Nie
trzeba było wiele czasu, aby zabawa się rozkręciła. Po tym, jak Andreas zniknął
gdzieś w tłumie nie było już między nikim żadnych nieporozumień. Wszyscy
znacznie się rozluźnili pod wpływem alkoholu, nawet Mia z małymi oporami
poczuła się swobodniej. I także wypiła kilka drinków, które co jakiś czas
podsuwali jej Gustav lub Vanessa. Jednak miała wszystko pod kontrolą i nie
zamierzała lądować pod stołem. A przynajmniej tak jej się wydawało… Zazwyczaj
prawie wcale nie pija alkoholu więc taka dawka jednak mogła nieco namieszać jej
w głowie. I oczywiście odczuła to dopiero, gdy Rebecca zaciągnęła ją do
łazienki, bo wiadomo, że sama pójść nie mogła. Obydwie były lekko wstawione,
ale Mia odczuwała to znacznie mocniej. Kręciło jej się w głowie, lecz mimo
wszystko czuła się jakoś lepiej. Tak, jakby jakiś wielki ciężar spadł jej z
duszy. Zdążyła też już zapomnieć, że w ogóle przyszła tu z bratem!
-O
matko jaka ulga…- Zachichotała blondynka wychodząc z toalety.- Masz soczewki?-
Przechyliła lekko głowę wpatrując się w zielone oczy Mii, a ta skinęła
twierdząco głową.
-Ale
tylko dziś… Zwykle noszę okulary.
-Ahh…
Fajnie. Ludzie teraz noszą ozdobne! Taka moda.- Wywróciła teatralnie oczami.-
Wiesz co!- Okrzyknęła nagle.- Skoro teraz należysz do naszej paczki powinnaś o
wszystkim wiedzieć. Żeby wszystko było jasne!- Zaczęła poważnym tonem, jednak
nie brzmiało to dosyć przekonująco ze względu na jej chwiejny stan.- Więc… Ahh…
Zacznę od siebie. Tylko nie uciekaj!- Roześmiała się i zbliżyła się nieco do
niej.- Bo ja wolę dziewczyny.- Szepnęła jej do ucha, na co brunetka znacznie
się zmieszała.- Ale bez obaw. Owszem, podobasz mi się, ale nie startuję do
kumpli.- Uspokoiła ją od razu.- Ja w ogóle mam swój typ. Ale to nieważne! To
teraz inne tajemnice. Hm… To Vanessa! Vanessa z pozoru jest wredną suką, ale to
tylko pozory więc się nie bój. Jak coś to postawię ją do pionu.- Uśmiechnęła
się krzywo.- Gustav wcale nie jest cichy, czasem przegada samego Billa he. A
Geoś leci na wszystkie panny! Nawet na ciebie kochana, ale nie bój się. On
tylko wzrokiem. To wzrokowiec haha! Hmm… Andreas… No o twoim bracie ci mówić
nie będę! A na pewno nie nic dobrego.- Skrzywiła się lekko.- O, Tom! Przecież
jeszcze ten. Słodki nie? A mówią, że taki cwaniak. Tak to jest jak się ludzi
nie zna. Tom jest milusi, tak… zdecydowanie. Sama widzisz, jak cię ciągle
wspiera we wszystkim. Kurde, powiem ci że Tom to najlepszy materiał na
przyjaciela. Bill też zresztą. Kurde gdybym ja nie była lesbijką… Ehh… No i
Bill jeszcze ma słodką sunię, hehee. W spodniach pewnie też.- Puściła do niej
oczko naturalnie powodując tymi słowami urocze rumieńce na jej twarzy.- Ehh…
Jesteś przeesłodka. Chodźmy bo znowu za długo tu siedzimy, pewnie myślą, że się
zabawiamy. No wiesz, w końcu jestem lesbą.- Poruszała zabawnie brwiami.- I mów
coś więcej trochę w ogóle. Naprawdę myślę, że masz dużo do powiedzenia. Nie
wstydź się, teraz jesteś częścią nas.
„Częścią nas? Ich? To
najdłuższy i najbardziej okazały wieczór w całym moim życiu… Za jednym razem
poznałam tylu fajnych ludzi, którzy mnie po prostu chcą i lubią! A szłam tu jak
na skazanie… Teraz muszę się tylko przełamać. Dać im szansę… No i sobie też. Chyba
warto dla takich wyjątkowych osób…”
Po
tych wyznaniach Mia z jednej strony czuła się skrępowana znając niektóre
szczegóły, a z drugiej powodowało to jakąś pewność siebie. Oczywiście w
niewielkim stopniu, ale zawsze. Bo w końcu już coś o nich wiedziała, była jakby
bliżej. Nawet jeśli to były jakieś głupoty. Jednak doceniała, że Rebecca
powiedziała jej o swoim homoseksualizmie.
-Heej,
gdzie się wszyscy podziali?- Gdy wróciły do stolika zastały tylko Georga.
-Ahhm…
Poszli w tany. A Tom poszedł siusiu.- Odparł z bezradnością w głosie basista na
co blondynka parsknęła śmiechem.
-To
my też idziemy!- Powiedziała radośnie chwytając znienacka nastolatkę za rękę.
„Tylko nie tany…!
Ja nie umiem tany..!”
-Przed
chwilą byłyście siusiu.- Stwierdził Georg patrząc spod zmrużonych powiek na
dziewczyny.
-Ale
idziemy tańczyć. A ty lepiej śpij.- Zaśmiała się i pociągnęła za sobą niczego
nie spodziewającą się Mię, która nie miała nawet okazji zaprotestować. Rebecca
przeciągnęła ją przez cały tłum w ogóle nie zważając na ludzi na których
wpadały niemal bez przerwy. Blondynka pędziła niczym tornado, aż w końcu
zgubiła biedną Mię, której teraz już totalnie zakręciło się w głowie. Nie mogła
utrzymać równowagi, a tańczący wokół ludzie lekko nią trącali, co tylko
pogarszało sytuację. Teraz dopiero poczuła, że ma zdecydowanie za dużo alkoholu
we krwi i zrobiło jej się niedobrze. Jednak w ogóle nie umiała się odnaleźć i
odzyskać pełnej kontroli nad sobą. Miotała się wśród nieznanych jej osób, aż
nie poczuła nagłej stabilizacji. Przez moment myślała, że po prostu upadła, ale
jednak nie. Ktoś objął ją mocno męskimi ramionami, a do jej nozdrzy dotarł
przyjemny zapach perfum. Czuła, że powinna przeprosić i szybko wrócić do
stolika, ale nie była w stanie. Poza tym, było jej bardzo dobrze w cudzych
objęciach.
-Chyba
o jeden drink za dużo.- Usłyszała znajomy głos i ulżyło jej. Jednak dobrze jest
wiedzieć, że to nie jest żadna obca osoba, po której nie wiadomo czego można
się spodziewać. Chociaż w sumie jaką miała pewność do dopiero co poznanego
chłopaka? Ale przecież tak dobrze mu patrzy z tych czekoladowych,
hipnotyzujących tęczówek.
-Chyba…-
Szepnęła w materiał jego koszuli. Zupełnie przypadkiem przyległa niemal cała do
jego torsu… Albo tak jej się wydawało, że przypadkiem. Jednak to było
silniejsze. Coś, jakby był magnesem, ona małą, zagubioną pinezką. I tak bardzo
nie chciała się od niego odsuwać.
-Może
powinnaś wyjść na powietrze?- Znowu ten przyjemny głos. Miała wrażenie trochę,
jakby nie do końca była przytomna.
-Muszę
znaleźć Andreasa, powinniśmy wrócić do domu.- Odsunęła się znacznie od niego
czując nagły, niezrozumiały niepokój.
„Co się ze mną
dzieje?”
-Nie
wiem, czy to dobry pomysł. Nie wiemy nawet, czy twój brat jest jeszcze w
klubie.- Odparł chłopak, co tylko bardziej ją przeraziło. Znowu poczuła się
zagubiona i zupełnie sama. Nie pasowała do tego miejsca, ani to miejsce do
niej. Czuła teraz nie tylko zagubienie, ale i strach. Straciła ostatnie cząstki
pewności siebie. Nagle nie była pewna, czy może w ogóle komukolwiek tu ufać.
„Dlaczego on
zostawił mnie tu samą…”
-Poszukam
go lepiej…- Zadecydowała myśląc tylko o tym, aby jak najszybciej oddalić się od
Gitarzysty. Sama nie rozumiała swojego zachowania. W każdym razie coś w głębi
kazało jej „uciekać”.
-Mia,
przecież nie znajdziesz go w tym tłumie.
Nawet nie wiesz, czy tu jest.- Poczuła, jak chłopak chwyta ją za ramię
powstrzymując jednocześnie od kolejnego ruchu. Serce zabiło jej sto razy
mocniej i tym razem nie z przyjemności, a strachu.- Wróć do stolika i posiedź
chwilę, za dużo wypiłaś. A najlepiej w ogóle chodź na zewnątrz.- Starał się ją
przekonać nieświadomie pogarszając tylko sytuację. Bowiem wcale jej się nie
podobało, że Tom chce ją wyprowadzać, gdzieś na dwór. Nie ufała mu i jedyne
czego chciała, to znaleźć Andreasa. Może i jej strach był bezpodstawny, ale nie
mogła nic na to poradzić.
-Poradzę
sobie sama.- Wydukała spoglądając na niego niepewnie swoimi zielonymi
tęczówkami, które były wyjątkowo zamglone. Chłopak zdawał sobie sprawę, że
brunetka jest nieśmiała i jeszcze nie do końca się w tym wszystkim odnajduje,
lecz nie rozumiał, o co właściwie jej chodzi. Nie widział nic złego w tym, że
chciał jej zwyczajnie pomóc. Przecież nie może jej tak zostawić zupełnie samej!
Tylko, czemu ona tak bardzo nie chce jego pomocy? Podczas, gdy Tom zastanawiał
się przez chwilę, jakich użyć słów, Mia nie zwlekała i z niemałym trudem
zaczęła kierować się do wyjścia. Kiedy tylko jej towarzysz się zorientował
ruszył za nią. Miał jak najbardziej dobre intencje, najwyraźniej ona nie była tego
pewna. W każdym razie nie zamierzał odpuścić. Nie zostawia się dziewczyny w
takim stanie samej sobie. W ogóle nie podobało mu się, że nikt się nią nie
zajął. Zastanawiał się, gdzie podziała się Rebecca i reszta ludzi…
„Dobrze… teraz po
prostu wrócę do domu. Andreas chyba będzie wiedział. Zresztą co go to obchodzi!
Przecież mnie zostawił… na pastwę losu. Braciszek od siedmiu boleści… Oh, czemu
ja się tak potwornie czuję? Przecież nie piłam dużo… W sumie ja nawet nie mam
pojęcia co piłam! Nieważne… Nieważne… Muszę po prostu wrócić do domu. Boże
pomóż…”
Nieco
oprzytomniała, gdy uderzyło w nią chłodne, letnie powietrze. Zamrugała
powiekami z nadzieją, ze obraz jej się nieco wyostrzy i zadziałało, lecz na
niewielką skalę. Odetchnęła głęboko kilka razy i rozejrzała się uważnie, aby
zorientować się, w którą stronę pójść.
-Mia.-
Drgnęła wystraszona, gdy ktoś dotknął jej ramienia. Automatycznie odsunęła się
o krok i uniosła wzrok na Toma, który w tej chwili wcale jej nie onieśmielał,
ale przerażał. Już przestała o nim myśleć, jak o miłym i przystojnym chłopaku.
Po prostu obawiała się, że może mieć wobec niej złe zamiary. Może nie powinna
tak myśleć, ale to nasuwało się samo. Bo w końcu po co tak uparcie za nią łazi?
-Idę
do domu, cześć.- Rzekła dobitnie i nie chcąc czekać, ani chwili dłużej ruszyła
przed siebie.
„Boże, czego on ode
mnie chce? Idzie za mną? Czuję, że idzie! No chyba mnie nie zgwałci teraz!?
Wiedziałam, że ten wieczór to jakaś totalna pomyłka!”
-Przestań
za mną iść!- Odwróciła się nagle gwałtownie napotykając od razu parę ciemnych
oczu. Sama się sobie dziwiła, że udało jej się być tak stanowczą. To prawda, że
była nieśmiała, ale jeśli ktoś ją bardzo zdenerwował, potrafiła co nieco,
nagadać.
-Chcę
cię tylko odprowadzić…
-Ale
ja znam drogę, poradzę sobie sama. Nie idź za mną. Zostaw mnie w spokoju, Tom.-
Mówiła zdecydowanym i dosyć chłodnym tonem. Muzyk nie bardzo wiedział, co
takiego złego jej zrobił. Widocznie drażniła ją jego troska.
-Jesteś
pewna? Jest już późno, po prostu nie chciałem, żebyś wracała po ciemku sama.
-Jestem
i jak za mną pójdziesz zacznę krzyczeć!- Zagroziła z bardzo poważną miną, co
jednak tylko rozbawiło chłopaka.
„Bardzo śmieszne…
Tak jestem cholernie śmieszna! Tylko, że ja nie żartuję! No czego on chce! Czy
ja się proszę o towarzystwo?! Niech da mi święty spokój…”
-To
nie będzie konieczne, nie zamierzam cię zmuszać.- Stwierdził spokojnie
odpuszczając.- Mam tylko nadzieję, że będziesz na siebie uważać. I nie denerwuj
się na mnie, naprawdę nie chciałem źle.
-Tak…-
Mruknęła pod nosem.
-Miło
było cię poznać, mam nadzieję, że jeszcze się zobaczymy.- Uśmiechnął się do
niej przyjaźnie, co już znacznie ją uspokoiło i jednocześnie rozluźniło. W
końcu jej odpuścił i przestał być nachalny. Teraz dopiero to wszystko zaczynało
wydawać jej się dziwne i powoli zaczynało jej się robić głupio, bo stwierdziła
nagle, że jej zachowanie było co najmniej nienormalne…
-Ja
też… To znaczy mi też… Tak, no… To pa.- Wydukała plącząc się przy tym nieco i
czym prędzej odeszła w swoim kierunku nie chcąc już przedłużać tej sytuacji.
„Świetnie… Co się w
ogóle ze mną dzieje? Ten alkohol mi chyba mózg zdeformował! Jestem bardziej
nienormalna niż zwykle… Jak ja go właściwie potraktowałam? Zachowałam się, jak
jakaś skończona dzikuska… Tak na pewno by się na ciebie rzucił i zgwałcił
idiotko! A potem zabił. I zakopał w rowie… Tak! Na pewno! Wielka gwiazda nie ma
co robić, tylko gwałcić jakieś chore na umyśle dziewczyny! No weź się zastanów
nad sobą w ogóle! Ugh… No czemu ja zawsze muszę coś spieprzyć! Przecież on był
tylko miły… TYLKO. Chcę do domu… zaraz się rozpłaczę. Jestem taka żałosnaaa!
Bożeee !”
Cdn.
Trzy
odcinki męczyłam ten nieszczęsny klub :D
No i jeśli mogę prosić, żeby "Anonimy" mimo wszystko jakoś się podpisywały xD Chyba, że ktoś celowo chce być Anonimem :D
A jeśli ktoś chce być w linkach, proszę podać adres swojego bloga ;)
pozdrawiam! ;*
hahaha' Ja nie chciałem źle' :D
OdpowiedzUsuńTomasz <3
Podoba mi się, ale Mia jest trochę dziwna z tą swoją nieśmiałością. Andreas cham zostawił ją samą.
OdpowiedzUsuńCiesze się ze dziewczyna dogadała się w sumie z kimś z nich, ale przecież Tomasza nie musi się obawiać.
pozdrawiam Mia :*
Widzę, że po raz kolejny w swoim opowiadaniu nie robisz z Toma podłego drania podbijającego jedynie kobiece serca dla własnych korzyści. Może to i dobrze... Szybko wszyscy zaakceptowali Mię w swoim towarzystwie. Byleby tylko się nie zraziła dziewczyna! ;-)
OdpowiedzUsuńAch i zostawiam adres bloga:
hopeless-craving.blogspot.com
Pozdrawiam gorąco,
Hahaha, klub tak, ale nie męczony, nie męczony, kochana! :D Powiem tak: ciekawy motyw z Rebeccą, cholernie ją polubiłam, ci powiem :D Ciekawe ciekawostki, nie powiem, że nie... ;> „Tylko nie tany…! Ja nie umiem tany..!” HAHAHAHAHAH, rozwaliło mnie to! :D Ale całkowicie się z nią zgadzam, także xd Trochę szkoda, że Mia się tak tego Toma przestraszyła, ale w sumie ją rozumiem: była sama, nachlana nieco no i mogła odebrać inaczej coś, co Tom uznawał za pomoc. Tak czy siak nie mogę się doczekać nexta i pozdrawiam! C:
OdpowiedzUsuń"ja nie umiem tany!" --> twoje teksty rozwalają...xD
OdpowiedzUsuńczekam na kolejny odcinek i mam nadzieję że Andreas się ogarnie...;P
Ha!Jestem anonimem! Huehuehue :D
OdpowiedzUsuńWreszcie doczytałam to do końca ^^ jest świetne, jak każde Twoje opowiadanie :D troskliwy Tom? Dziwne i miłe zaskoczenie ;) dodaj KAŻDY mój blog do czytelników :D I pisz Dalej! ♥ ;*
Feeling.
Tany .. haha to mnie rozwaliło ! ale Mia potraktowała Toma .. biedny, chciał dobrze heh xd
OdpowiedzUsuńMam pytanie .. jak Ty robisz te obrazy w tle ??? ja tak nie umiem na mojego bloga !
Napisz do mnie na gg to chętnie wyjaśnię :D
UsuńMęczyłaś ?! co Ty mówisz ;D odcinek świetny :) tylko jakoś źle mi litery widać albo mi się wydaje ;p świetnie Ci wychodzi nowyy blog xD ciekawy i inny :) ale zajebisty jak reszta Twoich opowiadań nie mogę się doczekać aż przeczytam następny :D
OdpowiedzUsuńLubie wszystkie Twoje blogi i czytam wszystkie, są zajebiste ! ten też jest super <3
OdpowiedzUsuńa to mój blog : http://ja-i-tom-kaulitz.blogspot.com/
Nie powinnam, wiem, nie wypada, ale pod koniec ostatniego odcinka już po prostu śmiałam się w głos, wprawiając tym samym w zdziwienie śpiącego u mnie w nogach czworonoga. Mia jest urocza, no po prostu urocza.
OdpowiedzUsuń