środa, 7 maja 2014

44. Wzajemne wsparcie.

Poniedziałkowe lekcje ku radości Mii minęły bardzo szybko dzięki czemu była coraz bliżej spotkania z Tomem. Najchętniej w ogóle nie wracałaby do domu, tylko od razu poszła do swojego chłopaka. O niczym tak nie marzyła, jak o schronieniu się w jego silnych ramionach. Potrzebowała znowu poczuć się bezpiecznie. Obiad jadła w pośpiechu, co jej mama przyjęła z dezaprobatą, ale nie miała zbyt wiele do powiedzenia w tej kwestii. Doskonale wiedziała do czego tak śpieszno jej córce. Miała tylko nadzieję, że ta wielka miłość w końcu nie odbije się na jej nauce. Póki co zarówno ona, jak i jej mąż nie odzywali się w tym temacie. Chcieli dać Mii trochę swobody. Przecież nastolatka dopiero właściwie co rozpoczęła swoje życie towarzyskie. Cieszyło ich to i nie chcieli za bardzo ingerować. Poza tym wiedzieli, że Mia jest rozsądną dziewczyną i na pewno nie zaniedba szkoły.
- Hej Słonko, jak ci minął dzień? – zapytał troskliwie Gitarzysta jednocześnie przyciągając brunetkę na swoje kolana. Nastolatka nie opierając się usiadła na nich od razu się w niego wtulając.
- Cieszę się, że już minął – westchnęła cicho, na co Tom się lekko zaśmiał. – A twój? Na pewno był o wiele ciekawszy.
- No nie wiem… Do po południa siedziałem w studiu, a poza tym nic się nie działo…
- No poza tym, że dzwoniła nasza kochana i jedyna mamusia – w salonie nagle zjawił się Bill z nienajlepszą miną, a jego głos wydawał się być przesiąknięty ironią, co tylko bardziej zaciekawiło Mię.
- Bill… Mógłbyś się nie wtrącać – stwierdził chłopak niezbyt zadowolony, że jego brat wraca do poruszanego już wcześniej tematu i w dodatku miesza w to brunetkę.
- Mógłbym, ale uważam, że powinieneś zabrać ze sobą Mię mimo wszystko, żeby pokazać…
- Ja nic nikomu nie muszę pokazywać! – przerwał mu ostro unosząc się, a wciąż siedząca na jego kolanach  Mia odsunęła się od niego nieznacznie spoglądając z zapytaniem, najpierw na bezradnego Billa, a potem na swojego chłopaka. – Bill po prostu uważa, że powinnaś z nami jechać na małą „rodzinną uroczystość” – wyjaśnił pokrótce, ale nie zabrzmiało to zbyt entuzjastycznie. Dziewczyna właściwie w ogóle nie rozumiała skąd w Tomie nagle tyle negatywnych emocji.
- Przecież nie muszę nigdzie jechać jeśli nie chcesz… - zaczęła spokojnie, ale nie było jej dane powiedzieć nic więcej, gdyż Bill zaraz się wyrwał jednocześnie uprzedzając swojego brata, który także chciał zabrać głos.
- Nie chodzi o to, że on nie chce! On się boi! – zawołał bez ogródek w ogóle nie zważając na protesty swojego bliźniaka.
- Bill!
- No co? Może powinieneś uprzedzić swoją dziewczynę nim wejdzie do naszej rodziny.
- Nie zwracaj na niego uwagi. Kath się do niego nie odzywa i teraz chodzi i wszystkim dupę truje – Muzyk zwrócił się do wciąż zdezorientowanej dziewczyny sam nie wiedząc już, jak ma wybrnąć z tej sytuacji. Miał ochotę w tym momencie nakopać swojemu bratu za ten długi język i wtrącanie się tam, gdzie nie powinien.
- Dobra, wyjdę z psami – rzucił urażony Wokalista i nim się obejrzeli już go nie było. Zdążył jednak namieszać, zarówno w głowie Mii, jak i Toma. Gitarzysta liczył się z tym, że teraz będzie musiał jakoś jej to wszystko wytłumaczyć. Nie spodziewał się jednak, że taka sytuacja w ogóle będzie miała dzisiaj miejsce.
- Nie myśl sobie, że cię tam nie chcę – zaczął od razu zdając sobie sprawę, jak to wszystko musiało wyglądać z perspektywy Mii. I znając ją, to pewnie zdążyła stworzyć już własny, mało pozytywny dla siebie scenariusz. Co w gruncie rzeczy nie mijało się wcale bardzo z prawdą. – Po prostu to jest nieco bardziej skomplikowane. Bardzo bym  chciał cię ze sobą zabrać, ale… Moja rodzina nie jest, jak twoja na przykład – dodał ostrożnie dobierając przy tym słowa. Choć bardzo by chciał, pewnych spraw nie potrafił wytłumaczyć.
- I tym się przejmujesz?
- Między innymi. Bo wiem, że będzie ciężko. Nie jestem pewien, czy chcę cię w to wszystko wciągać już teraz…
- Za bardzo się mną przejmujesz – stwierdziła ze stoickim spokojem. – Nie, żebym chciała poznawać tak szybko twoją rodzinę… Ale z drugiej strony też chciałabym być przy tobie w ważnych, czy nawet trudnych chwilach. Tak, jak ty zawsze jesteś ze mną i mnie wspierasz… - dodała troskliwie. Zawsze to Tom był dla niej wsparciem, nie chciała, aby to działało tylko w jedną stronę.
- Właściwie nigdy nikogo takiego poza Billem nie miałem… Oczywiście mamy przyjaciół, jest Andreas, Vanessa, Rebecca… Ale tak naprawdę nigdy ich nie wtajemniczaliśmy w sprawy naszej rodziny. – wyznał niepewnie.
- Mówisz, jakby naprawdę działo się tam coś złego…
- Złego? Nie wiem, czy to coś złego… Ale chyba też nic dobrego – westchnął cicho.
- Nie smuć się – pogładziła go dłonią po policzku. Chyba pierwszy raz widziała go takiego przygaszonego. To było zupełnie nie w jego stylu. Zwykle to ona była tą smutną i zagubioną, teraz role zaskakująco się odwróciły. – Wiesz, że możesz na mnie liczyć.
- Wiem Skarbie – uśmiechnął się lekko całując ją w usta. – Jeśli nie zmienisz zdania do piątku, chętnie cię ze sobą zabiorę – postanowił nieco zmienić swoje nastawienie. Widział, jak bardzo się starała i chciała być przy nim, więc nie zamierzał tego blokować. Doskonale wiedział, że czasami po prostu warto przyjąć czyjąś pomocną dłoń. A jeśli chodzi o Mię, miała na niego zawsze dobry wpływ. Nie miał więc najmniejszych wątpliwości, że jej towarzystwo w czasie tego wyjazdu wyjdzie mu tylko i wyłącznie na dobre.
- Nie zmienię – zapewniła obejmując go za szyję i przytuliła się do niego. – Kocham cię…
- Ja ciebie też. Ale dosyć już tej ponurej atmosfery – zarządził i nim się obejrzała wylądowała na kanapie, a Tom zaczął ją łaskotać. To zdecydowanie był niezawodny sposób na rozluźnienie atmosfery, a już na pewno na rozbawienie dziewczyny. Chłopak także miał przy tym sporo zabawy i śmiechu znęcając się nad swoją ukochaną. Dodatkowo odkrył jej kolejny czuły punkt.
- Proszę cię, nie rób tak! – zawołała między kolejnymi piskami i śmiechem. – Toom!
- A będziesz się uśmiechała? – zaprzestał na chwilę swoich poczynań spoglądając na nią.
- Sam przed chwilą byłeś smutny – zarzuciła mu jednocześnie łapiąc go za ręce chcąc tym powstrzymać go od ewentualnego kolejnego ataku łaskotek.
- Ja mogę. Ty jesteś za często – stwierdził pochylając się nad nią. – Dlatego proszę uśmiech piękny Księżniczko – same jego słowa poprawiały jej nastrój, więc uśmiech w tym momencie nie było dla niej żadnym problemem. Wręcz przeciwnie, automatycznie pojawiał się na jej buzi. Gitarzystę to w pełni satysfakcjonowało i w ramach swojego zadowolenia musnął jej usta, następnie całując ją także w nosek i policzek.
- Mógłbyś chociaż zabrać ją do sypialni Tom – Bill przerwał im romantyczne chwile swoją kąśliwą uwagą jak zwykle zjawiając się nie w porę. Zdecydowanie zbyt szybko wrócił z tego spaceru.
- A ty mógłbyś przestać być złośliwy – odburknął mu jednocześnie podnosząc się do pozycji siedzącej, to samo uczyniła także Mia czując się nieco skrępowana tą sytuacją. – Weź jedź do tej swojej dziewczyny i z nią pogadaj, a nie łazisz, stroisz fochy i ludziom życie uprzykrzasz.
- Odczep się, Tom. Przecież nic takiego nie powiedziałem, to ty coś ciągle do mnie masz…
- Dajcie już spokój – wtrąciła brunetka widząc, że atmosfera zaczyna się powoli robić bardzo nieprzyjemna. – Nie ma o co się kłócić. Odprowadź mnie lepiej do domu…
- Już? – zdziwił się robiąc przy tym smutną minę. Ostatnio mają dla siebie zdecydowanie za mało czasu. Może więc pomysł z zaproszeniem Mii na weekend do jego rodziny, nie był wcale takim głupim pomysłem. Co by się nie działo, chociaż spędzą razem czas. Zawsze można znaleźć jakieś plusy.
- Już, już. Mam jeszcze lekcje do zrobienia i sporo zaległości… - rzekła wstając z kanapy. Sama nie była z tego powodu zadowolona, ale wiedziała, że musi sporo nadrobić. Rodzice nie mogli zauważyć, że jej oceny znacznie się obniżyły, nie chciała mieć niepotrzebnych problemów.
- Eh… Szkoda.
- Takie uroki związków z licealistkami…
- Bill do cholery, za chwilę coś ci zrobię i nie będzie to nic przyjemnego! – zagroził wyraźnie wyprowadzony już z równowagi. Rozumiał, że jego brat ma teraz nienajlepsze dni, ale zaczynał za bardzo nadwyrężać jego cierpliwość.
- Dobra już! Idę sobie!
- Teraz to my i tak wychodzimy – burknął podnosząc się z miejsca i dołączył do Mii, która już się zaczynała niecierpliwić oraz irytować zachowaniem bliźniaków. Na szczęście bezsensowna dyskusja między nimi została zakończona, a ona wraz z Tomem mogli skierować się do wyjścia. W przedpokoju sprawnie założyli wierzchnie ciuchy po czym wyszli z mieszkania. Długo nic nie mówili myśląc o różnych sprawach. Obydwoje prawdopodobnie właśnie zastanawiali się nad tym samym, a mianowicie nad weekendowym wyjazdem. Była to pierwsza rzecz, która tak stresowała Gitarzystę od bardzo dawna. Nie tylko ze względu na to, że zabiera ze sobą swoją dziewczynę, ale przede wszystkim przez atmosferę jaka od jakiegoś czasu panuje między nim, a jego najbliższymi. Nie jest tak kolorowo, jak pisały dawniej gazety. Tamte czasy niestety już dawno minęły i możliwe, że już nigdy nie wrócą…
- Twoi rodzice wiedzą… O mnie? – wypaliła w pewnym momencie dziewczyna spoglądając niepewnie na Muzyka. Zaskoczyła go nieco tym pytaniem. Nie rozmawiał z rodziną od bardzo dawna, więc sam nie miał pojęcia jakie posiadają na jego temat informacje.
- Nie wiem… Jeśli się interesują plotkami, albo w ogóle mną… Możliwe, że wiedzą – odparł szczerze. Mia zaczynała czuć się coraz bardziej zagubiona w tej sytuacji. Wiedziała już, że w rodzinie Toma prawdopodobnie dzieje się coś niedobrego. Starała się jakoś delikatnie wydobyć z niego informacje, lecz to nie było takie proste. Pierwszy raz spotkała się z tym, że chłopak nagle tak zamknął się w sobie. Zwykle to ona była tą osobą, która mało o sobie mówiła. – W każdym razie, dowiedzą się – ścisnął mocniej jej dłoń i posłał w jej kierunku delikatny uśmiech. – Nie martw się tym.
- Postaram się – odwzajemniła jego gest. Mimo wszystko nie odważyła się po raz kolejny zacząć tego tematu. Musiała sama sobie wszystko najpierw poukładać i dojść do tego, jak w ogóle z nim o tym porozmawiać. Nie chciała na niego naciskać, z własnego doświadczenia przecież wiedziała, że to nie jest dobra metoda…

Późny wieczór.

Wokalista drgnął lekko wyrwany z głębokiego zamyślenia, gdy na korytarzu zapaliło się światło. Automatycznie spojrzał w kierunku schodów, skąd właśnie nadchodziła jego dziewczyna. A przynajmniej miał nadzieję, że wciąż nią była. Bowiem nie rozmawiali ze sobą od ostatniej sprzeczki, która co prawda nie była wcale burzliwa, ale najwyraźniej miała większe znaczenie, niż mogłoby się wydawać. Katharina była wyraźnie zaskoczona jego widokiem, ale on nic sobie z tego nie robił. Stał oparty o ścianę tuż obok drzwi od jej mieszkania i spoglądał na nią zmęczonym już wzrokiem czekając, aż podejdzie bliżej. Ta zaś stawiała bardzo niepewnie swoje kroki, a gdy już dzielił ich zaledwie metr westchnęła cicho, co nie umknęło jego wyczulonemu słuchowi.
- Co tu robisz, Bill? – jej głos przerwał grobową wręcz ciszę, w której mężczyzna niemal już przysypiał czekając, aż szatynka wróci z pracy.
- Nie odzywasz się, nie odbierasz moich telefonów… Więc jestem osobiście – odparł takim tonem, jakby to było coś oczywistego.
- Byłam ostatnio trochę zajęta…
- Czym? – wtrącił nie pozwalając jej dodać, ani słowa więcej. Nie był głupi, wiedział, że to tylko puste wymówki. Miała czas i to bardzo dużo czasu. Jedynym jej zajęciem jest praca, która z tego co wie, nie zajmuje jej całego życia. – Po co te kłamstwa?
- Nie okłamuję cię – spojrzała na niego szeroko otwartymi oczami zdumiona jego stwierdzeniem. – Po prostu miałam ostatnio więcej pracy.
- Po prostu nie chciałaś ze mną rozmawiać – skwitował bez wahania nawet przez chwilę nie wierząc w jej tłumaczenia. – Dlaczego? Przez naszą rozmowę? Dlatego, że chcę cię tylko dla siebie? Bo nie chcę, żeby jacyś obleśni, śliniący się faceci macali moją kobietę? – zasypał ją swoimi pytaniami jednocześnie wyrażając swoją złość.
- Przestań… Rozumiem to przecież – spuściła głowę nie wiedząc, co ma mu odpowiedzieć. I tak nie chciał słuchać tego, co miała na swoją obronę. Może i miał rację. Lubiła, gdy był stanowczy i władczy, ale nie w każdej sytuacji. W tym momencie ją to przytłaczało. Nie chciała, żeby się na nią złościł.
- Tęskniłem za tobą – rzekł po długiej chwili milczenia. Dopiero wtedy odważyła się ponownie na niego spojrzeć. Zrobiło jej się dużo lepiej, gdy zobaczyła, że jego wyraz twarzy oraz oczu jest już dużo spokojniejszy. Znowu był łagodny i patrzył na nią z czułością. Brakowało jej tego.
- Ja za tobą też…
- Więc po co to wszystko? Kathy… - złapał ją za rękę przyciągając bliżej siebie. Nie opierała się temu, z wielką ulgą przylgnęła do niego wtulając się w jego tors. – Nie możesz przy każdym nieporozumieniu odsuwać się ode mnie… Milczeć.
- Wiem, ale pogubiłam się w tym wszystkim. Nie wiem co mam robić, żeby było dobrze.
- Nie myśl teraz o tym – ujął jej twarz w dłonie gładząc delikatnie kciukiem po policzku. – Porozmawiamy o tym rano, przy śniadaniu dobrze? – zaproponował z czym już nie zamierzała dyskutować. Obydwoje byli zmęczeni i marzyli o kilku godzinach spokojnego snu. Dziewczyna skinęła więc tylko głową zgadzając się z nim po czym sięgnęła do torebki po swoje klucze. – Zaprosisz mnie, prawda? – usłyszała za sobą, gdy otwierała już drzwi od mieszkania.
- A jak myślisz? – odwróciła się w jego stronę uśmiechając się pod nosem. – Marzę o tym, żeby się do ciebie przytulić tej nocy.
- Dobrze, że masz tak proste marzenia do spełnienia – zaśmiał się.
- Nie martw się, trudniejsze też się znajdą – zapewniła, a on sam nie miał co do tego żadnych wątpliwości. I wcale go to nie przerażało, przeciwnie. Z chęcią spełni każde jej marzenie i wierzy, że będzie w stanie faktycznie tego dokonać.
Podjął dobrą decyzję przychodząc tutaj. Było to dużo lepsze niż snucie się po domu i zadręczanie myślami. Powinien był już dawno to zrobić. Najwyraźniej jednak potrzebował trochę czasu, aby do tego dojść. W każdym razie najważniejsze, że teraz będą mogli sobie wszystko poukładać i uczynić wszystko, żeby takie sytuacje nigdy więcej się już nie powtarzały. A przynajmniej taką miał nadzieję…

Następnego dnia, rano.

Kolejny poranek ku zaskoczeniu Gitarzysty okazał się być dla niego niezwykle stresujący. Sam do końca nie wiedział skąd w nim tyle niezrozumiałych uczuć. Zdążył już na chwilę zapomnieć o swoim nadchodzącym wyjeździe i spotkaniu z rodziną, a jego myśli zajęło coś zupełnie nowego. Mianowicie kontrolna wizyta Vanessy u lekarza totalnie go rozstroiła. Nie spodziewał się, że tak bardzo się tym przejmie, ale gdy już wszedł z nią do gabinetu, wszystko jakby w niego uderzyło. Zaczął przeżywać to co najmniej, jakby sam był ojcem tego dziecka. Bardzo chciał,  aby wszystko było w porządku. Dziewczyna jednak zdążyła już go nakręcić w drodze do kliniki zakładając masę, przeróżnych, czarnych scenariuszy. I kto by pomyślał, że Vanessa ma taką wyobraźnię.
- Co pan tak stoi pod tą ścianą? Proszę podejść, zobaczyć tutaj – głos lekarza wyrwał go z zamyślenia. Praktycznie, gdy tylko weszli do pomieszczenia trzymał się z boku. Czuł się trochę głupio w takim miejscu, które chyba jest dość intymne dla kobiet. Musiał się jednak szybko ogarnąć, w końcu przyszedł tu wspierać przyjaciółkę, a nie zachowywać się jak wystraszony dzieciak. Zreflektował się więc i według zaleceń mężczyzny podszedł bliżej urządzenia, na którym w tym momencie widać było obraz przeprowadzanego badania USG. – Zapewne chcą państwo usłyszeć serduszko? Ze stwierdzeniem płci będzie dziś jeszcze trudno – rzekł obserwując z uwagą monitor. Tom spojrzał tylko niepewnie na Vanessę. Choć bardzo się starał, nie potrafił się rozluźnić. – Proszę się nie bać. Teraz mamy taką technologię, że bez problemu zobaczy pan dziecko, a nie jakieś plamki. Dawniej nikt by nawet nie pomyślał, że w przyszłości będziemy mieli USG w 3D. Niestety tak jak mówiłem, dziś nie poznamy płci maleństwa.
- Wszystko z nim w porządku? – szatynka zwróciła się zaniepokojona do lekarza. Musiała usłyszeć od niego, że dziecko jest zdrowe, inaczej by się nie uspokoiła. Nie mogła się skupić na podziwianiu swojego potomka, gdy po głowie krążyły jej jakieś czarne wizje.
- W jak najlepszym pani Vanesso! – oznajmił entuzjastycznie, co przyniosło jej wielką ulgę. Nawet Gitarzysta odetchnął uśmiechając się do niej przyjaźnie. – A największy dowód na to jest tutaj – dodał po chwili, a do ich uszu zaczęło docierać bicie serca dziecka. Obydwoje słuchali tego z zafascynowaniem. Żadne z nich nie miało nigdy wcześniej do czynienia z czymś takim. I na pewno nie spodziewali się, że tak szybko przyjdzie im tego doświadczać, w dodatku na własnej skórze. A przynajmniej jeśli chodzi o Vanessę. Muzyk w ogóle był zszokowany widząc tak wyraziście dziecko, które jego przyjaciółka w sobie nosi od kilku miesięcy. To wciąż było dla niego niepojęte. Trudno było uwierzyć, że takie stworzenie powstało w jej brzuchu i cały czas się tam rozwija z każdym kolejnym dniem przypominając coraz bardziej małego człowieczka. Zdecydowanie było to dla niego niesamowite przeżycie. Może najadł się stresu i czuł się nieco niezręcznie, ale warto było. Nie żałował też, że namówił przyjaciółkę do zachowania tej ciąży. Nie wyobrażał sobie teraz, że tego dziecka mogłoby nie być. W tym momencie aborcja wydawała mu się jeszcze większym bestialstwem niż kiedykolwiek. I najważniejsze, że w oczach Vanessy widział radość. Miał pewność, że i ona nie żałuje swojej decyzji, cieszy się tym, co podarował jej los.
Po tej wizycie jeszcze długo nie mógł się otrząsnąć z emocji, jakich doznał. Nie umknęło to uwadze dziewczyny, która była wręcz zdumiona jego zachowaniem. Nie znała go jeszcze od tej strony. Nie sądziła, że takie sprawy mogą wzruszyć sławnego Toma Kaulitza. Najwyraźniej jeszcze nie wie kilku rzeczy o swoim przyjacielu. Mimo wszystko miło jest dowiadywać się tego w taki sposób.
- Dziękuję ci – przytuliła się do niego, gdy już zmierzali do wyjścia. Objął ją mocno czując, że chyba sam tego bardziej potrzebuje niż ona w tym momencie.
- Daj spokój, nie wiem co mi się w ogóle stało.
- Byłeś uroczy – zaśmiała się odsuwając się od niego. – Jestem nawet w stanie powiedzieć, że to już czas mój drogi – dodała z poważną miną i spojrzała na niego wymownie. Ten jednak wydawał się nie rozumieć o czym mówi. – No jesteś na tyle dojrzały, że możesz zacząć zakładać własną rodzinę – oświadczyła mu ze śmiechem.
- Chyba oszalałaś… Ja tam ledwo stałem! A co dopiero, jakby to było moje dziecko – stwierdził zszokowany. Na samą myśl o tym, że mógłby zostać teraz ojcem przechodziły go dreszcze. Nie miał pojęcia, co zrobiłby w takiej sytuacji. Chociaż był już dojrzałym facetem chyba nie czuł się jeszcze na siłach, aby brać odpowiedzialność za cudze życie. Z drugiej strony jednak już to właściwie zrobił. Obiecał Vanessie, że przy niej będzie. Namówił ją do urodzenia tego dziecka. Po części podjął się zadania „zastępczego ojca”. Może nie było to do końca świadome z jego strony…
- Jakby nie patrzeć, mogło być twoje – uśmiechnęła się pod nosem wciąż pamiętając, co ich niegdyś łączyło. Tom widocznie nie był w nastroju do żartów bo od razu spojrzał na nią wystraszony, a w jego głowie zaczęły pojawiać się jakieś absurdalne wizje. – Spokojnie! Przecież nie jest twoje – powiedziała szybko widząc jego reakcję. Nie chciała, żeby zaraz dostał przez nią zawału serca. – Tobie bym powiedziała, gdybyś był ojcem.
- Dobrze wiedzieć – odetchnął głęboko znacznie się uspakajając.
- Eh, chodź już. Zawieź mnie na jakieś dobre śniadanie – westchnęła łapiąc go za rękę i pociągnęła w kierunku parkingu czując, że robi się już powoli głodna. Gitarzysta sam miał ochotę coś przekąsić zważywszy, że od rana jeszcze nic nie jadł. Nie zwlekając więc wsiedli do samochodu od razu odjeżdżając.

Cdn.

Dawno mnie tu nie było, ale nie będę przepraszała. Myślę, że to zrozumiałe... Udało mi się jednak dokończyć ten rozdział. Nie jestem z niego zbyt zadowolona... Wydaje mi się dosyć chaotyczny. Ale to jest jeden z "przejściowych" odcinków. To znaczy, taki "zapełniacz" dla dalszych wydarzeń. Postaram się teraz nieco przyspieszyć z akcją, abym mogła wcielić w życie swoje plany odnośnie tej historii :) A potem zobaczymy, co dalej :D 
Tymczasem zapraszam na moją stronę i zachęcam do udzielania się :) Pozdrawiam.


5 komentarzy:

  1. Super odcinek naprawdę i rozśmieszyło mnie wtrącanie się Billa w czasie rozmowy Toma i Mii... Ciekawi mnie to kto jest naprawdę ojcem dziecka Vanessy,,, I zakochałam się w szablonie <3. Czekam na nexta Caroline :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Hmmm. Ten Bill to zlosliwy jest. Ma tex idealne wyczucie czasu hahahah. A Tom w gabinecie matko wyobrazalam to sobie wszystko i to takie urocze i slodkie *.* kocham Tomow wykreowanych przez Ciebie ;*
    Pozdrawiam!
    Cukiierkoowaa

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie masz czym się przejmować KA! Odcinek jak zwykle wyszedł Ci cudownie :)
    Wszystko pięknie, wspaniale. W sumie czego innego można się po tobie spodziewać jak nie odlotowego odcinka. Przy tej twojej pełnej dobrych pomysłów fabryce ( głowie) nie martwiłabym się zbytnio ;-)
    Tom taki słodziak w tym gabinecie. Myślałam już, że on tam jej padnie. A tu jednak proszę, pokazał klasę chłop ^^. Cieszę się z tego.
    Bill mnie wkurzył o i to ostro, przerwał tą cudowną chwilę Mii i Toma. No niech go szlak trafi! Albo niech ktoś mu z glana w jaja i będzie spokój. A tak ogółem to dobrze, że ta pipa pojechała do Kathy... Taki słodkie.
    Bardzo mnie zaciekawiłaś tą sprawą z rodzinnym wyjazdem Toma wraz z Mią. Jestem ciekawa co tak na prawdę kryję się za tym wszystkim. Obyś szybko wróciła z kolejnym odcinkiem, który mi to wyjaśni, bo ja już tworze swoje scenariusze niszcząc przy tym twój spaniały wymysł... Więc droga KA wracaj szybciutko, z nowym, wspaniałym odcinkiem :)
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Przeczytałam, haaaa!
    A wątpiłaś xD
    I właściwie to mi się podoba, bo to co mi nie pasuje to już wiesz :D
    Bill jest taką słodką wredna małpąąąą <3 Taki jak ja... xD Tom też jest fajny, ale wolę go w tym drugim wydaniu. W ogóle on jakiś taki znerwicowany, co ty mu robisz!
    I ta czcionka jakoś mnie drażni, albo to ta biel tła, nie wiem... No ale dziwnie się czyta, oczy mnie trochę teraz boją a okulary mam... gdzieś :D
    No, także jak masz jakiś rozdział do przodu to ja chętnie zrobię korektę czy coś... :D
    :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Codziennie sobie obiecuje, że napiszę Ci komentarz, ale codziennie mam jakąś nową wymówkę (co nie oznacza, że teraz też nie mam, bo muszę napisać wypracowanie z wosu), ale przed chwilą stwierdziłam, że jak tak się będę do tego zabierać to zdążysz dodać kolejny odcinek (parę razy już tak było...). Dlatego też w pełni się motywuję, bo jeszcze mi się zniechęcisz i nie będę czego miała czytać na lekcjach. Tak więc wybacz moje totalne roztrzepanie - już zabieram się do 'pracy'. (Właśnie sobie pomyślałam, że jakbym tak zawodowo komentowała to to byłaby nawet przyjemna praca...)
    Nie wiem, co ty robisz temu biednemu chłopakowi, ale mam nadzieję, że nie dojdzie to do tego formatu jak w moim feelings smother. Chociaż ty go oszczędź... Zaintrygowałaś mnie jego stosunkami z rodziną, bo wydawało mi się, że wszystko jest okey, ale... No właśnie zawsze musi być jakieś 'ale' i chwała bogu gadulstwu młodszego Kaulitza, bo gdyby nie on Mia nic by nie wiedziała! A tak w ogóle to od kiedy Tommy jest taki skryty? Zgrywa twardziela? Nie sądzę. Ale jeśli tak to nie wychodzi mu to najlepiej, bo ta sytuacja od środka powoli go rozpierdala i zaczyna mu to przeszkadzać. Nie wiem, czy to upływ czasu czy może cudowna osóbka Mii, ale coś się w nim zmienia. Nie chcę powiedzieć, że dorasta, bo to byłaby przesada, ale coś w nim ewoluuje...
    O rany! Jaka analiza. Pewnie zaraz mi tu wyjedziesz, ze to wcale nie tak jak ja sobie to wyobrażam, ale ja wiem jedno: coś się dzieje!
    Ściskam, czekam na kolejny odcinek (nie wiem, czy Ci życzyć weny, bo wydaje mi się, że tej masz chyba pod dostatkiem, mogłabym jej trochę skubnąć od Ciebie?).
    P.S. Właśnie ogarnęłam, że na Twoim blogu Miłość w Las Vegas, na którym kiedyś czytałam prolog ukazał się 9 odcinek. Wybacz mi moje notoryczne roztrzepanie, postaram się to jakoś nadrobić.

    OdpowiedzUsuń

Komentarze wysyłane są przed dodaniem do moderacji ze względu na spam.