3 tygodnie później…
Moment,
w którym poczuła, jak zderza się z czymś twardym, odesłał jej umysł w
przeszłość. Dokładnie do wspomnienia sprzed roku, gdy po raz pierwszy
przestąpiła próg tego klubu. Wtedy jeszcze nie wiedziała, że ten jeden wieczór
odmieni całe jej życie. Wtedy była zupełnie inną osobą. Zagubioną i samotną.
Teraz by się tak nie określiła. Może i ostatnimi czasy była trochę pogubiona,
ale na pewno już nie tak bardzo, jak wspomnianego wieczoru.
A
zwłaszcza nie była już samotna. Tym razem przyszła tu na spotkanie ze swoimi
przyjaciółmi. Nie odczuwała ani grama stresu. Była szczęśliwa i pewna swojego
miejsca. Trudno było uwierzyć, że tak wiele zmieniło się w jej życiu od tamtego
czasu. Może poza jednym… Poza Tomem. Nadal pachniał tak samo. Jego oczy nadal
były tak hipnotyzujące i głębokie, że traciła dla nich rozum. I uśmiech. Wciąż
zniewalający.
Wpadli
na siebie po raz kolejny, od razu mając uczucie deja vu.
Przeznaczenie?
-
Cześć – szepnęła, wpatrując się w niego oszołomiona.
Ostatnio
widywali się znacznie rzadziej. Głównie przez pracę muzyka i oczywiście szkołę
Mii. Każde z nich skupiło się na swoich obowiązkach, dzięki temu przetrwali
ostatnie tygodnie, nie myśląc w kółko o sobie i swoich uczuciach. Udało im się
na chwilę przygasić ten żarzący się nieustannie płomień. W tej chwili jednak
obydwoje mieli wrażenie, jakby ktoś zalał ich serca benzyną i bez wahania
rzucił w nie płonącą zapałką. I sami nie wiedzieli, czy to bardziej tortura,
czy przyjemność.
-
Hej. Chyba już kiedyś to się wydarzyło – powiedział, uśmiechając się
delikatnie. Doskonale pamiętał tamtą sytuację. Tę zagubioną małą dziewczynkę w
tłumie pijanych ludzi. Była tak urocza, że już wtedy nie potrafił oderwać od
niej wzroku. I nie mógł opisać swojej radości, gdy okazało się, że to właśnie
ona jest siostrą Andreasa. Dzięki temu miał możliwość poznania jej bliżej.
Ponieważ już w chwili, kiedy od niej odszedł, zaczął żałować, że ta znajomość
musiała się tak skończyć. Los jednak miał dla nich zupełnie inny plan. I chyba
po raz pierwszy w życiu przyjmował coś od niego z taką przyjemnością. Jej
zielone oczy w ogóle się nie zmieniły. Może nie była już taka wystraszona i
zawstydzona, ale nadal była tą uroczą dziewczyną, która zawróciła mu w głowie w
pierwszej sekundzie, gdy ją ujrzał.
-
Też masz takie wrażenie? – Uniosła niepewnie kąciki swoich ust. Serce biło jej
tak mocno, że dziękowała w duchu za głośną muzykę w tle, bo była pewna, że w
innym wypadku Tom usłyszałby to dudnienie w jej piersi. Czuła się przez chwilę,
jakby ich cała przeszłość nie istniała. Jakby to wszystko zaczynało się jeszcze
raz. Może tak byłoby prościej?
Nie
zdołali już zamienić ze sobą słowa, choć bardzo by chcieli. Całą magię tej
sytuacji przerwał im Bill, wpadając między nich i obejmując ich oboje
ramionami.
-
Andreas się żeni! – zawołał, dzieląc się z nimi dobrą nowiną oraz całą swoją
radością. Zdecydowanie zdążył już opić te wieści, co dało się bez problemu
wyczuć. – Chodźcie wznieść toast, bo to jest najlepsza rzecz, jaka się
wydarzyła w tym popieprzonym roku! Oczywiście niemal na równi z tym, że Rebecca
pokonała pieprzony nowotwór. I chuj mu w dupę! Skurwiel jebany, nikogo już nam
nie zabierze!
-
Łooł, Bill. Ty to chyba już świętowałeś za nas wszystkich. – Tom chwycił brata
pod ramię, gdy ten zachwiał się niebezpiecznie, niemal przenosząc swój cały
ciężar na Mię.
Nastolatka
była trochę zaskoczona zachowaniem przyjaciela i dość mocnymi słowami
padającymi z jego ust, ale z drugiej strony, potrafiła znaleźć dla tego
logiczne wytłumaczenie. Bill naprawdę miał ostatnio trudny czas. Oczywiście nie
pochwalała zapijania wszystkiego alkoholem i doprowadzania się do takiego
stanu, ale rozumiała. Sama czasami miała ochotę zrobić coś, by przynajmniej
przez chwilę nie musieć pamiętać.
Gitarzysta
przejął całkowicie kontrolę nad pijanym bratem i całą trójką dotarli do
stolika, gdzie już czekała na nich reszta paczki. Niesamowicie było zobaczyć
ich wszystkich w jednym miejscu. Na twarzy Mii automatycznie pojawiał się
szeroki uśmiech. A dodając do tego jeszcze zaręczyny jej brata i dobre wyniki badań
Rebecci, to już w ogóle, mogłaby tylko skakać z radości. Nastolatka od razu
wyściskała swoją przyjaciółkę, szepcząc jej przy tym do ucha, jak bardzo się
cieszy.
Tak
naprawdę nie było osoby, która przy tym stole nie byłaby teraz szczęśliwa. Każdy
odłożył swoje problemy na bok i skupił się na tym, co dobre. A wszystko, co dobre siedziało przed nim i
ukrywało się w dwojgu ludzi. Jeszcze rok temu żadne z nich nie podejrzewałoby
tej pary o tak wielkie i poważne zmiany w swoim życiu. Dziś jednak kontrast między
ludźmi sprzed tych kilkunastu miesięcy a tymi, którzy siedzieli teraz na
czerwonej kanapie, był ogromny. Każdy był pod wrażeniem tej zmiany. I
jednocześnie zdawali sobie sprawę, że nie tylko życie Rebecci i Andreasa tak
bardzo się odmieniło.
Mia
była tak zaaferowana swoim bratem i Rebeccą, że nawet nie zwracała uwagi na
natarczywe spojrzenie Toma, który nie potrafił się powstrzymać. Lustrował ją
wzrokiem, odkąd tylko zajął miejsce naprzeciwko. Myślał, że jest silniejszy.
Ale gdy tylko ją zobaczył, wszystko się zmieniło. Nagle nie chciał być silny.
Miał ochotę wstać i zagarnąć ją w swoje ramiona, olewając wszelkie zasady.
Jeszcze przed paroma minutami miał nadzieję, że tego wieczoru coś mogłoby się
między nimi zmienić. Że może Mia i on mogliby zakończyć tę całą farsę z przerwą
i po prostu znowu być razem jak normalni, zakochani ludzie. Ale cała magia
zniknęła, w momencie, gdy zjawił się Bill. A Mia już nie patrzyła na niego tak,
jak wtedy. Teraz niemal w ogóle nie zwracała na niego uwagi. Czy to możliwe, by
mu się tylko wydawało? Może wcześniej wcale nie dostrzegł w jej oczach żadnej
tęsknoty. Może w ogóle za nim nie tęskniła. Może w ogóle już go nie
potrzebowała.
Poderwał
się nagle z miejsca i już chciał odejść tak bez słowa, ale zatrzymał go Gustav
zdziwiony jego zachowaniem.
-
A ty dokąd?
-
Do baru… Po drinki – rzucił krótko. Potrzebował ulotnić się stąd na jakiś czas.
A przede wszystkim, potrzebował po prostu wlać w siebie coś cierpkiego i
rozluźniającego. Czuł, że za chwilę eksploduje z buzujących w nim uczuć do
siedzącej naprzeciwko dziewczyny. I zastanawiał się, czy naprawdę jest jej tak
łatwo? Wydawało mu się, że zna ją na tyle dobrze, by odczytać z niej
jakiekolwiek emocje. Tymczasem patrzył na nią i nie miał pojęcia, o czym
myślała. Była szczęśliwa z powodu dobrych wieści, to oczywiste. Ale czy
naprawdę nie obchodził już ją ON? Zachowywał się teraz jak rozkapryszony
nastolatek. Wściekał się, że nie zwracała na niego uwagi. Że nie patrzyła na
niego z pragnieniem. Nie chciała go. I to wszystko frustrowało go jeszcze
bardziej.
Zniknął
szybko w tłumie, zmierzając prosto do baru. I nie zamierzał wcale tak prędko
stamtąd wracać.
Mia
natomiast wcale nie ignorowała jego obecności. Bardzo by chciała umieć to
robić. Wówczas wszystko byłoby dużo prostsze. Nie musiałaby prowadzić ze sobą
tej ciągłej walki. Gdy Tom odszedł od stolika, automatycznie powędrowała za nim
wzrokiem, kompletnie odcinając się od rzeczywistości. Dopiero dłoń Rebecci, którą
poczuła na swoim ramieniu, nieco ją otrzeźwiła. Posłała przyjaciółce swój
promienny uśmiech, starając się nie dać niczego po sobie poznać.
-
Prawie ci się udało. – Rebecca puściła jej oczko, nie dając się zwieść. Za
dobrze znała tę dziewczynę. Za dobrze znała tę parę. – Masz. Wypij za mnie, bo
mi jeszcze nie wolno. – Podsunęła jej jednego z kolorowych drinków,
znajdujących się na stole, co brunetka przyjęła bez wahania. Nie planowała się
upijać, ale zdecydowanie przyda jej się odrobina alkoholu.
W
tym czasie Tom zdążył już zadomowić się przy barze i pochłonąć kilka shotów.
Szło mu całkiem sprawnie. Nie chciał, by przyjaciele zaczęli się o niego
martwić, więc chciał „znieczulić się” w szybkim tempie i po prostu do nich
wrócić z nadzieją, że nie będzie już tak bardzo bolał go widok Mii. Zaklął pod
nosem, gdy po raz kolejny poczuł ucisk w żołądku na myśl o dziewczynie. Kolejny
łyk.
-
Niezły maraton, może potrzebujesz towarzystwa? – Drgnął, słysząc obok siebie
nieznajomy, kobiecy głos. Odwrócił głowę, spoglądając zdezorientowany na
dziewczynę. Była blondynką o niebieskich oczach i porcelanowej twarzy.
Przypominała mu lalkę, którą często widywał na babcinym regale. Miał ochotę się
roześmiać sam do siebie na to porównanie.
-
Nie, raczej nie – mruknął jedynie i ponownie skupił swój wzrok na pustym już
kieliszku. Nieznajoma chyba się nie zniechęciła, bo i tak zajęła miejsce obok i
przywołała do siebie barmana. Tom skrzywił się, czując nadmiar jej perfum.
Chyba był już zbyt pijany i wszystko zaczynało go drażnić. – Wezmę jeszcze
wódkę z colą – rzucił do barmana, zamierzając się już stąd zwijać, ale nie z
pustymi rękoma.
-
Czasem nie warto się tak starać. – Blondynka odezwała się ponownie. Nie bardzo
zrozumiał jej aluzję i chyba nawet nie miał ochoty próbować. – Kobieta, co?
Inaczej byś tak nie wyglądał – skwitowała z pewnością w głosie, po czym
opróżniła swoją szklankę niemal do dna. – Jakby co, jeszcze trochę tutaj będę –
dodała wymownie i wstała, następnie znikając w tłumie.
Tom
zamrugał powiekami, próbując otrząsnąć się z chwilowego zaćmienia umysłu.
Złapał za szklankę, którą przed momentem postawił przed nim młody mężczyzna stojący
za barem i bez zwlekania ruszył do stolika, gdzie wciąż siedzieli jego
przyjaciele. Zdążyli się już rozkręcić w czasie, gdy go nie było. Rozmowy i
śmiechy trwały w najlepsze. Tylko Bill trochę przysypiał w kącie, ale może to i
lepiej dla niego. Gitarzysta bez słowa usiadł obok Gustava. Z tego, co zdążył
zauważyć, dyskusja dotyczyła imprezy zaręczynowej Andreasa i Rebecci, którzy
nie byli przekonani co do tego pomysłu. A jemu zdecydowanie było teraz wszystko
jedno. Po chwili nawet przestał ich słuchać. Jego wzrok automatycznie
powędrował na Mię, która teraz milczała jedynie, przysłuchując się temu, co
mówiła jej przyjaciółka. Uśmiechała się, a jej oczy błyszczały radośnie. I
właśnie dotarło do niego, że choćby wypił dzisiaj dziesięć litrów wódki, to
uczucie w głębi nigdy nie zniknie. Choć może gdyby tyle wypił, przynajmniej przeżyłby
tego nie i wówczas na pewno by zniknęło.
-
Idę do toalety. – Nastolatka podniosła się ze swojego miejsca, informując
bardziej Rebeccę o swoich planach niżeli całą resztę, ale nie mogło to uciec
uwadze Toma, który przecież nie mógł oderwać od niej swojego wzroku. Co swoją
drogą zaczynała powoli dość mocno odczuwać i trochę już ją to peszyło.
Zauważyła, że Tom nie wrócił z baru w takim stanie, w jakim przyszedł do klubu.
Jego oczy były całkiem inne, nawet wyraz twarzy się różnił. Potrzebowała
odetchnąć na chwilę od jego natarczywego spojrzenia i toaleta była na to
świetną wymówką.
Rebecca
skinęła ze zrozumieniem głową, a Mia natychmiast oddaliła się od stolika.
Gitarzysta nie wahał się nawet przez chwilę. Wstał niczym robot, zamierzając
udać się za nią.
-
Tom. – Gromki głos przyjaciela, sprowadził go na ziemię. Przeniósł na niego
swój nieprzytomny wzrok. – Daj jej spokój, stary. – Andreas rzucił mu wymowne
spojrzenie. Zdążył już zauważyć, co się dzieje i wcale mu się to nie podobało.
Znał sytuację Mii i Toma. I choć bardzo im kibicował, tym razem nie uważał za
odpowiednie, by jego przyjaciel miał być, aż tak nachalny. Tym bardziej że
zdążył już wypić więcej niż oni wszyscy tu razem wzięci. Pomijając Billa, ale
to był całkiem inny przypadek. – Siadaj – polecił dosyć stanowczo.
Tom
zawahał się przez chwilę.
-
O co ci chodzi? – rzucił z niezadowoleniem. Nie rozumiał, czemu Andreas w ogóle
się odzywa w tej sprawie i jeszcze próbuje mówić mu, co ma robić.
-
O to, żebyś dał spokój mojej siostrze – rzekł dobitnie blondyn. Reszta osób
siedzących przy stole zdążyła już ucichnąć, obserwując z uwagą tę nieciekawie
zapowiadającą się dyskusję. – Poważnie, stary. Pogorszysz tylko sytuację. Po
prostu siadaj.
-
Andreas… - Rebecca chwyciła swojego narzeczonego za ramię w razie, jakby
przyszło mu jeszcze do głowy wdawać się w jakieś rękoczyny. Widziała po Tomie,
że jest w złym stanie i trudno będzie go powstrzymać od tego, co zamierzał. Też
jej się nie podobało, że chciał iść za Mią, będąc pijanym, ale na szczęście
wiedziała, że i tak by jej nie skrzywdził. – Niech robi, co chce. Mia ma własny
rozum, sama podejmie decyzje – powiedziała spokojnie, wciąż niepewnie zerkając
na Toma. – Nie wtrącaj się – poprosiła jeszcze, zdając sobie sprawę, że
Andreasa jest to trudny orzech do zgryzienia. Rozumiała go, ale z drugiej strony, nie mógł tak naprawdę nic
zrobić. Tom był zbyt zdeterminowany i to wszystko mogło skończyć się tylko kolejną
katastrofą w ich relacjach.
Blondyn
w końcu odpuścił, rzucając Tomowi jedynie ostrzegawcze spojrzenie. Muzyk
niewiele sobie z tego robił. Nikt go już nie zatrzymywał, więc po prostu ruszył
w kierunku toalet. Działał jak w jakimś amoku, niewiele przy tym myśląc. Daleko
też nie zaszedł. Mia akurat już wychodziła z łazienki, gdy stanął na jej
drodze. Nastolatka była wyraźnie zaskoczona jego widokiem i nie bardzo
wiedziała, czego ma się spodziewać.
-
Mia… możemy porozmawiać? – zaczął.
Już
wiedziała, że ta rozmowa w ogóle nie powinna mieć miejsca. Przede wszystkim Tom
był pijany. Poza tym prowadziło to tylko do jednego, a ona zdecydowanie nie
była gotowa, by teraz przez to przechodzić. I to nie był nawet odpowiedni
wieczór! To był wieczór ich przyjaciół, a nie czas rozwiązywania miłosnych
problemów.
-
Tom, to chyba nie jest dobra pora – odparła dość niepewnie. Nie chciała, by to
zabrzmiało zbyt chłodno w jego odczuciu.
-
Proszę cię. – Odruchowo chwycił ją za nadgarstek, dając do zrozumienia, że nie
podda się tak łatwo. – Nie chcę dłużej czekać. Ta sytuacja doprowadza mnie do
szaleństwa…
- Tom…
-
Przecież mnie kochasz. To wszystko nie ma sensu, Mia. Chcę być z tobą.
Normalnie. Bez żadnych głupich przerw. Nie potrzebujemy żadnego czasu. Kocham
cię. Nie potrzeba nam niczego więcej. Po prostu… - zaczął mówić, jak nakręcony,
nie zważając nawet na jej próby protestów.
Nie
miała wyjścia. Musiała go słuchać, choć bardzo nie chciała. W dodatku
świadomość, że był pijany, pogarszała tylko sytuację. Miała ochotę po prostu
strzelić mu w twarz, żeby się opamiętał. Po raz pierwszy w życiu naprawdę była
tak bardzo na niego wściekła. Przyszedł
tu za nią i przytłacza ją swoją nagłą pijacką wylewnością. Bierze ją pod włos,
wyznając miłość. Podczas gdy sam obiecał jej zaczekać. Obiecał, że da jej ten
cholerny czas. O nic więcej go nie prosiła, a teraz tak po prostu zabierał jej
całą przestrzeń.
-
Tom, przestań. Proszę cię! – zawołała, nim ten zdążył po raz kolejny otworzyć
usta. Wyrwała swoją rękę z jego uścisku, spoglądając mu ze złością w oczy. –
Nie chcę tego słuchać. Jesteś pijany. To nie jest dobry czas na takie rozmowy.
Nawet nie będziesz tego jutro pamiętał.
-
A kiedy niby będzie dobry czas!? Mia, do cholery. Nie widzisz, jakie to jest
głupie? Oddalamy się tylko od siebie. Nic dobrego to nie wnosi!
-
Nie odbieram tego w ten sposób – rzuciła sucho, robiąc krok do tyłu. Ale im
dalej od niego odchodziła, tym on bardziej się do niej zbliżał, jak uparty
dzieciak. Doprowadzał ją tym do szału. – Proszę cię, Tom. Przestań, zanim
powiesz o kilka słów za dużo.
-
Czego się tak boisz? – zapytał z wyrzutem, nie spuszczając z niej wzroku nawet
na sekundę. Miała wrażenie, że to spojrzenie za chwilę przygniecie ją do
ściany. – No powiedz. Czego się boisz, Mia? O co chodzi? Musisz mi to w końcu
powiedzieć. Przecież to jest niedorzeczne. Nie wierzę, że bez powodu
postanowiłaś zakończyć to wszystko.
-
Ale ja niczego nie zakończyłam, Tom!
-
Jeszcze! – fuknął na nią poirytowany, aż drgnęła, nie spodziewając się z jego
strony takiej gwałtowności. – Jeszcze! Nazwałaś to PRZERWĄ! Myślisz, że jak
użyjesz innych słów, to będzie bezpieczniej? A do czego niby to prowadzi?! Do
jednego, wielkiego, pieprzonego końca! Tego chcesz!? Tego?! – Przestał już nad
sobą panować, a ona widziała go takiego pierwszy raz w swoim życiu. Nawet nie
zorientowała się, kiedy faktycznie znalazła się pod ścianą, a w oczach stanęły
jej łzy. Jeszcze tylko brakowało, by się przed nim rozpłakała. Nigdy w życiu. –
Powiedz. Po prostu to powiedz! Będzie dużo łatwiej! Skończmy to, skoro tak
bardzo tego pragniesz!
-
Myślę, że powinieneś zamilknąć. – Z trudem wydobyła z siebie głos, patrząc mu
przy tym prosto w twarz. Łzy niebezpiecznie drżały w jej kącikach oczu, ale ani
jednej nie pozwoliła wydostać się na zewnątrz. Zaciskała mocno dłonie w pięści,
starając się panować nad swoimi emocjami. Może Tom był pijany, ale ona była całkiem
trzeźwa. Nie zamierzała dać mu się sprowokować. Wszystko, co mówił, było
nielogiczne. I nigdy nie powinno paść z jego ust. – Za chwilę nie będzie odwrotu,
więc po prostu się zamknij – dodała jeszcze. Jej klatka piersiowa unosiła się
znacznie szybciej przez kołatające w piersi serce. Wbrew pozorom wcale się go
nie bała. Nadal mu ufała, mimo tego pijanego spojrzenia, mimo tego
rozzłoszczonego głosu. Mimo tej agresji, jaka od niego biła. Niemniej w tym
momencie nie zamierzała go usprawiedliwiać. Uznała, że powinna się na niego wściec,
bo na to sobie zasłużył i powinien to wiedzieć. Powinien przekonać się, że
popełniał błąd. I może coś do niego powoli docierało, bo przestał się odzywać.
Wpatrywał się już w nią jedynie swoimi ciemnymi oczami. Może po prostu nie miał
już odpowiednich słów, by wyrazić to, co chciał.
Mia
szybko się otrząsnęła, to była dobra okazja, żeby mu uciec. Nie wierzyła, że
naprawdę musi to robić. Nie wierzyła, że Tom w ogóle doprowadził do tak
idiotycznej sytuacji między nimi. Próbowała odbić się od ściany i po prostu
odejść, ale wtedy uwięził ją między swoimi rękami, które oparł na ścianie po
obu stronach jej głowy. Miała ochotę wywrócić oczami z irytacji. Zamierzała
właśnie mu wygarnąć, jak bardzo niedojrzale się zachowuje i jak bardzo przegina,
ale znowu ją uprzedził, zamykając jej usta pocałunkiem. Doznała szoku, który w
mgnieniu oka przerodził się w złość. Ten pocałunek wcale nie był przyjemny.
Wymusił go na niej, a to już przestało ją bawić. Bez chwili zastanowienia
odepchnęła go od siebie, a gdy spojrzał na nią zaskoczony, zrobiła coś, czego
próbowała uniknąć przez ostatnie kilkanaście minut. Uderzyła go w twarz. I to
porządnie. Nie planowała używać tyle siły, ale to wyszło samo.
-
Obudź się, Tom – warknęła zdenerwowana i nie zwlekając już ani chwili, wyminęła
go, dopóki był na tyle zdezorientowany, by nie próbować już jej zatrzymywać.
Nadal
nie wierzyła, że to się wydarzyło. Miała ochotę od razu wyjść z klubu, ale nie
chciała psuć wieczoru swoim przyjaciołom. Nie tym razem. Zagryzła zęby,
odetchnęła głęboko kilka razy i postanowiła przetrwać ten czas. Powtarzając
sobie w kółko, że Tom jest po prostu pijany i wcale nie chciał się tak
zachowywać.
Cdn.
Spodziewajcie się odcinków teraz dwa razy w tygodniu, bo mam challenge zakończyć to opowiadanie przed koncertem! ;)
Ja po prostu chcę zobaczyć ten cios na żywo! :)
OdpowiedzUsuńW sumie ma za swoje. Sama pewnie bym nie wytrzymała i też dała mu w twarz. Należało mu się.
Szkoda, że to już koniec... no ale jak mus to mus.
No cóż, walcz dalej z tym opowiadaniem, ja wracam do swojego.
pzdr ath
Ejjjj skoro to już prawie koniec to niech się pogodzą i żyją długo i szczęśliwie :)
OdpowiedzUsuń