poniedziałek, 25 stycznia 2016

63. Kochaj mnie.

Nie rozumiała dziwnego napięcia, które tliło się gdzieś w jej głębi, gdy siedziała obok Toma. Czuła się trochę tak, jak na początku ich znajomości. Nieswojo, nieśmiało, obco. A przecież nie był obcy. Nikt inny nie znał jej do tego stopnia, co on. Dzielili tak wiele wspaniałych wspomnień, niezapomnianych chwil, a mimo to nagle coś zaczęło pękać. Przerażało ją, jak szybko może stworzyć się coś z niczego. I jak łatwo można dopuścić do rozpadu tak ważnych relacji między dwojgiem ludzi. Nie chciała tego. Nie potrafiła wyobrazić sobie najbliższej przyszłości bez Toma. Kochała go, nadal tak samo mocno. To się nie zmieniło. I być może to jedyna rzecz, która się nie zmieniła.
Milczała, gdy wszyscy rozmawiali o Vanessie i jej dziecku. Nie umiała się na tym skupiać mimo że było jej bardzo przykro, że dziewczyna musi przechodzić przez to wszystko. Nie uważała jednak, by jej głos był niezbędny w tej sprawie. Nikt nawet nie zauważył, że się nie odzywa, co przyjęła z ulgą. Tak było dobrze. Choć chyba wolałaby martwić się zdrowiem synka Vanessy niż myśleć o swoich własnych, głupich problemach. Miała wyrzuty sumienia, że przejmuje się takimi błahostkami podczas, gdy obok dzieją się dużo poważniejsze rzeczy. Tym bardziej, że większość swoich trosk tworzy sama w swoim naiwnym móżdżku.
- Dobra, my uciekamy. Przekażcie Ness, że niedługo do niej wpadniemy - Andreas podniósł się z kanapy, ciągnąc za sobą Rebecce. Mia dopiero teraz powróciła do rzeczywistości. - Mia, ty nie miałaś spotkać się dzisiaj z tym Danielem? Podrzucimy cię - zwrócił się do niej, przez co niemal zakrztusiła się własną śliną. Nie miała bladego pojęcia o czym mówił jej brat. Mimo że nadal widywała się w szkole z Danielem, w dalszym ciągu nie umówili się na żadne wyjście. A jeśli by tak w ogóle było, to Andreas dowiedziałby się o tym jako ostatni. Dlatego patrzyła w tym momencie na niego, jakby właśnie spadł z kosmosu, nie wiedząc, co powiedzieć. Niemniej i tak została uprzedzona przez Toma, któremu w przeciwieństwie do niej, wcale nie odjęło mowy. Można by rzec nawet, że nagle się ożywił.
- Jakim Danielem? - Spojrzał najpierw na przyjaciela, a dopiero potem na Mię, która miała ochotę kolejny raz rozszarpać swojego brata. Ale tylko do czasu, aż nie ujrzała na jego twarzy tego specyficznego uśmiechu. Wtedy dotarło do niej, że to był głupi podstęp. Tylko co właściwie chciał tym osiągnąć? - Czy ja o czymś nie wiem?
- To może wy sobie pogadajcie, a my się zmywamy - stwierdził Andy, w międzyczasie jeszcze zdążając puścić siostrze oczko. Rebecca także nie kryła swojego zadowolenia, czego Mia nie potrafiła zrozumieć. Czy oni naprawdę sądzili, że taka głupota zrobi wrażenie na Tomie? Właściwie, gdyby tak się stało, to nie byłoby wcale takie głupie. Czy Tom kiedykolwiek był już o nią zazdrosny? Nie powinna myśleć w ten sposób, ale ostatnio było między nimi tak beznamiętnie, że traktowała to już niemal, jak ostatnią deskę ratunku. Mimo wszystko, nie zamierzała wcale koloryzować i specjalnie wzbudzać jego zazdrość. Zdecydowanie nie była tym typem kobiety.
- No to trzymajcie się. Widzimy się jutro.
- To ja was odprowadzę i tak muszę iść do sklepu - rzucił Bill, wstając z miejsca. Czuł, że lepiej będzie się ulotnić na trochę a sam miał kilka spraw do przemyślenia, więc dobrze mu się to kalkulowało. Mia odnosiła teraz wrażenie, jakby wszyscy spiskowali za jej plecami. Nie miała na to jednak wpływu i wiedziała, że za chwilę zostanie z Tomem sam na sam, a wtedy zrobi się jeszcze bardziej niezręcznie. Nie pamiętała już nawet kiedy ostatnio mieli okazję być sami.  Zdecydowanie wiele się zmieniło. Właściwie miała ochotę wyjść razem z bratem i jego dziewczyną, ale nie pozostawili jej wyboru. Sami ją w to wpakowali, zapewne myśląc, że w ten sposób pomogą. Ewidentnie każdy widział, że coś jest nie tak mimo jej wszelkich starań udawania, jak bardzo jest w porządku. Po co w takim razie tak się męczyć?
- To co z tym Danielem? – Głos Toma wyrwał ją z ponownego zamyślenia. Tak, to był ten moment, w którym zostali sami. A ona przypomniała sobie, dlaczego udaje, że wszystko gra.
- Nic – odparła nawet na niego nie patrząc. Wolała unikać kontaktu wzrokowego, dla własnego dobra. – Zwykły znajomy ze szkoły.
- I tylko tyle?
Czuła, jak kanapa ugina się pod jego ciężarem, gdy usadawiał się  bokiem, by móc widzieć profil jej twarzy. Wcale jej nie pomagał gapiąc się.
- Tak, a co jeszcze?
- Nie wiem. Po prostu nigdy wcześniej o nim nie mówiłaś.
- Nie było okazji. Poza tym ja też nie znam wszystkich twoich znajomych, to chyba normalne.
- Właściwie tak.
- No właśnie – mruknęła, uznając temat za zakończony. Coś w głębi podpowiadało jej, żeby wstała i stąd wyszła, ale nogi odmawiały posłuszeństwa. Może tak naprawdę wcale tego nie chciała. Miała mętlik w głowie, a jej uczucia stały się jednym wielkim chaosem. Przez chwilę miała ochotę zachować się, jak obrażona, wściekła dziewczynka, krzycząc mu, co go w ogóle to wszystko obchodzi. Z drugiej strony wiedziała, że to niedorzeczne. Nie chciała pogarszać sytuacji. Tęskniła za nim, za ich dawnymi relacjami. Chciała go z powrotem.
- Już ci się nie podobam, że nawet na mnie nie patrzysz? – Serce stanęło jej na kilka sekund, gdy usłyszała to pytanie. Odruchowo odwróciła głowę w jego stronę. To zadziałało momentalnie. Jedno spojrzenie, te ukochane oczy.
- Co za głupoty… - Powiedziała cicho, bo głos także postanowił przestać z nią współpracować. Mimo tych wszelkich barier, jakie ostatnimi czasy powstały między nimi, teraz, patrząc na niego, znowu czuła, jak wszystko się ulatnia. Znała tą twarz, te oczy, usta… Ta chwila budziła to, co zdążyło już między nimi zasnąć.
- Też tak myślę – uśmiechnął się, chwytając w palce kosmyk jej włosów. Dopiero teraz zauważyła, jak jest blisko. Ta świadomość wystarczyła, by z jej umysłu wyparowały wszystkie wątpliwości i troski. A szybsze bicie serca w piersi tylko to potwierdzało. Może to jakiś wieczór cudów i spełniają się teraz najskrytsze pragnienia. Chciała go znowu mieć i miała… Był tu, patrzył na nią. Widział ją. Tak jak zawsze to robił, budząc emocje i dreszcze na ciele. A ona rozpływała się, nim jeszcze dokonał czegokolwiek więcej.
Jej usta samoistnie rozchyliły się, lecz nie odpowiedziała mu już nic. Kosmyk jej włosów opadł z powrotem na swoje miejsce, a jego dłoń wylądowała na jej policzku. Świat przestał istnieć. Jego twarz nagle znalazła się jeszcze bliżej, aż poczuła ciepły oddech na swoich wargach. Pozwoliła, by jej powieki opadły a wraz z tym obudziły się wszystkie zmysły. Pocałował ją delikatnie najpierw w policzek, potem w nos a następnie przesunął ustami po linii jej szczęki. Zaśmiała się cicho, wiedząc, że się z nią droczy. Wiedziała, że jeszcze chwilę potrwa, nim dostanie od niego, to czego naprawdę chce. Chyba, że sama sobie to weźmie.
Otworzyła oczy, od razu napotykając jego czekoladowe tęczówki. Uśmiechnęła się szeroko jednocześnie wchodząc na kanapę i zarzuciła mu ręce na szyję, przyciągając mocno do siebie, aż sama opadła do tyłu a Tom nie mając zbyt dużego wyboru, wylądował na niej.
Podparł się jedną ręką, by jej nie zgnieść i przy okazji móc dobrze widzieć jej rozanieloną twarz. Jeszcze właściwie nic nie zrobił a już była szczęśliwa. Nie spodziewał się, że to będzie takie proste. Posłał jej uśmiech i ucałował w końcu słodkie usta. Nie spełniało to jednak wciąż jej oczekiwań, bo nie pozwoliła mu się od siebie oddalić.
- Kochaj mnie – szepnęła wpatrując się w niego bez opamiętania. Była pewna, że słyszał a nawet czuł, jak wali jej serce. Sama miała wrażenie, że za chwilę po prostu sobie wyskoczy i zacznie odbijać się po całym pokoju. Ta wizja jednak nie kojarzyła jej się zbyt radośnie.
- Kocham, kocham, kocham – powtarzał, a z każdym kolejnym „kocham” muskał jej usta i czuł, że mógłby już nigdy nie przestawać. Ani wyznawać jej miłości, ani całować. To było szalone, co działo się w jego wnętrzu. Ale tym razem, nie chodziło jej o deklaracje uczuć. Nie umiała jednak wyrazić tego w inny sposób, mimo że bardzo chciała. Wciąż nie była na tyle odważna. Multum myśli znowu kotłowało się w jej głowie, ale emocje były teraz o wiele silniejsze.
- Kochaj się ze mną, Tom…
Sama nie wierzyła, że udało jej się wypowiedzieć to na głos. Jednak zrobiła to, a on z pewnością usłyszał. I o dziwo, wcale nie miała ochoty uciec, czy zapaść się pod ziemię. Nawet nie odwróciła wzroku. Cały czas patrzyła w jego oczy. Mogła dostrzec w nich nutę zaskoczenia, ale nie wyraził tego w żaden inny dosadny sposób. I nie zamierzał mimo że to było ostatnim, czego się dzisiejszego dnia spodziewał.
Bez słowa wsunął ręce pod jej plecy, unosząc ją do pozycji siedzącej. Z uśmiechem na twarzy zaczepił jej nogi o swoje biodra, sam obejmując dziewczynę w pasie tak, by móc razem z nią wstać z kanapy. Nie była do końca pewna, co zamierzał. Ale nie żywiła żadnych obaw. Tymczasem on po prostu zaniósł ją do swojej sypialni.
Przyjemne mrowienie wypełniło jej żołądek, gdy opadła na miękką pościel.  Myśl o tym, co niedługo będzie się działo, budziła w niej ekscytację. Już dawno pragnęła powtórzyć z Tomem te magiczne chwile, które wydarzyły się podczas ich wyjazdu. Niestety w międzyczasie wydarzyło się wiele sytuacji komplikujących ich relacje. Tom na pewno nawet nie rozmyślał o tym, w taki sposób, jak ona. Poza jednym wieczorem po pogrzebie jego mamy, nie mieli ze sobą więcej żadnych intymnych chwil.
Muzyk nie pozwolił jej się nad tym zbyt długo rozwodzić. Przesunął dłonią po jej włosach i policzku, gładząc je z czułością.  Mimo że pierwszy raz mieli już za sobą, nadal traktował ją w wyjątkowy sposób. Była tym wprost oczarowana. Nie mogła wątpić, że jego uczucia wobec niej wciąż są żywe i szczere. Przynosiło jej to wielką ulgę. Teraz mogła już całkowicie się rozluźnić, co też uczyniła, mając pewność, że jest w odpowiednich rękach.
Zadrżała, gdy jego usta ponownie tego wieczoru znalazły się na zarysie jej szczęki, lecz tym razem schodził nimi coraz niżej zostawiając za sobą najsłodsze, pełne czułości pocałunki. Odchyliła lekko głowę czując go na swojej szyi a zaraz potem dekolcie. Jej skóra nagle stała się niebywale wrażliwa i rozpalona. Zaczął pieścić jej dekolt, zadzierając jednocześnie materiał jej bluzki do góry. Serce niemal wyskoczyło jej z piersi, gdy dotknął  nagiej skóry na brzuchu sunąc dłonią w górę. Zatrzymał się pod linią stanika i przyciągnął palcem w jej wzdłuż a jego usta nagle znalazły się między piersiami. Przez chwilę zabrakło jej tchu. Coraz silniejszy ucisk u dołu brzucha sprawiał, że nie potrafiła uleżeć dłużej w bezruchu. I nie tylko tam zaczynała odczuwać podniecenie. Automatycznie już chwyciła krawędzie jego koszulki podciągając ją znacznie. Wtedy Tom oderwał usta od jej skóry i sam pozbył się materiału przez głowę, odrzucając go na pobliskie krzesło. Kolejny już raz zaparło jej dech w piersi, tym razem na widok jego umięśnionego torsu. Widziała już go. Nie raz. A jednak nadal robiło to na niej wrażenie, co też nie umknęło jego uwadze.
Uśmiechnął się z zadowoleniem i nim w ogóle się zorientowała, zaczął ściągać z niej bluzkę. Teraz ich szanse były prawie wyrównane, poza tym, że Mia wciąż miała na sobie stanik. Niemniej, przypomniała sobie o swojej nieśmiałości, dopiero, gdy Tom zaczął majstrować przy guziku jej dżinsów. Mimo to nie zamierzała go wcale powstrzymywać. Przecież robił dokładnie to, czego chciała. Musiała tylko przełamać swoje wewnętrzne bariery.
- Na pewno chcesz, bym posuwał się dalej? - Drgnęła zaskoczona dźwiękiem jego głosu. Nie spodziewała się raczej, że będą jeszcze padać między nimi jakiekolwiek słowa. Ale to był Tom. Jej Tom. Troskliwy i kochany. Nie mógłby przejść do rzeczy, nie upewniając się wcześniej kilkukrotnie, że wszystko robi właściwie.
- Tak. I nie musisz się upewniać, co kilka minut. - Posłała mu delikatny uśmiech, który miała nadzieję, był wystarczająco przekonujący. - Nie jestem porcelanową lalką...
- Jesteś - szepnął z rozbawieniem i oparł się czołem o jej, następnie ocierając nosem o gładką skórę na policzku. Rozpływała się darzona taką ilością czułości z jego strony. I całkowicie odpłynęła, gdy złączył ich usta w słodkim pocałunku. Objęła jego twarz dłońmi, zatrzymując przy sobie na dłużej. Pogłębili pocałunek, pozwalając, by ich języki odnalazły wspólny rytm w dzikim tańcu do czasu, aż zabrakło im obojgu powietrza.
Oderwał się od niej ciężko oddychając i chyba obydwoje uznali, że to odpowiedni moment na pozbycie się reszty ubrań i dokończenie tego, co od kilkudziesięciu minut się miedzy nimi rodziło. Wystarczyła minuta, by zostali całkiem nadzy. Gitarzysta nie mógł oderwać wzroku od ciała swojej dziewczyny, choć doskonale wiedział, jak ją to krępuje. Była dla niego piękna, tak po prostu piękna. I nie potrafił odmówić sobie tej przyjemności. Jednak nie zaprzestał na samym wpatrywaniu się w nią. Zaczął również badać jej ciało swoimi dłońmi. Wtedy jej powieki opadły i całe spięcie z niej spłynęło. Uwielbiała czuć jego dotyk. Cała drżała, gdy obejmował jej piersi, specjalnie zahaczając o sterczące już sutki. Drażnił je, wywołując u nastolatki mocniejsze bicie serca i jeszcze większe pożądanie.
Mimo że miał już ją pod swoimi dłońmi, nadal było mu mało. Zwilżył swoje wargi językiem a następnie pochylił się nad jej biustem, chwytając jedną z brodawek. To było już zbyt wiele na jej wytrzymałość, a jęk który wydostał się z jej ust był tylko potwierdzeniem tego. Tom słysząc tak piękny dla niego dźwięk, przyssał się do niej jeszcze mocniej jednocześnie chowając w dłoni drugą pierś. Przy okazji niemalże opadł na nią całym swoim ciałem, co najbardziej odczuła między swoimi nogami. Jego męskość ocierała się o jej uda co chwilę zbliżając bardziej do najczulszego miejsca. Miała wrażenie, że za chwilę oszaleje jeśli nie poczuje go w sobie.
- Wejdź we mnie, proszę... - Wyszeptała między kolejnymi cichymi westchnieniami, nie miała pojęcia czy w ogóle ją usłyszał. Ale w pewnym momencie odsunął się od niej, sięgając ręką gdzieś za jej głowę. Jak się okazało, po zabezpieczenie. Przynajmniej on myślał rozsądnie w tym związku. Bez słowa założył prezerwatywę i mógł znowu powrócić na swoje poprzednie miejsce. A to między jej nogami stało się zdecydowanie jego ulubionym. Wyraźnie ze wzajemnością. Mia westchnęła głęboko, gdy tylko rozsunął jej uda, by się zmieścić. Zamierzał od razu spełnić jej prośbę, chwycił ją więc za biodra i zsunął niżej. Pochylił się i zaczął powoli w nią wchodzić nie tracąc kontaktu wzrokowego, co nie było takie proste, gdy powieki dziewczyny co chwilę opadały. Odpływała. Nie miał co do tego najmniejszych wątpliwości. Była jego. Jęknęła znacznie głośniej w momencie, gdy wypełnił ją całą. A kiedy już miał pewność, że sprawia jej przyjemność, nie wahał się dłużej. Zaczął poruszać się rytmicznie, wyznaczając im odpowiednie tempo. Jej piersi unosiły się w górę i w dół, od czego nie umiał oderwać spojrzenia. Musiał ponownie ich dotknąć a tym sposobem pobudził ją jeszcze bardziej. Zacisnęła dłonie na kołdrze czując, że jest już bliska swojego spełnienia. Zatracała się w tym uczuciu. Zapomniała o wszystkim innym, już nie było żadnych blokad. Była tylko ona i Tom. Ich wspólna rozkosz. To znowu się działo i było jeszcze cudownej niż ostatnim razem. Marzyła o tym, by tego z nim doświadczyć. Chciała mieć go w sobie i doznać spełnienia. Nigdy nie wątpiła, że Tom będzie w stanie jej tego dostarczyć, ale niesamowite było móc to w końcu przeżyć.
On również czuł się o wiele lepiej z myślą, że tym razem im obojgu będzie dobrze. Nie musiał być już nad wyraz ostrożny, ale jednak starał się, by każde jego kolejne pchnięcie nie było zbyt gwałtowne. Chciał zrobić to powoli i dokładnie. Nie chodziło tu tylko o seks, ale przede wszystkim, ich uczucia. Liczyło się to, że wcale nie musiał się na tym skupiać. Działał w ten sposób automatycznie, jego ciało samo nim kierowało. Robił, to co czuł.
Wszystko było idealne, prawdziwe i szczere. Nic więcej nie było potrzebne.

^^^

Nie miał pojęcia, jak długo krążył po parku i jak wiele tych okrążeń zdążył już zrobić. Zapomniał rękawiczek, więc dłonie mu przemarzły, lecz nie przejmował się tym. Walczył ze swoimi myślami. Coś usilnie nakazywało mu zadzwonić do Kathariny a z drugiej strony, nie potrafił zdobyć się na odwagę. Minęło tyle czasu, że tracił nadzieję na to, by było jeszcze cokolwiek ratować. Najgorsze w tym wszystkim było to, że jego związek po prostu przestawał istnieć z w milczeniu. Bez żadnych kłótni, dyskusji, rozmów. Jednego dnia byli, a drugiego już nie. Zdawał sobie sprawę, że głównie jest to jego wina. Choć nie od dziś wiadomo, że relacje w związku budują dwie osoby i to one zawsze wspólnie ponoszą odpowiedzialność. Niemniej, on pierwszy się odsunął. Praktycznie zaczął ignorować Katharinę. Teraz, gdy o tym myślał, czuł się jak ostatni dupek. Wyznawał jej miłość, namawiał do wspólnego mieszkania, planował poważną przyszłość a potem po prostu sobie zniknął. Niemalże bez słowa. Nie mógł postąpić gorzej. Nie sądził, by jego zachowanie zasługiwało na wybaczenie. A Kath przecież była dumną kobietą. Potraktował ją, jakby nic nie znaczyła. Więc i on przestał dla niej cokolwiek znaczyć. To było logiczne. Nie rozumiał, więc czemu w ogóle jeszcze się nad tym zastanawia. Powinien zapomnieć.
Zapomnieć. Nie mógł znieść tej myśli. Obudziła w nim frustrację. To nie mógł być koniec. Nie po tym wszystkim i nie w tak żałosny sposób. Nawet jeżeli miałaby nigdy mu nie wybaczyć, czy wyzwać od najgorszych prosto w twarz, chciał to usłyszeć. Jeśli ich związek ma się rozpaść, to niech chociaż stanie się to, jak należy. Nie mogą nagle udawać, że nigdy nic ich nie łączyło. To nie była żadna fikcja. Żywili do siebie prawdziwe uczucia. I to nie byle jakie.
Dopiero teraz go to tknęło na tyle mocno, by wyciągnął w końcu telefon i wybrał jej numer. Oczywiście nie liczył, że w ogóle odbierze. Niemniej, zamierzał próbować do skutku a ostatecznie, zjawi się w jej mieszkaniu. Był skłonny sterczeć pod jej drzwiami, jak jakiś psychopata, dopóki z nim chociaż nie porozmawia. Taki właśnie miał plan.
- Halo? - Serce mu zadrżało, gdy usłyszał jej głos. Naprawdę nie sądził, że odbierze. Mimo że zdecydował się zadzwonić, chyba nie był na to przygotowany. Nagle odebrało mu mowę. - Billl, to ty? - Katharina nie wydawała się być zbyt cierpliwa.
- Tak - potwierdził ochrypłym głosem. Bił się z myślami, szukając odpowiednich słów.
- Aha. Więc..?
- Myślę, że powinniśmy porozmawiać.
- Rychło w czas.
- Zdaję sobie z tego sprawę, wierz mi - zapewnił ją, jednocześnie nabierając na nowo pewności siebie. - Ale powinniśmy zrobić to jak ludzie. Wpadnę do ciebie jutro, nie masz nic przeciwko?
- Nie, w porządku.
- Świetnie... w takim razie, do zobaczenia - rzucił niepewnie, dziwiąc się cały czas, że tak łatwo mu poszło. Czy to możliwe, by nie była na niego, aż tak wściekła? A może jest bardziej wyrozumiała, niż sądził..? Może jeszcze nie wszystko stracone? Musiała go bardzo kochać, skoro zgodziła się z nim rozmawiać i w ogóle go widzieć. Miał wiele szczęścia. Kamień spadł mu z serca, choć nie miał bladego pojęcia, co wyniknie z jutrzejszego spotkania. Przed nim cała noc na przygotowania. Nie było mowy, żeby udało mu się zasnąć.


Cdn. 

Nawet nie wiecie, jak się cieszę, że jeszcze czytacie to opowiadanie, a już najbardziej, że komentujecie <3 Dziękuję! I zapowiadam, że szykuję tutaj jeszcze kilka małych rewolucji hyhy ]:->

5 komentarzy:

  1. Takie niespodzianki możesz robić w każdym odcinku ;) Mam tylko nadzieję,że to nie jednorazowe zauważenie problemu i znowu się do siebie zbliżą (emocjonalnie oczywiście ;)).
    I jestem bardzo ciekawa rozmowy Billa z Kat. Tak bardzo, że sesja może poczekać, bo przecież są priorytety xd
    Życzę weny i boję się Twoich rewolucji, ale czekam z niecierpliwością <3
    QB

    OdpowiedzUsuń
  2. Rewolucji? Tylko nie rób nikomu dziecka, co? Na razie Vanessa jest matką i niech to będzie tyle rodzicielstwa. I martwię się, że Van może próbować coś z Tomem, ale po tym odcinku to chyba już nie przejdzie �� Jak ja się cieszę, że się dogadali i że ustalili jak bardzo się kochają �� no i ten... Do poniedziałku?

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobrze, że się tak ładnie pogodzili (: ^^

    OdpowiedzUsuń
  4. Takie godzenie się to ja rozumiem :D Nie wiem czemu nie lubię tej Vanessy xD ale jak czytam Vanessa to etc. to mnie trafia :D Więc może ta rewolucja będzie dotyczyć tego, ze Van wyjedzie sobie z jakimś facetem hen daleko i słuch o niej zaginie? xd Aaa i odcinek taaki cudnowy <3 lubię to!!!
    Duuużo weny życzę :* C.

    OdpowiedzUsuń
  5. Jestem, z delikatnym poślizgiem, ale jestem :D No i super. Szkoda, że Bill tak późno zadzwonił do Kathariny. No ale lepiej późno niż wcale.
    Mam nadzieję, że u Mii i Toma będzie już wszystko okey :D
    Nie mogę się doczekać kolejnego odcinka :)
    Weny życzę! ATH

    OdpowiedzUsuń

Komentarze wysyłane są przed dodaniem do moderacji ze względu na spam.