Kilka
tygodni później…
Salon
tego wieczoru wypełniała intymna atmosfera. Zdawała się ona być jednak tylko
cienką warstwą pokrywającą multum negatywnych i nieprzyjemnych uczuć, które
skrywał w sobie chłopak. Mimo słodkich pocałunków, gorącego dotyku i zapachu
podniecenia, krążącego w powietrzu, Mia nie potrafiła uwierzyć w szczerość tego
wszystkiego. Oczywiście nie wątpiła w to, że Tom ją kocha, tego akurat była
pewna. Sama wciąż darzyła go tym samym, silnym uczuciem. I naprawdę nie miała
nic przeciwko romantycznym wieczorom, czy nawet powtórzeniu nocy z ich
feriowego wyjazdu, ale… Przecież on znowu uciekał. W tym momencie. Całując jej
skórę na szyi, sunąc dłonią po jej talii. Spijając pocałunki z ust. To była
jego ucieczka od żalu, smutku, od bólu, który rozdzierał jego serce. I ona o
tym wiedziała.
-
Tom… - szepnęła, starając się powrócić do trzeźwego myślenia. Mimo rozsądku,
nie było jej łatwo zapanować nad reakcją swojego organizmu. Przecież jego dotyk
był tak cudowny, a jego usta doprowadzały ją do szaleństwa. Jak miała się temu
oprzeć..? W innej sytuacji na pewno, by się poddała. – Tom, proszę…
-
O co? – sapnął odrywając się od niej a jego nieprzytomne spojrzenie spoczęło na
jej twarzy. – Nie chcesz?
-
Nie o to chodzi – zaznaczyła od razu i wyprostowała się, naciągając czarny
materiał sukienki na uda.
-
Więc o co? – Jego ton wydawał się zniecierpliwiony i zbyt chłodny, jak na
niego. Nie podobało jej się to. Tak samo, jak jego oczy. Puste, niewyraźne,
nieobecne. Właśnie dlatego nie mogła pozwolić mu się zatracić.
-
To nie jest dobry czas.
-
Jaki czas, Mia? O co ci chodzi?
-
Pochowałeś dzisiaj swoją matkę – Oznajmiła dobitnie, czując, że i w niej
zaczyna powoli już narastać złość. Muzyk na te słowa odsunął się gwałtownie,
lecz nie odwrócił od niej swojego wzroku. Tym razem dostrzegła w nim emocje
złości.
-
I w związku z tym, nie wolno mi już uprawiać seksu?
-
Nie wolno ci w ten sposób leczyć swojego cierpienia – rzuciła poirytowana, po
czym wstała z kanapy odchodząc kilka kroków dalej. Starała się go rozumieć, ale
jego zachowanie było dla niej przykre. Złościło ją, że pozwalał sobie mówić do
niej w ten sposób, tylko dlatego, że czuł się pokrzywdzony. Nie ona była winna
jego cierpieniu. A sama robiła wszystko, by wspierać go jak najlepiej umiała. –
To nie jest właściwa droga.
-
Co za pieprzenie, Mia – mruknął pod nosem, również wstając. – Jak nie chcesz,
to po prostu powiedz. Nie musisz wymyślać, jakichś głupot.
-
To nie są… - urwała, nawet nie zamierzając już kończyć. Przestała widzieć sens
w tłumaczeniu mu czegokolwiek podczas, gdy był nabuzowany agresją. – Po prostu
nieważne.
-
Świetnie – fuknął i nim się obejrzała, wyszedł. Tego na pewno się nie
spodziewała. To była ich pierwsza sprzeczka, o ile w ogóle można tak to
określić. Stała jeszcze chwilę wpatrując się otępiale w wyjście od salonu, za
którym przed chwilą zniknął Tom. Naturalnie musiał trzasnąć drzwiami
opuszczając mieszkanie i najwyraźniej mało go obchodziło, że to jego
mieszkanie, w którym zostawił swoją dziewczynę samą. Nastolatce trudno było ogarnąć
to, co między nimi zaszło. Nie widziała nawet powodu, by Tom miał zachowywać
się w taki sposób. Frustrowało ją to jeszcze bardziej. Ale nie zamierzała tym
razem wyciągać do niego ręki. Nie mogła całe życie mu pobłażać we wszystkim.
Była wyrozumiała w wielu sprawach, szczególnie zważając na śmierć jego mamy,
lecz nawet to nie mogło być już dłużej wymówką.
Westchnęła
ciężko i odwróciła się w kierunku okna, licząc na to, że za chwilę ujrzy
wychodzącego z budynku Muzyka. Była ciekawa dokąd się udał. Jedyne co
przychodziło jej do głowy, to jakiś bar, w którym będzie mógł się upić. W końcu
skoro nie pozwoliła mu zatopić swoich żali poprzez seks, to została mu druga
opcja. Czuła się bezsilna. Bo naprawdę chciałaby móc mu pomóc, jakkolwiek.
Zrobiłaby wszystko, żeby poczuł się lepiej. Gdyby tylko jej na to jeszcze
pozwolił. A on zamykał się, przed nią, przed Billem, przed całym światem.
Uciekał, chował. I choć fizycznie był, jednocześnie nie było go wcale. Niestety
zaczęło się to odbijać na jego relacjach z bliskim, a nawet z Mią.
Trudno
było jej powstrzymać się od tego, by za nim nie wybiec. Chciała chociaż
zadzwonić, żeby spróbować go zatrzymać. Perspektywa Toma zapijającego smutki
alkoholem, była dla niej przerażająca i niewłaściwa. To w ogóle nie powinno
mieć miejsce. Ten facet nie musi tego robić. On nie jest sam, ma rodzinę,
bliskich, ma ją… Nie tak to powinno wyglądać.
Miała
ochotę się rozpłakać z bezsilności. Nim jednak pozwoliła sobie na upust
zgromadzonych w sobie emocji, drzwi
mieszkania zdążyły ponownie się otworzyć. Nie miała okazji przeanalizować, kto
mógłby o tej porze zjawić się bez pukania w mieszkaniu Kaulitzów, ponieważ sam
Tom wyłonił się z przedpokoju. Zdziwiła się jego widokiem, ale nie dała tego po
sobie poznać. Wciąż stała przy oknie, milcząc i czekając, co będzie dalej.
Obserwowała go uważnie, on zresztą także skupiał na niej swoje spojrzenie. Nie
było już puste i chłodne. Oczy miał szklane, przepełnione tysiącem uczuć.
-
Przepraszam – wydobył z siebie drżący głos i zrobił kilka kroków w jej stronę.
Zapach papierosowego dymu podrażnił jej nozdrza przez, co wiedziała, że wyszedł
tylko zapalić. A może planował zupełnie, co innego, ale po prostu zdążył
wszystko sobie przemyśleć przy papierosie. – Bardzo cię przepraszam… To w ogóle
nie powinno mieć miejsca. Jestem jakimś dupkiem, Mia. Zamieniam się w
prawdziwego skurwiela… - mówił, patrząc jej przy tym w oczy. Bolało ją, gdy
słyszała jakimi wyrazami określa swoją osobę. Mógł zachowywać się, jak
najgorsza świnia na świecie, ale dla niej nigdy nie byłby dupkiem, a już na
pewno nie skurwielem.
-
Nie mów takich bzdur, Tom – powiedziała cicho i sama zbliżyła się do niego,
przykładając dłoń do szorstkiego policzka. – Jest ci teraz bardzo ciężko.
Gubisz się. Ale nie jesteś z tym sam… I wiem, wiem… Nie mam pojęcia, co
czujesz. Straciłeś matkę. To najgorsza rzecz jaka mogła ci się przytrafić… i
jest mi tak cholernie przykro, tak strasznie przykro, Tom. Boli mnie to, że nie
mogę nic zrobić. Pomóc ci… jakkolwiek. Ale jestem… jestem tutaj – ostatnie
słowa wyszeptała już przez łzy, które niekontrolowanie zaczęły wypływać spod
jej powiek. Gitarzysta nie odpowiedział nic, również nie mogąc powstrzymać
cichego szlochu. Ujął jej twarz dłonie i oparł się swoim czołem o jej.
-
Musisz przez to przejść…
-
Nie chcę się rozpaść… Proszę, nie pozwól mi.
-
Nie pozwolę, nie pozwolę.
Obiecując
mu to, obiecywała również samej sobie. Nie miała pojęcia, jak tego dokonać. W
jaki sposób ochronić go przed otchłanią, która tak zacięcie próbowała go
wciągnąć. Nigdy nie była w podobnej sytuacji. Miała dopiero, ledwo osiemnaście
lat. Nie zrażało ją to jednak. Miała w sobie wystarczająco dużo siły, by
udźwignąć ból Toma, by poświęcić się dla niego na tyle, żeby było mu lepiej.
Kolejny
dzień.
Zaczerwienione,
opuchnięte oczy, były jedynym co dostrzegał tego ranka w swoim odbiciu.
Dodatkowo miał wrażenie, że głowa mu za chwilę pęknie i jedyne co miał ochotę
zrobić, to wrócić do łóżka. Zakopać się w pościeli i pozostać tak już do końca
życia. Tylko tyle. Dlaczego nie mógł tak po prostu tego uczynić? Wydawało mu
się, że ma do tego święte prawo. Jego żałoba była usprawiedliwieniem na
wszystko. Szkoda, że przyjaciele mieli do tego nieco inne podejście. Niby
rozumieli, ale i tak nie pozwalali mu się zatracać w smutku. A on nie widział w
tym nic złego. Mógł spędzić resztę życia, płacząc w poduszkę.
-
Bill – Drgnął niespokojnie, słysząc za sobą głos brata. Równie słaby i pełny
smutku, co jego. Z tym, że on wolał od kilku dni milczeć. Czasem jedynie
mruczał coś w odpowiedzi, gdy już nie miał innego wyjścia. Tom wszedł do jego
pokoju, nie pytając nawet o pozwolenie. – Może pojedziemy do studia? Teraz nie
ma tam nikogo, będziemy sami – zaproponował, patrząc na jego odbicie. Blondyn
nawet nie drgnął, ale w jego oczach pojawił się znajomy błysk. To wystarczyło,
by wiedział, że trafił w sedno. Właśnie tego potrzebował. Oboje potrzebowali.
Tylko tak mogli oderwać się od przytłaczającej rzeczywistości, oddając się
swojej pasji. Razem, bez żadnej publiczności. – Ogarnij się tylko trochę, będę
na ciebie czekał w samochodzie – dodał, uznając jego wymowne spojrzenie za
zgodę i wycofał się z pokoju, zamykając za sobą ostrożnie drzwi. Po drodze do
przedpokoju, wysłał wiadomość do Mii, w której powiadomił ją, gdzie dzisiaj
będzie i zapewnił, że wszystko jest w porządku. Miał nadzieję, że nie będzie
się o niego martwiła. Chyba nie miała już powodu. Tak przynajmniej mu się
wydawało…
Włożył
buty i zarzucił na siebie kurtkę, a następnie wyszedł z mieszkania. Nim jeszcze
dotarł na parking, odpalił papierosa. Znowu zaczął palić, jak smok. Nie umiał
jednak tego w sobie powstrzymać. Nadal miał wrażenie, że palenie pomaga mu
złagodzić stres, choć podobno to tylko jakaś bzdura, którą wmawiają sobie
nałogowi palacze. Nie wnikał w to. Dla niego to było coś w rodzaju dodatkowego
zajęcia, zajmującego mu czas, ręce i… płuca.
Fuck, jeszcze ja
zejdę na pieprzony nowotwór przez to gówno, pomyślał
spoglądając z pogardą na białą rurkę trzymaną w dłoni. Zawahał się przez
chwilę, a przez głowę przeszły mu, niczym tornado, tysiące wspomnień i każde z
nich poruszało jego serce. Zacisnął powieki, a papieros sam wypadł mu z między
palców na beton. Przydeptał go butem i wziął głęboki wdech, następnie ze
świstem wypuszczając powietrze z płuc. Wtedy usłyszał, że Bill wychodzi z
mieszkania, więc ruszył żwawym krokiem do samochodu, od razu go otwierając. To
nie był czas na jego przemyślenia i ewentualne postanowienia dotyczące rzucenia
palenia. Miał teraz inną misję. Musiał pomóc bratu i samemu sobie, w najlepszy
dla nich sposób, jaki znał.
^^^
Proszę, nie zamykaj
oczu
Nie pozwól, by Twe
powieki opadły dziś bezwiednie
By Twój głos ucichł
między słowami
Proszę, nie
zaciskaj warg
Nie pozwól, by Twe
usta przestały wyginać się w uśmiechu
By policzki zapadły
się w bladości
Proszę, nie trać
oddechu
Nie pozwól, by Twe
serce nie zabiło więcej
By Twoja dusza
przeniknęła w nicości
Proszę, nie
odchodź*
Nastolatka
zamrugała powiekami, gdy jej oczy zaczęły odmawiać posłuszeństwa i widok stawał
się coraz bardziej zamazany. Na kartkę leżącą przed nią na biurku, spadła jedna
łza. Szybko wytarła policzki i pociągnęła nosem, nie chcąc całkowicie zamoczyć
i rozmazać znajdujących się na białym papierze, napisów. Odłożyła długopis na
bok i wzięła głęboki wdech, chcąc się uspokoić. Nie spodziewała się, że
napisanie tego wiersza, wywoła w niej takie emocje. Ale przecież nie raz
zdarzało jej się tak boleśnie odczuwać emocje, jakie przekazywała poprzez słowa
w swoich wierszach, piosenkach, czy opowiadaniach. Dlaczego, więc teraz miałoby
to ją obejść..? Śmierć mamy Bliźniaków, dotknęła również ją. I może przy nich
starała się tego nie okazywać, bo nie o to wówczas chodziło, by się załamywać i
pogrążać wspólnie w żalu… Potrzebowali wsparcia, a nie dodatkowych łez. Ale
teraz, gdy była sama, miała czas na przemyślenia i wszystko zaczynało ją
przytłaczać, czuła się okropnie. Nie potrafiła się na niczym skupić, bo
natrętne słowa wciąż pojawiały się w jej głowie. Musiała je gdzieś zapisać,
wyrzucić to z siebie. Przynosiło to pewnego rodzaju ulgę.
„Jedziemy dziś z
Billem do studia, potrzebujemy tego. Myślę, że dobrze nam to zrobi… Pewnie nie
będę dawał znaku życia do wieczora, może dłużej. Nie martw się, wszystko jest w
porządku. Kocham Cię, Twój Tom.”
Wiadomość
od Toma również wywołała w niej mieszane odczucia. Z jednej strony, dodawało
jej otuchy, że znalazł jakiś sposób, by poczuć się lepiej, z drugiej jednak
wciąż się o niego martwiła. Zresztą, o Billa tak samo. Obydwaj byli dla niej
ważni i naprawdę zrobiłaby dla nich wszystko. Niestety, nie wszystko jest w
mocy zwykłego człowieka. Nawet jeżeli jest w stanie darzyć kogoś szczerą,
bezgraniczną miłością.
Ciche
pukanie, wyrwało ją z zamyślenia. Oderwała wzrok od swojego telefonu i
spojrzała w kierunku drzwi, które akurat uchyliły się lekko ujawniając
stojącego za nimi Andreasa. Wyglądał dość markotnie, co nie było codziennym
widokiem w jego przypadku. Nie widząc sprzeciwu ze strony siostry, wszedł w
końcu w głąb pokoju, uprzednio zamykając za sobą drzwi.
-
Możemy pogadać?
-
Jasne – wzruszyła ramionami i odłożyła swój telefon, następnie odsuwając się od
biurka. Andreas usiadł na jej łóżku, wzdychając głośno. – Coś się stało?
-
Nie. To znaczy… Sam nie wiem. Mam tylko złe przeczucia – odparł, sam do końca
nie wiedząc, co chciałby przekazać. – Nie chodzi o bliźniaków, bo to zupełnie
inna kwestia. Spotkało ich coś strasznego i bardzo im współczuję, ale wiem też,
że się z tego podniosą. Martwi mnie coś innego…
-
Co takiego?
-
Becka – rzekł krótko, ale wiedział, że samo imię jego dziewczyny niewiele
pozwoli zrozumieć Mii. Musiał się z nią podzielić wszystkimi swoimi
obserwacjami oraz przemyśleniami, by mogła jakkolwiek odnieść się do sytuacji.
A to już nie było takie proste zadanie. – No więc… Na początku myślałem, że
może jest w ciąży – zaczął, na co Mia wytrzeszczyła zaskoczona oczy. – Ale nie
jest! Nie myśl sobie. To było tylko moje przypuszczenie, bo zachowywała się
dosyć dziwnie i miała różne objawy. Po prostu… Ona nic mi nie mówi, więc sam
zacząłem dorabiać sobie teorie.
-
Dlaczego po prostu ją o to nie zapytasz?
-
Bo się boję.
-
Czego?
-
Że usłyszę najgorsze.
-
Czyli co..?
-
Że jest chora – odparł, spoglądając na nią wystraszony. – To po prostu… Ja
pieprzę, Mia. Najpierw choroba Simone… a teraz… Boję się, że Becka jest chora.
-
Andreas, co ty w ogóle pieprzysz? – uniosła się już kompletnie niczego nie
rozumiejąc. Nie miała pojęcia, skąd jej brat miał tak idiotyczne pomysły. To
była już jakaś paranoja. – Wiem, że wszyscy bardzo przeżywamy, to co się stało
z mamą bliźniaków, ale do cholery… Nie wymyślaj takich rzeczy.
-
Ale naprawdę to nie ma nic wspólnego z Simone. Po prostu Rebecca ostatnio nie
wygląda za dobrze. Martwię się o nią. Już od pewnego czasu jest… jakaś inna. I
gdyby to nie było nic poważnego, to przecież po kilku tygodniach wróciłaby do
siebie. Znowu byłaby… normalną Rebeccą. Ale ona… Naprawdę coś jest nie tak.
-
Mój Boże… Nawet jeśli masz rację, to przecież nie dowiesz się, jeśli z nią nie
porozmawiasz.
-
Wiem… Dlatego tutaj jestem. Chciałem ciebie o to prosić.
-
Mnie?
-
Proszę, Mia…
-
Cholera. Dlaczego ja? – Wbiła w niego swoje przeszywające i zniecierpliwione
spojrzenie. Czuła się przyparta do muru. Wcale nie uważała, by rozmowa z
Rebeccą na takie tematy należała do najprostszych. Oczywiście jej również
zależało na przyjaciółce, ale nie była pewna, czy ma w sobie wystarczająco dużo
siły, aby dopytywać o takie szczegóły dotyczące jej życia. Tym bardziej, że
wydawało jej się, że przecież Becka powinna sama z siebie powiedzieć
najbliższym, jeśli coś działoby się nie tak w jej życiu.
-
Bo Vanessa lada moment będzie rodzić. Poza tym ty… najbardziej pasujesz do tej
roli.
-
O świetnie…
-
Proszę… - Cały czas patrzył na nią błagalnie, a dodatkowo w jego oczach mogła
dostrzec, jak bardzo się martwi o swoją dziewczynę. Naprawdę mu zależało i nie
było wątpliwości, co do szczerości jego uczuć. W takiej sytuacji, nie potrafiła
mu odmówić.
-
W porządku. Pogadam z nią, ale niczego ci nie obiecuję, Andy.
-
Dobrze, dziękuję. Będę naprawdę wdzięczny…
-
I tak uważam, że nie powinieneś takich spraw załatwiać przeze mnie –
zaznaczyła, sama do końca jeszcze nie wiedząc, jak miałaby to wszystko
rozegrać. Przecież nie może wyciągnąć od Rebecci informacji, a potem tak po
prostu wszystko wypaplać bratu. Jeśli Becka o czymś im nie mówi, to na pewno ma
swoje powody.
-
Wiem, ale to wyjątkowa sytuacja. Po prostu spróbuj chociaż wybadać sytuację, a
resztą już zajmę się sam.
-
Niech będzie.
-
Dzięki, mam u ciebie dług – Podniósł się i podszedł do niej, by ją objąć.
Odwzajemniła uścisk, bo przecież takie chwile nie zdarzały się zbyt często.
Właściwie ich stosunki od niedawna są na tyle dobre, by nazwać je przyjaznymi. –
Jakbyś czegoś potrzebowała, zawsze możesz na mnie liczyć.
-
Och, naprawdę? – mruknęła bez przekonania. Nie do końca wiedziała w czym
Andreas w ogóle mógłby jej kiedykolwiek pomóc. Nawet nie potrafiła sobie tego
wyobrazić. Zawsze radziła sobie sama. Niemniej, to miłe uczucie, że już nie
musi i ma do kogo się zwrócić. Choć pod tym względem już dawno zaszło sporo
zmian, głównie dzięki Bliźniakom oraz Rebecce. – W każdym razie, będę pamiętać.
-
A tak zmieniając temat… - zaczął, wracając na swoje poprzednie miejsce.
Zdziwiło ją, że nie zamierzał jeszcze wyjść. Zwykle tak właśnie to wyglądało.
Przychodził do niej, dostawał to czego w danym momencie od niej chciał i
wychodził. Tym razem zapowiadało się na dłuższą wizytę, a niepewny wyraz jego
twarzy nieco ją niepokoił. – Jak było na wyjeździe z Tomem?
-
Och… to było wieki temu – stwierdziła, nie rozumiejąc czemu akurat teraz o to
pyta. Sama już od dawna nie wspominała ferii. Tyle się ostatnio działo, że
zupełnie nie miała do tego głowy. – Czemu pytasz?
-
Z ciekawości – wzruszył niewinnie ramionami, lecz jego spojrzenie wyrażało
zupełnie coś innego. – Nawet nie było okazji, żeby o tym pogadać.
-
Ale o czym ty chcesz gadać? – zaśmiała się. – Przecież to tylko kilka dni w
górach. Które zresztą musieliśmy przerwać z bardzo niefajnych powodów…
-
No tak, wiem. Ale jednak spędziliście tam we dwoje trochę czasu. Chciałem po
prostu wiedzieć, czy dobrze się bawiłaś… Jak w ogóle jest ci z Tomem… I jak w
ogóle on cię traktuje… Czy wszystko w ogóle jest okej… No… Sama rozumiesz… -
zaczął mówić, jak nakręcony i plątał się przy tym niemiłosiernie. Ewidentnie do
czegoś pił, ale jeszcze nie wyłapała do czego konkretnie. Zmarszczyła brwi
wpatrując się w niego z niezrozumieniem. – No… Kurwa. Nie umiem z tobą
rozmawiać o takich rzeczach, Mia.
-
Ale jakich? – Mimo wszystko, w dalszym ciągu była lekko rozbawiona. Andreas
wydawał się być bardzo zakłopotany i nie miała pojęcia co powoduje u niego taki
stres.
-
Naprawdę..? – westchnął zrezygnowany, spoglądając na nią z niedowierzaniem.
Sądził, że domyśli się o co mu chodzi i nie będzie musiał mówić wszystkiego na
głos.
-
Naprawdę nie wiem o co ci chodzi. Powiedz konkretnie, a nie mieszasz. Co chcesz
wiedzieć?
-
O Boże, Mia – Wywrócił teatralnie oczami i odetchnął głęboko. – Okej. Ty i On.
Sami, we dwoje. Tylko we dwoje. Gdzieś daleko. Góry, śnieg. Romantyczna atmosfera…
-
O Boże, nie wierzę! – pisnęła, przerywając mu natychmiast. Nie chciała nawet
słyszeć całej reszty. Jej policzki już zaczęły płonąć z zawstydzenia, choć tak
naprawdę jeszcze nic nie wyszło na jaw. – Ty naprawdę chcesz ze mną rozmawiać o
takich rzeczach..?!
-
Jestem twoim bratem. Starszym.
-
No właśnie! Kurde, nie interesowałeś się mną przez tak wiele lat, a teraz
wypytujesz o moje życie… intymne! – Niemal się zapowietrzyła wypowiadając
ostatnie słowa. Spodziewała się wszystkiego po tej rozmowie, ale widocznie nie
zaszła, aż tak daleko skoro była teraz w szoku.
-
Nie wypominaj mi tego do końca życia, proszę cię – mruknął urażony. – Wiem, że
nie byłem idealnym bratem, ale staram się. Przecież wiesz.
-
Wiem, po prostu…
-
Strasznie się zdenerwowałaś. Czy to znaczy, że Tom i ty…
-
Andreas, błagam cię.
-
No przecież… Och, nie proszę cię o żadne szczegóły, broń Boże! – zawołał w
poruszeniu, bo już sam nie wiedział, co mogło zrodzić się w głowie jego siostry
przez ostatnie pięć minut ich rozmowy. – Ja tylko… Boże, Mia. Czemu to wszystko
musi być takie trudne? – spojrzał na nią uważnie. Widział po niej, że czuła się
skrępowana i najchętniej zapadłaby się pod ziemię. Nie to było jego celem, ale
najwyraźniej nie potrafił rozegrać tego lepiej. Obydwoje chyba nie byli
przyzwyczajeni do takich rozmów, stąd te wszystkie niedogodności. – Chcę tylko
mieć pewność, że Tom nie robi niczego wbrew tobie.
-
Co ty w ogóle opowiadasz..? Przecież on taki nie jest…
-
Okej, ja nie twierdzę, że jest. Nie podchodzę do niego poprzez te wszystkie
plotki. Przecież to jest mój kumpel, ja też go znam, Mia. Ale jednak to jest
facet, jak każdy inny. TYLKO FACET. Dlatego wolę się upewnić, od ciebie
wszystkiego. Że jest okej, że czujesz się dobrze… Że nie wyrządził ci żadnej
krzywdy. Rozumiesz? – wyrecytował tak szybko, że ledwo pamiętał przy tym o
oddychaniu. Nie było to dla niego proste, dlatego chciał zrobić to jak
najszybciej, nim całkiem by stchórzył. Jakkolwiek, by się to nie skończyło,
czuł, że po prostu musi z nią porozmawiać na ten temat. Nawet jeżeli to nie
była jego sprawa. Przynajmniej po części. Bo od pewnego czasu uważał, że to co
jest związane z Mią, jest w pewnym stopniu również jego sprawą. Była jego
siostrą. Młodszą siostrą. I może kiedyś nie był dla niej zbyt dobrym starszym
bratem, ale kiedyś… to było kiedyś. Minęło. Ona jest innym człowiekiem, on jest
innym człowiekiem. Wszystko jest inaczej. I to się liczy.
-
Och, Boże… Andy… - westchnęła cicho, nie wiedząc, co ma mu odpowiedzieć. Choć
czuła się wciąż zawstydzona tą sytuacją, z drugiej strony jej serce okryło się
przyjemnym ciepłem. Wzruszył ją mimo że nawet nie był tego świadomy. Naprawdę
zmienił się tak bardzo, że był w stanie wywołać w niej łzy poruszenia. I to
pozytywne. Pierwszy raz od lat miała ochotę rozpłakać się z jego powodu, ze
szczęścia. Nagle poczuła, że naprawdę ma brata. Prawdziwego brata. Takiego,
któremu na niej zależy. Takiego, który obił by twarz swojemu najlepszemu
kumplowi, gdyby choćby spróbował zrobić coś nie tak w stosunku do niej.
-
Przepraszam cię, wiem, że to cholernie głupie.
-
Wcale nie takie głupie. Właściwie to cholernie urocze i zupełnie do ciebie nie
pasuje, ale w sumie… czy to ważne?
-
O Matko…
-
No już nie możesz się z tego wycofać – skwitowała z szerokim uśmiechem. – A ja
na pewno tego nie zapomnę.
-
O Boże…
-
Przestań! – roześmiała się i wstała, by do niego podejść. – Chyba skoczyliśmy
na wyższy level i to tak szybko… Stąd to całe zaskoczenie i zakłopotanie. Ale
mimo wszystko… Bardzo się cieszę.
-
Mówisz teraz o nas, czy o tobie i o Tomie? – wypalił bez zastanowienia, za co
dostał od razu mocnego kuksańca w ramię. Wtedy domyślił się, że Mia
zdecydowanie mówiła o nich, a nie o swoim związku. – No tak… Sorki?
-
Głupek z ciebie, nadal. To się akurat nie zmieniło – wytknęła, ale nie brzmiało
to wcale złośliwie. – Ale i tak mnie dziś uszczęśliwiłeś.
-
O Boże…
-
Przestań ciągle nawoływać Boga, bo jeszcze do nieba pójdziesz – oznajmiła mu,
wciąż rozbawiona i usiadła obok ocierając się zadziornie o jego ramię. – Przytul
mnie teraz i powiedz, że mnie kochasz.
-
Serioo?
-
Tak, bo nie mogę czuć na sobie twojego spojrzenia, gdy ci powiem…
-
O Boże, dobra! – zawołał, nie pozwalając jej dokończyć i czym prędzej schował
ją w swoim niedźwiedzim uścisku. Objął ją tak ściśle i mocno, że jej cała twarz
utonęła w jego grubym materiale bluzy. – Zrób to szybko i bezboleśnie… Chociaż,
nie. Przecież to jest oczywiste. Przecież ja już wiem, że wy tam…
-
Andy… - wymamrotała jego imię, a w jej głosie mógł wyczuć błaganie, by nie
mówił nic więcej. Tak też uczynił, zamilkł. – Dziękuję ci za troskę. Na razie
nie masz się czym martwić. Nikt nie wyrządził mi krzywdy, a Tom nadal jest
fantastyczny.
-
Aż trudno w to uwierzyć, że jest, aż tak idealny. Ale cóż… wy kobiety inaczej
do tego podchodzicie – skwitował, odsuwając się w końcu od niej, dzięki czemu
mogła trochę odetchnąć. – W każdym razie, cieszę się, że jest okej. Naprawdę
mnie to dręczyło. I uwierz, sam nie rozumiem dlaczego.
-
Bo mnie kochasz.
-
Pff… Chciałabyś.
-
No przyznaj to w końcu! – oburzyła się, marszcząc groźnie brwi. Naprawdę
chciała to usłyszeć. To kolejna bariera do przeskoczenia. Ale była pewna, że
jej brat jest w stanie tego dokonać.
-
Przecież wiesz.
-
Ale powiedzenie tego wcale nie boli tak mocno, serio.
-
Naprawdę?
-
Naprawdę.
-
No dobra, ale nie myśl sobie, że będzie zawsze już tak słodko! Nie jestem Tomem
– zaznaczył. Nie byłby sobą, gdyby nie dorzucił kilku swoich groszy. Mia tylko
wywróciła teatralnie oczami i wbiła w niego swoje wyczekujące spojrzenie,
uśmiechając się przy tym najsłodziej, jak tylko potrafiła. Pochylił się lekko w
jej kierunku, by lepiej go słyszała, gdyż zamierzał znacznie przyciszyć swój
głos. To było dużo trudniejsze niż wyznawanie miłości ukochanej dziewczynie.
Choć nawet i tamto przychodziło mu z trudnością i raczej nie należał do typu
facetów, którzy powtarzają to kilka razy dziennie.
-
No dalej, bo nas tu wiosna zastanie – mruknęła, ponaglając go. – Powinieneś zacząć
od „Koo”.
-
Bardzo zabawne – zmrużył oczy. – I tak już to wiesz. Kocham cię i to wcale nie
od dziś, ani od niedawna. Jesteś moją siostrą i wbrew całej naszej przeszłości…
wbrew wszystkiemu, zawsze będziesz dla mnie ważna. Skoro już chcesz wszystko
wiedzieć i słyszeć. To tak właśnie jest. Kocham cię i zamierzam chronić –
zakończył, chyba sam nie spodziewając się, że powie, aż tak wiele. Jego siostra
również była szczerze zdumiona. Kiedy na nią spojrzał, jej usta były lekko
rozchylone w zaskoczeniu i nie była nawet świadoma, że z jej oczu znowu
popłynęły łzy. – Cholera, Mia. Nie becz mi tutaj, teraz.
-
Co? – szepnęła, powracając gwałtownie do rzeczywistości i orientując się o co
mu chodzi, szybko otarła policzki rękawami bluzki. – Przepraszam, ja już tak
mam. To było… Wow.
-
Prawda? – Uśmiechnął się dumnie. – Też umiem czasem powiedzieć coś konkretnego
i do rzeczy. Takiego z uczuciem, poruszającego.
-
To zdecydowanie takie było. Dziękuję.
-
Nie masz za co, Mia – Uścisnął lekko jej dłoń, ale zaraz odsunął się, żeby
wstać. – Ale powinniśmy chyba teraz trochę odetchnąć.
-
No tak, tak… Powinieneś się z tym przespać.
-
Nie było tak źle – stwierdził z przekonaniem. – Ale tak… Idę się dotlenić.
Pamiętaj tylko o Rebecce, proszę.
-
Dobrze.
-
Dzięki – rzucił jeszcze i wyszedł, pozostawiając ją samą. Znowu miała w sobie
tysiące uczuć i myśli, ale czuła się niesamowicie szczęśliwa. Jeszcze
kilkanaście minut wcześniej chciałaby zapaść się pod ziemię z myślą, że Andreas
wie o tym, co wydarzyło się między nią a Tomem w Austrii. Ale teraz… Teraz był
jej bratem, do którego mogła przyjść w każdej chwili z najmniejszą błahostką. Jej
życie zaczynało być naprawdę idealne. A przynajmniej takie, o jakim marzyła, by
było.
Cdn.
*Wiersz mojego autorstwa.
Bardzo proszę o Wasze opinie. Nie było łatwo wrócić tutaj po tak długiej przerwie... Nie zdarza mi się znikać na taki czas, ale tym razem coś pękło i właściwie nie wiem, czy jestem tutaj teraz na stałe.
Mimo wszystko liczę na Wasze wsparcie.
Pozdrawiam :)
Jak ja Cię kooocham, to Ty sobie tego nie wyobrażasz! ;D Brakowało mi Mii i to bardzo, ale zanim wzięłam sięza rozdział,musiałam przeczytać dwa wcześniejsze, bo nie bardzo wiedziałam o co chodzi ;( Ale już się naprawiłam, wiem, a Andy był taki kochany w tym rozdziale <3 Tom, dziwny jest. Ja naprawdę ogarniam każdego Kaulitza w twoim wykonaniu, ale on jest dla mnie jedną wielką niewiadomą od 59. odcinków. Ale chyba za to tak lubię tę historię ;)) Mam nadzieję, że 60 pojawi się chociaż troszeczkę szybciej niż 59.
OdpowiedzUsuńTrzymaj się i pisz! Żebyśmy nie pousychali z tęsknoty
Oj Ka. Tyle kazalas czekać na siebie :) wielka szkoda ze mama bliźniaków zmarła :( i Tom dość nie fajnie się zachował ale grunt ze przeprosił. I Andy stał się taki troskliwy o swoją młodsza siostrzyczke :) to słodkie.
OdpowiedzUsuńCzekam na nowy :)
cukiierkoowaa
To było... jej rozpłynęłam sie w słodyczy! Nie znikaj już, dobrze?
OdpowiedzUsuńSzkoda mi mamy Bliźniaków, szkoda mi Billa i Toma... szkkda mi Mii, która gubi sie w tym co czuje i w tym co powinna robić.
Pozdrawiam
Rozdział naprawdę jest genialny. Nawet nie wiem co napisać.
OdpowiedzUsuńDoskonale Cię rozumiem. Nie jest łatwo wrócić po długiej przerwie. Ja sama miałam problemy z powrotem. Tym bardziej, że kiedy chcę powrócić na drodze staje "coś jeszcze".
Naprawdę uwielbiam Twoje opowiadanie. Mam nadzieję, że za jakiś czas wrócisz do nas z kolejnym wspaniałym odcinkiem. <3
Pozdrawiam Attention Tokio Hotel.
Aaaa w końcu pojawił się rozdział, na któru bardzo czekałam. Gdy zaczęłam czytać, że ich mama nie żyje coś dziwnego pękło we mnie, a łzy same zaczęły lecieć. Rozdział cudowny jak każdy inny ;) Życzę weny :) Caroline
OdpowiedzUsuńJej, nie wiem od czego zacząć xd
OdpowiedzUsuńMimo takiej przerwy z wielką radością wróciłam do historii Mii i Toma. W sumie już po pierwszym akapicie wciągnęłam się ponownie w ich życie xd
I uwielbiam to jak mieszasz emocje w każdym rozdziale. Tak dobrze przeplatasz smutek z radością bohaterów. I tak dobrze je opisujesz, że sama "denerwowałam" się na Toma, jak wyszedł z mieszkania, czy przeżywałam bratersko-siostrzaną miłość ;)
Wgl ten wątek z Andym i Mią był super, cieszę się, że w końcu ich relacje są "unormowane" ;)
Mam nadzieję, że mimo wszystko przerwa między tym a następnym odcinkiem nie będzie tak długa, ale wiem, że to różnie bywa, więc życzę po prostu weny i radości z pisania <3
QB