„Tylko nie panikuj
Mia… Dasz radę. Przecież minęło już trochę czasu, czujesz się lepiej. Po prostu
musisz się wziąć w garść, zacisnąć zęby i to przetrwać. No przecież zawsze tak
robisz! Bez paniki…”
-
Wiesz, zawsze jakby co możesz stamtąd wyjść. Zadzwonić do mnie, czy do Rebecci,
wpadniemy po ciebie… - rzekł nagle
blondyn, gdy znaleźli się wraz z Mią już na terenie jej szkoły. Zjawiła się tu
po raz pierwszy od strzelaniny, jaka miała miejsce przed kilkoma tygodniami. Było
to dla niej niezwykle stresujące i bała się najbardziej na świecie choćby wejść
do środka, a co dopiero spędzić tam kilka, długich godzin.
-
Twoja panika na pewno mi nie pomoże – wbiła w niego swoje wymowne spojrzenie.
-
Przecież ja tylko mówię! Wcale nie panikuję – oburzył się. Mia jednak wiedziała
swoje. Tym bardziej, że Andreas ostatnio zrobił się nadopiekuńczy względem
niej. Zupełnie, jakby miała teraz drugiego ojca. Czasami tęskniła nawet za jego
obojętnością… Nie mogła jednak narzekać. Doceniała jego starania. W końcu sama
zawsze chciała mieć prawdziwego, starszego brata. Może nie tak sobie to
wyobrażała… Ale nie wszystko zawsze wygląda, jak w naszych marzeniach.
-
Dobrze, możesz już sobie iść – zatrzymała się przed schodami i odwróciła w jego
stronę. – Nie musisz prowadzić mnie za rączkę pod same drzwi…
-
Ale…
-
Mia! – znajomy głos zwrócił ich uwagę i obydwoje zaintrygowani spojrzeli w
kierunku bramy, przez którą właśnie przeszedł sam Tom Kaulitz. Brunetka
wytrzeszczyła oczy nie mając pojęcia, skąd chłopak się tutaj wziął z samego
rana. Jeszcze brakowało, żeby się
zrobiło zamieszanie wokół niego.
-
A ten co tutaj robi? – skomentował Andreas również będąc zaskoczony widokiem
przyjaciela.
-
Hej Skarbie – Mia nie miała okazji odpowiedzieć bratu, gdy Gitarzysta dołączył do nich i pierwsze co
zrobił to obdarzył ją gorącym pocałunkiem na powitanie. Z trudem zdołała
utrzymać równowagę, kiedy wpił się zachłannie w jej usta kompletnie nie
przejmując się, ani obecnością Andreasa, ani tym bardziej innymi uczniami,
którzy kręcili się wokół.
-
Hola, hola Kaulitz, nie niszcz reputacji mojej siostry – zawołał blondyn
oburzony zachowaniem Muzyka.
-
Zamknij się – mruknął niewzruszony Tom, jak już oderwał się od ust wciąż
zszokowanej dziewczyny. – Jej reputacja na tym nie ucierpi, zajmij się lepiej
swoją.
-
Ale co ty tu robisz? – wtrąciła brunetka wracając w końcu do rzeczywistości. To
był bardzo przyjemny epizod, lecz nadal nie rozumiała, dlaczego Tom się tutaj
zjawił tak bez uprzedzenia.
-
Mam po drodze do pracy i chciałem się z tobą zobaczyć przy okazji – uśmiechnął
się do niej słodko. – Dodać ci nieco otuchy.
-
Ta, twój pocałunek z pewnością dodał jej mnóstwo otuchy – zironizował chłopak.
– I zainteresowania ze strony szkolnych znajomych – dodał z kpiącym uśmiechem
zauważając już ciekawskie spojrzenia skierowane w ich stronę.
-
Jak ty zrzędzisz człowieku – Gitarzysta skrzywił się spoglądając z
niezadowoleniem na przyjaciela. – Sugerowałbym, żebyś już sobie poszedł.
-
Obydwoje sobie już idźcie! – wypaliła zniecierpliwiona nastolatka sprowadzając
na siebie zdziwienie swoich towarzyszy. – Wystarczająco się tym wszystkim
przejmuję, nie potrzebuję jeszcze, żeby wszyscy robili z tego jakieś wielkie
„halo”. Nie potrzebuję całego wojska wsparcia! Jeszcze brakuje tutaj Rebecci,
Vanessy i reszty zespołu – wyrecytowała zdenerwowana. – A teraz idę, bo się
jeszcze spóźnię przez was.
-
Ej, to było niemiłe! – zawołał za nią Andreas, gdy ta już wchodziła po schodach
starając się nie myśleć o najgorszym. W
tym momencie całkowicie odcięła się od otoczenia próbując zająć czymś swoje
myśli. Nie mogła już uciec. Wiedziała, że jeśli nie wróci do normalności, to
prędzej czy później wyślą ją do jakiegoś psychologa, albo psychiatry. Tego tym
bardziej dla siebie w tym momencie nie chciała. Musiała zacisnąć zęby i po
prostu ruszyć do przodu. Przy wejściu do budynku odwróciła jeszcze głowę
sprawdzając, czy jej brat i Tom wciąż stoją tam gdzie przed kilkoma sekundami.
I tak też było. Z tym, że Gitarzysta teraz podpisywał kartki, które podsuwały
mu jakieś dziewczyny ze szkoły. Andreas natomiast patrzył w jej kierunku, jakby
obawiał się, że za chwilę co najmniej spadnie z tych schodów. To tylko bardziej
skłoniło ją, aby wejść w końcu do środka. Samo przejście przez drzwi nie było
takie trudne, gorzej jak już znalazła się we wnętrzu. Sądziła, że wszystko
będzie łatwiejsze, gdy wokół będzie mnóstwo ludzi i szumu. Miała nadzieję, że
właśnie to doda jej otuchy. Nie
do końca jednak tak było. Jej mózg postanowił wciąż żyć według swoich własnych
planów. Powodując, że już od progu zaczęło towarzyszyć jej jakieś dziwne
uczucie, że za chwilę coś się stanie. W dodatku miała wrażenie, że w powietrzu
wciąż unosi się zapach krwi i strachu. Szkoła zapewne została już dawno
dokładnie wysprzątana, zdezynfekowana… Lecz nawet odmalowanie ścian, czy
wymiana podłogi nie wymaże wspomnień, jakie zapisały się na murach tego
budynku.
„ Bez paniki…
Zobacz, ludzie normalnie się zachowują… Nic się nie dzieje przecież. Wszystko
jest jak dawniej…”
Odetchnęła
głęboko zamykając na chwilę oczy. Na szczęście udało jej się zablokować potworne wizje, które próbowały przedrzeć się
przez jej myśli. Po kilku sekundach bezczynnego stania poczuła się nareszcie
gotowa iść dalej. Wtedy otworzyła oczy i na nowo uderzyła w nią rzeczywistość,
która tym razem przybrała postać fizyczną. Na wprost niej, kilka metrów dalej
stał chłopak, o którym zdążyła już zapomnieć. Spalając zakrwawione ubrania
chciała pozbyć się uczucia przywiązania do niego, które narodziło się przez to,
co wspólnie przeszli.
Jego
spojrzenie ją sparaliżowało. Do tej pory nie miała nawet pewności, czy on nawet
żyje. A może wcale go nie ma… Może to tylko wytwór jej podłej wyobraźni?
„Nie możesz teraz
uciec…”
Spuściła
głowę łudząc się, że jej nie rozpoznał, a może nawet nie zauważył..? Chciała po
prostu odejść. Zniknąć mu z pola widzenia. Nie wahając się dłużej ruszyła
szybkim krokiem w kierunku schodów prowadzących na piętro. W tym momencie nie
myślała już o tym, co się tak niedawno działo na szkolnych korytarzach, ale o
tym, aby jak najprędzej się gdzieś schować. To boleśnie przypominało jej
ucieczkę przed oprawcą. Wtedy także nie myślała o niczym innym, jak o ukryciu
się.
Kilka
godzin później, mieszkanie Kaulitzów.
Gitarzysta
uśmiechnął się na widok przyjaciółki wchodzącej do kuchni. Vanessa ostatnimi
czasy raczej stroniła od ludzi i nie mieli okazji się spotkać, czy nawet
pogadać. Cieszył się więc, że widzi ją w dobrym stanie, całą i zdrową. Mimo to
miał wrażenie, jakby coś ją dręczyło. Odkąd tylko przyszła snuje się z kąta w
kąt niewiele przy tym mówiąc. Miał nadzieję, że nie wpakowała się znowu w
jakieś kłopoty… Liczył na to, że sama zacznie rozmowę. Bardzo się zmieniła
przez ostatnie tygodnie, stała się trochę bardziej wrażliwa, delikatniejsza. Zauważył
nawet, że przestała się mocno malować, jak to miała w zwyczaju, a nawet jej
ubiór wyglądał zupełnie inaczej. Wciąż była piękna i oczywiście zadbana, ale
przy tym znacznie skromniejsza niż kiedyś.
-
Głodna? Zapewne zwabił cię tu zapach mojej kuchni – zagadnął wesoło spoglądając
znacząco na jej lekko zaokrąglony brzuch. – Właściwie nasz maluch jeszcze nie
smakował specjałów wujka Toma – dodał i zamieszał drewnianą łyżką warzywa,
które na wolnym ogniu smażyły się na patelni.
-
Na pewno będzie zadowolony… - mruknęła w zamyśleniu wpatrując się w tętniącą
życiem autostradę za oknem. Podczas, gdy
wszystko wokół pędziło, ona miała wrażenie, jakby jej życie stanęło w miejscu… Razem
z nieplanowaną ciążą dostała od losu gratis, nowy pakiet przytłaczających myśli
i wątpliwości.
-
Co się dzieje? Dawno się nie widzieliśmy… A ty wydajesz się czymś martwić –
rzekł od razu przechodząc do sedna. Miał nadzieję, że nie będzie musiał
wyciągać z niej nic siłą. Ona sama zaś nie miała zamiaru zbyt długo zwlekać. W
końcu nie przyszła tu bez powodu, tylko właśnie po to, aby z nim porozmawiać.
-
Mam do ciebie prośbę… - zaczęła niepewnie przenosząc na niego swoje spojrzenie.
Mężczyzna wciąż krzątał się między szafkami szukając potrzebnych mu składników,
nie była pewna czy jej uważnie słuchał. W każdym razie, ją zdecydowanie
rozpraszały jego żwawe ruchy i nie potrafiła przez to pozbierać swoich myśli.
-
Ness, chyba się mnie nie wstydzisz? – zapytał z lekkim rozbawieniem odwracając
się w końcu do niej przodem. Otrzepał dłonie z resztek przypraw i podparł się
nimi o blat za plecami.
-
Nie, ale mi trochę głupio – wyznała wzdychając przy tym cicho.
-
Nie wymyślaj Mała… Mów o co chodzi?
Na
jej twarz wpłynął lekki uśmiech, gdy określił ją w taki sposób. Tom od zawsze
wyrażał się z czułością o bliskich sobie ludziach, szczególnie kobietach. Nigdy
nie rozumiała więc, jak ktoś mówił o nim „zimny drań”, czy w jakikolwiek inny,
negatywny sposób. Prawdopodobnie to był najczulszy facet jakiego znała, zaraz
po Billu oczywiście.
-
Chciałabym, żebyś poszedł ze mną jutro na badania – ocknęła się ze swoich myśli
przypominając sobie, że musi udzielić mu odpowiedzi. Może ta prośba nie była
jakoś wyjątkowo skomplikowana, ale mimo to sprawiała jej pewne trudności. Nie
czuła się najlepiej prosząc, aby zrezygnował ze swoich obowiązków, czy nawet
innych zajęć i towarzyszył jej podczas wizyty u lekarza, gdzie właściwie powinien
być ojciec jej dziecka… Albo nikt. Tyle, że ona, ta silna i pewna siebie, młoda
kobieta nagle nie chciała być tam sama.
-
I tyle? – uniósł zdziwiony brwi, a ona jedynie skinęła twierdząco głową nadal
lekko się stresując. – Przecież to żaden problem… - stwierdził nie rozumiejąc
jej wahania. Spodziewał się raczej czegoś poważniejszego.
-
Tak, poza tym, że masz własne sprawy, życie i w takie rzeczy zazwyczaj nie
miesza się przyjaciół… Z którymi zresztą kiedyś się sypiało…
-
A ja myślę, że właśnie od tego są przyjaciele. Kto cię ma wspierać? Mam swoje
życie, ale ty jesteś również jego częścią – oznajmił jej całkowicie poważnie i
jednocześnie dobitnie. Nigdy nie zamierzał odpuszczać sobie przyjaźni. Akurat w
tym przypadku, to było coś bardzo istotnego. Vanessa była dla niego, jak
rodzina. Podobnie, jak Andreas, czy Rebecca. Tyle, że z szatynką zawsze łączyło
go coś więcej. I nie chodziło tu o intymne sprawy, jakie ich niegdyś łączyły.
Choć nie da się ukryć, że i one miały duży wpływ na więź, jaka się miedzy nimi
utworzyła przez wszystkie lata ich znajomości.
-
Nie żałujesz czasem… Że nam nie wyszło? – zapytała po dłuższej chwili
milczenia, a jej głos lekko zadrżał.
-
A miało coś wyjść? – spojrzał na nią swoimi błyszczącymi oczami. Poczuła się,
jakby przeszywał ją tym spojrzeniem na wylot. Jednocześnie też drastycznie
sprowadziło ją to na ziemię uświadamiając, że za daleko się posuwa.
-
Nie wiem… Nie słuchaj mnie, przemawiają przeze mnie hormony – ucięła uznając,
że lepiej nie wdrążać się w ten temat. W
końcu to ona była tą naiwną i głupią, która kiedyś stworzyła sobie jakieś wizje
marząc, aby się urzeczywistniły. Co oczywiście nigdy się nie zdarzyło i już nie
zdarzy. – Trochę się stresuję. Znając moje szczęście, dziecko pewnie ma jakąś
wadę genetyczną, albo inne cholerstwo… - zmieniła zwinnie temat nim Tom
zorientowałby się, że coś jest nie tak.
-
Przestań gadać takie głupoty, na pewno maluch jest zdrowy. Pójdziemy tam razem
i wszystko będzie dobrze, nie martw się – podszedł do niej i od razu przytulił
do siebie chcąc tym dodać jej trochę otuchy. – Nie jesteś z tym sama… Obiecałem
ci, że będę i dotrzymam słowa – ucałował ją w czubek głowy.
-
Nie rób mi tak – mruknęła w materiał jego bluzy, który wręcz drażnił jej
nozdrza męskimi, bardzo gustownymi perfumami. Nie zmieniał ich od lat, a ona
wciąż mogłaby je wdychać bez końca niczym jakiś narkotyk. Czasami przeklinała w
duchu te ciążę za to, co się z nią działo. Z jej myślami, uczuciami. Powoli
zaczynało ją to wszystko przytłaczać.
-
Wiesz, ty się ciągle usprawiedliwiasz tymi hormonami, a prawda jest taka, że mi
się po prostu nie można oprzeć – odsunął się od niej, aby móc widzieć jej
twarz. Przez chwilę chciała nawet mu głośno przyznać rację, w porę jednak
ugryzła się w język. Wolała nie rozpoczynać kolejnego, krępującego tematu.
-
Jak ty umiesz siebie zawsze dowartościować – zmrużyła oczy i pokręciła z
dezaprobatą głową. Może i ciąża ją zmieniła, wręcz zmiękczyła, podwójnie
uwrażliwiła… Nie znaczyło to w każdym razie, że nie mogła chociaż stwarzać
pozoru dawnej siebie. Udawanie przecież zawsze wychodziło jej najlepiej.
-
No muszę sobie radzić! Nie jestem piękną kobietą, której wszyscy prawią
komplementy…
-
Dlatego sam sobie je prawisz? Uważaj, bo ci uwierzę, że masz kompleksy.
-
Oczywiście, że nie mam – wyszczerzył się ukazując swoje białe zęby. – Ale
wracając do tematu, o której to badanie?
-
Rano… Twoja dziewczyna nie będzie miała nic przeciwko?
-
Mia? A czemu miałaby mieć?
-
Bo to dziwne? – wzruszyła ramionami. Przyjaźniła się z Tomem od dawna, ale
nigdy w tym czasie nie miał w swoim życiu nikogo tak ważnego, jak teraz. Dotychczas
to ona była tą najbliższą mu kobietą i może jeszcze kilka tygodni temu nie
miałaby problemu z poproszeniem go o coś tak prywatnego, teraz jednak sytuacja
wydawała jej się zupełnie inna. Nie chciała stawać między nim, a Mią w żaden
sposób. I wcale nie było tak prosto zaakceptować fakt, że ktoś inny zajął jej
pozycję. Ale musiała przecież się liczyć z tym, że Tom w końcu będzie chciał
się ustatkować…
-
Jesteś moją najbliższą przyjaciółką, to nie może być dziwne.
-
Dobrze już… - westchnęła ciężko. - Dzięki. Od razu mi lepiej, jak wiem, że nie
będę sama…
-
A tak poza tym, co u Erica?
-
Nie wiem. Jakoś ostatnio nie mam ochoty się z nim widywać… Przesiedziałam w
domu cały tydzień, jak nie więcej. Dzwonił chyba parę razy, ale nie odbierałam…
Chyba nie chcę mieć nowego faceta -skwitowała bez entuzjazmu. Nie lubiła, gdy
ktoś wkraczał na temat jej nowego „przyjaciela”, którego roli sama nie umiała
odpowiednio określić w swoim życiu.
-
Czemu? Nie chciałabyś mieć kogoś zawsze przy sobie? Kogoś kto się zaopiekuje
tobą i dzieckiem?
-
Sama się nim świetnie zaopiekuję… A mną nie musi nikt się zajmować – odparła
rzeczowo.
-
Ale zawsze lepiej jest kogoś mieć…
-
Mam przyjaciół, tak? – spojrzała na niego już lekko zirytowana. Był dziś
wyjątkowo męczący. Za bardzo się przejmował tym, czym nie powinien.
-
Owszem… - potwierdził bez wahania. – Ale nie zastanawiałaś się, że kiedyś
dziecko będzie chciało mieć ojca?
-
Przecież ma ojca! Tylko go nie zna po prostu… - ostatnie słowa wypowiedziała
już mniej pewnie. Naprawdę nie miała ochoty wdrążać się teraz w ten temat.
Wystarczy, że ona sama ma wiele niepotrzebnych myśli na temat ojca swojego
dziecka.
-
Cóż, jego mamusia też…
-
Ja? Ja po prostu nie jestem pewna… A po co robić niepotrzebne zamieszanie?
-
Jak to? – zdziwił się. Do tej pory był przekonany, że jego przyjaciółka nie ma
bladego pojęcia, kto jest ojcem jej dziecka… Chyba, że to tylko wersja dla
ciekawych tego ludzi.
-
Nie będę nikomu wywracała do góry nogami życia Tom. Nie rozmawiajmy o tym… -
poprosiła choć zabrzmiało to w jej ustach bardziej, jak nakaz. Gitarzysta
wiedział, że Vanessa jak się uprze to nie ma na nią rady, ale mimo to nie
chciał tak łatwo odpuszczać.
-
Ale nie uważasz, że on chciałby wiedzieć?
-
Nie chciałby – zaprzeczyła bez zastanowienia. – I koniec tematu. Idę do Billa…
A ty gotuj dalej, bo zaraz coś spalisz.
-
Ness…
-
Nie dręcz – mruknęła jeszcze na koniec i nie zwlekając opuściła kuchnię nie
chcąc, aby Tom zmuszał ją do kontynuowania tematu. Sama wolała nie mieć
pewności kto jest ojcem jej dziecka. Nie zamierzała tego zmieniać. Wystarczy,
że już jej życie się zmienia o stoosiemdziesiąt stopni. Nie musiała robić tego
samego wszystkim dookoła… Bo jest dobrze, tak jak jest.
Cdn.
WSZYSTKIE JESTEŚCIE ZBOCZONE :C
Nie będzie żadnego seksu pff...
Mia, wieczna dziewica! ;>
Bo Wy byście chciały tak już, tak od razu, tak o pff. A to trzeba wszystko w odpowiedniej chwili, atmosferze, miejscu! Wszystko jest już zaplanowane, o ile ten słodki związek się wcześniej nie rozpadnie :D
I jeśli ktoś jeszcze nie widział mojego jedno-partowego dziecka to zapraszam --> KLIK
Kiedyś tam powstanie opowiadanie o Billu. Jak tylko znajdę odpowiedni pomysł ;D Jakieś propozycje? :DD
ah ta Vanessa... poprosiła Tom ooo, nie wierzę! Ale od tego są przyjaciele!
OdpowiedzUsuńA Mia wreszcie pokonała lęki, wreszcie.
Czekam na nowość :*
No ej, przecież trochę seksu Mii nie zaszkodzi xD
OdpowiedzUsuńWiesz i sądzę że Tom by nic przeciwko nie miał :D
A Andreas jest wredny :(( Jak on tak może :<
Eh, załamię się no jak nie ma seksu? No kurde tyle już ze sobą są :p
Poza tym myślałam, że jak Vanessa przyszła do Toma i zaczęła nawijać,
o tym co było kiedyś to myślałam, że Tom zacznie się zastanawiać, nad związkiem z Miią
i potem się pogubi i nie będzie wiedział kogo kocha xd
Takie to szalone :') Jak ja mogę myśleć nad tym xd Przecież Tom nie może.
Bo nie może, prawda?
Nie ważne xd
Pozdrawiam i dużo weny życzę :))
Super odcinek ale kochana oni są już długo wie każdy chyba myślał że będzie seks i nawet sobie nie mysl żeby oni zerwali ze sobą :p. super odcinek i czekam na necta Caroline :)
OdpowiedzUsuńOoo czyżby u Andreasa odezwały się uczucia? Zdziwiło mnie to, że to on odprowadza Mię do szkoły a nie np Tom. Ale Tom tez zrobił dziewczynie niespodzianke pojawiając się przed jej szkoła i całując przy wszystkich.
OdpowiedzUsuńScena z Vanessa była słodka, Tom jest dobrym przyjacielem, tylko żeby nic nie zepsuł w związku z Mia.
Czekam na następny i życzę wiele weny :)
Całuję! ;*
Hmmm...mam jakieś mieszane uczucia do Vanessy. Nie wiem czemu, ale mam jakieś takie dziwne wrażenie, że ona jeszcze namiesza. Świadomie lub nie. Nie wiem. Może to tylko takie moje odczucia?
OdpowiedzUsuńNo nic pozostaje mi tylko czekać na rozwinięcie się akcji :-)
Pozdrawiam i weny życzę ;*
Dobrze, że Mia wróciła do szkoły. Mam nadzieję, że upora się z tym wszystkim i wróci do normalności. W sumie trochę nie rozumiem, że Tom przyjechał rano przed szkołę. Tzn. z jednej strony to było urocze i takie podtrzymujące na duchu dla Mii, ale z drugiej pocałował ją, a potem rozdawał autografy. Tak dziwnie trochę. No nie ważne ;d
OdpowiedzUsuńOby z dzieckiem Ness wszystko było w porządku i żeby Tomi sprawdzał się w roli przyjaciela, ale nie zapominał o swojej dziewczynie. I w sumie Vanessa mogłaby zmienić nastawienie w stosunku do ojca dziecka, chociaż jej wytłumaczenie jest teoretycznie poprawne.
Czekam,
QB
Łojeny, jakie te Twoje bohaterki są... uch! ... sparaliżowane strachem, po prostu. Niepewna przyszłość i nieciekawa przeszłość xD Nie bardzo pamiętam co zaistniało w tej strzelaninie w szkole, zwłaszcza jeśli chodzi o chłopaka, ale mam nadzieję, że następne odcinki mi coś wyjaśnią. Co do Ness... Jestem zdania, że dziecko zasługuje na oboje rodziców, więc liczę na to, że, albo zdecyduje się na tego Erica, albo będzie dociekać kto jest ojcem, chyba że tylko udaje, że nie wie, kim on jest [jak było wspomniane o tym kiedyś w odcinkach to proszę mi o tym napisać, bo nie pamiętam xDDD] No to pędzę dalej tą autostradą...
OdpowiedzUsuń