piątek, 4 kwietnia 2014

43. Przyjaźń.

„Tylko nie panikuj Mia… Dasz radę. Przecież minęło już trochę czasu, czujesz się lepiej. Po prostu musisz się wziąć w garść, zacisnąć zęby i to przetrwać. No przecież zawsze tak robisz! Bez paniki…”
- Wiesz, zawsze jakby co możesz stamtąd wyjść. Zadzwonić do mnie, czy do Rebecci, wpadniemy po ciebie…  - rzekł nagle blondyn, gdy znaleźli się wraz z Mią już na terenie jej szkoły. Zjawiła się tu po raz pierwszy od strzelaniny, jaka miała miejsce przed kilkoma tygodniami. Było to dla niej niezwykle stresujące i bała się najbardziej na świecie choćby wejść do środka, a co dopiero spędzić tam kilka, długich godzin.
- Twoja panika na pewno mi nie pomoże – wbiła w niego swoje wymowne spojrzenie.
- Przecież ja tylko mówię! Wcale nie panikuję – oburzył się. Mia jednak wiedziała swoje. Tym bardziej, że Andreas ostatnio zrobił się nadopiekuńczy względem niej. Zupełnie, jakby miała teraz drugiego ojca. Czasami tęskniła nawet za jego obojętnością… Nie mogła jednak narzekać. Doceniała jego starania. W końcu sama zawsze chciała mieć prawdziwego, starszego brata. Może nie tak sobie to wyobrażała… Ale nie wszystko zawsze wygląda, jak w naszych marzeniach.
- Dobrze, możesz już sobie iść – zatrzymała się przed schodami i odwróciła w jego stronę. – Nie musisz prowadzić mnie za rączkę pod same drzwi…
- Ale…
- Mia! – znajomy głos zwrócił ich uwagę i obydwoje zaintrygowani spojrzeli w kierunku bramy, przez którą właśnie przeszedł sam Tom Kaulitz. Brunetka wytrzeszczyła oczy nie mając pojęcia, skąd chłopak się tutaj wziął z samego rana. Jeszcze  brakowało, żeby się zrobiło zamieszanie wokół niego.
- A ten co tutaj robi? – skomentował Andreas również będąc zaskoczony widokiem przyjaciela.
- Hej Skarbie – Mia nie miała okazji odpowiedzieć bratu, gdy  Gitarzysta dołączył do nich i pierwsze co zrobił to obdarzył ją gorącym pocałunkiem na powitanie. Z trudem zdołała utrzymać równowagę, kiedy wpił się zachłannie w jej usta kompletnie nie przejmując się, ani obecnością Andreasa, ani tym bardziej innymi uczniami, którzy kręcili się wokół.
- Hola, hola Kaulitz, nie niszcz reputacji mojej siostry – zawołał blondyn oburzony zachowaniem Muzyka.
- Zamknij się – mruknął niewzruszony Tom, jak już oderwał się od ust wciąż zszokowanej dziewczyny. – Jej reputacja na tym nie ucierpi, zajmij się lepiej swoją.
- Ale co ty tu robisz? – wtrąciła brunetka wracając w końcu do rzeczywistości. To był bardzo przyjemny epizod, lecz nadal nie rozumiała, dlaczego Tom się tutaj zjawił tak bez uprzedzenia.
- Mam po drodze do pracy i chciałem się z tobą zobaczyć przy okazji – uśmiechnął się do niej słodko. – Dodać ci nieco otuchy.
- Ta, twój pocałunek z pewnością dodał jej mnóstwo otuchy – zironizował chłopak. – I zainteresowania ze strony szkolnych znajomych – dodał z kpiącym uśmiechem zauważając już ciekawskie spojrzenia skierowane w ich stronę.
- Jak ty zrzędzisz człowieku – Gitarzysta skrzywił się spoglądając z niezadowoleniem na przyjaciela. – Sugerowałbym, żebyś już sobie poszedł.
- Obydwoje sobie już idźcie! – wypaliła zniecierpliwiona nastolatka sprowadzając na siebie zdziwienie swoich towarzyszy. – Wystarczająco się tym wszystkim przejmuję, nie potrzebuję jeszcze, żeby wszyscy robili z tego jakieś wielkie „halo”. Nie potrzebuję całego wojska wsparcia! Jeszcze brakuje tutaj Rebecci, Vanessy i reszty zespołu – wyrecytowała zdenerwowana. – A teraz idę, bo się jeszcze spóźnię przez was.
- Ej, to było niemiłe! – zawołał za nią Andreas, gdy ta już wchodziła po schodach starając się nie myśleć o najgorszym.  W tym momencie całkowicie odcięła się od otoczenia próbując zająć czymś swoje myśli. Nie mogła już uciec. Wiedziała, że jeśli nie wróci do normalności, to prędzej czy później wyślą ją do jakiegoś psychologa, albo psychiatry. Tego tym bardziej dla siebie w tym momencie nie chciała. Musiała zacisnąć zęby i po prostu ruszyć do przodu. Przy wejściu do budynku odwróciła jeszcze głowę sprawdzając, czy jej brat i Tom wciąż stoją tam gdzie przed kilkoma sekundami. I tak też było. Z tym, że Gitarzysta teraz podpisywał kartki, które podsuwały mu jakieś dziewczyny ze szkoły. Andreas natomiast patrzył w jej kierunku, jakby obawiał się, że za chwilę co najmniej spadnie z tych schodów. To tylko bardziej skłoniło ją, aby wejść w końcu do środka. Samo przejście przez drzwi nie było takie trudne, gorzej jak już znalazła się we wnętrzu. Sądziła, że wszystko będzie łatwiejsze, gdy wokół będzie mnóstwo ludzi i szumu. Miała nadzieję, że właśnie to doda jej otuchy. Nie do końca jednak tak było. Jej mózg postanowił wciąż żyć według swoich własnych planów. Powodując, że już od progu zaczęło towarzyszyć jej jakieś dziwne uczucie, że za chwilę coś się stanie. W dodatku miała wrażenie, że w powietrzu wciąż unosi się zapach krwi i strachu. Szkoła zapewne została już dawno dokładnie wysprzątana, zdezynfekowana… Lecz nawet odmalowanie ścian, czy wymiana podłogi nie wymaże wspomnień, jakie zapisały się na murach tego budynku.
„ Bez paniki… Zobacz, ludzie normalnie się zachowują… Nic się nie dzieje przecież. Wszystko jest jak dawniej…”
Odetchnęła głęboko zamykając na chwilę oczy. Na szczęście udało jej się zablokować  potworne wizje, które próbowały przedrzeć się przez jej myśli. Po kilku sekundach bezczynnego stania poczuła się nareszcie gotowa iść dalej. Wtedy otworzyła oczy i na nowo uderzyła w nią rzeczywistość, która tym razem przybrała postać fizyczną. Na wprost niej, kilka metrów dalej stał chłopak, o którym zdążyła już zapomnieć. Spalając zakrwawione ubrania chciała pozbyć się uczucia przywiązania do niego, które narodziło się przez to, co wspólnie przeszli.
Jego spojrzenie ją sparaliżowało. Do tej pory nie miała nawet pewności, czy on nawet żyje. A może wcale go nie ma… Może to tylko wytwór jej podłej wyobraźni?
„Nie możesz teraz uciec…”
Spuściła głowę łudząc się, że jej nie rozpoznał, a może nawet nie zauważył..? Chciała po prostu odejść. Zniknąć mu z pola widzenia. Nie wahając się dłużej ruszyła szybkim krokiem w kierunku schodów prowadzących na piętro. W tym momencie nie myślała już o tym, co się tak niedawno działo na szkolnych korytarzach, ale o tym, aby jak najprędzej się gdzieś schować. To boleśnie przypominało jej ucieczkę przed oprawcą. Wtedy także nie myślała o niczym innym, jak o ukryciu się.

Kilka godzin później, mieszkanie Kaulitzów.

Gitarzysta uśmiechnął się na widok przyjaciółki wchodzącej do kuchni. Vanessa ostatnimi czasy raczej stroniła od ludzi i nie mieli okazji się spotkać, czy nawet pogadać. Cieszył się więc, że widzi ją w dobrym stanie, całą i zdrową. Mimo to miał wrażenie, jakby coś ją dręczyło. Odkąd tylko przyszła snuje się z kąta w kąt niewiele przy tym mówiąc. Miał nadzieję, że nie wpakowała się znowu w jakieś kłopoty… Liczył na to, że sama zacznie rozmowę. Bardzo się zmieniła przez ostatnie tygodnie, stała się trochę bardziej wrażliwa, delikatniejsza. Zauważył nawet, że przestała się mocno malować, jak to miała w zwyczaju, a nawet jej ubiór wyglądał zupełnie inaczej. Wciąż była piękna i oczywiście zadbana, ale przy tym znacznie skromniejsza niż kiedyś.
- Głodna? Zapewne zwabił cię tu zapach mojej kuchni – zagadnął wesoło spoglądając znacząco na jej lekko zaokrąglony brzuch. – Właściwie nasz maluch jeszcze nie smakował specjałów wujka Toma – dodał i zamieszał drewnianą łyżką warzywa, które na wolnym ogniu smażyły się na patelni.
- Na pewno będzie zadowolony… - mruknęła w zamyśleniu wpatrując się w tętniącą życiem autostradę za oknem.  Podczas, gdy wszystko wokół pędziło, ona miała wrażenie, jakby jej życie stanęło w miejscu… Razem z nieplanowaną ciążą dostała od losu gratis, nowy pakiet przytłaczających myśli i wątpliwości.
- Co się dzieje? Dawno się nie widzieliśmy… A ty wydajesz się czymś martwić – rzekł od razu przechodząc do sedna. Miał nadzieję, że nie będzie musiał wyciągać z niej nic siłą. Ona sama zaś nie miała zamiaru zbyt długo zwlekać. W końcu nie przyszła tu bez powodu, tylko właśnie po to, aby z nim porozmawiać.
- Mam do ciebie prośbę… - zaczęła niepewnie przenosząc na niego swoje spojrzenie. Mężczyzna wciąż krzątał się między szafkami szukając potrzebnych mu składników, nie była pewna czy jej uważnie słuchał. W każdym razie, ją zdecydowanie rozpraszały jego żwawe ruchy i nie potrafiła przez to pozbierać swoich myśli.
- Ness, chyba się mnie nie wstydzisz? – zapytał z lekkim rozbawieniem odwracając się w końcu do niej przodem. Otrzepał dłonie z resztek przypraw i podparł się nimi o blat za plecami.
- Nie, ale mi trochę głupio – wyznała wzdychając przy tym cicho.
- Nie wymyślaj Mała…  Mów o co chodzi?
Na jej twarz wpłynął lekki uśmiech, gdy określił ją w taki sposób. Tom od zawsze wyrażał się z czułością o bliskich sobie ludziach, szczególnie kobietach. Nigdy nie rozumiała więc, jak ktoś mówił o nim „zimny drań”, czy w jakikolwiek inny, negatywny sposób. Prawdopodobnie to był najczulszy facet jakiego znała, zaraz po Billu oczywiście.
- Chciałabym, żebyś poszedł ze mną jutro na badania – ocknęła się ze swoich myśli przypominając sobie, że musi udzielić mu odpowiedzi. Może ta prośba nie była jakoś wyjątkowo skomplikowana, ale mimo to sprawiała jej pewne trudności. Nie czuła się najlepiej prosząc, aby zrezygnował ze swoich obowiązków, czy nawet innych zajęć i towarzyszył jej podczas wizyty u lekarza, gdzie właściwie powinien być ojciec jej dziecka… Albo nikt. Tyle, że ona, ta silna i pewna siebie, młoda kobieta nagle nie chciała być tam sama.
- I tyle? – uniósł zdziwiony brwi, a ona jedynie skinęła twierdząco głową nadal lekko się stresując. – Przecież to żaden problem… - stwierdził nie rozumiejąc jej wahania. Spodziewał się raczej czegoś poważniejszego.
- Tak, poza tym, że masz własne sprawy, życie i w takie rzeczy zazwyczaj nie miesza się przyjaciół… Z którymi zresztą kiedyś się sypiało…
- A ja myślę, że właśnie od tego są przyjaciele. Kto cię ma wspierać? Mam swoje życie, ale ty jesteś również jego częścią – oznajmił jej całkowicie poważnie i jednocześnie dobitnie. Nigdy nie zamierzał odpuszczać sobie przyjaźni. Akurat w tym przypadku, to było coś bardzo istotnego. Vanessa była dla niego, jak rodzina. Podobnie, jak Andreas, czy Rebecca. Tyle, że z szatynką zawsze łączyło go coś więcej. I nie chodziło tu o intymne sprawy, jakie ich niegdyś łączyły. Choć nie da się ukryć, że i one miały duży wpływ na więź, jaka się miedzy nimi utworzyła przez wszystkie lata ich znajomości.
- Nie żałujesz czasem… Że nam nie wyszło? – zapytała po dłuższej chwili milczenia, a jej głos lekko zadrżał.
- A miało coś wyjść? – spojrzał na nią swoimi błyszczącymi oczami. Poczuła się, jakby przeszywał ją tym spojrzeniem na wylot. Jednocześnie też drastycznie sprowadziło ją to na ziemię uświadamiając, że za daleko się posuwa.
- Nie wiem… Nie słuchaj mnie, przemawiają przeze mnie hormony – ucięła uznając, że lepiej nie wdrążać się w ten temat.  W końcu to ona była tą naiwną i głupią, która kiedyś stworzyła sobie jakieś wizje marząc, aby się urzeczywistniły. Co oczywiście nigdy się nie zdarzyło i już nie zdarzy. – Trochę się stresuję. Znając moje szczęście, dziecko pewnie ma jakąś wadę genetyczną, albo inne cholerstwo… - zmieniła zwinnie temat nim Tom zorientowałby się, że coś jest nie tak.
- Przestań gadać takie głupoty, na pewno maluch jest zdrowy. Pójdziemy tam razem i wszystko będzie dobrze, nie martw się – podszedł do niej i od razu przytulił do siebie chcąc tym dodać jej trochę otuchy. – Nie jesteś z tym sama… Obiecałem ci, że będę i dotrzymam słowa – ucałował ją w czubek głowy.
- Nie rób mi tak – mruknęła w materiał jego bluzy, który wręcz drażnił jej nozdrza męskimi, bardzo gustownymi perfumami. Nie zmieniał ich od lat, a ona wciąż mogłaby je wdychać bez końca niczym jakiś narkotyk. Czasami przeklinała w duchu te ciążę za to, co się z nią działo. Z jej myślami, uczuciami. Powoli zaczynało ją to wszystko przytłaczać.
- Wiesz, ty się ciągle usprawiedliwiasz tymi hormonami, a prawda jest taka, że mi się po prostu nie można oprzeć – odsunął się od niej, aby móc widzieć jej twarz. Przez chwilę chciała nawet mu głośno przyznać rację, w porę jednak ugryzła się w język. Wolała nie rozpoczynać kolejnego, krępującego tematu.
- Jak ty umiesz siebie zawsze dowartościować – zmrużyła oczy i pokręciła z dezaprobatą głową. Może i ciąża ją zmieniła, wręcz zmiękczyła, podwójnie uwrażliwiła… Nie znaczyło to w każdym razie, że nie mogła chociaż stwarzać pozoru dawnej siebie. Udawanie przecież zawsze wychodziło jej najlepiej.
- No muszę sobie radzić! Nie jestem piękną kobietą, której wszyscy prawią komplementy…
- Dlatego sam sobie je prawisz? Uważaj, bo ci uwierzę, że masz kompleksy.
- Oczywiście, że nie mam – wyszczerzył się ukazując swoje białe zęby. – Ale wracając do tematu, o której to badanie?
- Rano… Twoja dziewczyna nie będzie miała nic przeciwko?
- Mia?  A czemu miałaby mieć?
- Bo to dziwne? – wzruszyła ramionami. Przyjaźniła się z Tomem od dawna, ale nigdy w tym czasie nie miał w swoim życiu nikogo tak ważnego, jak teraz. Dotychczas to ona była tą najbliższą mu kobietą i może jeszcze kilka tygodni temu nie miałaby problemu z poproszeniem go o coś tak prywatnego, teraz jednak sytuacja wydawała jej się zupełnie inna. Nie chciała stawać między nim, a Mią w żaden sposób. I wcale nie było tak prosto zaakceptować fakt, że ktoś inny zajął jej pozycję. Ale musiała przecież się liczyć z tym, że Tom w końcu będzie chciał się ustatkować…
- Jesteś moją najbliższą przyjaciółką, to nie może być dziwne.
- Dobrze już… - westchnęła ciężko. - Dzięki. Od razu mi lepiej, jak wiem, że nie będę sama…
- A tak poza tym, co u Erica?
- Nie wiem. Jakoś ostatnio nie mam ochoty się z nim widywać… Przesiedziałam w domu cały tydzień, jak nie więcej. Dzwonił chyba parę razy, ale nie odbierałam… Chyba nie chcę mieć nowego faceta -skwitowała bez entuzjazmu. Nie lubiła, gdy ktoś wkraczał na temat jej nowego „przyjaciela”, którego roli sama nie umiała odpowiednio określić w swoim życiu.
- Czemu? Nie chciałabyś mieć kogoś zawsze przy sobie? Kogoś kto się zaopiekuje tobą i dzieckiem?
- Sama się nim świetnie zaopiekuję… A mną nie musi nikt się zajmować – odparła rzeczowo.
- Ale zawsze lepiej jest kogoś mieć…
- Mam przyjaciół, tak? – spojrzała na niego już lekko zirytowana. Był dziś wyjątkowo męczący. Za bardzo się przejmował tym, czym nie powinien.
- Owszem… - potwierdził bez wahania. – Ale nie zastanawiałaś się, że kiedyś dziecko będzie chciało mieć ojca?
- Przecież ma ojca! Tylko go nie zna po prostu… - ostatnie słowa wypowiedziała już mniej pewnie. Naprawdę nie miała ochoty wdrążać się teraz w ten temat. Wystarczy, że ona sama ma wiele niepotrzebnych myśli na temat ojca swojego dziecka.
- Cóż, jego mamusia też…
- Ja? Ja po prostu nie jestem pewna… A po co robić niepotrzebne zamieszanie?
- Jak to? – zdziwił się. Do tej pory był przekonany, że jego przyjaciółka nie ma bladego pojęcia, kto jest ojcem jej dziecka… Chyba, że to tylko wersja dla ciekawych tego ludzi.
- Nie będę nikomu wywracała do góry nogami życia Tom. Nie rozmawiajmy o tym… - poprosiła choć zabrzmiało to w jej ustach bardziej, jak nakaz. Gitarzysta wiedział, że Vanessa jak się uprze to nie ma na nią rady, ale mimo to nie chciał tak łatwo odpuszczać.
- Ale nie uważasz, że on chciałby wiedzieć?
- Nie chciałby – zaprzeczyła bez zastanowienia. – I koniec tematu. Idę do Billa… A ty gotuj dalej, bo zaraz coś spalisz.
- Ness…

- Nie dręcz – mruknęła jeszcze na koniec i nie zwlekając opuściła kuchnię nie chcąc, aby Tom zmuszał ją do kontynuowania tematu. Sama wolała nie mieć pewności kto jest ojcem jej dziecka. Nie zamierzała tego zmieniać. Wystarczy, że już jej życie się zmienia o stoosiemdziesiąt stopni. Nie musiała robić tego samego wszystkim dookoła… Bo jest dobrze, tak jak jest.

Cdn.

WSZYSTKIE JESTEŚCIE ZBOCZONE :C
Nie będzie żadnego seksu pff... 
Mia, wieczna dziewica! ;>
Bo Wy byście chciały tak już, tak od razu, tak o pff. A to trzeba wszystko w odpowiedniej chwili, atmosferze, miejscu! Wszystko jest już zaplanowane, o ile ten słodki związek się wcześniej nie rozpadnie :D 
I jeśli ktoś jeszcze nie widział mojego jedno-partowego dziecka to zapraszam --> KLIK
Kiedyś tam powstanie opowiadanie o Billu. Jak tylko znajdę odpowiedni pomysł ;D Jakieś propozycje? :DD


7 komentarzy:

  1. ah ta Vanessa... poprosiła Tom ooo, nie wierzę! Ale od tego są przyjaciele!
    A Mia wreszcie pokonała lęki, wreszcie.
    Czekam na nowość :*

    OdpowiedzUsuń
  2. No ej, przecież trochę seksu Mii nie zaszkodzi xD
    Wiesz i sądzę że Tom by nic przeciwko nie miał :D
    A Andreas jest wredny :(( Jak on tak może :<
    Eh, załamię się no jak nie ma seksu? No kurde tyle już ze sobą są :p
    Poza tym myślałam, że jak Vanessa przyszła do Toma i zaczęła nawijać,
    o tym co było kiedyś to myślałam, że Tom zacznie się zastanawiać, nad związkiem z Miią
    i potem się pogubi i nie będzie wiedział kogo kocha xd
    Takie to szalone :') Jak ja mogę myśleć nad tym xd Przecież Tom nie może.
    Bo nie może, prawda?
    Nie ważne xd

    Pozdrawiam i dużo weny życzę :))

    OdpowiedzUsuń
  3. Super odcinek ale kochana oni są już długo wie każdy chyba myślał że będzie seks i nawet sobie nie mysl żeby oni zerwali ze sobą :p. super odcinek i czekam na necta Caroline :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ooo czyżby u Andreasa odezwały się uczucia? Zdziwiło mnie to, że to on odprowadza Mię do szkoły a nie np Tom. Ale Tom tez zrobił dziewczynie niespodzianke pojawiając się przed jej szkoła i całując przy wszystkich.
    Scena z Vanessa była słodka, Tom jest dobrym przyjacielem, tylko żeby nic nie zepsuł w związku z Mia.
    Czekam na następny i życzę wiele weny :)

    Całuję! ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Hmmm...mam jakieś mieszane uczucia do Vanessy. Nie wiem czemu, ale mam jakieś takie dziwne wrażenie, że ona jeszcze namiesza. Świadomie lub nie. Nie wiem. Może to tylko takie moje odczucia?
    No nic pozostaje mi tylko czekać na rozwinięcie się akcji :-)
    Pozdrawiam i weny życzę ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Dobrze, że Mia wróciła do szkoły. Mam nadzieję, że upora się z tym wszystkim i wróci do normalności. W sumie trochę nie rozumiem, że Tom przyjechał rano przed szkołę. Tzn. z jednej strony to było urocze i takie podtrzymujące na duchu dla Mii, ale z drugiej pocałował ją, a potem rozdawał autografy. Tak dziwnie trochę. No nie ważne ;d
    Oby z dzieckiem Ness wszystko było w porządku i żeby Tomi sprawdzał się w roli przyjaciela, ale nie zapominał o swojej dziewczynie. I w sumie Vanessa mogłaby zmienić nastawienie w stosunku do ojca dziecka, chociaż jej wytłumaczenie jest teoretycznie poprawne.
    Czekam,
    QB

    OdpowiedzUsuń
  7. Łojeny, jakie te Twoje bohaterki są... uch! ... sparaliżowane strachem, po prostu. Niepewna przyszłość i nieciekawa przeszłość xD Nie bardzo pamiętam co zaistniało w tej strzelaninie w szkole, zwłaszcza jeśli chodzi o chłopaka, ale mam nadzieję, że następne odcinki mi coś wyjaśnią. Co do Ness... Jestem zdania, że dziecko zasługuje na oboje rodziców, więc liczę na to, że, albo zdecyduje się na tego Erica, albo będzie dociekać kto jest ojcem, chyba że tylko udaje, że nie wie, kim on jest [jak było wspomniane o tym kiedyś w odcinkach to proszę mi o tym napisać, bo nie pamiętam xDDD] No to pędzę dalej tą autostradą...

    OdpowiedzUsuń

Komentarze wysyłane są przed dodaniem do moderacji ze względu na spam.