukochanych synów przez moment stała się dla nich przez chwilę ważniejsza od niej...
OdpowiedzUsuńTo smutne jak cała ta trójka się męczy (a może i czwórka w końcu Mia także została w to wciągnięta). Rodzinne więzi, które niegdyś ich łączyły zostały zepchnięte na drugi plan, ale przecież tak niewiele trzeba, żeby znów mógł połączyć tych ludzi.
Wracając do Simon (ja chyba nigdy nie napiszę nie chaotycznego komentarza...) to uważam, że ta rozmowa z Mią da jej trochę do myślenia. W końcu podsumowujące słowa dziewczyny są prawdziwe aż do bólu i aktualne w każdej sytuacji.
Ściskam, przepraszam za tak późne komentowanie (przez chwilę bałam się, że zanim cokolwiek tu napiszę dodasz nowy odcinek - kilka razu już tak było...) i życzę dużo, dużo weny.
To zabawne, że moje poprzedniczki piszą o reakcji Toma na wygląd Mii w piżamie. Chyba nie taką reakcję chciałaś wywołać tym odcinkiem, prawda?
OdpowiedzUsuńKażdy skupia swoją uwagę na tym, co go najbardziej zainteresowało :) Ale owszem, Mia i piżama, to tylko słodki dodatek do tego odcinka. Teraz jednak większą uwagę chciałam zwrócić również na matkę Toma. Cieszę się, że udało mi się przełamać stereotypy o niej, bo nie ukrywam, że o to także mi chodziło :)
UsuńA to jak już weszłam, to coś naskrobię. Ale rozdziału juz nie pamietam. Wybaczysz? :(
OdpowiedzUsuńNo pamietam że było coś z pidżamami i ja się wyłamię i powiem, że Tomasz jest przesłodki, zakładając to coś na siebie tylko po to, by Mia się dobrze poczuła. Choć ta ich miłośc jest taka... No nie infantylna, ale taka... hm... pedofilska xD Że on taki dobry wujek Tom, co ją pogłaszcze po główce i tak dalej.
Ale potem prawie uprawiali seks, więęęęc... No własciiwe to już nie był dobry wujek Tom. To był napalony Tomasz w wersji sfrustrowanej xD
Dobra, starczy Ci!
Dobranoc ;)
Napalony Tomasz w wersji sfrustrowanej <3 Kocham <3 xD
UsuńNo! I wreszcie zaczynam kontynuować czytanie tego otóż cacka ;)Nie było mnie tu od łohohoh i jeszcze dalej! Ale wróciłam i idę czytać dalszy rozwój wydarzeń, a jak skończę to to idę czytać kolejne Twoje dzieła, które tak okropnie zaniedbałam, że aż boli ;( Ale poprawie się! Obiecuję!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;*