Vanessa
spojrzała z niepokojem na śpiące niemowlę, gdy po mieszkaniu rozległ się dźwięk
dzwonka do drzwi. Na szczęście mały Javier miał sen chyba po tacie, bo nawet
nie drgnął. Odetchnęła więc z ulgą i odłożyła na bok czasopismo, które czytała,
aby następnie wstać i udać się do przedpokoju. Nie miała pojęcia, kto mógł ją zechcieć
odwiedzić. Tym bardziej że wszyscy dobrze wiedzieli, iż zespół wyjechał w trasę
i bliźniaków nie ma w domu. Ale z drugiej strony wiedzieli też na pewno o tym,
że Vanessa wraz z synem tymczasowo tutaj mieszkają. To było nieuniknione, jeśli
miało się wspólnych przyjaciół.
Niemniej
i tak nie spodziewała się nikogo. Jej relacje z przyjaciółmi znacznie się
ochłodziły i nie wyglądało to zbyt kolorowo. Między innymi dlatego podjęła
decyzję o wyjeździe z miasta. W końcu nic jej już tutaj nie trzymało, a sama
czuła, że się dusi w tych starych kątach. Potrzebowała czegoś świeżego w swoim
życiu. Chciała dać sobie szansę, by zacząć od nowa. Z czystą kartą. Teraz czuła
się zbyt usidlona w szponach swojej przeszłości. Nie podobał jej się nawet
wizerunek swojej osoby, który tworzyła przez lata. Pojawienie się dziecka
bardzo wiele zmieniło w jej podejściu do świata wbrew pozorom. Między innymi
dlatego nie potrafiła odmówić Billowi. Poza tym nie mogła się oszukiwać.
Potrzebowała pomocy. Może i byłaby w stanie wychować samotnie dziecko, ale ta
myśl ją przerażała z dnia na dzień coraz bardziej. I nie chciała tego. Ani dla
siebie, ani dla Javiera. Miał rację, że ich synek na to nie zasługiwał. Nawet
jeżeli nie będą się kochać i żyć w związku jak typowi rodzice i tak najlepszym
rozwiązaniem jest ich współpraca. Dla wszystkich. Dzięki temu również będzie
mogła zwolnić Toma z jego obietnicy. Naprawdę nie zamierzała mu zatruwać życia.
Był po prostu jedyną osobą na świecie, która zawsze ją rozumiała i wspierała.
Był jej najbliższy. Nie umiała ot tak wymazać tego z pamięci, szczególnie że
ten facet naprawdę dodawał jej sił. I oczywiście, że żałowała z wycofania się z
ich dawnej relacji. Ich życie mogłoby teraz wyglądać całkiem inaczej. Problem
tkwił w tym, że byli do siebie zbyt podobni. Przynajmniej do momentu, gdy Tom
się wyłamał z tego szablonu. On umiał zmienić w sobie wszystko na lepsze, a ona
po prostu tkwiła zamknięta w swojej skorupie obojętności, jakby bała się wyjść
na zewnątrz i ujrzeć słońce. Dopiero teraz dotarło do niej, że nawet jeśli
będzie się przed nim chować latami, jego promienie i tak w końcu się przebiją i
ją poparzą.
Na
wszelki wypadek spojrzała przez wizjer w drzwiach. Dzięki temu zawsze mogła
udawać, że nikogo nie ma w domu, gdyby uznała, że jest taka potrzeba. Zdziwiła
się jednak, widząc młodą kobietę w ciemnych, naprawdę ładnych włosach. O tak,
miała przepiękne włosy, których Vanessa w tym momencie jej pozazdrościła. Po
ciąży miała sporo problemów z doprowadzeniem do ładu swojego wyglądu, a jej
włosy właściwie umarły już dawno. Coś za coś.
Zdecydowała
się otworzyć nieznajomej, zaintrygowana kim jest i czego właściwie chce. Jedyne
co przyszło jej na myśl to możliwe powiązanie z Billem. Tom przecież nie miał
takich koleżanek.
-
Dzień dobry… Zastałam Billa? – Nieznajoma odezwała się, lustrując Vanessę
równie zaskoczonym spojrzeniem.
Czyli
jednak. Bill. Coś zaświtało jej w głowie. Przecież znała doskonale historię
miłości muzyka do striptizerki. O tak. I znała też jej zakończenie. Na samą
myśl skrzywiła się nieznacznie. Cała jej przychylność do ładnej dziewczyny
zniknęła natychmiastowo. Od razu zaświeciła jej się w głowie czerwona lampka,
mówiąca głośno i wyraźnie, że kobieta, która przed nią stoi, złamała serce jej
przyjacielowi.
-
Nie – zaprzeczyła chłodno i skrzyżowała ręce na piersi, wbijając w nią swoje
przeszywające spojrzenie. Miała nadzieję, że da jej tym do zrozumienia, że nie
jest mile widziana. – Dzięki Bogu, nie.
-
Słucham? – Katharina chyba mimo wszystko nie bardzo rozumiała, do czego pije
nieznajoma, która powitała ją w mieszkaniu Kaulitzów. Miała tylko cichą
nadzieję, że nie jest to nowa miłość Billa. Nie tego się spodziewała,
przychodząc tutaj i chyba była bardzo naiwna, sądząc, że on wciąż będzie na nią
czekał. Odtrącił ją już kilka razy, a ona po prostu chciała dać mu trochę czasu
na ochłonięcie, by móc jeszcze raz z nim porozmawiać i wyjaśnić wszelkie
nieporozumienia. – Chciałabym z nim tylko porozmawiać. Możesz mu przekazać, że
byłam?
-
Bill wyjechał – oświadczyła krótko szatynka, nie spuszczając z niej wzroku
nawet na sekundę. Nie miała najmniejszego problemu z traktowaniem jej ozięble.
Niemal jak wroga. Bo jeśli ktoś w jakikolwiek sposób krzywdził jej przyjaciół,
to właśnie tym się dla niej stawał. Automatycznie, bez żadnych taryf ulgowych. –
Może byś o tym wiedziała, gdybyś w ogóle jeszcze istniała w jego życiu.
-
No tak. Wybacz, ale nie zamierzam o tym z tobą rozmawiać – mruknęła niezrażona.
Może i Vanessa przytłaczała swoim wrogim nastawieniem i nadmierną pewnością
siebie, ale Katharina również miała swoją godność. Nawet nie drgnęła, gdy
nieznajoma zaczęła ją atakować. Obydwie miały silne charaktery, co zapewne na
dłuższą metę powodowałoby mnóstwo zgrzytów. – Mogę liczyć, że mu przekażesz, że
tu byłam?
-
Przecież to niczego nie zmieni. – Vanessa pokręciła głową, nie dowierzając, że
Katharina nadal niczego nie rozumie. – Bill nie chce mieć z tobą już nic
wspólnego. Nie wiem, co tu w ogóle robisz, dziewczyno? Jeśli kiedykolwiek ci na
nim zależało, odpuść. Niełatwo było mu pozbierać się po tym, co zrobiłaś. I to
w momencie, gdy najbardziej cię potrzebował. – Postanowiła nieco bardziej
przybliżyć jej sytuację mimo całej niechęci, jaką do niej żywiła. Jednak nie
robiła tego z myślą o Katharinie, ale o Billu. Po co miał przechodzić przez to
wszystko po raz kolejny. – Nawet on nie zasługuje na takie traktowanie. Mimo że
ostatnio sam zachowywał się jak największy dupek. Nie wiem, na co jeszcze
liczysz, ale trochę za późno się obudziłaś.
-
Proponuję, żebyś nie wtrącała się w nie swoje sprawy. Tym bardziej, gdy nie
masz pojęcia o całej sytuacji – rzuciła sucho ciemnowłosa, z trudem przełykając
każde słowo, którym potraktowała ją Vanessa. Chwilami miała ochotę jej
przyłożyć, byle tylko się zamknęła. Doprowadzało ją do szaleństwa, że nikt tak
naprawdę nie zna prawdy, a każdy zdążył już postawić na niej krzyżyk. Nie
wierzyła, że Bill przestał ją kochać.
-
Ja nie mam pojęcia? – zakpiła Vanessa, a na jej twarz wpłynął ironiczny
uśmiech. – Mam rozumieć, że wiesz o tym, że Bill ma syna i zaakceptowałaś już
ten fakt? – wypaliła, nie zastanawiając się nad tym zbyt wiele. Miała nadzieję,
że nie popełniła błędu, wyjawiając tę wiadomość byłej dziewczynie Billa.
Uczucie niepokoju pojawiło się gdzieś na dnie jej żołądka. Co jeśli wokalista wkurzy
się na nią za to? Ostatnie czego chciała, to psuć ich ledwo naprawioną relację.
Nie powinna była tego mówić nikomu bez jego wiedzy. Tym bardziej Katharinie. Co
jeśli faktycznie nadal ją kochał i chciałby sam jej o tym powiedzieć? Poniosło
ją jak zwykle. Przeklinała się w duchu za to, co zrobiła, ale i tak nie mogła tego
cofnąć.
Katharina
usłyszała prawdę i patrzyła teraz na nią zszokowana. Przypomniała sobie noc, w
której Bill przyszedł do niej cały roztrzęsiony i nagle wszystko zaczynało mieć
sens. Zrobiło jej się słabo, gdy uświadomiła sobie sytuację, w jakiej obydwoje
się wówczas znaleźli i w jakiej ona znajduje się teraz. Automatycznie
zlustrowała wzrokiem Vanessę, zdając sobie sprawę z tego, że to ona jest
właśnie matką dziecka Billa. Czuła, że jak za chwilę stąd nie odejdzie,
zwymiotuje na jej buty.
-
Nie powinnam była ci tego mówić… – Vanessa chciała coś jeszcze powiedzieć,
wyjaśnić, ale Katharina nie była w stanie dłużej z nią rozmawiać. Wycofała się
powoli, nie zważając na kolejne słowa, które chciały paść z ust dziewczyny. – Cholera jasna. – Szatynka trzasnęła
drzwiami, czując, jak ogarnia ją wściekłość. Oczami wyobraźni widziała już minę
Billa, który dowiaduje się o tym, co zrobiła. Może powinna zacząć pisać
poradniki pt. 10 sposobów jak doszczętnie zniszczyć przyjaźń. Miała ochotę
walić głową w ścianę, ale na nic by jej się teraz to nie zdało. Tym bardziej że
jej synek zaczął płakać i tym samym uratował ją przed wpadnięciem w kolejną
otchłań rozpaczy.
^^^
-
Dlaczego do niej po prostu nie zadzwonisz, Tom? – Blondyn opadł na fotel,
spoglądając z niezrozumieniem na brata. Gitarzysta od tygodni chodził struty,
wymuszając jedynie krótkie uśmiechy, gdy wymagała tego sytuacja. Bill nie mógł
na to patrzeć, szczególnie że wiedział, jak łatwo było sprawić, aby Tom poczuł
się lepiej. Wystarczyłoby, żeby zadzwonił do Mii i z nią po prostu porozmawiał.
Tylko tyle. Ale on był uparty niczym największy osioł na tej planecie i
niepojęte było dla jego bliźniaka, co w ogóle chciał w ten sposób osiągnąć. Mia
zresztą nie była lepsza. Nie miał pojęcia, dlaczego ona także się nie odzywa.
Czy to jest jakaś nowa metoda naprawiania związków? Coś chyba bardzo im się
popieprzyło.
-
Chcę dać jej, jak najwięcej czasu – odparł spokojnie Tom, wpatrując się
beznamiętnie w okno. – Chciała tego. A teraz jest idealna okazja. Niech sobie
przemyśli wszystko. Bo gdy wrócę, nie pozwolę jej dłużej w tym tkwić.
-
To jest głupie. – Bill westchnął ciężko. – Czy w ogóle… zamierzasz ją
przygotować na to, co będzie? – zapytał niepewnie. Bał się poruszać ten temat.
To była największa przyczyna ich ostatniego spięcia. Los Angeles. Miasto, które
miało stać się nowym początkiem ich życia. Głównie jego i Vanessy, ale również
i Toma. Obydwoje wiedzieli, co się z tym wiązało.
-
Wyobrażasz sobie, że miałbym jej powiedzieć coś takiego przez telefon? –
Odwrócił się gwałtownie w jego kierunku, a jego oczy pociemniały ze złości.
Nadal było mu ciężko, nadal się wściekał, mimo że w końcu sam uznał to
rozwiązanie za najlepsze dla nich wszystkich. Tylko wciąż dręczyło go to samo
pytanie… dlaczego to wszystko kosztem
jego miłości?
-
Nie… Ale ona jest przekonana, że wrócisz do domu i tam zostaniesz. Sam mówiłeś,
że chcesz dać jej czas do namysłu… Może powinieneś dać jej trochę więcej rzeczy
do przemyślenia.
-
Nie wiem nawet, jak miałbym jej o tym powiedzieć, Bill. – Pokręcił głową, jakby
sam w to nadal nie wierzył. Z jednej strony sam pragnął zostawić całe swoje
dotychczasowe życie za sobą i wyjechać na zawsze, a z drugiej nie wyobrażał
sobie, by w jego nowym świecie miało zabraknąć Mii. – To zakończy nasz związek.
Ona nie będzie na mnie ciągle czekać. Jak można tak żyć? Ciągle czekając?
Tęskniąc? – Spojrzał na niego pełen smutku i chyba też rozczarowania.
Bill
nie miał pojęcia, co mógłby mu powiedzieć. Zgadzał się z nim w tej kwestii.
Takie życie nie było dobre dla nikogo. Nikt nie zasługiwał, by nieustannie
tęsknić i nie móc być pewnym swojej przyszłości.
-
Czasem trzeba pozwolić komuś odejść, by zobaczyć, czy zechce do nas wrócić –
powiedział cicho. Sam czuł się okropnie z myślą, że jego jedyny brat mógłby
stracić miłość swojego życia. Serce łamało mu się na pół. On naprawdę ją
kochał. Mia była dziewczyną, której udało się dotrzeć do jego głupiego
braciszka. I teraz miałby ją stracić? Miał ogromną nadzieję, że zawalczą o
siebie. Że mimo dzielącej ich odległości ich związek przetrwa. I że jeszcze
kiedyś pozbędą się tych wszystkich barier, które stanęły między nimi.
-
Nie chcę pozwalać jej odchodzić… Nie chcę iść dalej bez niej. Nie chcę… –
Odwrócił wzrok, czując napływające do oczu łzy. Rozpadał się. Kolejny raz w
swoim życiu to czuł i tym razem nie było
u jego boku osoby, która byłaby w stanie pomóc mu się pozbierać. Nie
było jej i prawdopodobnie niebawem straci ją już na zawsze.
-
Więc walcz. Nie jest powiedziane, że to musi być koniec. Czasem wystarczy odpowiedni
plan. Macie już miłość, zaufanie. A to bardzo wiele…
-
Mój Boże, przestań! Co ty możesz wiedzieć, Bill? – fuknął niespodziewanie na
niego, zaskakując tym chyba też samego siebie. Zdążyło się w nim zebrać tyle
emocji na raz, że po prostu nie mógł już ich w sobie pomieścić. Miał dosyć
udawania, że jest w porządku. I słuchania dobrych rad. Od kogoś, przez kogo tak
naprawdę to wszystko się psuło. – Myślisz, że będziesz teraz mi prawił te
farmazony!? Że będziesz mnie wspierał tymi nic nieznaczącymi słowami!? Co ty
możesz wiedzieć! Nie ty zostawisz osobę, która jest dla ciebie wszystkim! Ty
zabierasz swoją cudowną rodzinkę ze sobą! Włącznie z Vanessą, przez którą jest
to całe zamieszanie! To ty będziesz miał tam wszystko, czego chciałeś! Swoje
cholerne nowe życie! – wyrzucił, nie zważając już na słowa, a jego oczy wręcz
zapłonęły, gdy wbił spojrzenie w zszokowanego brata. – I dobrze wiesz, że cię
nie opuszczę. Dobrze to wiesz. Dlatego teraz potrafisz siedzieć tu spokojnie i
pieprzyć to wszystko. Bo wszyscy na świecie wiedzą, że nie zostawię cię dla nikogo!
-
Tom…
-
Zamknij się już. Nie chcę o tym więcej z tobą rozmawiać – przerwał mu
gwałtownie i przetarł twarz dłońmi, próbując się jakoś uspokoić. – Podjęliśmy
decyzję i się z niej nie wycofam. Ale wiedz, że nie będziesz wmawiał mi tych
bzdur o sile miłości. Bo to tak nie działa. To są tysiące kilometrów. To są
miesiące rozłąki. Każdy kolejny dzień oddalający nas od siebie. Każda kolejna
godzina sprawiająca, że stajemy się dla siebie wspomnieniem. Każda minuta
przybliżająca nas do stwierdzenia, że już nie chcemy takiego życia. Każda
pieprzona sekunda utwierdzająca nas w przekonaniu, że jedyne, co nas czeka, to koniec.
Po
tych słowach w pomieszczeniu zapadła cisza, a Tom słyszał już tylko bicie
swojego serca, które pragnęło znaleźć się teraz w zupełnie innym miejscu.
Cdn.
No to jeszcze 3!
No ejjjjjj, ale jak tak mozna?
OdpowiedzUsuńSuper extra ekspresowo dodajesz rozdziały. Ah, te ostatnie zdania Toma... takie to prawdziwe.. oby jednak pozostali z Mia razem. Pasuja do siebie :)
A czego tu tak Katharina. Nikt jej tu bie chce przecież. Pffff
Czekam na nowy,szkoda ze juz lada moment bedzie koniec :(
nieee ;( Jak to, tak smutno? Nie zgadzam się, niech ze sobą w końcu porozmawiają, szczęśliwie zakochany Tom to fajny Tom. A Mia ma zadzwonić! Bo tak! Smutno mi, że tylko 3 do końca, ale są inne opowiadania, więc może to przeżyję.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i do napisania!
PS. Co będzie z Burzą?
Kiedyś przyjdzie jej czas :)
UsuńPrzemilczę sytuację z Vanessą i Kath. Nie lubiłam Vanessy od początku, a teraz zachowała się jak... jak typowa suka xd.
OdpowiedzUsuńI nie odliczaj mi tu odcinków bo wiem ile jeszcze zostało.
Ty mi tu lepiej napraw Toma xd On nie może być taki załamany! To nie jest ten sam Tom. Oddaj Toma, który był na początku tego wspaniałego opowiadania xd
Vanessa jest okropna. Mia i Tom muszą być razem!!!!! To nie może skończyć się jego wyjazdem.
OdpowiedzUsuń