niedziela, 18 października 2015

59. Zamierzam cię chronić.

Kilka tygodni później…

Salon tego wieczoru wypełniała intymna atmosfera. Zdawała się ona być jednak tylko cienką warstwą pokrywającą multum negatywnych i nieprzyjemnych uczuć, które skrywał w sobie chłopak. Mimo słodkich pocałunków, gorącego dotyku i zapachu podniecenia, krążącego w powietrzu, Mia nie potrafiła uwierzyć w szczerość tego wszystkiego. Oczywiście nie wątpiła w to, że Tom ją kocha, tego akurat była pewna. Sama wciąż darzyła go tym samym, silnym uczuciem. I naprawdę nie miała nic przeciwko romantycznym wieczorom, czy nawet powtórzeniu nocy z ich feriowego wyjazdu, ale… Przecież on znowu uciekał. W tym momencie. Całując jej skórę na szyi, sunąc dłonią po jej talii. Spijając pocałunki z ust. To była jego ucieczka od żalu, smutku, od bólu, który rozdzierał jego serce. I ona o tym wiedziała.
- Tom… - szepnęła, starając się powrócić do trzeźwego myślenia. Mimo rozsądku, nie było jej łatwo zapanować nad reakcją swojego organizmu. Przecież jego dotyk był tak cudowny, a jego usta doprowadzały ją do szaleństwa. Jak miała się temu oprzeć..? W innej sytuacji na pewno, by się poddała. – Tom, proszę…
- O co? – sapnął odrywając się od niej a jego nieprzytomne spojrzenie spoczęło na jej twarzy. – Nie chcesz?
- Nie o to chodzi – zaznaczyła od razu i wyprostowała się, naciągając czarny materiał sukienki na uda.
- Więc o co? – Jego ton wydawał się zniecierpliwiony i zbyt chłodny, jak na niego. Nie podobało jej się to. Tak samo, jak jego oczy. Puste, niewyraźne, nieobecne. Właśnie dlatego nie mogła pozwolić mu się zatracić.
- To nie jest dobry czas.
- Jaki czas, Mia? O co ci chodzi?
- Pochowałeś dzisiaj swoją matkę – Oznajmiła dobitnie, czując, że i w niej zaczyna powoli już narastać złość. Muzyk na te słowa odsunął się gwałtownie, lecz nie odwrócił od niej swojego wzroku. Tym razem dostrzegła w nim emocje złości.
- I w związku z tym, nie wolno mi już uprawiać seksu?
- Nie wolno ci w ten sposób leczyć swojego cierpienia – rzuciła poirytowana, po czym wstała z kanapy odchodząc kilka kroków dalej. Starała się go rozumieć, ale jego zachowanie było dla niej przykre. Złościło ją, że pozwalał sobie mówić do niej w ten sposób, tylko dlatego, że czuł się pokrzywdzony. Nie ona była winna jego cierpieniu. A sama robiła wszystko, by wspierać go jak najlepiej umiała. – To nie jest właściwa droga.
- Co za pieprzenie, Mia – mruknął pod nosem, również wstając. – Jak nie chcesz, to po prostu powiedz. Nie musisz wymyślać, jakichś głupot.
- To nie są… - urwała, nawet nie zamierzając już kończyć. Przestała widzieć sens w tłumaczeniu mu czegokolwiek podczas, gdy był nabuzowany agresją. – Po prostu nieważne.
- Świetnie – fuknął i nim się obejrzała, wyszedł. Tego na pewno się nie spodziewała. To była ich pierwsza sprzeczka, o ile w ogóle można tak to określić. Stała jeszcze chwilę wpatrując się otępiale w wyjście od salonu, za którym przed chwilą zniknął Tom. Naturalnie musiał trzasnąć drzwiami opuszczając mieszkanie i najwyraźniej mało go obchodziło, że to jego mieszkanie, w którym zostawił swoją dziewczynę samą. Nastolatce trudno było ogarnąć to, co między nimi zaszło. Nie widziała nawet powodu, by Tom miał zachowywać się w taki sposób. Frustrowało ją to jeszcze bardziej. Ale nie zamierzała tym razem wyciągać do niego ręki. Nie mogła całe życie mu pobłażać we wszystkim. Była wyrozumiała w wielu sprawach, szczególnie zważając na śmierć jego mamy, lecz nawet to nie mogło  być  już dłużej wymówką.
Westchnęła ciężko i odwróciła się w kierunku okna, licząc na to, że za chwilę ujrzy wychodzącego z budynku Muzyka. Była ciekawa dokąd się udał. Jedyne co przychodziło jej do głowy, to jakiś bar, w którym będzie mógł się upić. W końcu skoro nie pozwoliła mu zatopić swoich żali poprzez seks, to została mu druga opcja. Czuła się bezsilna. Bo naprawdę chciałaby móc mu pomóc, jakkolwiek. Zrobiłaby wszystko, żeby poczuł się lepiej. Gdyby tylko jej na to jeszcze pozwolił. A on zamykał się, przed nią, przed Billem, przed całym światem. Uciekał, chował. I choć fizycznie był, jednocześnie nie było go wcale. Niestety zaczęło się to odbijać na jego relacjach z bliskim, a nawet z Mią.
Trudno było jej powstrzymać się od tego, by za nim nie wybiec. Chciała chociaż zadzwonić, żeby spróbować go zatrzymać. Perspektywa Toma zapijającego smutki alkoholem, była dla niej przerażająca i niewłaściwa. To w ogóle nie powinno mieć miejsce. Ten facet nie musi tego robić. On nie jest sam, ma rodzinę, bliskich, ma ją… Nie tak to powinno wyglądać.
Miała ochotę się rozpłakać z bezsilności. Nim jednak pozwoliła sobie na upust zgromadzonych w sobie emocji,  drzwi mieszkania zdążyły ponownie się otworzyć. Nie miała okazji przeanalizować, kto mógłby o tej porze zjawić się bez pukania w mieszkaniu Kaulitzów, ponieważ sam Tom wyłonił się z przedpokoju. Zdziwiła się jego widokiem, ale nie dała tego po sobie poznać. Wciąż stała przy oknie, milcząc i czekając, co będzie dalej. Obserwowała go uważnie, on zresztą także skupiał na niej swoje spojrzenie. Nie było już puste i chłodne. Oczy miał szklane, przepełnione tysiącem uczuć.
- Przepraszam – wydobył z siebie drżący głos i zrobił kilka kroków w jej stronę. Zapach papierosowego dymu podrażnił jej nozdrza przez, co wiedziała, że wyszedł tylko zapalić. A może planował zupełnie, co innego, ale po prostu zdążył wszystko sobie przemyśleć przy papierosie. – Bardzo cię przepraszam… To w ogóle nie powinno mieć miejsca. Jestem jakimś dupkiem, Mia. Zamieniam się w prawdziwego skurwiela… - mówił, patrząc jej przy tym w oczy. Bolało ją, gdy słyszała jakimi wyrazami określa swoją osobę. Mógł zachowywać się, jak najgorsza świnia na świecie, ale dla niej nigdy nie byłby dupkiem, a już na pewno nie skurwielem.
- Nie mów takich bzdur, Tom – powiedziała cicho i sama zbliżyła się do niego, przykładając dłoń do szorstkiego policzka. – Jest ci teraz bardzo ciężko. Gubisz się. Ale nie jesteś z tym sam… I wiem, wiem… Nie mam pojęcia, co czujesz. Straciłeś matkę. To najgorsza rzecz jaka mogła ci się przytrafić… i jest mi tak cholernie przykro, tak strasznie przykro, Tom. Boli mnie to, że nie mogę nic zrobić. Pomóc ci… jakkolwiek. Ale jestem… jestem tutaj – ostatnie słowa wyszeptała już przez łzy, które niekontrolowanie zaczęły wypływać spod jej powiek. Gitarzysta nie odpowiedział nic, również nie mogąc powstrzymać cichego szlochu. Ujął jej twarz dłonie i oparł się swoim czołem o jej.
- Musisz przez to przejść…
- Nie chcę się rozpaść… Proszę, nie pozwól mi.
- Nie pozwolę, nie pozwolę.
Obiecując mu to, obiecywała również samej sobie. Nie miała pojęcia, jak tego dokonać. W jaki sposób ochronić go przed otchłanią, która tak zacięcie próbowała go wciągnąć. Nigdy nie była w podobnej sytuacji. Miała dopiero, ledwo osiemnaście lat. Nie zrażało ją to jednak. Miała w sobie wystarczająco dużo siły, by udźwignąć ból Toma, by poświęcić się dla niego na tyle, żeby było mu lepiej.

Kolejny dzień.

Zaczerwienione, opuchnięte oczy, były jedynym co dostrzegał tego ranka w swoim odbiciu. Dodatkowo miał wrażenie, że głowa mu za chwilę pęknie i jedyne co miał ochotę zrobić, to wrócić do łóżka. Zakopać się w pościeli i pozostać tak już do końca życia. Tylko tyle. Dlaczego nie mógł tak po prostu tego uczynić? Wydawało mu się, że ma do tego święte prawo. Jego żałoba była usprawiedliwieniem na wszystko. Szkoda, że przyjaciele mieli do tego nieco inne podejście. Niby rozumieli, ale i tak nie pozwalali mu się zatracać w smutku. A on nie widział w tym nic złego. Mógł spędzić resztę życia, płacząc w poduszkę.
- Bill – Drgnął niespokojnie, słysząc za sobą głos brata. Równie słaby i pełny smutku, co jego. Z tym, że on wolał od kilku dni milczeć. Czasem jedynie mruczał coś w odpowiedzi, gdy już nie miał innego wyjścia. Tom wszedł do jego pokoju, nie pytając nawet o pozwolenie. – Może pojedziemy do studia? Teraz nie ma tam nikogo, będziemy sami – zaproponował, patrząc na jego odbicie. Blondyn nawet nie drgnął, ale w jego oczach pojawił się znajomy błysk. To wystarczyło, by wiedział, że trafił w sedno. Właśnie tego potrzebował. Oboje potrzebowali. Tylko tak mogli oderwać się od przytłaczającej rzeczywistości, oddając się swojej pasji. Razem, bez żadnej publiczności. – Ogarnij się tylko trochę, będę na ciebie czekał w samochodzie – dodał, uznając jego wymowne spojrzenie za zgodę i wycofał się z pokoju, zamykając za sobą ostrożnie drzwi. Po drodze do przedpokoju, wysłał wiadomość do Mii, w której powiadomił ją, gdzie dzisiaj będzie i zapewnił, że wszystko jest w porządku. Miał nadzieję, że nie będzie się o niego martwiła. Chyba nie miała już powodu. Tak przynajmniej mu się wydawało…
Włożył buty i zarzucił na siebie kurtkę, a następnie wyszedł z mieszkania. Nim jeszcze dotarł na parking, odpalił papierosa. Znowu zaczął palić, jak smok. Nie umiał jednak tego w sobie powstrzymać. Nadal miał wrażenie, że palenie pomaga mu złagodzić stres, choć podobno to tylko jakaś bzdura, którą wmawiają sobie nałogowi palacze. Nie wnikał w to. Dla niego to było coś w rodzaju dodatkowego zajęcia, zajmującego mu czas, ręce i… płuca.
Fuck, jeszcze ja zejdę na pieprzony nowotwór przez to gówno,  pomyślał spoglądając z pogardą na białą rurkę trzymaną w dłoni. Zawahał się przez chwilę, a przez głowę przeszły mu, niczym tornado, tysiące wspomnień i każde z nich poruszało jego serce. Zacisnął powieki, a papieros sam wypadł mu z między palców na beton. Przydeptał go butem i wziął głęboki wdech, następnie ze świstem wypuszczając powietrze z płuc. Wtedy usłyszał, że Bill wychodzi z mieszkania, więc ruszył żwawym krokiem do samochodu, od razu go otwierając. To nie był czas na jego przemyślenia i ewentualne postanowienia dotyczące rzucenia palenia. Miał teraz inną misję. Musiał pomóc bratu i samemu sobie, w najlepszy dla nich sposób, jaki znał.

^^^

Proszę, nie zamykaj oczu
Nie pozwól, by Twe powieki opadły dziś bezwiednie
By Twój głos ucichł między słowami
Proszę, nie zaciskaj warg
Nie pozwól, by Twe usta przestały wyginać się w uśmiechu
By policzki zapadły się w bladości
Proszę, nie trać oddechu
Nie pozwól, by Twe serce nie zabiło więcej
By Twoja dusza przeniknęła w nicości
Proszę, nie odchodź*

Nastolatka zamrugała powiekami, gdy jej oczy zaczęły odmawiać posłuszeństwa i widok stawał się coraz bardziej zamazany. Na kartkę leżącą przed nią na biurku, spadła jedna łza. Szybko wytarła policzki i pociągnęła nosem, nie chcąc całkowicie zamoczyć i rozmazać znajdujących się na białym papierze, napisów. Odłożyła długopis na bok i wzięła głęboki wdech, chcąc się uspokoić. Nie spodziewała się, że napisanie tego wiersza, wywoła w niej takie emocje. Ale przecież nie raz zdarzało jej się tak boleśnie odczuwać emocje, jakie przekazywała poprzez słowa w swoich wierszach, piosenkach, czy opowiadaniach. Dlaczego, więc teraz miałoby to ją obejść..? Śmierć mamy Bliźniaków, dotknęła również ją. I może przy nich starała się tego nie okazywać, bo nie o to wówczas chodziło, by się załamywać i pogrążać wspólnie w żalu… Potrzebowali wsparcia, a nie dodatkowych łez. Ale teraz, gdy była sama, miała czas na przemyślenia i wszystko zaczynało ją przytłaczać, czuła się okropnie. Nie potrafiła się na niczym skupić, bo natrętne słowa wciąż pojawiały się w jej głowie. Musiała je gdzieś zapisać, wyrzucić to z siebie. Przynosiło to pewnego rodzaju ulgę.
„Jedziemy dziś z Billem do studia, potrzebujemy tego. Myślę, że dobrze nam to zrobi… Pewnie nie będę dawał znaku życia do wieczora, może dłużej. Nie martw się, wszystko jest w porządku. Kocham Cię, Twój Tom.”
Wiadomość od Toma również wywołała w niej mieszane odczucia. Z jednej strony, dodawało jej otuchy, że znalazł jakiś sposób, by poczuć się lepiej, z drugiej jednak wciąż się o niego martwiła. Zresztą, o Billa tak samo. Obydwaj byli dla niej ważni i naprawdę zrobiłaby dla nich wszystko. Niestety, nie wszystko jest w mocy zwykłego człowieka. Nawet jeżeli jest w stanie darzyć kogoś szczerą, bezgraniczną miłością.
Ciche pukanie, wyrwało ją z zamyślenia. Oderwała wzrok od swojego telefonu i spojrzała w kierunku drzwi, które akurat uchyliły się lekko ujawniając stojącego za nimi Andreasa. Wyglądał dość markotnie, co nie było codziennym widokiem w jego przypadku. Nie widząc sprzeciwu ze strony siostry, wszedł w końcu w głąb pokoju, uprzednio zamykając za sobą drzwi.
- Możemy pogadać?
- Jasne – wzruszyła ramionami i odłożyła swój telefon, następnie odsuwając się od biurka. Andreas usiadł na jej łóżku, wzdychając głośno. – Coś się stało?
- Nie. To znaczy… Sam nie wiem. Mam tylko złe przeczucia – odparł, sam do końca nie wiedząc, co chciałby przekazać. – Nie chodzi o bliźniaków, bo to zupełnie inna kwestia. Spotkało ich coś strasznego i bardzo im współczuję, ale wiem też, że się z tego podniosą. Martwi mnie coś innego…
- Co takiego?
- Becka – rzekł krótko, ale wiedział, że samo imię jego dziewczyny niewiele pozwoli zrozumieć Mii. Musiał się z nią podzielić wszystkimi swoimi obserwacjami oraz przemyśleniami, by mogła jakkolwiek odnieść się do sytuacji. A to już nie było takie proste zadanie. – No więc… Na początku myślałem, że może jest w ciąży – zaczął, na co Mia wytrzeszczyła zaskoczona oczy. – Ale nie jest! Nie myśl sobie. To było tylko moje przypuszczenie, bo zachowywała się dosyć dziwnie i miała różne objawy. Po prostu… Ona nic mi nie mówi, więc sam zacząłem dorabiać sobie teorie.
- Dlaczego po prostu ją o to nie zapytasz?
- Bo się boję.
- Czego?
- Że usłyszę najgorsze.
- Czyli co..?
- Że jest chora – odparł, spoglądając na nią wystraszony. – To po prostu… Ja pieprzę, Mia. Najpierw choroba Simone… a teraz… Boję się, że Becka jest chora.
- Andreas, co ty w ogóle pieprzysz? – uniosła się już kompletnie niczego nie rozumiejąc. Nie miała pojęcia, skąd jej brat miał tak idiotyczne pomysły. To była już jakaś paranoja. – Wiem, że wszyscy bardzo przeżywamy, to co się stało z mamą bliźniaków, ale do cholery… Nie wymyślaj takich rzeczy.
- Ale naprawdę to nie ma nic wspólnego z Simone. Po prostu Rebecca ostatnio nie wygląda za dobrze. Martwię się o nią. Już od pewnego czasu jest… jakaś inna. I gdyby to nie było nic poważnego, to przecież po kilku tygodniach wróciłaby do siebie. Znowu byłaby… normalną Rebeccą. Ale ona… Naprawdę coś jest nie tak.
- Mój Boże… Nawet jeśli masz rację, to przecież nie dowiesz się, jeśli z nią nie porozmawiasz.
- Wiem… Dlatego tutaj jestem. Chciałem ciebie o to prosić.
- Mnie?
- Proszę, Mia…
- Cholera. Dlaczego ja? – Wbiła w niego swoje przeszywające i zniecierpliwione spojrzenie. Czuła się przyparta do muru. Wcale nie uważała, by rozmowa z Rebeccą na takie tematy należała do najprostszych. Oczywiście jej również zależało na przyjaciółce, ale nie była pewna, czy ma w sobie wystarczająco dużo siły, aby dopytywać o takie szczegóły dotyczące jej życia. Tym bardziej, że wydawało jej się, że przecież Becka powinna sama z siebie powiedzieć najbliższym, jeśli coś działoby się nie tak w jej życiu.
- Bo Vanessa lada moment będzie rodzić. Poza tym ty… najbardziej pasujesz do tej roli.
- O świetnie…
- Proszę… - Cały czas patrzył na nią błagalnie, a dodatkowo w jego oczach mogła dostrzec, jak bardzo się martwi o swoją dziewczynę. Naprawdę mu zależało i nie było wątpliwości, co do szczerości jego uczuć. W takiej sytuacji, nie potrafiła mu odmówić.
- W porządku. Pogadam z nią, ale niczego ci nie obiecuję, Andy.
- Dobrze, dziękuję. Będę naprawdę wdzięczny…
- I tak uważam, że nie powinieneś takich spraw załatwiać przeze mnie – zaznaczyła, sama do końca jeszcze nie wiedząc, jak miałaby to wszystko rozegrać. Przecież nie może wyciągnąć od Rebecci informacji, a potem tak po prostu wszystko wypaplać bratu. Jeśli Becka o czymś im nie mówi, to na pewno ma swoje powody.
- Wiem, ale to wyjątkowa sytuacja. Po prostu spróbuj chociaż wybadać sytuację, a resztą już zajmę się sam.
- Niech będzie.
- Dzięki, mam u ciebie dług – Podniósł się i podszedł do niej, by ją objąć. Odwzajemniła uścisk, bo przecież takie chwile nie zdarzały się zbyt często. Właściwie ich stosunki od niedawna są na tyle dobre, by nazwać je przyjaznymi. – Jakbyś czegoś potrzebowała, zawsze możesz na mnie liczyć.
- Och, naprawdę? – mruknęła bez przekonania. Nie do końca wiedziała w czym Andreas w ogóle mógłby jej kiedykolwiek pomóc. Nawet nie potrafiła sobie tego wyobrazić. Zawsze radziła sobie sama. Niemniej, to miłe uczucie, że już nie musi i ma do kogo się zwrócić. Choć pod tym względem już dawno zaszło sporo zmian, głównie dzięki Bliźniakom oraz Rebecce. – W każdym razie, będę pamiętać.
- A tak zmieniając temat… - zaczął, wracając na swoje poprzednie miejsce. Zdziwiło ją, że nie zamierzał jeszcze wyjść. Zwykle tak właśnie to wyglądało. Przychodził do niej, dostawał to czego w danym momencie od niej chciał i wychodził. Tym razem zapowiadało się na dłuższą wizytę, a niepewny wyraz jego twarzy nieco ją niepokoił. – Jak było na wyjeździe z Tomem?
- Och… to było wieki temu – stwierdziła, nie rozumiejąc czemu akurat teraz o to pyta. Sama już od dawna nie wspominała ferii. Tyle się ostatnio działo, że zupełnie nie miała do tego głowy. – Czemu pytasz?
- Z ciekawości – wzruszył niewinnie ramionami, lecz jego spojrzenie wyrażało zupełnie coś innego. – Nawet nie było okazji, żeby o tym pogadać.
- Ale o czym ty chcesz gadać? – zaśmiała się. – Przecież to tylko kilka dni w górach. Które zresztą musieliśmy przerwać z bardzo niefajnych powodów…
- No tak, wiem. Ale jednak spędziliście tam we dwoje trochę czasu. Chciałem po prostu wiedzieć, czy dobrze się bawiłaś… Jak w ogóle jest ci z Tomem… I jak w ogóle on cię traktuje… Czy wszystko w ogóle jest okej… No… Sama rozumiesz… - zaczął mówić, jak nakręcony i plątał się przy tym niemiłosiernie. Ewidentnie do czegoś pił, ale jeszcze nie wyłapała do czego konkretnie. Zmarszczyła brwi wpatrując się w niego z niezrozumieniem. – No… Kurwa. Nie umiem z tobą rozmawiać o takich rzeczach, Mia.
- Ale jakich? – Mimo wszystko, w dalszym ciągu była lekko rozbawiona. Andreas wydawał się być bardzo zakłopotany i nie miała pojęcia co powoduje u niego taki stres.
- Naprawdę..? – westchnął zrezygnowany, spoglądając na nią z niedowierzaniem. Sądził, że domyśli się o co mu chodzi i nie będzie musiał mówić wszystkiego na głos.
- Naprawdę nie wiem o co ci chodzi. Powiedz konkretnie, a nie mieszasz. Co chcesz wiedzieć?
- O Boże, Mia – Wywrócił teatralnie oczami i odetchnął głęboko. – Okej. Ty i On. Sami, we dwoje. Tylko we dwoje. Gdzieś daleko. Góry, śnieg. Romantyczna atmosfera…
- O Boże, nie wierzę! – pisnęła, przerywając mu natychmiast. Nie chciała nawet słyszeć całej reszty. Jej policzki już zaczęły płonąć z zawstydzenia, choć tak naprawdę jeszcze nic nie wyszło na jaw. – Ty naprawdę chcesz ze mną rozmawiać o takich rzeczach..?!
- Jestem twoim bratem. Starszym.
- No właśnie! Kurde, nie interesowałeś się mną przez tak wiele lat, a teraz wypytujesz o moje życie… intymne! – Niemal się zapowietrzyła wypowiadając ostatnie słowa. Spodziewała się wszystkiego po tej rozmowie, ale widocznie nie zaszła, aż tak daleko skoro była teraz w szoku.
- Nie wypominaj mi tego do końca życia, proszę cię – mruknął urażony. – Wiem, że nie byłem idealnym bratem, ale staram się. Przecież wiesz.
- Wiem, po prostu…
- Strasznie się zdenerwowałaś. Czy to znaczy, że Tom i ty…
- Andreas, błagam cię.
- No przecież… Och, nie proszę cię o żadne szczegóły, broń Boże! – zawołał w poruszeniu, bo już sam nie wiedział, co mogło zrodzić się w głowie jego siostry przez ostatnie pięć minut ich rozmowy. – Ja tylko… Boże, Mia. Czemu to wszystko musi być takie trudne? – spojrzał na nią uważnie. Widział po niej, że czuła się skrępowana i najchętniej zapadłaby się pod ziemię. Nie to było jego celem, ale najwyraźniej nie potrafił rozegrać tego lepiej. Obydwoje chyba nie byli przyzwyczajeni do takich rozmów, stąd te wszystkie niedogodności. – Chcę tylko mieć pewność, że Tom nie robi niczego wbrew tobie.
- Co ty w ogóle opowiadasz..? Przecież on taki nie jest…
- Okej, ja nie twierdzę, że jest. Nie podchodzę do niego poprzez te wszystkie plotki. Przecież to jest mój kumpel, ja też go znam, Mia. Ale jednak to jest facet, jak każdy inny. TYLKO FACET. Dlatego wolę się upewnić, od ciebie wszystkiego. Że jest okej, że czujesz się dobrze… Że nie wyrządził ci żadnej krzywdy. Rozumiesz? – wyrecytował tak szybko, że ledwo pamiętał przy tym o oddychaniu. Nie było to dla niego proste, dlatego chciał zrobić to jak najszybciej, nim całkiem by stchórzył. Jakkolwiek, by się to nie skończyło, czuł, że po prostu musi z nią porozmawiać na ten temat. Nawet jeżeli to nie była jego sprawa. Przynajmniej po części. Bo od pewnego czasu uważał, że to co jest związane z Mią, jest w pewnym stopniu również jego sprawą. Była jego siostrą. Młodszą siostrą. I może kiedyś nie był dla niej zbyt dobrym starszym bratem, ale kiedyś… to było kiedyś. Minęło. Ona jest innym człowiekiem, on jest innym człowiekiem. Wszystko jest inaczej. I to się liczy.
- Och, Boże… Andy… - westchnęła cicho, nie wiedząc, co ma mu odpowiedzieć. Choć czuła się wciąż zawstydzona tą sytuacją, z drugiej strony jej serce okryło się przyjemnym ciepłem. Wzruszył ją mimo że nawet nie był tego świadomy. Naprawdę zmienił się tak bardzo, że był w stanie wywołać w niej łzy poruszenia. I to pozytywne. Pierwszy raz od lat miała ochotę rozpłakać się z jego powodu, ze szczęścia. Nagle poczuła, że naprawdę ma brata. Prawdziwego brata. Takiego, któremu na niej zależy. Takiego, który obił by twarz swojemu najlepszemu kumplowi, gdyby choćby spróbował zrobić coś nie tak w stosunku do niej.
- Przepraszam cię, wiem, że to cholernie głupie.
- Wcale nie takie głupie. Właściwie to cholernie urocze i zupełnie do ciebie nie pasuje, ale w sumie… czy to ważne?
- O Matko…
- No już nie możesz się z tego wycofać – skwitowała z szerokim uśmiechem. – A ja na pewno tego nie zapomnę.
- O Boże…
- Przestań! – roześmiała się i wstała, by do niego podejść. – Chyba skoczyliśmy na wyższy level i to tak szybko… Stąd to całe zaskoczenie i zakłopotanie. Ale mimo wszystko… Bardzo się cieszę.
- Mówisz teraz o nas, czy o tobie i o Tomie? – wypalił bez zastanowienia, za co dostał od razu mocnego kuksańca w ramię. Wtedy domyślił się, że Mia zdecydowanie mówiła o nich, a nie o swoim związku. – No tak… Sorki?
- Głupek z ciebie, nadal. To się akurat nie zmieniło – wytknęła, ale nie brzmiało to wcale złośliwie. – Ale i tak mnie dziś uszczęśliwiłeś.
- O Boże…
- Przestań ciągle nawoływać Boga, bo jeszcze do nieba pójdziesz – oznajmiła mu, wciąż rozbawiona i usiadła obok ocierając się zadziornie o jego ramię. – Przytul mnie teraz i powiedz, że mnie kochasz.
- Serioo?
- Tak, bo nie mogę czuć na sobie twojego spojrzenia, gdy ci powiem…
- O Boże, dobra! – zawołał, nie pozwalając jej dokończyć i czym prędzej schował ją w swoim niedźwiedzim uścisku. Objął ją tak ściśle i mocno, że jej cała twarz utonęła w jego grubym materiale bluzy. – Zrób to szybko i bezboleśnie… Chociaż, nie. Przecież to jest oczywiste. Przecież ja już wiem, że wy tam…
- Andy… - wymamrotała jego imię, a w jej głosie mógł wyczuć błaganie, by nie mówił nic więcej. Tak też uczynił, zamilkł. – Dziękuję ci za troskę. Na razie nie masz się czym martwić. Nikt nie wyrządził mi krzywdy, a Tom nadal jest fantastyczny.
- Aż trudno w to uwierzyć, że jest, aż tak idealny. Ale cóż… wy kobiety inaczej do tego podchodzicie – skwitował, odsuwając się w końcu od niej, dzięki czemu mogła trochę odetchnąć. – W każdym razie, cieszę się, że jest okej. Naprawdę mnie to dręczyło. I uwierz, sam nie rozumiem dlaczego.
- Bo mnie kochasz.
- Pff… Chciałabyś.
- No przyznaj to w końcu! – oburzyła się, marszcząc groźnie brwi. Naprawdę chciała to usłyszeć. To kolejna bariera do przeskoczenia. Ale była pewna, że jej brat jest w stanie tego dokonać.
- Przecież wiesz.
- Ale powiedzenie tego wcale nie boli tak mocno, serio.
- Naprawdę?
- Naprawdę.
- No dobra, ale nie myśl sobie, że będzie zawsze już tak słodko! Nie jestem Tomem – zaznaczył. Nie byłby sobą, gdyby nie dorzucił kilku swoich groszy. Mia tylko wywróciła teatralnie oczami i wbiła w niego swoje wyczekujące spojrzenie, uśmiechając się przy tym najsłodziej, jak tylko potrafiła. Pochylił się lekko w jej kierunku, by lepiej go słyszała, gdyż zamierzał znacznie przyciszyć swój głos. To było dużo trudniejsze niż wyznawanie miłości ukochanej dziewczynie. Choć nawet i tamto przychodziło mu z trudnością i raczej nie należał do typu facetów, którzy powtarzają to kilka razy dziennie.
- No dalej, bo nas tu wiosna zastanie – mruknęła, ponaglając go. – Powinieneś zacząć od „Koo”.
- Bardzo zabawne – zmrużył oczy. – I tak już to wiesz. Kocham cię i to wcale nie od dziś, ani od niedawna. Jesteś moją siostrą i wbrew całej naszej przeszłości… wbrew wszystkiemu, zawsze będziesz dla mnie ważna. Skoro już chcesz wszystko wiedzieć i słyszeć. To tak właśnie jest. Kocham cię i zamierzam chronić – zakończył, chyba sam nie spodziewając się, że powie, aż tak wiele. Jego siostra również była szczerze zdumiona. Kiedy na nią spojrzał, jej usta były lekko rozchylone w zaskoczeniu i nie była nawet świadoma, że z jej oczu znowu popłynęły łzy. – Cholera, Mia. Nie becz mi tutaj, teraz.
- Co? – szepnęła, powracając gwałtownie do rzeczywistości i orientując się o co mu chodzi, szybko otarła policzki rękawami bluzki. – Przepraszam, ja już tak mam. To było… Wow.
- Prawda? – Uśmiechnął się dumnie. – Też umiem czasem powiedzieć coś konkretnego i do rzeczy. Takiego z uczuciem, poruszającego.
- To zdecydowanie takie było. Dziękuję.
- Nie masz za co, Mia – Uścisnął lekko jej dłoń, ale zaraz odsunął się, żeby wstać. – Ale powinniśmy chyba teraz trochę odetchnąć.
- No tak, tak… Powinieneś się z tym przespać.
- Nie było tak źle – stwierdził z przekonaniem. – Ale tak… Idę się dotlenić. Pamiętaj tylko o Rebecce, proszę.
- Dobrze.
- Dzięki – rzucił jeszcze i wyszedł, pozostawiając ją samą. Znowu miała w sobie tysiące uczuć i myśli, ale czuła się niesamowicie szczęśliwa. Jeszcze kilkanaście minut wcześniej chciałaby zapaść się pod ziemię z myślą, że Andreas wie o tym, co wydarzyło się między nią a Tomem w Austrii. Ale teraz… Teraz był jej bratem, do którego mogła przyjść w każdej chwili z najmniejszą błahostką. Jej życie zaczynało być naprawdę idealne. A przynajmniej takie, o jakim marzyła, by było.


Cdn. 

*Wiersz mojego autorstwa.

Bardzo proszę o Wasze opinie. Nie było łatwo wrócić tutaj po tak długiej przerwie... Nie zdarza mi się znikać na taki czas, ale tym razem coś pękło i właściwie nie wiem, czy jestem tutaj teraz na stałe.
Mimo wszystko liczę na Wasze wsparcie. 
Pozdrawiam :)

6 komentarzy:

  1. Jak ja Cię kooocham, to Ty sobie tego nie wyobrażasz! ;D Brakowało mi Mii i to bardzo, ale zanim wzięłam sięza rozdział,musiałam przeczytać dwa wcześniejsze, bo nie bardzo wiedziałam o co chodzi ;( Ale już się naprawiłam, wiem, a Andy był taki kochany w tym rozdziale <3 Tom, dziwny jest. Ja naprawdę ogarniam każdego Kaulitza w twoim wykonaniu, ale on jest dla mnie jedną wielką niewiadomą od 59. odcinków. Ale chyba za to tak lubię tę historię ;)) Mam nadzieję, że 60 pojawi się chociaż troszeczkę szybciej niż 59.
    Trzymaj się i pisz! Żebyśmy nie pousychali z tęsknoty

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj Ka. Tyle kazalas czekać na siebie :) wielka szkoda ze mama bliźniaków zmarła :( i Tom dość nie fajnie się zachował ale grunt ze przeprosił. I Andy stał się taki troskliwy o swoją młodsza siostrzyczke :) to słodkie.
    Czekam na nowy :)
    cukiierkoowaa

    OdpowiedzUsuń
  3. To było... jej rozpłynęłam sie w słodyczy! Nie znikaj już, dobrze?
    Szkoda mi mamy Bliźniaków, szkoda mi Billa i Toma... szkkda mi Mii, która gubi sie w tym co czuje i w tym co powinna robić.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział naprawdę jest genialny. Nawet nie wiem co napisać.
    Doskonale Cię rozumiem. Nie jest łatwo wrócić po długiej przerwie. Ja sama miałam problemy z powrotem. Tym bardziej, że kiedy chcę powrócić na drodze staje "coś jeszcze".
    Naprawdę uwielbiam Twoje opowiadanie. Mam nadzieję, że za jakiś czas wrócisz do nas z kolejnym wspaniałym odcinkiem. <3
    Pozdrawiam Attention Tokio Hotel.

    OdpowiedzUsuń
  5. Aaaa w końcu pojawił się rozdział, na któru bardzo czekałam. Gdy zaczęłam czytać, że ich mama nie żyje coś dziwnego pękło we mnie, a łzy same zaczęły lecieć. Rozdział cudowny jak każdy inny ;) Życzę weny :) Caroline

    OdpowiedzUsuń
  6. Jej, nie wiem od czego zacząć xd
    Mimo takiej przerwy z wielką radością wróciłam do historii Mii i Toma. W sumie już po pierwszym akapicie wciągnęłam się ponownie w ich życie xd
    I uwielbiam to jak mieszasz emocje w każdym rozdziale. Tak dobrze przeplatasz smutek z radością bohaterów. I tak dobrze je opisujesz, że sama "denerwowałam" się na Toma, jak wyszedł z mieszkania, czy przeżywałam bratersko-siostrzaną miłość ;)
    Wgl ten wątek z Andym i Mią był super, cieszę się, że w końcu ich relacje są "unormowane" ;)
    Mam nadzieję, że mimo wszystko przerwa między tym a następnym odcinkiem nie będzie tak długa, ale wiem, że to różnie bywa, więc życzę po prostu weny i radości z pisania <3
    QB

    OdpowiedzUsuń

Komentarze wysyłane są przed dodaniem do moderacji ze względu na spam.