Za
oknami zdążyło się już ściemnić, ale żadne z nich nie zwróciło na to uwagi.
Leżeli wtuleni w siebie, milcząc i cieszyli się swoją bliskością. Ewidentnie
było to coś, czego obydwoje bardzo potrzebowali. Nie dało się żyć samymi
troskami, każdy łaknął chwili zapomnienia. Tym bardziej, gdy łączyło ich coś
więcej i żadne z nich nie chciało tego zaprzepaścić. Tom wiedział już, że
niewiele brakowało, by jego związek się rozsypał. Mimo że Bill według niego
przesadzał, dostrzegł w jego słowach sporo racji. A Mia go dzisiaj bardzo
zaskoczyła i właściwie też nieco mu pomogła, to wszystko ogarnąć. Przypominała
mu, że w jego życiu jest jeszcze szczęście i to nie małe. Nie mógł być dłużej
głupcem, który by to ignorował.
Ucałował
jej nagie ramię, uśmiechając się słodko. Dziewczyna wtedy odwróciła do niego
głowę, spoglądając na niego spod uniesionych brwi. Jego rozanielona twarz
wyglądała dość podejrzanie, ale może to tylko efekt uboczny ostatnich uniesień,
jakie przeżywali. Niebywałe, że jeszcze kilka godzin wcześniej tak bardzo
obawiała się o ich związek, a teraz leżała u jego boku, zupełnie naga i była
najszczęśliwszą kobietą na ziemi. Z jednej strony czuła, że to nie jest do
końca odpowiednie. To tak, jakby wszystkie wątpliwości zostały zatuszowane
seksem. A przecież nie sprawiło to, że gdzieś zniknęły. Co jeśli nadal będą nad
nimi wisieć i w końcu spadną, ze zdwojoną siłą..? A co, jeśli tak naprawdę,
nigdy ich nie było. Może to tylko kolejny wymysł. Chyba tak powinna do tego
podejść. Tom ją kochał, ona kochała jego. Ich relacje wcale się nie zmieniły,
po prostu przechodzili trudniejszy okres w swoim życiu. To jest coś zupełnie
naturalnego, nie może być przecież wiecznie idealnie. Mimo że w tym momencie
było. Idealnie.
-
Powinniśmy się ogarnąć, zanim wróci Bill - odezwała się po chwili. Wcześniej
nawet do głowy jej nie przyszło, że Bill mógłby w każdej chwili wejść do
mieszkania i zwyczajnie przyłapać ich na gorącym uczynku. Chyba spaliłaby się
ze wstydu. Nie była jeszcze, aż tak odważna. To zdecydowanie za wiele, jak na
nią.
-
Nie wejdzie tutaj.
-
Ale wolę, by nie było takim oczywistym, co tutaj robiliśmy pod jego
nieobecność.
-
Jestem pewien, że by nam zazdrościł - uśmiechnął się całując jej policzek i
objął ją szczelniej swoimi ramionami, niemal nie mogła się ruszyć w tym
uścisku. To było kolejne dziwne uczucie czuć jego ciało tak blisko, gdy nie
mieli na sobie nawet bielizny. Cały czas było jej nieprzyzwoicie gorąco z tego
powodu. Mimo że starała się wcale nie skupiać na przyrodzeniu, które ocierało
się o jej udo. - Moglibyśmy tak już zostać do rana...
-
Muszę wrócić do domu...
-
Twoi rodzice nie wiedzą, że jesteś taka niegrzeczna i nie pozwolą ci u mnie
nocować? - Zapytał zadziornie i trącił ją nosem w ramię. Jako że jej głowa była
wciąż odwrócona do okna, nie mógł dostrzec jej czerwonych policzków. Za to Mia
czuła je aż za dobrze.
-
Wcale nie jesteś zabawny.
-
Ale ty za to jesteś urocza.
-
Ubierz gacie i podaj mi moje - Odwróciła się do niego twarzą. Nie przejmowała
się wcale, że dostrzeże jej zawstydzenie. To chyba było już częścią jej natury
i nie było sensu z tym walczyć, czy próbować za wszelką cenę ukrywać.
-
A może... - Zaczął z tajemniczym wyrazem twarzy a jego ręka wylądowała na jej
biodrze. Przeszył ją tak silny dreszcz, że sama była tym zszokowana. Nie
sądziła, że po dzisiejszych uniesieniach mogła odczuwać jeszcze tak silne
emocje. Czy to kiedykolwiek się wyczerpuje? - Wcale nie będziemy się ubierać
tylko... - Wpatrywała się już w niego na bezdechu, gdy jego dłoń wędrowała w
górę i dół po jej nagiej skórze. Znowu odbierał jej zdrowy rozsądek. - Porobimy
jeszcze kilka ciekawych rzeczy...
-
Jakich..? - Sama nie wiedziała, jak udało jej się wydobyć z siebie głos.
Zaschło jej w gardle z wrażenia i czuła, że mogłaby zrobić z nim cokolwiek o co
by teraz poprosił. Nie musiała długo czekać na wyjaśnienia. Zadrżała, gdy jego
dłoń bez uprzedzenia znalazła się między jej udami sunąc się coraz wyżej...
-
Na przykład takich - szepnął przysuwając się bliżej niej, by móc również
sięgnąć jej ust. Jęknęła, gdy ją pocałował i choć czuła się niezręcznie, nie
potrafiła powstrzymać się od rozchylenia nóg. Dała mu do siebie dostęp,
doskonale wiedząc, że tego nie pożałuje. - Ale skoro chcesz już wstać i... -
Nie dokończył, gdy złapała go mocno za nadgarstek nie pozwalając ani się
odsunąć ani tym bardziej zabrać ręki. W jej oczach widział pożądanie, a to
wywoływało u niego nie tylko sporą satysfakcję ale również szybsze bicie serca.
- Rozumiem, że zmieniłaś zdanie... - mruknął zmysłowo w jej usta. Ciepły oddech
musnął jej wargi i musiała wpić się w niego nie zważając na swoją zachłanność.
Czy to było ważne? Coś w jej głowie usilnie powtarzało, że ma u boku świetnego
faceta i nie powinna się ograniczać w żaden sposób dopóki obydwoje czują się z
tym dobrze. A czuli się nawet lepiej niż dobrze.
Odwzajemnił
jej pocałunek, pogłębiając go jeszcze bardziej a palcami zaczął pocierać jej
czuły punkt między nogami. Była już na tyle podniecona, że od razu ją tym
obezwładnił. Oderwała się od niego a jej głowa opadła na poduszkę. Wtedy Tom pochylił
się nad jej piersią i chwycił w usta brodawkę. Westchnęła głośno zagryzając
wargi. Trudno było panować nad dźwiękami jakie chciało wydawać jej gardło. Mimo
wszelkich starań straciła nad tym kontrolę, gdy palce Toma znalazły się w jej
wnętrzu. Muzyk sprawnie odnalazł właściwe miejsce i nawet na chwilę nie
pozwolił zgasnąć rosnącej w niej rozkoszy. Sprawił, że zaczęła się pod nim wić
a on tylko całował jej piersi i dekolt, w międzyczasie obserwując z satysfakcją
to co działo się z jej ciałem. Sam odczuwał już spore podniecenie, jego członek
zaczynał domagać się uwagi. Jednak nie skupiał się na tym, widok Mii, która
szczytowała dzięki jego sprawnym palcom był ważniejszy. Kochał dźwięki jakie
wydawała, tym bardziej, że były przeznaczone wyłącznie dla niego.
-
Wszystko w porządku, Skarbie? - Zapytał ją, gdy już leżała ciężko oddychając i
patrząc w sufit. Był przekonany, że sprawił jej przyjemność, ale niepokoiło go,
to milczenie.
-Tak... To było... Nie musiałeś...
- Ale chciałem - uśmiechnął się uroczo,
całując jej policzek. - Kocham cię.
-Ja ciebie też - odparła i podniosła się na
łokciach, aby na niego spojrzeć. Jeszcze czuła się nieco oszołomiona po
wrażeniach, jakich jej dostarczył. Wydawało jej się to nawet nie do końca w
porządku, zważywszy, że ona sama nigdy jeszcze nie dostarczała mu przyjemności
w taki sposób.
Chciała
powiedzieć coś więcej na ten temat, lecz nie dał jej możliwości zamykając usta
pocałunkiem. Objął dłonią jej policzek, gładząc go subtelnie a jego język na
dobre rozgościł się w jej buzi. Jedyne, co mogła, to tylko się temu poddać.
- Chyba cię już stąd nie wypuszczę - mruknął
kąsając lekko jej wargę, przez co westchnęła z rozkoszą. Właściwie sama chętnie
nigdy już nie wychodziłaby z jego łóżka. Jak do tego doszło? - Teraz na pewno
myślisz, że jestem niewyżyty i wyszła moja prawdziwa natura...
-
Trudno mi narzekać, nawet jeśli byłaby to prawda - przyznała, na co ten się
roześmiał.
-
Może nie tylko ze mnie coś wyszło.
-
To nie brzmi najlepiej, wiesz? - Spojrzała na niego wymownie, co tylko wywołało
szerszy uśmiech na jego twarzy. Chętnie pociągnąłby ten temat dalej i trochę
się z nią podroczył, ale cudowną atmosferę przerwał im telefon. Muzyk odsunął
się od ukochanej sprawdzając, kto dzwoni. Nie wiedzieć czemu, zamarł widząc
imię Vanessy. Jakby nagle coś drastycznie przywróciło go do rzeczywistości. I
chyba tak prostu się stało.
-
Chyba powinieneś odebrać - głos Mii przedarł się przez natłok myśli, który go
zaatakował. Nie musiała pytać o to, kto dzwoni. Nie miała co do tego żadnych
wątpliwości. Czar prysł.
Odebrał,
starając się nie okazywać przerażenia przed tym, co może za chwilę usłyszeć.
Mia w tym czasie pozbierała swoje rzeczy i zaczęła się ubierać. Nie liczyła
nawet, że ten miły czas mógłby jeszcze dla nich potrwać. Tom nie rozmawiał długo,
ale po jego minie można było się łatwo domyślić, że wcale nie jest dobrze.
-
To Vanessa. Stan Javiera się pogorszył.
Nastolatka
pokiwała jedynie ze zrozumieniem głową. Nie wiedziała, co powiedzieć. Trudno
było w takiej sytuacji o jakiekolwiek odpowiednie słowa.
-
Dlaczego to ciągle się dzieje...
-
Jedź tam. - Rzekła krótko. Nie zamierzała go pocieszać, bo to i tak nic by nie
dało. Wolała sama z siebie polecić mu, żeby jechał do przyjaciółki i ją
wspierał. Miała nadzieję, że chociaż wtedy nie będzie czuła się z tym tak źle.
Udawała przed samą sobą, ale musiała to robić, by nie zwariować w tym
wszystkim. - Ja muszę wracać... Ale dawaj znać, czy wszystko w porządku z
małym.
Wcale
nie musiała. Przecież gdyby tylko chciała, mogłaby wszystko rzucić, żeby jechać
z Tomem. Ale wiedziała, że nie zniosłaby tego. Zamieniła się w zwykłą zazdrosną
sukę. Sama zaczynała czuć do siebie wstręt. Nie rozumiała, jak takie myśli i
uczucia w ogóle mogły się w niej zradzać. W każdej innej sytuacji, ale nie gdy
działa się tragedia. Czemu jej rozum i serce nie potrafiły tego odróżnić?
-
Podrzucę cię.
-
Nie trzeba. Przejdę się. Poza tym, to zupełnie nie po drodze. - Rzuciła,
starając się, aby zabrzmiało to naturalnie. - Dzwoń albo pisz, trzymaj się -
cmoknęła go szybko w policzek i nim się obejrzał, już jej nie było. Nie do
końca ogarniał tą sytuację, ale nie miał czasu na analizowanie tego. Musiał
jechać do szpitala.
^^^
-
Mia!
Nastolatka
opuściła budynek w tak szybkim tempie, że nawet nie spostrzegła, jak niemal
staranowała po drodze Billa. Chłopak był lekko oszołomiony jej pośpiechem i
faktem, że nie zwróciła na niego uwagi. Zawołał więc za nią, by upewnić się że
wszystko w porządku.
-
Dokąd się tak spieszysz? - Zapytał, gdy ją dogonił. - Coś się stało?
-
Co się miało stać? Idę do domu po prostu - rzekła spoglądając na niego spod
uniesionych brwi. Nie zabrzmiało to przekonująco, sama zdawała sobie z tego
sprawę, lecz i tak łudziła się, że Bill jej uwierzy.
-
Odniosłem wrażenie, jakbyś przed kimś uciekała. Pokłóciliście się z Tomem?
-
Nie. Z nami wszystko ok. - zapewniła go dodając w myślach, że tylko z nią jest
coś nie tak. Ale kto by zwracał na to uwagę. – Lecę, bo mam jeszcze parę rzeczy
do zrobienia…
-
Nie powinnaś udawać, że jest w porządku, gdy tak nie jest – skwitował nagle,
bacznie lustrując ją swoimi czekoladowymi tęczówkami. Zbił ją tym z tropu, a
jego wzrok był wręcz onieśmielający. Jak miała go okłamywać? To już nie było
takie proste. Poza tym, kłamstwo, to za duże słowo. Ona tylko starała się nie
zawracać nikomu głowy bzdurami. – Też masz prawo, by coś ci się nie podobało. I
chyba czasem trzeba mówić o tym na głos.
-
Przecież wszystko gra – posłała mu swój uśmiech. – U ciebie też?
-
Nie zmieniaj tematu.
-
Och, nie zmieniam, Bill. Po prostu też się o ciebie troszczę – oznajmiła
posyłając mu swój ciepły uśmiech. – Idź lepiej do Toma, coś się dzieje z małym
Vanessy. Na pewno będzie potrzebował wsparcia.
-
I na pewno mojego? – Mruknął, przyglądając jej się niepewnie. Brunetka tym
razem wzruszyła jedynie ramionami. Nie zamierzała wdrążać się w ten temat, ani
też próbować kolejny raz go oszukać.
-
Po prostu bądź tam – rzuciła i podniosła się na palcach, żeby sięgnąć jego
policzka. Cmoknęła go szybko i zwróciła się w swoim kierunku. Bill jedynie
westchnął ciężko. Czuł, że powinien zrobić coś więcej. Sprowokować, by w końcu
wyrzuciła to z siebie. Doskonale wiedział, że duszenie w sobie wszelkich emocji
nie jest dobre. Każdy w końcu wybucha, a wtedy jest ryzyko, że nie uda się
ugasić wielkiego pożaru. Nie mógł jej jednak zmusić. Poza tym, Tom. Jego też
trzeba było pilnować. Za dużo ostatnio się dzieje, a po śmierci ich mamy,
bardzo się zmienił. Czasem strach zostawiać go samego.
Zamierzał
mu towarzyszyć w szpitalu, lecz okazało się, że będzie musiało nastąpić to z
małym opóźnieniem, gdyż jego brat właśnie wyjechał z garażu, zostawiając za
sobą tylko chmarę kurzu.
^^^
Wiele
myśli nadal nie dawało jej spokoju, gdy wracała do domu. Mimo że starała się za
wszelką cenę wyprzeć je wszystkie ze swojej głowy, teraz dla odmiany miała
wrażenie, że wszyscy zaczęli zauważać, że coś się z nią dzieje. Bill był na to
największym dowodem. Przyjaźnili się, ale z drugiej strony cały czas był bratem
bliźniakiem jej chłopaka. Z nim także nie potrafiłaby podzielić się swoimi
chorymi wymysłami. Czyli w dalszym ciągu musiała ogarnąć to sama. Musiała.
Postawiła sobie za cel, że przestanie skupiać się na bzdurach. Liczyło się
tylko to, że Tom ją kocha. A do tego jest wspaniałym człowiekiem i
najcudowniejszym przyjacielem, o jakim marzy nie jedna osoba na świecie. I to
były priorytety. Nie jakaś głupia, bezpodstawna zazdrość.
„Dokładnie tak, Mia.
Czas dorosnąć. Twój facet już dawno jest dojrzałym mężczyzną i ostatnie, czego
mu trzeba, to rozkapryszona, mała zazdrośnica.”
Wciągnęła
głęboko powietrze wypuszczając je zaraz ze świstem. Łatwo było postanowić coś w
głębi siebie niż ziszczać to z rzeczywistością, ale nie zamierzała się
poddawać. Bo miała o co walczyć. O kogo. Związek z Tomem i ogólnie cała ich
znajomość bardzo wiele zmieniły w jej życiu. Na lepsze. Ba, miała wrażenie, że
przez siedemnaście lat nie spotkało ją tyle, co w ciągu tych kilku miesięcy. I
choć czasem zdawała sobie nagle sprawę, jak to szybko się dzieje, może nawet
zbyt szybko… Nigdy nie żałowała. Nie odbiegała też w zbyt daleką przyszłość, bo
wolała nie budować nowych nadziei, które w każdym momencie mogłyby prysnąć,
niczym mydlana bańka. Próbowała chronić siebie sama przed własnymi naiwnymi
marzeniami. Już taka była jej natura, że zawsze liczyła na zbyt wiele. Jej
wizje nigdy nie kończyły się ot tak. Zawsze dostrzegała coś dalej… ale trzeba
chyba postradać rozum, by pomyśleć, że spędzi się życie ze swoim pierwszym
chłopakiem. I to jeszcze takim. Gdy uderzała w nią rzeczywistość uświadamiając,
że jej związek z Tomem kiedyś na pewno się rozpadnie, robiło jej się gorzej.
Idiotyczne było już samo to, że w ogóle o tym myślała. Kto normalny mówi sobie,
że wcześniej czy później rozstanie się z osobą, którą kocha?
„Idiotka.”
Byłaby
w stanie katować się tak jeszcze do samych drzwi swojego domu, ale coś, a
raczej ktoś brutalnie sprowadził ją do świata realnego. Z jej ust zdążył
wydobyć się jedynie ledwo słyszalny pisk, bo zakryła je szorstka, wielka dłoń.
Z pewnością należała do mężczyzny, o czym Mia bardzo szybko się przekonała, gdy
została przyparta do muru. Serce zaczęło bić jej, jak oszalałe. Nie miała
pojęcia, co się właśnie dzieje, ale nie było to nic dobrego. Czuła to każdą
komórką swojego ciała. Z prawdziwym strachem w oczach patrzyła na twarz
mężczyzny stojącego przed nią. Właściwie miażdżył ją swoim ciałem, a jego
dziwnie przyspieszony oddech nie wróżył niczego, co miałoby przyjemne
zakończenie. Dziewczyna nie miała złudzeń. Jakby mogła porównać do czegoś swoje
uczucia, na myśl przychodziło jej tylko jedno. Strzelanina w szkole. Wtedy
myślała tylko o tym, że umrze. Właściwie niewiele brakowało, by sama z własnej
woli, położyła się na szkolnym korytarzu, oczekując na swój koniec.
W
dzikim spojrzeniu swojego oprawcy nie dostrzegała jednak szaleństwa, a zwykłą
desperację. Oczy zaszły jej łzami, gdy zaczął nią lekko szarpać, przeszukując
jedną ręką wszystkie kieszenie, jakie tylko miała. Rozszarpał nawet jej kurtkę.
Nie miała pojęcia, czego chciał, ale czuła wstręt, gdy dotykał jej przez sam
materiał ciuchów i modliła się w duchu, by nie okazał się gwałcicielem.
-
Nic nie masz, kurwa – warknął w pewnym momencie, a jego wściekły głos niemal ją
sparaliżował. O ile dało się jeszcze bardziej. – Nic, poza pieprzonym telefonem
– kolejne warknięcie, a wspomniane urządzenie uderzyło z dużą siłą o ścianę,
tuż przy jej głowie. Nie rozleciał się, ale ekran pękł od razu.
Mężczyzna
zabrał rękę z jej twarzy, ale była w takim szoku, że w pierwszej chwili nawet
tego nie poczuła. Zanim w ogóle zorientowała się, że może krzyczeć, albo
próbować mu uciec, przed oczami zabłysnęło jej coś srebrnego. Nóż. On miał nóż.
Momentalnie osłabła i nawet nie myślała, by pisnąć słowem. Była zbyt
sparaliżowana strachem, by zacząć się ratować.
-
Jak to, kurwa, możliwe, że mieszkasz w dzielnicy tych pieprzonych milionerów, a
nie masz przy sobie nawet 10 euro – wyrzucił, wyraźnie wciąż rozwścieczony tym
faktem. A ona już przynajmniej wiedziała, co jest przyczyną tego napadu. Mimo
wszystko jakiś ciężar spadł jej z serca. Bo skoro chciał tylko pieniędzy, może
uda jej się wyjść z tego cało.
-
Nie mieszkam tam… - wydusiła, zbierając się w końcu do kupy. Dopiero zaczynała
odzyskiwać zdrowy rozsądek, który podpowiadał jej, że czas zawalczyć o swój
dalszy los.
-
No jasne – parsknął. – Co za pieprzona pomyłka.
-
Mogę ci dać pieniądze. Ile chcesz. Tylko mnie wypuść – wyszeptała drżącym
głosem. To było z jej strony bardzo naiwne, czego dowodem był jego śmiech. Nie
brzmiał, jakby był szczęśliwy. Wcale.
-
Jesteś przeurocza. – Skwitował. – To nie film, słoneczko. – Zadrżała, gdy
mówiąc to przysunął ostrze noża do jej policzka.
-
Proszę… - Z jej ust wydobył się błagalny szept. Bardzo chciała móc go
przekonać, albo wymyślić cokolwiek innego, co mogłaby zrobić w tej sytuacji. Ale
po pierwsze nie mogła się skupić z ostrzem przystawionym do twarzy, a po
drugie… czuła się na straconej pozycji. Była tylko drobną dziewczynką, a on
ogromnym facetem. Jak miała dać mu sama radę? Mogła przekonać go jedynie swoimi
słowami.
-
Nie byłoby problemu, gdybyś nosiła ze sobą forsę. Nawet nie wiesz, jak bardzo
jej potrzebuję, teraz, kurwa – wywarczał pełen frustracji i uderzył pięścią w
mur. Aż poczuła wibracje z tyłu głowy.
-
Dam ci pieniądze. Słyszysz? Dam ci je! Tylko nie rób mi krzywdy. Powiedz tylko,
ile chcesz…
Po
jej policzkach płynęły już łzy. W tym momencie już nie tylko on był
zdesperowany. Mia łapała się swojej ostatniej nadziei. Skoro chciał pieniędzy,
była w stanie mu je dać. Byleby tylko wyjść z tego cało. Naprawdę nie miała
pojęcia, dlaczego to akurat ją musiało spotkać. Choć nie życzyła czegoś
podobnego nikomu innemu i tak nie rozumiała swojego losu.
-
Mam lepszy pomysł, słoneczko – facet uśmiechnął się kpiąco, co przyprawiło ją o
mdłości. – Ty zostaniesz moją kartą przetargową.
Cdn.
Za szybko uznaliście, że wszystko się ułożyło xD
Ale i tak uwielbiam Wasze komentarze <3
uuuuuuuu dramat nam się tu szykuje :) będzie ciekawie. Czy może teraz Tom stwierdzi, że Mia jest dla niego ważna? Czy w ogóle się dowie że ją "porwano"- bo jak inaczej to nazwać? :)
OdpowiedzUsuńawww daj kolejny rozdział nie trzymaj mnie w niepewności :)
Pozdrawiam Attention Tokio Hotel.
Nie lubię Cię już, jasne?
OdpowiedzUsuńAle może Tom będzie księciem na białym koniu, jeśli w ogóle spostrzeże, że jego dziewczyna zniknęła. Sądzę, że Bill szybciej zauważy brak nastolatki, bo Tom jest bardzo przejęty Vanessą i jej synem. No ale chyba ten podejrzany typ nie zrobi jej krzywdy, bo skoro zależy mu na pieniądzach, to nie będzie próbował się do niej dobrać.
Tak czy inaczej życzę weny i czekam na kolejny poniedziałek! ;*
O Boże nooo nie. I no nie. Tragedia, że zakończyłaś w takim miejscu. Boże Mia :o biedna, nie dość, że ta strzelanina w szkole, teraz problemy z Tomem i napad :o nie za dużo jak na jedną bezbronną dziewczynę? Ka. ależ jesteś okrutna xD i skończyłaś w takim momencie nooo nie!!! Szok. No szok. Muusisz dodać coś szybko :D Btw. te Twoje odcinki chyba są coraz krótsze, albo ja czytam jeszcze szybciej. No nic. Duuuuuuuuużo weny i do następnego.
OdpowiedzUsuńC.
O kurcze dlaczego to Mię zawsze spotyka coś złego :( Tom serio powinien się ogarnąć zresztą Vanessa też bo przecież poza Tomem ma też innych przyjaciół
OdpowiedzUsuńPytam tutaj, bo Twój ask umarł!
OdpowiedzUsuńCzy twoje plany odnośnie "Zakochanej fanki", nadal są aktualne? No wiesz, wersja papierowa i te sprawy...
Tak, ale niestety brakuje mi na razie czasu, żeby ją ogarnąć ;) (Mam jeszcze stronę na fb w razie takich pytań :D )
Usuń