środa, 5 kwietnia 2017

78. Pozwól mi być.

Czas nie tylko potrafi leczyć rany, ale i oddalać od siebie ludzi, którzy byli niegdyś dla siebie najbliżsi. Każdy człowiek w swoim życiu nie wyobraża sobie istnieć bez pewnych osób. I nawet w tym przypadku sprawdza się krótkie stwierdzenie: nic nie trwa wiecznie. Paradoksem jest, że przyzwyczajamy się do człowieka przeważnie długi czas, a tymczasem on znika z naszego życia w ułamku sekundy. Zdarza się, że trwa to dłużej. Etapowo. Niemniej w taki sposób, że nawet tego nie zauważamy. Żyjemy w beztroskiej nieświadomości, choć podskórnie odczuwamy, że coś jest nie tak. A gdy w końcu dotrze do nas, że tej osoby tak naprawdę już nie ma... to jakbyśmy dostali czymś ciężkim w twarz. Jedni po prostu przyjmują to do siebie, akceptują. Inni doznają wielkiego wstrząsu. Ich wspomnienia są tak silne i tak ważne, że nie chcą, by to wszystko tak nagle się skończyło. Mają nadzieję, że nie jest jeszcze za późno. Chcą walczyć. Bo warto. Warto walczyć o kogoś, z kim spędziło się najpiękniejsze chwile swojego życia. Kogoś, kto odmienił ich życie, pokazał zupełnie nowe spojrzenie na świat. Pytanie tylko, czy ta osoba wciąż podziela to uczucie? W tym układzie jest bowiem dwoje ludzi. Jeden człowiek stopniowo się oddala, a drugi mu na to pozwala. Dwa osobne organizmy myślące i czujące w inny sposób. Dwa osobne życia. Może nie chcą już się ze sobą łączyć? Może jedno z nich już tego nie chce? A może obydwoje nie wyobrażają sobie dla siebie innego zakończenia niż wspólna przyszłość?


Gorący sierpień tego roku dawał się wszystkim we znaki. O ile większość kochała lato i wakacje, spędzanie ich w mieście było katorgą. Każdy marzył tylko o rajskiej wyspie z dostępem do oceanu. Sytuację ratowały jeszcze klimatyzowane pomieszczenia, za co Mia była bardzo wdzięczna światu. W największy ukrop dekorowała niewielką salę, w której jeszcze tego samego dnia, wieczorem, wszyscy mieli świętować wielkie wydarzenie, jakim był ślub dwójki najlepszych przyjaciół. Wszyscy byli niezwykle podekscytowani, a chłopcy z zespołu, specjalnie zjeżdżali z trasy na tę okazję. To był pierwszy ślub w ich paczce. W dodatku między dwojgiem ludzi, którzy mieli za sobą wiele perypetii. Nigdy nie można było być ich pewnym na sto procent. Na pewno nikt się nie spodziewał, że ten związek aż tak dojrzeje. Los jednak lubi sprawiać niespodzianki. I, o dziwo, nie wszystkie muszą nieść za sobą nieszczęście.
– Boże, jak pięknie!
– Rebecca, co ty tu robisz!? – Brunetka odwróciła się gwałtownie do przyjaciółki, wymachując przy tym białym kwiatem, który jeszcze przed chwilą próbowała przymocować do zasłony.
– Nie waż się kazać mi teraz tam wracać! – zastrzegła od razu, widząc po minie Mii, że tylko to chodzi jej teraz po głowie. – Moi rodzice szaleją. Moja matka to wariatka! Nie wspomnę już o babce. Ja chodzę cała w stresie... Andreas gdzieś przepadł z chłopakami. Nie mogę tam wrócić! –– wyrzuciła z siebie cała roztrzęsiona, a jej spojrzenie wyrażało wszystko.
Mia nie mogła pozostać temu obojętna. Odpuściła, wzdychając jedynie głośno.
– To w ogóle nie wypada, żeby panna młoda sama sobie przygotowywała wesele.
– Nie przesadzaj. To tylko skromne przyjęcie. Poza tym ja nie muszę nic robić. Posiedzę sobie i popatrzę – stwierdziła niewinnie i na dowód swoich słów, usiadła na blacie jednego ze stołów. – Widzisz? Zupełnie jakby mnie tutaj nie było.
– Powiedzmy. – Mia wywróciła teatralnie oczami, ale nie wdawała się już w dłuższe dyskusje. Miała zbyt wiele pracy, by jeszcze marnować czas na wyganianie Rebecci. Musiała wierzyć jej na słowo, że nie będzie się w nic wtrącała i powrócić do swoich zajęć.
– Pierwszy dzień od tygodni, gdy znowu wszyscy będziemy w jednym miejscu...
Na te słowa, mięśnie nastolatki spięły się znacznie. Ślub Andreasa i Rebecci jednoczył całą grupę. Każdy musiał w tym dniu bezwzględnie się zjawić, nie zważając na wszelkie spory, spięcia i rozstania. Mia wiedziała, z czym to się wiązało. Zobaczy się z Tomem. I nie będzie miała dokąd uciec. Tęskniła za nim, to prawda... Ale jednocześnie bała się tego spotkania. Wiele się zmieniło w ich życiu w ciągu tych kilku tygodni. Nie była pewna, czy ich związek jeszcze istniał.
– Mia? – Blondynka spojrzała na przyjaciółkę, zauważając, że jej słowa ją poruszyły.
– Tak? – Uniosła głowę, starając się wrócić do rzeczywistości, jednocześnie nie dając poznać po sobie, o czym myślała. To było nie do ukrycia. Na pewno nie przed Rebeccą.
– Nie cieszysz się, że Tom przyjeżdża?
– Jutro znowu wyjedzie. – Wzruszyła ramionami i przypięła kolejny kwiat do zasłony. W głębi duszy nie posiadała się z radości. Ba, jej serce szalało na samą myśl, że znowu będzie mogła znaleźć się w jego ramionach, a jak dobrze pójdzie, to nawet poczuje jego usta. Niestety nic już nie było takie proste jak dawniej. Przecież nie mogli udawać, że rozmowa, jaką odbyli przed jego wyjazdem, nigdy nie miała miejsca. Ani że prawie nie utrzymywali kontaktu, odkąd nie było go w Niemczech. Nie mogli wrócić do codzienności, jakby nigdy nic się nie działo. A przynajmniej ona nie potrafiła.
– Ale wróci.
– Tak, wróci. – Podeszła do kolejnego okna, by i przy nim doczepić kilka kwiatów. – Dzisiaj jest twój dzień, nie psujmy tego.
– Czuję się winna...
– Winna? Czego? – Mia odwróciła się zaskoczona, spoglądając na blondynkę.
– Nie wspierałam was odpowiednio. Nie wspierałam waszego związku. Czasem gadałam głupoty... że Tom na ciebie nie zasługuje i sugerowałam, że go w końcu zostawisz. A potem wszystko między wami zaczęło się sypać jeszcze bardziej – wyznała, spuszczając wzrok na podłogę.
– To nie jest twoja wina – zapewniła ją Mia. Gdyby faktycznie tylko stosunek Rebecci był tutaj problemem, byłoby im o wiele lżej i prościej dojść do porozumienia. – To jest wyłącznie między mną i Tomem. Osoby trzecie nie mają z tym związku.
– Poza Nessą – wtrąciła Rebecca, tym razem pewnie patrząc w jej zielone oczy. Wiedziała, że to trudny temat i chyba poruszanie go, nie było teraz najodpowiedniejsze. Ale przecież kiedyś musiały o tym porozmawiać.
– Tom jest dorosły. A Vanessa też niczego złego nie zrobiła. Nie naszemu związkowi.
– Bronisz jej.
– Nie bronię, stwierdzam fakty.
– Gdyby narzuciła mu pewien dystans...
– Dlaczego miałaby to robić? Tom jest jej przyjacielem – przerwała jej Mia, czując, że wszystkie emocje zaczynają w niej na nowo odżywać. Bardzo się starała przez te tygodnie nieobecności Toma, poukładać sobie w głowie pewne sprawy, by było im łatwiej, gdy wróci. Wiązało się to również z zagrzebaniem pewnych wątpliwości i uczuć. A ta rozmowa wszystko rozdrapywała, bo było jeszcze zdecydowanie za wcześnie. Nie zdążyła posklejać całości, dojść do jakiegoś sensownego rozwiązania dla siebie samej.
– Jesteś za dobra. Bronisz jego, bronisz jej. A prawda jest taka, że wasz związek ucierpiał. Wasz piękny związek i cudowna miłość...
– Tom jest dorosły i wie co robi – powtórzyła jeszcze raz, nieco dobitniej. To był jej największy argument. Dla niej samej i każdego innego.
– Jest dorosły, ale najwyraźniej nie do końca wiedział... – Rebecca dalej obstawała przy swoim punkcie widzenia i bardzo starała się wyjaśnić go przyjaciółce. Chciała nakreślić jej także inne spojrzenie. Dać do zrozumienia, że nie trzeba wszystkich uważać za tych dobrych, można czasem się na kogoś wściec i wykrzyczeć mu, jaki jest okropny.
Mia miała z tym problem. Za wszelką cenę starała się widzieć każdego w jak najlepszym świetle. Mimo wad. To było w niej cudowne, ale często zapominała w takich chwilach o sobie.
– Wiedział. Powiedziałam mu – odparła stanowczo, a jej oczy zaszkliły się lekko. – Powiedziałam mu, że nie będę walczyć. Że nie mam na to siły. I że się wycofam. Powiedziałam mu – wyznała, ostatnie słowa, wypowiadając je niemal szeptem. Rzeczywistość nadal była bolesna. Bo przecież powiedziała mu to, a on obiecał jej, że nie będzie musiała walczyć. Obiecał jej, że nie pozwoli jej uciec.
Rebecca bez słowa zeskoczyła z blatu, by podejść do niej i schować w swoich ramionach. Teraz już rozumiała.

Nie walczyła. Uciekła.

^^^

– To zupełnie nie tutaj miało stać! – zawołała brunetka w kierunku odchodzącego mężczyzny, ale ten nawet się nie odwrócił. Z rezygnacją spojrzała na rzeźbę dwóch łabędzi, która prezentowała się przepięknie, ale była pewna, że środek parkietu nie był dla niej odpowiednim miejscem. Westchnęła i spróbowała sama ją przestawić, co nie okazało się takie proste. – Jakie to cholerstwo ciężkie.
– Może ja się tym zajmę.
Zastygła w bezruchu, słysząc znajomy męski głos. Nie musiała unosić głowy, by wiedzieć, do kogo należał. Zdaje się, że wraz z jego pojawieniem się, w sali zabrakło tlenu. Bała się spojrzeć przed siebie, ale chyba wyszłaby na kompletną idiotkę, gdyby udawała, że go tutaj nie ma. Była wręcz przerażona, ale wszystko zniknęło, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, gdy w końcu go zobaczyła. W szykownym, idealnie dopasowanym garniturze zapierał dech w piersi. Jego oczy błyszczały, a twarz wyglądała jeszcze lepiej niż ją zapamiętała. Przystrzygł swoją brodę, była znacznie krótsza. W ogóle wyglądał jakoś inaczej. Czuła się trochę, jakby zobaczyła go po raz pierwszy w życiu. Może w głębi trochę chciała, aby tak właśnie było. Mogliby zacząć wszystko od nowa z czystą kartą. Mogliby? Nie. Nie po tym, co razem przeszli.
Otrząsnęła się, zdając sobie sprawę, że wgapia się w niego bez opamiętania.
– Dziękuję... – zdołała tylko tyle z siebie wykrztusić, za co zaraz zganiła się w myślach. To było głupie. On jednak uśmiechnął się tylko.
– Gdzie to przenieść?
– Tam. – Wskazała mu miejsce pod ścianą.
Gitarzysta skinął głową i bez większego problemu podniósł łabędzie, przenosząc je następnie na właściwe miejsce.
Mia przez cały ten czas patrzyła na jego plecy i tyłek. Nie zastanawiała się, co teraz będzie. Była zbyt przejęta jego obecnością. Jego nagłe pojawienie się, zupełnie zaburzyło jej wcześniejsze przemyślenia. Przez całą noc i pół dzisiejszego dnia obmyślała, co mu powie i jak będzie wyglądało ich spotkanie. Okazało się, że nie miało to żadnego sensu. Wszystko rozprysło się w powietrzu, gdy tylko go ujrzała. Ale chyba wcale jej to nie dziwiło.
– Dziękuję – powtórzyła, gdy odwrócił się do niej. Stał kilka metrów dalej, ale nadal wyraźnie odczuwała napięcie między nimi. Czuła jego zapach, od którego kręciło jej się już w głowie. Wyglądał tak przystojnie i spoglądał na nią tymi swoimi stęsknionymi oczami. Dostrzegała to.
– Mia – wypowiedział jej imię, jednocześnie zmniejszając dzielący ich dystans.
Wstrzymała oddech, gdy stanął tuż przed nią. A dźwięk jej imienia padającego z tych ust... Chyba traciła zmysły. Znowu była niewinną, niepewną siebie dziewczynką stojącą przed przystojnym mężczyzną, który wiedział, czego chce. Chciał jej. Może niezupełnie była tą samą osobą, co dawniej. Bo tym razem dostrzegała dużo więcej. I nie wstydziła się tego. A to, w jaki sposób na nią teraz patrzył, nie tylko pobudzało wyobraźnię, ale także podnosiło jej samoocenę. – Brakowało mi ciebie – wyznał, patrząc jej w oczy, a jego dłoń zetknęła się ze skórą na jej bladym policzku. To był punkt, w którym odpłynęła. Jego czuły dotyk i została całkowicie stracona. – Kochanie?
Nie wiedziała, co chciałby od niej usłyszeć w tym momencie. Nie wiedziała, czy w ogóle byłaby w stanie wydobyć z siebie głos. Był tu, dotykał jej. I wszystko nagle wydało się takie piękne i proste. A tak wiele razy powtarzała sobie dzisiaj, że to niemożliwe.
Zbliżył do niej swoją twarz i już wiedziała, że to koniec. Jego usta były takie miękkie i wilgotne. Westchnęła, gdy zetknęły się z jej. Nie miała nawet świadomości, że właśnie na to czekała przez te wszystkie tygodnie. Na ten pocałunek.
Ułożył dłonie na talii Mii, przyciągając jej ciało do siebie. Nie było możliwości, by pozwolił jej się teraz wyswobodzić. Miał ją w swoich rękach, całował jej słodkie wargi i nie zamierzał przestawać. Przez całą drogę nie myślał o niczym innym jak tylko o tej chwili. A gdy nadeszła, pragnął już tylko więcej. Liczyło się tylko to, że go nie odtrąciła. Miał pewność, że czekała. Kochała. Chciała. I nadal była jego.
Pogłębił pocałunek, wyczyniając w jej buzi takie cuda językiem, że niemal odpłynęła na dobre, zapominając o całym świecie. Miała wrażenie, jakby obudził ją z jakiegoś długiego, leniwego snu. Jakby tym jednym pocałunkiem wlał w nią nowe życie.
– Chciałbym cię stąd zabrać – wydyszał w jej usta, gdy w końcu pozwolił złapać oddech im obojgu.
Jego czekoladowe oczy pociemniały, a ona znała ten kolor, aż za dobrze. Pragnął jej. I nie mogła zaprzeczyć, że odwzajemniała to pragnienie zapewne z taką samą siłą. Świadomość jednak zdołała się przedrzeć przez tę mgłę pożądania, jaka przysłoniła na chwilę jej rozum. Przymknęła powieki, próbując odzyskać nad sobą pełną kontrolę. Nie mógł jej w ten sposób zdominować.
Odsunęła się, co przyjął z rozczarowaniem i strachem.
– Nie zrobimy tego w ten sposób, Tom – rzekła, spoglądając na niego. – Nie zastąpisz tego wszystkiego jedną nocą ze mną...
– Mia... – szepnął, patrząc na nią niemal błagalnie. – Wcale nie zamierzam udawać, że nie mamy o czym rozmawiać... Wiem, że jest wiele do wyjaśnienia. Jest wiele do naprawienia. Ale to nie zmienia faktu, że szalenie cię kocham. I tęskniłem tak bardzo, że aż mnie wszystko boli na myśl, że znowu będę musiał cię tutaj zostawić – wyznał, ujmując jej twarz w dłonie.
Nie wątpiła w szczerość tych słów, a jej serce znowu biło dobrze znanym jej, przyspieszonym rytmem. Przeznaczonym wyłącznie dla niego.
– Kocham cię tak samo, Tom… Ale musimy skupić się teraz na ślubie. To jest ich dzień – odparła, nie czując się na siłach, by prowadzić dalej tę dyskusję. Wszystko było jeszcze takie świeże. A do tego doszły również emocje związane z jego pojawieniem się. Pocałunki, uczucia. Wyznania. Zbyt wiele.
– Pozwól mi być. Jeszcze ten jeden dzień. – Złapał ją za rękę, powstrzymując przed odejściem. Kłamał. Świadomie kłamał. Pragnął ją teraz przy sobie zatrzymać tymi słowami, ale nie zamierzał później rezygnować. Zamierzał walczyć dalej. Ale by mu się to udało, potrzebował jej teraz.
– Jesteś. – Spojrzała na niego łagodnie i splotła swoje palce z jego, a serce zabiło mu mocniej. – Chodźmy już.

^^^

Ceremonia była dopięta na ostatni guzik. Wszystko poszło zgodnie z planem. Żadne żale, czy spięcia nie zakłóciły cudownej aury panującej zarówno w kościele, jak i potem na przyjęciu. Nikt nie mógł pozwolić, by jego prywatne sprawy miały jakikolwiek wpływ na szczęście tej pary. To był ich dzień.
Mia ze wzruszeniem patrzyła na zakochanego Andreasa, a piękna Rebecca budziła zachwyt. Byli idealnie dopasowani. Po cichu marzyła o tym, by i ona w przyszłości miała swój szczęśliwy dzień. Czy będzie go dzieliła z Tomem? Pozwoliła mu dzisiaj być u swojego boku. Właściwie, sobie też na to pozwoliła. Zasługiwali, żeby czuć się dobrze. Chociaż przez te kilka godzin. Zanim wszystko znowu się rozsypie i wrócą do przykrej rzeczywistości. Nawet Bill i Vanessa zachowywali się przyzwoicie, a to o nich każdy martwił się najbardziej.
Obserwowała młodą parę w wolnym tańcu. Twarz jej przyjaciółki rozświetlał cudowny uśmiech. Andreas szeptał jej coś do ucha, co chwilę całując czule.
– Urwijmy się stąd na chwilę. – Ciepły oddech omiótł jej szyję, gdy Tom pochylił się do niej, skutecznie sprowadzając ją tym na ziemię. Spojrzała na niego z powątpiewaniem. Właśnie sugerował, by wyszła z wesela swojego jedynego brata. – Nikt nawet nie zauważy – zapewnił ją, jakby wiedział, że się waha.
Westchnęła, przytakując w końcu na tę propozycję. W końcu nie miała nic do stracenia, a myśl, że mogła mieć Toma dla siebie jeszcze tylko przez kilka godzin, była przygnębiająca. Podała mu swoją dłoń i pozwoliła wyprowadzić się z budynku na dwór. Wieczór był bardzo ciepły i jeszcze było dość jasno.
– Przejdźmy się. – Wskazał wąską ścieżkę przecinającą zielony ogród. Niesamowicie romantyczna sceneria, przy której jeszcze niedawno Andreas i Rebecca mieli swoją ślubną sesję zdjęciową. – Nie przepadam za takimi imprezami... Nie ma jak ze sobą spokojnie porozmawiać. Każdy gada z każdym, robi się harmider...
– Cóż, wesela nie służą do rozmów – zauważyła, na co się zaśmiał.
– Mam coś dla ciebie – rzekł, sięgając od razu do kieszeni swoich eleganckich spodni.
Mia uniosła głowę, spoglądając na niego ze zdziwieniem i jednocześnie zaciekawieniem. Jej oczy przybrały znacznych rozmiarów, gdy zobaczyła niewielkie, czarne pudełeczko w dłoniach Toma. Na chwilę straciła trzeźwość myślenia. To przypominało jej pierścionek zaręczynowy, który Andreas pokazywał jej w tajemnicy przed kilkoma tygodniami. Serce stanęło jej na moment. Czy naprawdę była przerażona? Naprawdę przerażała ją myśl, że Tom mógłby się jej oświadczyć? Pomijając, że to było niedorzeczne... Dlaczego czuła strach? Czy to świadczyło o jej niepewnej miłości do niego? Może wcale go nie kocha? Myśli, jedna po drugiej, zaczynały wypełniać jej głowę, sprawiając, że czuła się tylko gorzej.
– Mam nadzieję, że ci się spodoba. – Jego głos pozwolił jej zejść na ziemię, a gdy otworzył pudełko i nie uklęknął przed nią, poczuła wielką ulgę. Jednocześnie była na siebie wściekła, że w ogóle myślała o takich rzeczach. A może miała prawo się bać? W końcu jeszcze niedawno świętowała dopiero swoje osiemnaste urodziny. Nie była gotowa na małżeństwo. Nie musiała na szczęście odmawiać ani uciekać. W pudełku znajdował się srebrny łańcuszek z kryształowym serduszkiem. – Nie miałem okazji jeszcze dać ci prezentu...
– Przecież przysłałeś mi kwiaty – stwierdziła, wpatrując się w błyszczące serce. Tom był niepoprawnym romantykiem. Mimo że ich związek wciąż stał pod znakiem zapytania, przysłał jej kwiaty w rocznicę ich poznania. Nigdy nie zapomni uczuć, które towarzyszyły jej, gdy otrzymała bukiet pięknych róż z doczepionym liścikiem od niego.
– To nie to samo – oznajmił lekko oburzony i wyciągnął łańcuszek, by móc go jej założyć. Nie sprzeciwiała się. Odgarnął delikatnie jej włosy, a ona przymknęła powieki, rozkoszując się opuszkami jego palców, które pieściły jej kark. Trwało to zdecydowanie za krótko.
– Dziękuję. – Odwróciła się do niego i wspięła na palce, by złożyć pocałunek na jego policzku. On jednak zatrzymał ją przy sobie na dłużej. Ułożył dłonie na jej talii i wpił się w jej usta, całując ją głęboko i namiętnie. Kolejny raz skutecznie pozbawił ją trzeźwości myślenia, ale wcale jej to nie przeszkadzało. Smakował tak dobrze i był uzależniający. – Nie chcę, żebyś wyjeżdżał – szepnęła, nie odsuwając się od niego. Jej czoło znajdowało się na wysokości jego nosa, musiała lekko odchylić głowę, by patrzeć w jego błyszczące brązowe oczy. Pozwoliła sobie na tę słabość. Było to dosyć naiwne wyznanie z jej strony, zdawała sobie z tego sprawę. Tak samo, jak wiedziała, że nic nie zmieni. Tom nie zostanie. Nie dlatego, że nie chce, ale po prostu nie może. – Tęsknię za tobą... Nie cierpię się rozstawać. Nawet jeżeli nie jest między nami idealnie...
– Hej... – Ujął jej podbródek, nim zdążyła spuścić głowę. – Rozstania są beznadziejne, ale powroty są warte czekania.
– Nie zostało wcale tak długo... – Westchnęła, pocieszając już chyba samą siebie i oparła głowę na jego ramieniu.
Przytulił ją do siebie, bo tylko tyle mógł jej teraz dać. Trochę ciepła. I było coś jeszcze, co wisiało nad nimi, a ona jeszcze nic o tym nie wiedziała.
– Mamy jeszcze całą noc.
– To zawsze będzie za mało.
– Wiem... Ale zamierzam wykorzystać każdą minutę. Co ty na to?
– Jestem za. – Podniosła głowę, uśmiechając się do niego szeroko. Nie warto było tracić czasu na smutek i myślenie o tym, co będzie jutro, gdy teraz mogła cieszyć się jego obecnością. – Ucieknijmy stąd jeszcze bardziej.
– Jeszcze bardziej? – Roześmiał się. – Właśnie taką cię kocham.
– A inną nie? – Uniosła brew, przyglądając mu się podejrzliwie.
– Czasami – odparł niewinnie, za co dostał kuksańca w ramię. – Wiesz, że całą ciebie, bez względu na stan.
– Nie wiem, co ty ze mną robisz. – Pokręciła z niedowierzaniem głową. Dosłownie wszystko, co sobie planowała jeszcze przed jego przyjazdem, przestało mieć jakiekolwiek znaczenie. Nic nie było tak, jak być miało. A co najważniejsze, całkowicie jej to pasowało.
– Pytanie, co ja z tobą dopiero zrobię – zamruczał, spoglądając jej w oczy. Przeszedł ją dreszcz, gdy dostrzegła w jego tęczówkach znajome iskierki. Dobrze znany jej ucisk w podbrzuszu sprawiał, że nie mogła się wprost doczekać, aż Muzyk spełni swoją obietnicę.
– Nie każ mi więc czekać.
– Nie musisz dwa razy powtarzać – zapewnił, tym razem niemal pożerając ją wzrokiem. Złapał ją za rękę i zaprowadził w stronę wyjścia. Dziękował w duchu swoim przyjaciołom, że pomyśleli o noclegu dla gości. Zamierzał z niego skorzystać i to całkowicie. Ta noc zapowiadała się wyjątkowo nie tylko dla młodej pary.
Chyba obydwoje czuli się jak para nastolatków, która wymyka się nocą, by być razem. Właściwie, Mia była taką nastolatką, to on tutaj nieco odstawał swoim wiekiem. Niemniej nic nie było już ważne. Nawet wyraz twarzy recepcjonisty w hotelu, gdy zlustrował ich wymownym spojrzeniem.
– Naprawdę wszystko po nas widać – szepnęła zawstydzona Mia, gdy zniknęli w windzie. Dopiero teraz dotarło do niej, jak bardzo oczywiste jest to, co za chwile będą robić. I jak się okazuje, nie tylko dla nich dwojga.
– To tylko świadczy o tym, że naprawdę tęskniłaś – stwierdził, stając naprzeciwko niej. – Nadal za mną szalejesz. I wcale nie chcesz mnie zostawić – dodał pewny siebie i przyparł ją do ściany, gdy tylko rozchyliła wargi, by mu odpowiedzieć. Nie dał jej na to czasu, wsuwając jej język do buzi. Zdołała tylko cicho jęknąć w jego usta, zapominając na dobre, co w ogóle zamierzała mu powiedzieć.
Po kilku chwilach leżała już na miękkiej pościeli w samej bieliźnie. Tom pieścił jej szyję, całując ją i ssąc, a jego ręce błądziły po jej ciele, zupełnie jakby właśnie do tego były stworzone.
Znał już tę drogę, wiedział, w jaki sposób ją przemierzać. Nie chciał się spieszyć, wiedząc, że czeka ich kolejna, długa przerwa. Pragnął delektować się każdą sekundą, wyciągnąć z niej wszystko, co się da. Dlatego bardzo długo pieścił jej skórę, poświęcając tyle samo czasu na każdy jej milimetr, aż mrowiła od tych pocałunków.
– Zdjąć... to – westchnęła, nie mogąc przypomnieć sobie, jak się w ogóle używa słów i zaczęła się mocować z zapięciem od stanika.
Pomógł jej się z tym uporać, z rozkoszą uwalniając jej piersi. Idealnie wpasowywały się w jego dłonie, którymi je przykrył, masując delikatnie. Patrzyła na niego przez cały czas, oddychając coraz ciężej. Dotknął opuszkami palców zarysu jej szczęki, a potem zaczął przesuwać nimi w dół. Po szyi, dekolcie, między piersiami, brzuchu, aż jego dłoń zatrzymała się na materiale koronkowych majtek. Wstrzymała oddech, czekając na dalszy ruch. Wyraz jego twarzy był nieodgadniony, ale wiedziała, czego może się spodziewać. Zwlekając, podwyższał tylko temperaturę. Marzyła o tym, by otarł się o nią swoimi palcami.
– Powiedz mi, czego chcesz. – Spojrzał jej w oczy. Rozchyliła wargi, nie rozumiejąc, dlaczego ją tak torturuje. Przechylił głowę, obrysowując palcem krawędzie jej bielizny. Prowokował, jednocześnie oczekując od niej odpowiedzi. Jak miała do niego mówić, będąc w takim stanie? To było okrutne. I pragnęła jeszcze więcej tego okrucieństwa.
– Ciebie – wydusiła.
Uśmiechnął się, składając pocałunek na jej drżących ustach. Nie potrzebował słyszeć nic więcej. To mu wystarczało. Jedno słowo, które kryło w sobie odpowiedzi na wszystkie inne pytania.
Objął wilgotnymi wargami brodawkę jej lewej piersi, powodując, że wygięła się pod nim. Jedną dłoń umieścił na prawej, na przemian ugniatając ją i drażniąc palcami sutek, podczas gdy drugą wsunął w jej majtki. Pozwolił jej odpłynąć na dobre. I jedyne, o czym mogła jeszcze w ogóle pomyśleć to nasuwające się pytanie, jak on potrafi naraz zrobić z nią to wszystko. Jeśli miałaby porównać ich wszystkie dotychczasowe gry wstępne, ta wygrywała, bez zastanowienia. A może tak właśnie już jest, że z każdym kolejny razem jest coraz lepiej? Z Tomem chyba nie dało się inaczej.
Jęknęła, tracąc kontrolę, gdy włożył w nią swoje palce, zaczynając poruszać nimi rytmicznie. Wiedział, jak znaleźć jej czuły punkt i nie wahał się przed tym. Z fascynacją obserwował, jak wije się pod nim i niemo błaga, by nie przestawał. Pozwolił jej cieszyć się tym przez kilka minut, aż w końcu przestał. Rozczarowanie w jej oczach było równie podniecające. A on uśmiechnął się tylko, zdając sobie sprawę ze swojej władzy. Sięgnął do portfela po prezerwatywę.
Mia obserwowała każdy jego ruch z uwagą, jakby bała się, że zaraz wstanie i wyjdzie, pozostawiając ją z niczym. Po raz pierwszy przyglądała się bezwstydnie, jak zakłada zabezpieczenie na swoją męskość. Nie spodziewała się, że ten widok może być tak pobudzający. Ani że może czuć się jeszcze bardziej podniecona. Czy istnieją jakieś granice?
Podniosła lekko biodra, gdy ściągał jej majtki. Była tak spragniona, że nawet nie była świadoma swojego zachowania.
Jej nogi same rozsuwały się przed nim. Nie mógł uwierzyć, że to ta sama dziewczyna sprzed roku. Wszedł w nią powoli i głęboko, obserwując jej twarz. Zamknęła oczy, odchylając głowę. Sapnęła cicho, a on zaczął w tym samym tempie wysuwać się minimalnie, by zaraz ponownie się w nią wedrzeć. Uczynił to jeszcze kilkakrotnie, nim zaczął przyspieszać do tego stopnia, aż wywołał u niej jęki i dreszcze rozkoszy. Tylko na te dźwięki czekał.
To była jedna z najdłuższych i najbardziej wyczerpujących wspólnych nocy. I zdecydowanie była tego warta.


Cdn.

Wiecie, że to miał być początkowo jakoś 63 odcinek? :D Tak to się porobiło... 
Kolejnego spodziewajcie się w niedzielę :) A ostatni powinien pojawić się przed 12 kwietnia xd 


3 komentarze:

  1. CIekawe jak zareaguje na wieść o Los Angeles -,- Mam nadzieję, że nei będzie ogromnej awantury, a nawet jak będzie, to będzie krótka.

    OdpowiedzUsuń
  2. Powtórzę się dziś jeszcze raz.
    Nie lubię takich przerywanych zakończeń.
    I tym razem nie powiem "napraw to" tylko "brnij dalej" 😂

    OdpowiedzUsuń

Komentarze wysyłane są przed dodaniem do moderacji ze względu na spam.