Działanie
pod wpływem negatywnych emocji rzadko kiedy wychodziło na dobre. Człowiek
jednak niewiele myśli w takich chwilach. A impulsywność to akurat jedna z cech
Billa. Nie raz się już na niej przejechał, ale mimo to wciąż zdarzało mu się
popełniać ten sam błąd. Bardzo starał się tym razem nad sobą zapanować, gdy
dowiedział się, co zaplanowała Vanessa. Nie pojechał do niej od razu. Po tej
informacji odczekał do kolejnego dnia, co było dla niego wręcz nie do zniesienia.
W ogóle nie spał, nie mógł o niczym innym myśleć. Chodził wściekły. Tom już
dawno zszedł mu z drogi po ich ostrej wymianie zdań w kuchni. Obydwoje teraz
byli nabuzowani i woleli trzymać się od siebie z daleka. Przez to także nie
mogli nawzajem się wesprzeć. Wszystko było nie tak.
Odczekanie
tych ciągnących się w nieskończoność godzin, wcale niczego nie ułatwiło ani tym
bardziej nie sprawiło, że udało mu się ochłonąć. Miał w głowie jeden wielki
mętlik. I choć sam nie był gotowy na bycie ojcem, jednocześnie nie mógł znieść
myśli, że Vanessa miałaby zniknąć z jego dzieckiem. Już prawdopodobnie nigdy nie
zobaczyłby swojego syna. Po raz kolejny chciała mu coś odebrać. Nie wiedział
nic poza tym, że nie może pozwolić jej na to drugi raz. Nie obchodziło go, co
sobie zaplanowała. Miał na uwadze, że zrobiła to za jego plecami. Przekonał się
tylko, że nie zasługiwała nawet na jego wybaczenie. Niemniej, to dziecko było
tu najważniejsze. I ze względu na niego był w stanie spróbować dojść z nią do
porozumienia. Przestać jej wypominać, jak go oszukała. Nie mógł pozwolić, żeby
jego syn wychowywał się w rozwalonej rodzinie. Sam z doświadczenia wiedział, że
takie życie jest do kitu dla młodego dzieciaka.
Dziewczyna
była zaskoczona jego widokiem. Był ostatnią osobą, której spodziewała się tego
ranka. On jednak bez słowa wszedł do jej mieszkania, nie oglądając się nawet za
siebie. Była skłonna to zaakceptować, bo jeszcze nie wiedziała, jakie miał
zamiary. Żywiła nadzieję, że przyszedł się z nią pogodzić i że uda im się jakoś
dogadać. Bolało ją cały czas, że Bill po prostu wykreślił ją ze swojego życia.
Mimo wielu lat ich przyjaźni. Mogła rozumieć jego wściekłość, ale na pewno nie
zachowanie, które z niej wynikało.
-
Możesz mi powiedzieć, co ty sobie w ogóle myślisz? – naskoczył na nią od razu,
gdy tylko zamknęła drzwi i podążyła za nim do salonu. Cofnęła się zaskoczona
jego atakiem. – Najpierw oszukujesz wszystkich, zatajasz przede mną fakt, że
Javier jest moim synem, a teraz chcesz sobie go zabrać, Bóg wie gdzie, bez
słowa?!
Dopiero
wówczas dotarło do niej, że Tom musiał się po prostu wygadać. Nie zmieniało to
faktu, że nie spodziewała się, aż takiej reakcji ze strony jego brata. Sama nie
uważała też, by musiała tłumaczyć się ze swoich decyzji. Tym bardziej przed
Billem, który wypiął się na nią już dobre kilka tygodni temu.
-
Po pierwsze, to moje dziecko i chyba nie sądzisz, że je tu zostawię samo? Po
drugie, nie żadne Bóg wie gdzie. Po prostu się wyprowadzamy. A po trzecie, na
pewno bym się z wami pożegnała, bo w przeciwieństwie do ciebie mam trochę
więcej rozumu – wyrecytowała, patrząc na niego ze wściekłością. Jeśli myślał,
że może sobie do niej przyjść i zrobić jej awanturę, był w wielkim błędzie. Nie
zamierzała znosić jego kolejnych kaprysów. Nie miała na to ani czasu, ani
ochoty.
-
Nigdzie go nie zabierzesz. To także mój syn, jeśli jeszcze o tym pamiętasz.
-
Ja nie pamiętam?! – prychnęła z pogardą i skrzyżowała ręce na piersi w obawie,
że mogłaby za chwilę go nimi zamordować. – Popraw mnie, jeśli się mylę, ale to
ty się nim nie interesujesz od tygodni! Wątpię, że on w ogóle wie, kim ty
jesteś! – wyrzuciła z siebie.
Mocno
go to dotknęło. W mgnieniu oka znalazł się przy niej, stając z nią twarzą w
twarz.
-
To moje dziecko – wysyczał, patrząc jej przy tym w oczy.
Gdyby
go nie znała, mogłaby się przerazić. Jego tęczówki były ciemne, niemal czarne
ze złości. Nie dostrzegała żadnych pozytywnych emocji. Był nabuzowany. Jak
tykająca bomba, która nadal nie wybuchła.
-
Nie twierdzę, że nim nie jest. Nie zmienia to faktu, że ja także mam prawo
ułożyć sobie życie – rzekła, trzymając swoje emocje na wodzy. Nie chciała już
pogarszać sytuacji, a wiedziała, że nigdy się nie dogadają, jeśli cały czas
będą na siebie wrzeszczeć.
-
Tutaj też możesz sobie je układać, do cholery. Nie pozwolę, żeby moje dziecko
wychowywało się w rozbitej rodzinie! Nie zasługuje na to! Sam przez to
przechodziłem i nie zamierzam popełniać błędów swoich rodziców – oświadczył
dobitnie, ale już znacznie spokojniejszym tonem.
Trochę
ją tym zaskoczył, nie bardzo wiedziała, co mu teraz odpowiedzieć. Ta rozmowa
zeszła w całkiem innym kierunku, niż się spodziewała.
–
Nie chcę dla niego takiego życia. – Pokręcił głową. – I myślę, że ty też byś
nie chciała. Możesz tu zostać. Możemy spróbować stworzyć temu dziecku normalny
dom. Razem. Nie musimy walczyć ze sobą. Przecież może nam się udać.
-
Co? O czym ty mówisz, do diabła? – Zamrugała powiekami, zdając sobie sprawę, że
Wokalista usiłuje zaproponować jej życie w jakiejś totalnej fikcji. Wspólne
życie. – Czy ty siebie słyszysz? To się nigdy nie uda. Myślisz, że możemy tak
po prostu udawać? Bez żadnych uczuć?! Że dziecko będzie szczęśliwe tylko
dlatego, że będziemy razem!? Przecież to jest niedorzeczne, Bill, i sam dobrze
o tym wiesz. To się nigdy nie uda! – Odsunęła się od niego, nie mogąc już
znieść tego spojrzenia. Nie wierzyła, że w ogóle coś podobnego przyszło mu do
głowy. To było chore.
-
Oczywiście, że nie. Bo nie jestem Tomem – prychnął z ironicznym wyrazem twarzy,
zwracając na siebie ponownie jej uwagę.
Spojrzała
na niego zakłopotana.
–
Co jesteś taka zdziwiona? Myślisz, że nie widzę, co się dzieje? Myślisz, że nie
wiem, jak na niego patrzysz? Że nie wiem, jak bardzo żałujesz, że to nie on
jest ojcem Javiera? Jesteś żałosna. Żałosna, zakochana dziewczynka, która obudziła
się, gdy już było za późno. – Nie zważał na słowa, nie zastanawiał się, jak
bardzo ją w tym momencie rani. Obydwoje już dawno przekroczyli granice. I było
już za późno, by się cofnąć. Dla nich było już za późno na wszystko. – Miałaś
swoją szansę i jej nie wykorzystałaś, a teraz zatruwasz wszystkim życie. Jak
możesz być taką wyrafinowaną… Dlaczego to robisz? Zniszczyłaś najpierw mój
świat, teraz niszczysz Toma. Wykorzystujesz to, że obiecał ci pomóc. Przez
ciebie jego związek się rozpada. Ale ciebie to nie obchodzi, prawda? Liczysz
się tylko ty. Tylko ty.
-
O mój Boże, dosyć – wyszeptała przerażona każdym kolejnym słowem padającym z
jego ust. Była w takim szoku, że nawet nie potrafiła się w żaden sposób bronić.
Oczy zaszły jej łzami, a serce już dawno zdążyło rozpaść się na kawałki. Miała
wrażenie, że patrzy na zupełnie obcego sobie człowieka. I nadal w to nie
wierzyła. Tylko te oczy, nadal tak łudząco znajome i bliskie. – Wyjdź stąd,
Bill. Odejdź.
-
Oczywiście, że odejdę – przyznał bez wahania, wciąż odważnie na nią patrząc. –
Ale nie myśl sobie, że pozwolę ci zabrać moje dziecko. I tak, w tym jednym masz
rację, nigdy by nam się nie udało. Nie jesteś warta, by o ciebie walczyć, ale
wiedz, że ja o swojego syna nigdy walczyć nie przestanę. Możesz być tego pewna
– rzekł jeszcze na koniec, nim zdecydował się na dobre wyjść z jej mieszkania.
Dopiero
gdy usłyszała trzask drzwi, wszystkie emocje puściły i zalała się gorzkimi
łzami.
^^^
Ciemne
audi stało na szkolnym parkingu, wzbudzając zainteresowanie każdego
przechodzącego obok ucznia. Nikt nie mógł się oprzeć, by ciekawsko nie
zlustrować wzrokiem zarówno samochodu, jak i jego właściciela nonszalancko
opierającego się o maskę. Kilka dziewcząt uśmiechnęło się nawet zalotnie w jego
stronę, a on tylko grzecznie odwzajemniał ten uśmiech. Na nieszczęście dla
nich, czekał tylko na tę jedną, wyjątkową dla niego osobę. Osobę, o którą warto
było walczyć, zwłaszcza teraz, gdy ona sama twierdziła inaczej i odpychała go
od siebie. Nie zamierzał się poddawać. Owszem, popełnił kilka błędów i zapomniał
się na trochę. Było mu po prostu tak dobrze i czuł się tak spokojnie, że
zgubiła go własna pewność siebie. Dotarło to do niego w nocy, gdy rozmyślał nad
wszystkim. Bo przecież nigdy się nie spodziewał, że Mia mogłaby od niego
odejść. Sądził, że miłość wystarczy. Że załata wszystkie dziury. Ale niestety
to nie było takie proste. Nawet z tak cudowną i dobrą osobą, jaką była jego
dziewczyna.
Nie
liczył na to, że dzisiaj ucieszy się na jego widok. W końcu dopiero co posłała
go do diabła, twierdząc, że potrzebuje przerwy od ich związku. Miał trudny
orzech do zgryzienia. Nie chciał bowiem na nią naciskać, a z drugiej strony nie
chciał pozwolić, by oddalili się od siebie zbyt mocno. Postawił więc na to, że
postara się zachowywać tak, jak na początku ich znajomości. Tak całkiem
niewinnie. W końcu Mia zaznaczyła, że nadal są dla siebie ważni i ta przerwa
nie sprawi, że nagle wszystko, co ich łączyło, rozpłynie się w powietrzu.
Planował to wykorzystać. Sama zostawiła mu otwartą furtkę, choć nie była tego
świadoma.
Uśmiechnął
się na widok Mii, gdy ta wreszcie wyszła ze szkoły. Co prawda towarzyszył jej
też Daniel, ale Tom skrupulatnie ignorował ten fakt. Poczekał chwilę, aż
odległość między nimi zmniejszy się na tyle, by mogła go dostrzec i wtedy jej
pomachał.
Dziewczyna
była wyraźnie zaskoczona jego widokiem. Sama przez moment zapomniała, że
właściwie się rozstali. Bo gdy tak stał, kilka metrów dalej i uśmiechał się do
niej, nie widziała w tym nic złego. Wahała się, czy powinna do niego
podchodzić, ale z drugiej strony, nie mogła ani nawet nie chciała udawać, że go
nie widzi. To byłoby głupie. Poza tym wcale nie chciała uciekać. Przeciwnie,
musiała się z tym zmierzyć. Gdy podejmowała decyzję o ich przerwie, wiedziała,
że to będzie trudne, więc teraz miała to, czego chciała.
Pożegnała
się z Danielem, który jak tylko zobaczył Toma, wiedział już, o co chodzi.
Skinął jedynie głową i pozwolił jej odejść w stronę Gitarzysty, który już nie
mógł się doczekać tej chwili.
-
Hej. Co tu robisz? – Stanęła przed nim, spoglądając na niego niepewnie. Minęły
w sumie ledwo dwa dni, a ona już czuła, jakby to była cała wieczność. I to
dziwne uczucie, gdy musieli powstrzymywać swój odruch objęcia się, czy
pocałowania na powitanie.
-
Chciałem się z tobą zobaczyć – odparł z uśmiechem.
To
wzbudziło w niej pewne podejrzenia. Wcale nie wyglądało to, jakby przejął się
ich przerwą. Ba, jakby w ogóle robił sobie cokolwiek z tego, że nie planowała w
najbliższym czasie się z nim spotykać. W końcu na tym to miało polegać, prawda?
Czemu on wszystko tak komplikuje? I jak ona ma go ciągle odtrącać? To istne
tortury.
–
Spokojnie, nie będę cię namawiał na żadne nieodpowiednie rzeczy – dodał, widząc
jej nieufne spojrzenie.
-
Nieodpowiednie? – powtórzyła, nie bardzo rozumiejąc, co miał na myśli. – Zdaję
sobie sprawę, że ta sytuacja jest bardzo pogmatwana. Trudno jest zachować samą
przyjaźń i jednocześnie mieć przerwę w związku…
-
No cóż… Nie bez powodu ludzie zwykle przerywają kontakt, gdy się ze sobą
rozstają – stwierdził, nadal uważając, że to wszystko jest bez sensu. Jednak
zachował to dla siebie, by jej nie denerwować. – Ale mówiłaś, że nic się nie
zmieni… To znaczy pod względem naszej przyjaźni, więc chciałem po prostu się
spotkać.
-
Mam ci w to uwierzyć? – zapytała z lekkim uśmiechem.
-
A masz inne wyjście?
-
Chyba nie – mruknęła bez przekonania.
Czuła
się naprawdę niezręcznie. Łudziła się, że to będzie łatwiejsze. Ale sama nie
wiedziała, jak powinna się teraz wobec niego zachowywać. Nie dało się utrzymać
odpowiedniego dystansu. Z jednej strony byli przyjaciółmi, a z drugiej bali się
na siebie spojrzeć. Wiedzieli, że długo tak nie wytrzymają. W końcu któraś
strona przeważy i albo do siebie wrócą, albo wszystko skończy się na zawsze. Na
samą myśl o końcu mdliło ją w żołądku. Nie do tego zmierzała. Nie tego chciała.
A co jeśli przez jej głupie pomysły wszystko straci? Co jeśli Tom na nią nie
zaczeka...? Co jeśli właśnie definitywnie niszczyła wszystko, co kiedykolwiek
między sobą stworzyli?
-
Hej, nie będę wracał do tego tematu. Obiecuję. – Dotknął jej ramienia,
dostrzegając, jak bardzo znowu ze sobą walczy. Kochał ją na tyle, że choć każda
część jego ciała pragnęła przekroczyć granicę, jaką między nimi wyznaczyła, nie
mógł tego zrobić. Chciał uszanować jej przestrzeń. Jeśli tak postanowiła,
musiała mieć do tego ważny powód. Każdy czasami musi pobyć sam ze sobą, by
odnaleźć właściwą drogę. Mia wciąż była młoda, wciąż szukała swojej ścieżki,
którą mogłaby zmierzać. A on wiedział, że gdy już ją odnajdzie, wyciągnie do
niego rękę, by mógł do niej dołączyć. Przynajmniej miał taką nadzieję, że go
nie opuści. Czy był wart tego, żeby po niego wróciła? Bardzo chciał być. I
poprzysiągł sobie, że uczyni wszystko, co w jego mocy, aby sobie na to
zasłużyć. – Odwiozę cię tylko do domu, porozmawiamy o głupotach i tyle.
-
Brzmi całkiem niewinnie. – Zmrużyła oczy, czując się znacznie spokojniej.
Pojawiła się nadzieja, że to jednak może się udać. I to on się do tego
przyczyniał. Zauważyła to i czuła się dzięki temu cudownie. Ten drobny gest z
jego strony znaczył dla niej teraz tak wiele. – Dziękuję.
-
Wsiadaj. – Wskazał ruchem głowy na samochód.
Mimo
wątpliwości wykonała jego polecenie. W końcu chciał ją tylko odwieźć do domu.
Nie było w tym nic złego. I tego się trzymała.
–
Ostatnio nie udało mi się dać ci prezentu… Noszę go ze sobą od kilku dni i
chyba czas by trafił w twoje ręce – odezwał się, gdy już obydwoje siedzieli na
swoich miejscach.
Mia
spojrzała na niego zaskoczona. Nie miała nawet czasu myśleć o takich rzeczach.
Ba, prezent, który otrzymała od Daniela, też gdzieś jeszcze leżał w jej pokoju
nieruszony. Chyba nie było to zbyt uprzejmie z jej strony, ale kompletnie o nim
zapomniała. A Daniel na szczęście nie dopytywał o jej wrażenia po rozpakowaniu.
–
Przepraszam, że spóźniony. Naprawdę chciałbym, żeby wyglądało to wszystko
inaczej… – próbował się tłumaczyć.
-
Wiem. Dziękuję… - Posłała mu delikatny uśmiech, przyjmując niewielkie
pudełeczko ozdobione złotą kokardką. Zaczynało robić się bardzo niezręcznie,
gdy wciąż przepraszał ją za tamten wieczór. W końcu to od niego wszystko się
zaczęło. – Jak się czuje Bill? – Zdecydowała się szybko zmienić temat, by przełamać
tę narastającą barierę.
Tom
w międzyczasie ruszył, wyjeżdżając na ulicę.
-
Chyba średnio… Pokłóciliśmy się ostatnio i powiedziałem trochę za dużo. Nie
powinien dowiadywać się takich rzeczy w taki sposób i ode mnie… - powiedział
nieco skruszony. Żałował, że przez swoją głupotę i impulsywność wygadał
wszystko bratu. Vanessa powinna była z nim o tym rozmawiać i rozegrać to tak,
jak tego chciała.
-
A coś się stało?
-
Vanessa postanowiła wyjechać. Na stałe – odparł dość niepewnie. Pamiętał cały
czas słowa Billa i zastanawiał się, czy poruszanie tematu przyjaciółki w
obecności Mii było dobrym posunięciem. Co jeśli o ich relacji naprawdę
przeważyła sytuacja z Vanessą? Co jeśli nic by się nie zmieniło, gdyby tamtego
wieczoru do niej nie pojechał, tylko został z Mią? To były pytania, na które już
nigdy nie pozna odpowiedzi.
Nastolatka
natomiast była zdziwiona informacją od Toma. Nawet coś ukłuło ją w środku na
myśl, że Vanessa prawdopodobnie niebawem zniknie z ich życia. A przynajmniej z
otoczenia. To by oznaczało, że Tom już nie mógłby być na każde jej zawołanie. Ale
to przecież nie dlatego chciała przerwy, prawda?
-
I mam rozumieć, że nie uzgodniła tego z Billem? O to chodzi? – zapytała,
otrząsając się szybko ze swoich zgubnych myśli.
-
Tak. Gdy mi o tym powiedziała, od razu próbowałem wybić jej to z głowy. Ale
tylko się pokłóciliśmy. A potem w złości powiedziałem o tym Billowi. Jestem
głupi.
-
Może dobrze się stało, że mu powiedziałeś – stwierdziła, chcąc dodać mu otuchy.
– Tak naprawdę nie wiesz, kiedy i czy w ogóle Vanessa zdecydowałaby się na
rozmowę z Billem. A im dłużej się czeka, tym jest gorzej. I jesteś jego bratem.
Przede wszystkim jego bratem. Dlatego może lepiej, że dowiedział się tego od
ciebie i niczego przed nim nie zatajałeś.
-
Coś w tym jest… – przyznał, widząc w tym jakiś sens. Bill pewnie byłby wściekły
także na niego, gdyby okazało się, że znał prawdę i siedział cicho. Trudno
byłoby mu to wybaczyć. Może nie do końca to przemyślał, gdy mu wykrzyczał, co
planuje Vanessa, ale teraz czuł, że dobrze się stało. Ta dziewczyna nadal
otwierała mu oczy. Wystarczyło kilka minut w jej towarzystwie, by wszystko
zaczynało wyglądać inaczej. Chciał powiedzieć jej, jak dobrze jest ją mieć, ale
uznał, że to mogłoby naruszyć ich nowe, głupie zasady. Pewnie znowu poczułaby
się niezręcznie z takim wyznaniem. Czy on nie oszaleje, nim ta ich przerwa się
skończy?
-
Dzięki za podwiezienie. Spróbuję odezwać się do Billa i jak coś, dam ci znać. –
Uśmiechnęła się do niego, odpinając swoje pasy.
-
To ja dziękuję jak zwykle za dobrą radę i wsparcie.
-
Daj spokój. Nadal jesteś dla mnie ważny i nadal jestem twoją przyjaciółką. Mimo
wszystko możesz na mnie liczyć – rzekła, starając się nie wykazywać jakichś
większych emocji. Trudno było nad sobą panować. Każda sekunda to była szaleńcza
walka, by wytrwać w swoim postanowieniu.
Obydwoje
walczyli. Tylko Tom za bardzo nie widział, dlaczego musi to robić. Dlaczego nie
może jej teraz powiedzieć, jak bardzo ją kocha. Bo tego chciał. To było jedyne,
co chciał w tym momencie jej wyznać.
-
Do zobaczenia, Mia.
-
Do zobaczenia.
I
choć obydwoje nie widzieli żadnego końca, w tym momencie coś jakby się dla nich
skończyło. Na tych kilku prostych słowach, które uświadamiały aż za wiele.
Cdn.
Mia jak zawsze rację ma xd
OdpowiedzUsuńAle niech ona nie będzie taka i niech już się zejdą xd
Chce kolejny rozdział ❤