Poniedziałkowe
lekcje ku radości Mii minęły bardzo szybko dzięki czemu była coraz bliżej
spotkania z Tomem. Najchętniej w ogóle nie wracałaby do domu, tylko od razu
poszła do swojego chłopaka. O niczym tak nie marzyła, jak o schronieniu się w
jego silnych ramionach. Potrzebowała znowu poczuć się bezpiecznie. Obiad jadła
w pośpiechu, co jej mama przyjęła z dezaprobatą, ale nie miała zbyt wiele do
powiedzenia w tej kwestii. Doskonale wiedziała do czego tak śpieszno jej córce.
Miała tylko nadzieję, że ta wielka miłość w końcu nie odbije się na jej nauce. Póki
co zarówno ona, jak i jej mąż nie odzywali się w tym temacie. Chcieli dać Mii
trochę swobody. Przecież nastolatka dopiero właściwie co rozpoczęła swoje życie
towarzyskie. Cieszyło ich to i nie chcieli za bardzo ingerować. Poza tym
wiedzieli, że Mia jest rozsądną dziewczyną i na pewno nie zaniedba szkoły.
-
Hej Słonko, jak ci minął dzień? – zapytał troskliwie Gitarzysta jednocześnie
przyciągając brunetkę na swoje kolana. Nastolatka nie opierając się usiadła na
nich od razu się w niego wtulając.
-
Cieszę się, że już minął – westchnęła cicho, na co Tom się lekko zaśmiał. – A twój?
Na pewno był o wiele ciekawszy.
-
No nie wiem… Do po południa siedziałem w studiu, a poza tym nic się nie działo…
-
No poza tym, że dzwoniła nasza kochana i jedyna mamusia – w salonie nagle
zjawił się Bill z nienajlepszą miną, a jego głos wydawał się być przesiąknięty
ironią, co tylko bardziej zaciekawiło Mię.
-
Bill… Mógłbyś się nie wtrącać – stwierdził chłopak niezbyt zadowolony, że jego
brat wraca do poruszanego już wcześniej tematu i w dodatku miesza w to brunetkę.
-
Mógłbym, ale uważam, że powinieneś zabrać ze sobą Mię mimo wszystko, żeby
pokazać…
-
Ja nic nikomu nie muszę pokazywać! – przerwał mu ostro unosząc się, a wciąż
siedząca na jego kolanach Mia odsunęła
się od niego nieznacznie spoglądając z zapytaniem, najpierw na bezradnego
Billa, a potem na swojego chłopaka. – Bill po prostu uważa, że powinnaś z nami
jechać na małą „rodzinną uroczystość” – wyjaśnił pokrótce, ale nie zabrzmiało
to zbyt entuzjastycznie. Dziewczyna właściwie w ogóle nie rozumiała skąd w
Tomie nagle tyle negatywnych emocji.
-
Przecież nie muszę nigdzie jechać jeśli nie chcesz… - zaczęła spokojnie, ale
nie było jej dane powiedzieć nic więcej, gdyż Bill zaraz się wyrwał
jednocześnie uprzedzając swojego brata, który także chciał zabrać głos.
-
Nie chodzi o to, że on nie chce! On się boi! – zawołał bez ogródek w ogóle nie
zważając na protesty swojego bliźniaka.
-
Bill!
-
No co? Może powinieneś uprzedzić swoją dziewczynę nim wejdzie do naszej
rodziny.
-
Nie zwracaj na niego uwagi. Kath się do niego nie odzywa i teraz chodzi i
wszystkim dupę truje – Muzyk zwrócił się do wciąż zdezorientowanej dziewczyny
sam nie wiedząc już, jak ma wybrnąć z tej sytuacji. Miał ochotę w tym momencie
nakopać swojemu bratu za ten długi język i wtrącanie się tam, gdzie nie
powinien.
-
Dobra, wyjdę z psami – rzucił urażony Wokalista i nim się obejrzeli już go nie
było. Zdążył jednak namieszać, zarówno w głowie Mii, jak i Toma. Gitarzysta
liczył się z tym, że teraz będzie musiał jakoś jej to wszystko wytłumaczyć. Nie
spodziewał się jednak, że taka sytuacja w ogóle będzie miała dzisiaj miejsce.
-
Nie myśl sobie, że cię tam nie chcę – zaczął od razu zdając sobie sprawę, jak
to wszystko musiało wyglądać z perspektywy Mii. I znając ją, to pewnie zdążyła
stworzyć już własny, mało pozytywny dla siebie scenariusz. Co w gruncie rzeczy
nie mijało się wcale bardzo z prawdą. – Po prostu to jest nieco bardziej
skomplikowane. Bardzo bym chciał cię ze
sobą zabrać, ale… Moja rodzina nie jest, jak twoja na przykład – dodał
ostrożnie dobierając przy tym słowa. Choć bardzo by chciał, pewnych spraw nie
potrafił wytłumaczyć.
-
I tym się przejmujesz?
-
Między innymi. Bo wiem, że będzie ciężko. Nie jestem pewien, czy chcę cię w to
wszystko wciągać już teraz…
-
Za bardzo się mną przejmujesz – stwierdziła ze stoickim spokojem. – Nie, żebym
chciała poznawać tak szybko twoją rodzinę… Ale z drugiej strony też chciałabym
być przy tobie w ważnych, czy nawet trudnych chwilach. Tak, jak ty zawsze
jesteś ze mną i mnie wspierasz… - dodała troskliwie. Zawsze to Tom był dla niej
wsparciem, nie chciała, aby to działało tylko w jedną stronę.
-
Właściwie nigdy nikogo takiego poza Billem nie miałem… Oczywiście mamy
przyjaciół, jest Andreas, Vanessa, Rebecca… Ale tak naprawdę nigdy ich nie
wtajemniczaliśmy w sprawy naszej rodziny. – wyznał niepewnie.
-
Mówisz, jakby naprawdę działo się tam coś złego…
-
Złego? Nie wiem, czy to coś złego… Ale chyba też nic dobrego – westchnął cicho.
-
Nie smuć się – pogładziła go dłonią po policzku. Chyba pierwszy raz widziała go
takiego przygaszonego. To było zupełnie nie w jego stylu. Zwykle to ona była tą
smutną i zagubioną, teraz role zaskakująco się odwróciły. – Wiesz, że możesz na
mnie liczyć.
-
Wiem Skarbie – uśmiechnął się lekko całując ją w usta. – Jeśli nie zmienisz
zdania do piątku, chętnie cię ze sobą zabiorę – postanowił nieco zmienić swoje
nastawienie. Widział, jak bardzo się starała i chciała być przy nim, więc nie
zamierzał tego blokować. Doskonale wiedział, że czasami po prostu warto przyjąć
czyjąś pomocną dłoń. A jeśli chodzi o Mię, miała na niego zawsze dobry wpływ.
Nie miał więc najmniejszych wątpliwości, że jej towarzystwo w czasie tego
wyjazdu wyjdzie mu tylko i wyłącznie na dobre.
-
Nie zmienię – zapewniła obejmując go za szyję i przytuliła się do niego. –
Kocham cię…
-
Ja ciebie też. Ale dosyć już tej ponurej atmosfery – zarządził i nim się
obejrzała wylądowała na kanapie, a Tom zaczął ją łaskotać. To zdecydowanie był
niezawodny sposób na rozluźnienie atmosfery, a już na pewno na rozbawienie
dziewczyny. Chłopak także miał przy tym sporo zabawy i śmiechu znęcając się nad
swoją ukochaną. Dodatkowo odkrył jej kolejny czuły punkt.
-
Proszę cię, nie rób tak! – zawołała między kolejnymi piskami i śmiechem. –
Toom!
-
A będziesz się uśmiechała? – zaprzestał na chwilę swoich poczynań spoglądając
na nią.
-
Sam przed chwilą byłeś smutny – zarzuciła mu jednocześnie łapiąc go za ręce
chcąc tym powstrzymać go od ewentualnego kolejnego ataku łaskotek.
-
Ja mogę. Ty jesteś za często – stwierdził pochylając się nad nią. – Dlatego
proszę uśmiech piękny Księżniczko – same jego słowa poprawiały jej nastrój,
więc uśmiech w tym momencie nie było dla niej żadnym problemem. Wręcz
przeciwnie, automatycznie pojawiał się na jej buzi. Gitarzystę to w pełni
satysfakcjonowało i w ramach swojego zadowolenia musnął jej usta, następnie
całując ją także w nosek i policzek.
-
Mógłbyś chociaż zabrać ją do sypialni Tom – Bill przerwał im romantyczne chwile
swoją kąśliwą uwagą jak zwykle zjawiając się nie w porę. Zdecydowanie zbyt
szybko wrócił z tego spaceru.
-
A ty mógłbyś przestać być złośliwy – odburknął mu jednocześnie podnosząc się do
pozycji siedzącej, to samo uczyniła także Mia czując się nieco skrępowana tą
sytuacją. – Weź jedź do tej swojej dziewczyny i z nią pogadaj, a nie łazisz,
stroisz fochy i ludziom życie uprzykrzasz.
-
Odczep się, Tom. Przecież nic takiego nie powiedziałem, to ty coś ciągle do mnie
masz…
-
Dajcie już spokój – wtrąciła brunetka widząc, że atmosfera zaczyna się powoli
robić bardzo nieprzyjemna. – Nie ma o co się kłócić. Odprowadź mnie lepiej do
domu…
-
Już? – zdziwił się robiąc przy tym smutną minę. Ostatnio mają dla siebie
zdecydowanie za mało czasu. Może więc pomysł z zaproszeniem Mii na weekend do
jego rodziny, nie był wcale takim głupim pomysłem. Co by się nie działo,
chociaż spędzą razem czas. Zawsze można znaleźć jakieś plusy.
-
Już, już. Mam jeszcze lekcje do zrobienia i sporo zaległości… - rzekła wstając
z kanapy. Sama nie była z tego powodu zadowolona, ale wiedziała, że musi sporo
nadrobić. Rodzice nie mogli zauważyć, że jej oceny znacznie się obniżyły, nie
chciała mieć niepotrzebnych problemów.
-
Eh… Szkoda.
-
Takie uroki związków z licealistkami…
-
Bill do cholery, za chwilę coś ci zrobię i nie będzie to nic przyjemnego! –
zagroził wyraźnie wyprowadzony już z równowagi. Rozumiał, że jego brat ma teraz
nienajlepsze dni, ale zaczynał za bardzo nadwyrężać jego cierpliwość.
-
Dobra już! Idę sobie!
-
Teraz to my i tak wychodzimy – burknął podnosząc się z miejsca i dołączył do
Mii, która już się zaczynała niecierpliwić oraz irytować zachowaniem
bliźniaków. Na szczęście bezsensowna dyskusja między nimi została zakończona, a
ona wraz z Tomem mogli skierować się do wyjścia. W przedpokoju sprawnie założyli
wierzchnie ciuchy po czym wyszli z mieszkania. Długo nic nie mówili myśląc o
różnych sprawach. Obydwoje prawdopodobnie właśnie zastanawiali się nad tym
samym, a mianowicie nad weekendowym wyjazdem. Była to pierwsza rzecz, która tak
stresowała Gitarzystę od bardzo dawna. Nie tylko ze względu na to, że zabiera
ze sobą swoją dziewczynę, ale przede wszystkim przez atmosferę jaka od jakiegoś
czasu panuje między nim, a jego najbliższymi. Nie jest tak kolorowo, jak pisały
dawniej gazety. Tamte czasy niestety już dawno minęły i możliwe, że już nigdy
nie wrócą…
-
Twoi rodzice wiedzą… O mnie? – wypaliła w pewnym momencie dziewczyna
spoglądając niepewnie na Muzyka. Zaskoczyła go nieco tym pytaniem. Nie
rozmawiał z rodziną od bardzo dawna, więc sam nie miał pojęcia jakie posiadają
na jego temat informacje.
-
Nie wiem… Jeśli się interesują plotkami, albo w ogóle mną… Możliwe, że wiedzą –
odparł szczerze. Mia zaczynała czuć się coraz bardziej zagubiona w tej
sytuacji. Wiedziała już, że w rodzinie Toma prawdopodobnie dzieje się coś
niedobrego. Starała się jakoś delikatnie wydobyć z niego informacje, lecz to
nie było takie proste. Pierwszy raz spotkała się z tym, że chłopak nagle tak
zamknął się w sobie. Zwykle to ona była tą osobą, która mało o sobie mówiła. –
W każdym razie, dowiedzą się – ścisnął mocniej jej dłoń i posłał w jej kierunku
delikatny uśmiech. – Nie martw się tym.
-
Postaram się – odwzajemniła jego gest. Mimo wszystko nie odważyła się po raz
kolejny zacząć tego tematu. Musiała sama sobie wszystko najpierw poukładać i
dojść do tego, jak w ogóle z nim o tym porozmawiać. Nie chciała na niego
naciskać, z własnego doświadczenia przecież wiedziała, że to nie jest dobra
metoda…
Późny
wieczór.
Wokalista
drgnął lekko wyrwany z głębokiego zamyślenia, gdy na korytarzu zapaliło się
światło. Automatycznie spojrzał w kierunku schodów, skąd właśnie nadchodziła
jego dziewczyna. A przynajmniej miał nadzieję, że wciąż nią była. Bowiem nie
rozmawiali ze sobą od ostatniej sprzeczki, która co prawda nie była wcale
burzliwa, ale najwyraźniej miała większe znaczenie, niż mogłoby się wydawać. Katharina
była wyraźnie zaskoczona jego widokiem, ale on nic sobie z tego nie robił. Stał
oparty o ścianę tuż obok drzwi od jej mieszkania i spoglądał na nią zmęczonym
już wzrokiem czekając, aż podejdzie bliżej. Ta zaś stawiała bardzo niepewnie
swoje kroki, a gdy już dzielił ich zaledwie metr westchnęła cicho, co nie
umknęło jego wyczulonemu słuchowi.
-
Co tu robisz, Bill? – jej głos przerwał grobową wręcz ciszę, w której mężczyzna
niemal już przysypiał czekając, aż szatynka wróci z pracy.
-
Nie odzywasz się, nie odbierasz moich telefonów… Więc jestem osobiście – odparł
takim tonem, jakby to było coś oczywistego.
-
Byłam ostatnio trochę zajęta…
-
Czym? – wtrącił nie pozwalając jej dodać, ani słowa więcej. Nie był głupi,
wiedział, że to tylko puste wymówki. Miała czas i to bardzo dużo czasu. Jedynym
jej zajęciem jest praca, która z tego co wie, nie zajmuje jej całego życia. – Po
co te kłamstwa?
-
Nie okłamuję cię – spojrzała na niego szeroko otwartymi oczami zdumiona jego
stwierdzeniem. – Po prostu miałam ostatnio więcej pracy.
-
Po prostu nie chciałaś ze mną rozmawiać – skwitował bez wahania nawet przez
chwilę nie wierząc w jej tłumaczenia. – Dlaczego? Przez naszą rozmowę? Dlatego,
że chcę cię tylko dla siebie? Bo nie chcę, żeby jacyś obleśni, śliniący się
faceci macali moją kobietę? – zasypał ją swoimi pytaniami jednocześnie
wyrażając swoją złość.
-
Przestań… Rozumiem to przecież – spuściła głowę nie wiedząc, co ma mu
odpowiedzieć. I tak nie chciał słuchać tego, co miała na swoją obronę. Może i
miał rację. Lubiła, gdy był stanowczy i władczy, ale nie w każdej sytuacji. W
tym momencie ją to przytłaczało. Nie chciała, żeby się na nią złościł.
-
Tęskniłem za tobą – rzekł po długiej chwili milczenia. Dopiero wtedy odważyła
się ponownie na niego spojrzeć. Zrobiło jej się dużo lepiej, gdy zobaczyła, że
jego wyraz twarzy oraz oczu jest już dużo spokojniejszy. Znowu był łagodny i
patrzył na nią z czułością. Brakowało jej tego.
-
Ja za tobą też…
-
Więc po co to wszystko? Kathy… - złapał ją za rękę przyciągając bliżej siebie. Nie
opierała się temu, z wielką ulgą przylgnęła do niego wtulając się w jego tors. –
Nie możesz przy każdym nieporozumieniu odsuwać się ode mnie… Milczeć.
-
Wiem, ale pogubiłam się w tym wszystkim. Nie wiem co mam robić, żeby było
dobrze.
-
Nie myśl teraz o tym – ujął jej twarz w dłonie gładząc delikatnie kciukiem po
policzku. – Porozmawiamy o tym rano, przy śniadaniu dobrze? – zaproponował z
czym już nie zamierzała dyskutować. Obydwoje byli zmęczeni i marzyli o kilku
godzinach spokojnego snu. Dziewczyna skinęła więc tylko głową zgadzając się z
nim po czym sięgnęła do torebki po swoje klucze. – Zaprosisz mnie, prawda? –
usłyszała za sobą, gdy otwierała już drzwi od mieszkania.
-
A jak myślisz? – odwróciła się w jego stronę uśmiechając się pod nosem. – Marzę
o tym, żeby się do ciebie przytulić tej nocy.
-
Dobrze, że masz tak proste marzenia do spełnienia – zaśmiał się.
-
Nie martw się, trudniejsze też się znajdą – zapewniła, a on sam nie miał co do
tego żadnych wątpliwości. I wcale go to nie przerażało, przeciwnie. Z chęcią
spełni każde jej marzenie i wierzy, że będzie w stanie faktycznie tego dokonać.
Podjął
dobrą decyzję przychodząc tutaj. Było to dużo lepsze niż snucie się po domu i
zadręczanie myślami. Powinien był już dawno to zrobić. Najwyraźniej jednak
potrzebował trochę czasu, aby do tego dojść. W każdym razie najważniejsze, że
teraz będą mogli sobie wszystko poukładać i uczynić wszystko, żeby takie
sytuacje nigdy więcej się już nie powtarzały. A przynajmniej taką miał nadzieję…
Następnego
dnia, rano.
Kolejny
poranek ku zaskoczeniu Gitarzysty okazał się być dla niego niezwykle
stresujący. Sam do końca nie wiedział skąd w nim tyle niezrozumiałych uczuć.
Zdążył już na chwilę zapomnieć o swoim nadchodzącym wyjeździe i spotkaniu z
rodziną, a jego myśli zajęło coś zupełnie nowego. Mianowicie kontrolna wizyta
Vanessy u lekarza totalnie go rozstroiła. Nie spodziewał się, że tak bardzo się
tym przejmie, ale gdy już wszedł z nią do gabinetu, wszystko jakby w niego
uderzyło. Zaczął przeżywać to co najmniej, jakby sam był ojcem tego dziecka. Bardzo
chciał, aby wszystko było w porządku.
Dziewczyna jednak zdążyła już go nakręcić w drodze do kliniki zakładając masę,
przeróżnych, czarnych scenariuszy. I kto by pomyślał, że Vanessa ma taką
wyobraźnię.
-
Co pan tak stoi pod tą ścianą? Proszę podejść, zobaczyć tutaj – głos lekarza
wyrwał go z zamyślenia. Praktycznie, gdy tylko weszli do pomieszczenia trzymał
się z boku. Czuł się trochę głupio w takim miejscu, które chyba jest dość
intymne dla kobiet. Musiał się jednak szybko ogarnąć, w końcu przyszedł tu
wspierać przyjaciółkę, a nie zachowywać się jak wystraszony dzieciak. Zreflektował
się więc i według zaleceń mężczyzny podszedł bliżej urządzenia, na którym w tym
momencie widać było obraz przeprowadzanego badania USG. – Zapewne chcą państwo
usłyszeć serduszko? Ze stwierdzeniem płci będzie dziś jeszcze trudno – rzekł
obserwując z uwagą monitor. Tom spojrzał tylko niepewnie na Vanessę. Choć
bardzo się starał, nie potrafił się rozluźnić. – Proszę się nie bać. Teraz mamy
taką technologię, że bez problemu zobaczy pan dziecko, a nie jakieś plamki. Dawniej
nikt by nawet nie pomyślał, że w przyszłości będziemy mieli USG w 3D. Niestety
tak jak mówiłem, dziś nie poznamy płci maleństwa.
-
Wszystko z nim w porządku? – szatynka zwróciła się zaniepokojona do lekarza. Musiała
usłyszeć od niego, że dziecko jest zdrowe, inaczej by się nie uspokoiła. Nie
mogła się skupić na podziwianiu swojego potomka, gdy po głowie krążyły jej
jakieś czarne wizje.
-
W jak najlepszym pani Vanesso! – oznajmił entuzjastycznie, co przyniosło jej
wielką ulgę. Nawet Gitarzysta odetchnął uśmiechając się do niej przyjaźnie. – A
największy dowód na to jest tutaj – dodał po chwili, a do ich uszu zaczęło
docierać bicie serca dziecka. Obydwoje słuchali tego z zafascynowaniem. Żadne z
nich nie miało nigdy wcześniej do czynienia z czymś takim. I na pewno nie
spodziewali się, że tak szybko przyjdzie im tego doświadczać, w dodatku na
własnej skórze. A przynajmniej jeśli chodzi o Vanessę. Muzyk w ogóle był
zszokowany widząc tak wyraziście dziecko, które jego przyjaciółka w sobie nosi
od kilku miesięcy. To wciąż było dla niego niepojęte. Trudno było uwierzyć, że
takie stworzenie powstało w jej brzuchu i cały czas się tam rozwija z każdym
kolejnym dniem przypominając coraz bardziej małego człowieczka. Zdecydowanie
było to dla niego niesamowite przeżycie. Może najadł się stresu i czuł się
nieco niezręcznie, ale warto było. Nie żałował też, że namówił przyjaciółkę do
zachowania tej ciąży. Nie wyobrażał sobie teraz, że tego dziecka mogłoby nie
być. W tym momencie aborcja wydawała mu się jeszcze większym bestialstwem niż
kiedykolwiek. I najważniejsze, że w oczach Vanessy widział radość. Miał
pewność, że i ona nie żałuje swojej decyzji, cieszy się tym, co podarował jej
los.
Po
tej wizycie jeszcze długo nie mógł się otrząsnąć z emocji, jakich doznał. Nie
umknęło to uwadze dziewczyny, która była wręcz zdumiona jego zachowaniem. Nie
znała go jeszcze od tej strony. Nie sądziła, że takie sprawy mogą wzruszyć
sławnego Toma Kaulitza. Najwyraźniej jeszcze nie wie kilku rzeczy o swoim
przyjacielu. Mimo wszystko miło jest dowiadywać się tego w taki sposób.
-
Dziękuję ci – przytuliła się do niego, gdy już zmierzali do wyjścia. Objął ją
mocno czując, że chyba sam tego bardziej potrzebuje niż ona w tym momencie.
-
Daj spokój, nie wiem co mi się w ogóle stało.
-
Byłeś uroczy – zaśmiała się odsuwając się od niego. – Jestem nawet w stanie
powiedzieć, że to już czas mój drogi – dodała z poważną miną i spojrzała na
niego wymownie. Ten jednak wydawał się nie rozumieć o czym mówi. – No jesteś na
tyle dojrzały, że możesz zacząć zakładać własną rodzinę – oświadczyła mu ze
śmiechem.
-
Chyba oszalałaś… Ja tam ledwo stałem! A co dopiero, jakby to było moje dziecko –
stwierdził zszokowany. Na samą myśl o tym, że mógłby zostać teraz ojcem
przechodziły go dreszcze. Nie miał pojęcia, co zrobiłby w takiej sytuacji. Chociaż
był już dojrzałym facetem chyba nie czuł się jeszcze na siłach, aby brać
odpowiedzialność za cudze życie. Z drugiej strony jednak już to właściwie
zrobił. Obiecał Vanessie, że przy niej będzie. Namówił ją do urodzenia tego
dziecka. Po części podjął się zadania „zastępczego ojca”. Może nie było to do
końca świadome z jego strony…
-
Jakby nie patrzeć, mogło być twoje – uśmiechnęła się pod nosem wciąż
pamiętając, co ich niegdyś łączyło. Tom widocznie nie był w nastroju do żartów
bo od razu spojrzał na nią wystraszony, a w jego głowie zaczęły pojawiać się jakieś
absurdalne wizje. – Spokojnie! Przecież nie jest twoje – powiedziała szybko
widząc jego reakcję. Nie chciała, żeby zaraz dostał przez nią zawału serca. – Tobie
bym powiedziała, gdybyś był ojcem.
-
Dobrze wiedzieć – odetchnął głęboko znacznie się uspakajając.
-
Eh, chodź już. Zawieź mnie na jakieś dobre śniadanie – westchnęła łapiąc go za
rękę i pociągnęła w kierunku parkingu czując, że robi się już powoli głodna. Gitarzysta
sam miał ochotę coś przekąsić zważywszy, że od rana jeszcze nic nie jadł. Nie
zwlekając więc wsiedli do samochodu od razu odjeżdżając.
Cdn.
Dawno mnie tu nie było, ale nie będę przepraszała. Myślę, że to zrozumiałe... Udało mi się jednak dokończyć ten rozdział. Nie jestem z niego zbyt zadowolona... Wydaje mi się dosyć chaotyczny. Ale to jest jeden z "przejściowych" odcinków. To znaczy, taki "zapełniacz" dla dalszych wydarzeń. Postaram się teraz nieco przyspieszyć z akcją, abym mogła wcielić w życie swoje plany odnośnie tej historii :) A potem zobaczymy, co dalej :D
Tymczasem zapraszam na moją stronę i zachęcam do udzielania się :) Pozdrawiam.
Super odcinek naprawdę i rozśmieszyło mnie wtrącanie się Billa w czasie rozmowy Toma i Mii... Ciekawi mnie to kto jest naprawdę ojcem dziecka Vanessy,,, I zakochałam się w szablonie <3. Czekam na nexta Caroline :)
OdpowiedzUsuńHmmm. Ten Bill to zlosliwy jest. Ma tex idealne wyczucie czasu hahahah. A Tom w gabinecie matko wyobrazalam to sobie wszystko i to takie urocze i slodkie *.* kocham Tomow wykreowanych przez Ciebie ;*
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Cukiierkoowaa
Nie masz czym się przejmować KA! Odcinek jak zwykle wyszedł Ci cudownie :)
OdpowiedzUsuńWszystko pięknie, wspaniale. W sumie czego innego można się po tobie spodziewać jak nie odlotowego odcinka. Przy tej twojej pełnej dobrych pomysłów fabryce ( głowie) nie martwiłabym się zbytnio ;-)
Tom taki słodziak w tym gabinecie. Myślałam już, że on tam jej padnie. A tu jednak proszę, pokazał klasę chłop ^^. Cieszę się z tego.
Bill mnie wkurzył o i to ostro, przerwał tą cudowną chwilę Mii i Toma. No niech go szlak trafi! Albo niech ktoś mu z glana w jaja i będzie spokój. A tak ogółem to dobrze, że ta pipa pojechała do Kathy... Taki słodkie.
Bardzo mnie zaciekawiłaś tą sprawą z rodzinnym wyjazdem Toma wraz z Mią. Jestem ciekawa co tak na prawdę kryję się za tym wszystkim. Obyś szybko wróciła z kolejnym odcinkiem, który mi to wyjaśni, bo ja już tworze swoje scenariusze niszcząc przy tym twój spaniały wymysł... Więc droga KA wracaj szybciutko, z nowym, wspaniałym odcinkiem :)
Pozdrawiam :*
Przeczytałam, haaaa!
OdpowiedzUsuńA wątpiłaś xD
I właściwie to mi się podoba, bo to co mi nie pasuje to już wiesz :D
Bill jest taką słodką wredna małpąąąą <3 Taki jak ja... xD Tom też jest fajny, ale wolę go w tym drugim wydaniu. W ogóle on jakiś taki znerwicowany, co ty mu robisz!
I ta czcionka jakoś mnie drażni, albo to ta biel tła, nie wiem... No ale dziwnie się czyta, oczy mnie trochę teraz boją a okulary mam... gdzieś :D
No, także jak masz jakiś rozdział do przodu to ja chętnie zrobię korektę czy coś... :D
:*
Codziennie sobie obiecuje, że napiszę Ci komentarz, ale codziennie mam jakąś nową wymówkę (co nie oznacza, że teraz też nie mam, bo muszę napisać wypracowanie z wosu), ale przed chwilą stwierdziłam, że jak tak się będę do tego zabierać to zdążysz dodać kolejny odcinek (parę razy już tak było...). Dlatego też w pełni się motywuję, bo jeszcze mi się zniechęcisz i nie będę czego miała czytać na lekcjach. Tak więc wybacz moje totalne roztrzepanie - już zabieram się do 'pracy'. (Właśnie sobie pomyślałam, że jakbym tak zawodowo komentowała to to byłaby nawet przyjemna praca...)
OdpowiedzUsuńNie wiem, co ty robisz temu biednemu chłopakowi, ale mam nadzieję, że nie dojdzie to do tego formatu jak w moim feelings smother. Chociaż ty go oszczędź... Zaintrygowałaś mnie jego stosunkami z rodziną, bo wydawało mi się, że wszystko jest okey, ale... No właśnie zawsze musi być jakieś 'ale' i chwała bogu gadulstwu młodszego Kaulitza, bo gdyby nie on Mia nic by nie wiedziała! A tak w ogóle to od kiedy Tommy jest taki skryty? Zgrywa twardziela? Nie sądzę. Ale jeśli tak to nie wychodzi mu to najlepiej, bo ta sytuacja od środka powoli go rozpierdala i zaczyna mu to przeszkadzać. Nie wiem, czy to upływ czasu czy może cudowna osóbka Mii, ale coś się w nim zmienia. Nie chcę powiedzieć, że dorasta, bo to byłaby przesada, ale coś w nim ewoluuje...
O rany! Jaka analiza. Pewnie zaraz mi tu wyjedziesz, ze to wcale nie tak jak ja sobie to wyobrażam, ale ja wiem jedno: coś się dzieje!
Ściskam, czekam na kolejny odcinek (nie wiem, czy Ci życzyć weny, bo wydaje mi się, że tej masz chyba pod dostatkiem, mogłabym jej trochę skubnąć od Ciebie?).
P.S. Właśnie ogarnęłam, że na Twoim blogu Miłość w Las Vegas, na którym kiedyś czytałam prolog ukazał się 9 odcinek. Wybacz mi moje notoryczne roztrzepanie, postaram się to jakoś nadrobić.