Wrzesień.
Pierwszy
dzień września wydawał się niczym nie różnić od wszystkich pozostałych dni,
które grupa przyjaciół miała już za sobą. Za oknem wciąż świeciło letnie
słońce, a temperatura powietrza sięgała powyżej dwudziestu pięciu stopni
Celsjusza. A oni niemal w pełnym składzie przesiadywali w obszernym salonie
należącym do bliźniaków Kaulitz bez żadnego ciekawego pomysłu na spędzenie tego
dnia.
-
Macie dzisiaj urodziny, a my siedzimy i po prostu nic nie robimy – mruknął w
pewnej chwili Gustav bardzo poruszony zaistniałą sytuacją.
-
Daj spokój, urlop się skończył, nie ma czego świętować – bąknął Gitarzysta
sprowadzając tym samym na siebie spojrzenia wszystkich. Kto, jak kto, ale Tom
zawsze świętował urodziny z rozmachem. Co roku wpadał na jakiś genialny pomysł
i musiał wcielić go w życie z pomocą Billa, czy bez. Perkusista zamierzał już
otwierać usta, aby to skomentować jednak przeszkodził mu w tym mężczyzna, który
wparował do mieszkania bez żadnego uprzedzenia. Wszyscy unieśli na niego swoje
zaskoczone spojrzenia, jakby spadł z księżyca. Uwagę przykuwał także stos
gazet, jaki ze sobą przyniósł.
-
David – odezwał się zdziwionym głosem Bill. – Nie mówiłeś, że wpadniesz.
-
Przepraszam, zapomniałem zadzwonić do waszej sekretarki i umówić się na
spotkanie – odparł z ironią. – Jednak o ile pamiętam, wasz wolny czas dobiegł
końca z dniem wczorajszym.
-
Ale oni mają urodziny… - upomniał się Gustav od razu pochmurniejąc.
-
Hm… Powiedzmy, że z tej okazji nie zamorduję ich – uśmiechnął się sztucznie po
czym zaczął rzucać pojedynczo gazetami na stół. Prawie na każdej okładce można
było zobaczyć zdjęcia z nimi w roli głównej. – Za to.
-
Oj Boże, daj spokój. Bo to pierwszy raz jesteśmy w gazetach? – Tom nie widział
żadnego problemu.
-
Wiesz co Kaulitz? Nie pierwszy raz. Jednak w ciągu dwóch miesięcy to trochę
sporo. Nie było takiego zamieszania od 2005 roku, jak pierwszy raz o was
usłyszano! Dwa miesiące! O tyle mnie prosiliście, tylko o tyle. I wam dałem.
Wolną rękę wedle życzenia. Wolny czas. Ani razu nie zadzwoniłem, pilnowałem,
żeby te hieny trzymały się od was jak najdalej, żadnych wywiadów i innych
dupereli. Jedyne co mieliście zrobić, to zjawić się na gali. I zjawiliście! Ale
też nie mogło być to coś normalnego. Ludzie nie mogli się fascynować, że
zgarnęliście nagrodę, bo musieli się fascynować jakąś dziewczyną! – wyrecytował
niemal na jednym oddechu przez co niemal nie omdlał. Wszyscy milczeli, jak
zaklęci poza Vanessą, która roześmiała się cicho pod nosem. Kto, jak kto, ale
ona wiedziała od początku, że Mia nie przejdzie tak łatwo u Davida. – Skąd ty,
żeś w ogóle ją wytrzasnął!? Nie wygląda… - zaciął się nie wiedząc jak dobrać
słowa, a Tom uniósł brwi bardzo ciekaw, co jego menadżer ma do powiedzenia w
kwestii Mii. – Nie
wygląda.
-
To siostra Andiego – wyjaśnił Bill wyręczając tym brata. Widział już po jego
twarzy, że zaczyna się denerwować. – Jest zupełnie niegroźna.
-
Ha! A ty nie bądź taki mądry – mężczyzna wbił tym razem swoje spojrzenie w
młodszego z braci. – Ty za to podrywasz striptizerki w klubie! – okrzyknął na
co Bill wyraźnie pobladł. Vanessa ponownie zareagowała na to śmiechem, lecz tym
razem znacznie głośniej. Wszyscy rzucili jej piorunujące spojrzenia sugerując
delikatnie, że to nie dobry moment.
-
Przepraszam… Hormony? – wykrztusiła próbując się powstrzymać, ale jej
wyobraźnia znacznie jej to utrudniała. To naprawdę wydawało jej się bardzo
śmieszne.
-
Jezu Chryste – David usiadł czując, jak nagle robi mu się duszno. Dopiero teraz
zauważył, że czarnowłosa ma lekko zaokrąglony brzuch do tego słowo „hormony”
wręcz nim wstrząsnęło. – Który to?! – spojrzał po każdym z członków zespołu,
którzy w tej chwili zrobili wielkie oczy.
-
Żaden! To nie nasze! – oburzył się Georg w ogóle nie rozumiejąc skąd przyszło
mu to do głowy. – W ogóle uspokój się bo zejdziesz na zawał. Nie jesteś już
taki młody! – zwrócił mu uwagę.
-
Powiedzcie mi tylko, dlaczego to zawsze bliźniacy muszą coś odwalić?
-
To nazwisko. Kaulitz. Kaulitz to Kaulitz – rzekł znawczo Perkusista, czego
chyba prawie nikt nie zrozumiał, ale za to Vanessa miała kolejny powód do
śmiechu.
-
Vanessa.
-
No co? To wy jesteście śmieszni, nie ja – wzruszyła ramionami. – Ale to prawda!
Kaulitz, to nazwisko ma coś w sobie – dodała spoglądając znacząco na Toma, który
zmarszczył podejrzliwie brwi. Bowiem jej wzrok był trochę jakby pożerający…
Zaczynał się obawiać swojej przyjaciółki i wpływu hormonów na nią.
-
Dobra, nie tracąc czasu. Robimy tak, że nic nikomu nie mówicie. Ani słowa o
żadnych dziewczynach, striptizie i ciążach – wyrecytował stanowczo. – Po prostu
wracacie do pracy i odwalacie swoją robotę. Skupiamy się na płycie, muzyce. Na
niczym więcej.
-
Ale dasz nam dzisiaj jeszcze wolne? – Tom spojrzał na niego z nadzieją.
-
Tak Kaulitz. Macie szczęście, że muszę jeszcze załatwić parę spraw w kwestii
zespołu i waszej płyty…
-
Dziewczyna Toma napisała nam nową piosenkę! – przerwał z entuzjazmem Gustav
jednocześnie licząc na to, że dzięki temu ich nowa przyjaciółka zyska w oczach
menadżera.
-
Że kto? – roześmiał się nerwowo mając nadzieję, że się przesłyszał. Gitarzysta
natomiast westchnął ciężko przeczuwając kolejne kazanie. – Dwa miesiące. Dwa
miesiące! – wstał z miejsca powtarzając w kółko te dwa krótkie słowa, a cały
zespół podążał za nim wzrokiem. – Dwa miesiące! Dwa miesiące to nie jest czas,
w którym dokonuje się trwałych zmian. Wakacje, to nie jest czas na zmiany w
życiu.
-
David, wyluzuj. Nie ma określonego czasu na strzałę amora – rzekł Georg broniąc
przyjaciela. A szczególnie Mię. Nie byłoby dobrze, gdyby ich menadżer zniszczył
związek, na który zapracował sobie Tom. Wszyscy lubią Mię i chcą jej szczęścia.
A wygląda na to, że Tom jej to dał jednocześnie uszczęśliwiając samego siebie.
Tak więc, czy mogłoby być lepiej? Dwoje przyjaciół szczęśliwych za jednym
razem.
-
Dobrze, dobrze, dobrze… Tom ma dziewczynę. Bill podrywa striptizerki. Czy jest
coś o czym jeszcze powinienem wiedzieć?
-
Nie podrywam striptizerek! – oburzył się Wokalista niemal podskakując na
kanapie.
-
Ta… Dzisiaj wieczorem podeślę wam plan na ten miesiąc i od jutra widzę was
zwartych i gotowych do roboty – rozporządził mężczyzna i nie tracąc więcej
czasu opuścił mieszkanie w celu załatwienia kilku ważnych spraw. On w
przeciwieństwie do zespołu nie miał tak wiele wolnego czasu i spokoju, jakby
chciał.
-
To co robimy? – rzucił Gustav patrząc na wszystkich po kolei.
-
Ja idę na obiad z Ericiem – oznajmiła nagle Vanessa, jakby dopiero teraz sobie
przypominając o tym fakcie i wstała z miejsca.
-
Może byś nas kiedyś też zaprosiła na spotkanie ze swoim chłopakiem? – zwrócił
uwagę Tom. – W ogóle go nie znamy.
-
Eric nie jest moim chłopakiem.
-
Nie zmienia to faktu, że go nie znamy.
-
Nie musicie znać wszystkich moich znajomych – posłała mu ironiczny uśmiech. – A
teraz miłego dnia. Zobaczymy się pewnie wieczorem…
-
Miło, że chcesz spędzić z nami nasze urodziny! – zawołał za nią, gdy już
zmierzała do wyjścia.
-
Nie panikuj Kaulitz, twojej dziewczyny też tu nie widzę – rzuciła jeszcze nim
zamknęła za sobą drzwi. W ogóle nie robiło na niej wrażenia zachowanie
Gitarzysty. Wiedziała, że nie pałał sympatią do jej nowego znajomego. Tom
właściwie nigdy nie lubił żadnego faceta, który się koło niej kręcił. Zawsze
miał jakieś „ale”. Szczególnie nie znosił mało wiedzieć, albo nie wiedzieć nic
na ich temat. I teraz również nie podobało mu się, że jego przyjaciółka spotyka
się z kimś, kogo on w ogóle nie zna.
-
Pf… Mia jest w szkole – prychnął pod nosem robiąc obrażoną minę, jak mały
chłopiec.
-
Biedaku – Basista siedzący obok poklepał go pocieszająco po ramieniu. –
Pójdziemy na piwo, poprawimy ci humorek…
-
Georg, nie powiedziałem, że Mia mnie rzuciła – Tom spojrzał na niego, jak na
idiotę. – Nie musisz mnie pocieszać, kiedy nic się nie stało?
-
Dobra. Chciałem tylko iść na piwo! – oznajmił podnosząc się szybko z kanapy. –
Idziecie?
Dom
Hertzbergów.
Brunetka
z ciężkim westchnieniem weszła do domu od razu zrzucając ze stóp eleganckie,
czarne pantofle. Niewielka torebka, którą ze sobą miała również wylądowała na
stojącym pod ścianą krześle, a dziewczyna od razu zaczęła ściągać rajstopy
czując, że jeszcze chwila, a się ugotuje.
-
Mia wróciłaś? – usłyszała z głębi domu głos matki.
-
Ta – rzuciła wchodząc już do salonu, gdzie siedział jej brat wraz z mamą.
-
Jak było?
-
Normalnie – wzruszyła obojętnie ramionami. – Muszę się przebrać. Nienawidzę
tych szkolnych „uroczystości”.
-
To już ostatni rok – rzekła pocieszająco jej rodzicielka jednocześnie
odczuwając niewielkie wzruszenie, że już niebawem jej kochana córeczka skończy
szkołę.
-
Mia? – była już przy schodach, gdy Andreas postanowił się odezwać. Odwróciła
się więc jeszcze na moment spoglądając na niego z zapytaniem. – Pomyślałem, że
chciałabyś wiedzieć nie tyle, że bliźniacy mają dzisiaj urodziny, ale że twój
chłopak ma dzisiaj urodziny – wyrecytował z głupim uśmiechem, a dziewczyna
wytrzeszczyła oczy z zaskoczenia.
-
Co?!
-
Chłopak? – wtrąciła pani Hertzberg. – To już masz chłopaka? – spojrzała również
zdziwiona na swoją córkę.
-
Dlaczego nie powiedziałeś mi wcześniej!? – zapytała z pretensją w głosie. –
Boże Andreas, weź w końcu dojrzej! Jesteś stary i durny!
-
Hej, spokojnie Mia. Twój brat pewnie o tym wcześniej nie pomyślał – kobieta
próbowała załagodzić nieco sytuację widząc wzburzenie u córki. Rozumiała ją
doskonale jednak to nie był dobry powód do wszczynania kłótni.
-
Bo myślałem, że skoro się z kimś jest, to wie się, kiedy ta osoba ma urodziny –
stwierdził, co wydawało się być logiczne, lecz tylko bardziej wzbudziło złość u
nastolatki.
-
Jesteś po prostu wrednym dupkiem Andreas – warknęła i nie czekając dłużej
wbiegła po schodach na górę prosto do
swojego pokoju. Była wściekła i nie wiedziała, czy bardziej na brata, czy może
na siebie. Jakby nie patrzeć, po części miał racje. Powinna wiedzieć o takich
rzeczach. Poza tym to jest Tom Kaulitz! Cały świat wie, kiedy się urodził.
Tylko jego własna dziewczyna o tym nie wiedziała… Cóż za ironia losu.
„Związałam się z
facetem i nie wiem nawet kiedy ma urodziny, czy to jest normalne?! Mia, czy to
jest to, czego zawsze chciałaś!? Chciałaś księcia na białym koniu! I go masz. Nigdy
nawet nie marzyłam, że ktoś taki się mną zainteresuje! Ale ja nie wiem o nim
takich banalnych rzeczy… Może to wszystko stało się jednak zbyt szybko…”
Nie
miała pojęcia, co teraz właściwie zrobić. Czuła się z tym bardzo głupio. Nie
miała nic dla niego przygotowane z tej okazji, ani dla Billa. Obydwoje byli jej
przyjaciółmi, w dodatku Tom kimś więcej. Nie można zapominać o takich rzeczach,
nie można, nie wiedzieć! Ona taka nie jest. Ona zawsze pamięta i zawsze wie.
Odetchnęła
głęboko kilka razy, żeby się uspokoić i zrzuciła z siebie wszystkie ciuchy
następnie wygrzebując z szafy sukienkę z lekkiego, kwiecistego materiału.
Przebrała się i zbiegła z powrotem do salonu stając wprost przed Andreasem,
który patrzył teraz na nią ze zdziwieniem.
-
Jesteś moim bratem i nie powinieneś być dla mnie wredny. Ja nie odbijam na
tobie swoich humorków! Gdybyś miał problem z Rebeccą, albo gdybyś powinien
wiedzieć o czymś, co jej dotyczy powiedziałabym ci. Bo jesteś moim bratem, a ona jest moją
przyjaciółką Obydwoje jesteście ważnymi dla mnie ludźmi…
-
Mia…
-
Nie przerywaj mi! Chcę dla was dobrze i chcę, żebyście wy chcieli dobrze dla
mnie. Jestem twoją siostrą do cholery! A ty jesteś moim bratem do cholery! –
głos jej zaczął niebezpiecznie drżeć, a do oczu napłynęły łzy, lecz nie
zamierzała się rozpłakać. Nie tym razem. Chyba już zbyt wiele przez niego
płakała i nie powinna tego robić po raz kolejny. – Dlatego pójdziesz teraz ze
mną na zakupy, których tak nienawidzisz i pomożesz wybrać mi prezent dla mojego
chłopaka i jego brata. A jak chociaż raz jękniesz, pójdę do twojej dziewczyny i
jej wszystko powiem będąc tak samo wredna, jak ty jesteś dla mnie – zakończyła
wbijając w niego swoje przeszywające spojrzenie. – Teraz możesz mówić – dodała
nie widząc żadnej reakcji z jego strony.
-
Wolałem jak byłaś cicha, nieśmiała i bałaś się wyrażać swoje zdanie…
-
Andreas! – ich matka, która cały czas wszystkiemu przysłuchiwała się z uwagą
szturchnęła chłopaka zwracając mu tym samym uwagę.
-
W porządku mamo. On w ogóle się nie zmieni – mruknęła brunetka, a w jej oczach
jedyne co można było teraz dostrzec to ogromny żal. Zabolały ją te słowa. Może
nie miały być z jego strony złośliwością, jednak ona wiele przeszła, aby choć
odrobinę się otworzyć. Żeby chociaż trochę przestać się bać. – I pójdę sobie
sama na te zakupy, wiesz? Bo nie boję się wyrażać swojego zdania i nie chcę być
już cicha. A przede wszystkim… Nie chcę mieć z tobą do czynienia. Mi też,
właśnie w tej chwili, przestaje zależeć – oświadczyła czując, jakby wszystko z
niej ulatywało. Cała ta siła, jaką w sobie miała, aby walczyć o brata. Cała
nadzieja. Wszystko po prostu zniknęło w jednej chwili. – Wychodzę – rzuciła
jeszcze w stronę rodzicielki, która nie była w stanie nawet nic odpowiedzieć. Było
jej przykro słysząc takie słowa z ust córki, które co prawda nie były w ogóle
kierowane do niej. Ale doskonale widziała ile ją to kosztowało. Jak wiele
znaczyło i jak szybko się skończyło…
-
Ty nie masz innej rodziny synu – spojrzała na blondyna, który milczał jak
zaklęty. – I kiedyś zostanie ci tylko ona. A ty jej nienawidzisz. Jak możesz
jej tak nienawidzić? – zapytała drżącym głosem, który już ledwo z siebie
potrafiła wydobyć. To było dla niej nie do pojęcia. Nawet nie sądziła, że jej
dzieci, kiedykolwiek będą, aż tak oddalone od siebie. Wcześniej tego nie
zauważała…
Chłopak
uniósł na nią swoje zaszklone spojrzenie i wstał z miejsca zamierzając opuścić
pomieszczenie, lecz zatrzymał się jeszcze chwilę myśląc.
-
Mogę – odparł cicho wbijając sztylet prosto w serce swojej matce.
Jakiś
czas później, centrum handlowe.
Nastolatka
od dobrej godziny krążyła między różnymi sklepami nawet do nich nie zaglądając.
Nie miała żadnego konkretnego celu, nie wiedziała, czego szukać, a w jej głowie
ciągle tkwił Andreas. Andreas, który potrafił sprawić, że nawet jej cudowny
związek wywołuje u niej masę nowych wątpliwości. Czuła się totalnie rozbita tym
wszystkim i nie wiedziała co ma zrobić…
-
Mia – poczuła nagle jak ktoś dotyka jej ramienia. Drgnęła wystraszona od razu
spoglądając w stronę owej osoby. Zdziwiła się widząc obok siebie Vanessę. – Co
tu robisz?
-
Szukam prezentów dla bliźniaków – odparła niepewnie, a dziewczyna zaśmiała się
lekko.
-
I szukasz ich na korytarzu, czy wystawach?
-
Właściwie to nie wiem – mruknęła. Nie trudno było wyczuć, że coś jest nie tak.
Nawet Vanessa potrafiła to zauważyć pomimo swojej obojętnej natury. Zresztą
teraz, gdy była w ciąży, wszystko jakoś bardziej się wyostrzało. Nawet relacje
między ludźmi, ich uczucia… To stawało się takie przytłaczające. Ona nie jest
osobą, którą obchodzą cudze problemy, smutki, czy cokolwiek. Nie zawsze chce o
tym wiedzieć. A od pewnego czasu wie o wszystkim, a nawet, gdy nie wie, to się
domyśla i to jest takie frustrujące. I najgorsze, że gdy już coś dostrzega,
automatycznie stara się o tym rozmawiać, pomóc… Chociaż nigdy wcześniej tego
nie robiła. I tym razem też tak było. Mia nie była dla niej przyjaciółką, nie
była nawet kimś specjalnie ważnym. Była tylko siostrą Andreasa. I tylko
dziewczyną Toma, a może, aż dziewczyną Toma. Może właśnie dlatego, że jest, aż
dziewczyną Toma powinna się nią zainteresować? W końcu Tom jest jej
przyjacielem, jest chyba nawet najważniejszą osobą w jej życiu… A to jest jego
dziewczyna. Dziewczyna Toma.
-
Byłam tu na obiedzie i w sumie też chciałam coś im kupić. Mogę się przyłączyć?
-
Jak chcesz – wzruszyła ramionami nieco zaskoczona tą propozycją. Nigdy by się
nie spodziewała, że Vanessa będzie chciała robić z nią zakupy. To było dziwne.
-
Pewnie nie wiesz, co kupić, dlatego tak krążysz – zauważyła jednocześnie chcąc
podtrzymać rozmowę, lecz Mia jedynie skinęła głową wpatrując się cały czas
uparcie w podłogę. Nawet nie wiedziała kiedy do jej oczu napłynęły łzy. Tak
bardzo starała się nad sobą panować… - To zawsze problem…
-
Ja nigdy tego nie robiłam – wykrztusiła unosząc w końcu głowę, a czarnowłosa,
aż drgnęła widząc jej zapłakaną twarz.
-
Dlaczego ty… płaczesz? Nie becz! Ja naprawdę nie jestem osobą, która potrafi
pocieszać ludzi – wypaliła wydając się przestraszona. Nie miała pojęcia skąd
nagle u dziewczyny łzy. – Chyba nie płaczesz z powodu prezentów?
-
Nie – zaprzeczyła próbując się uspokoić. – To chyba jednak nie był dobry
pomysł, żebyś do mnie dołączała.
-
Przeze mnie płaczesz?
-
Nie! Ja po prostu nie mogłam już wytrzymać – powiedziała szybko i usiadła na
jednej z ławek chowając twarz w dłoniach. Vanessa stała przez chwilę w
milczeniu walcząc sama ze sobą. Miała ochotę uciec stąd jak najdalej, ale z
drugiej strony… Chciała usiąść po prostu obok. Nie za blisko. Ale obok. – Nie
patrz na mnie, gdy jestem taka żałosna. I bez tego dla ciebie już taka jestem –
jęknęła czując na sobie spojrzenie czarnowłosej.
-
Dlaczego więc siedzisz żałosna na tej ławce i żałośnie beczysz w centrum? –
zajęła miejsce na drugim końcu ławki.
-
Bo jestem żałosna i żałośnie wierzę w ludzi. W swojego brata, który jest
żałośniejszy ode mnie, a to ja wiecznie przez niego beczę – pokręciła głową,
jakby sama sobie nie dowierzała i wytarła mokre policzki.
-
Andreas – rzekła uśmiechając się krzywo pod nosem. – To było oczywiste. Powiem
ci coś, ale tylko, dlatego, że noszę w sobie dziecko. I przez to jestem miękka,
dlatego coś ci powiem. Ale potem musisz o tym zapomnieć. Bo jak urodzę już to
dziecko znowu będę twarda i nigdy więcej nie będę ci nic mówić – oznajmiła
stanowczo, co brzmiało, jakby bardziej chciała przekonać siebie, a nie ją. – Kiedyś
miałam brata. Młodszego. Był inny niż ja. On był idealny, idealny pod każdym
względem dla moich rodziców. Wiesz, dobrze się uczył, nie sprawiał problemów…
Nie imprezował. Robił swoje, zawsze jak należy. A ja byłam tym gorszym
dzieckiem. Zawsze… I nienawidziłam go za to, że on był idealny w oczach
rodziców. Tylko tak naprawdę, okazało się, że wcale tak nie było… On był
idealny według mnie, a nie według moich rodziców. Przecież kochali nas tak
samo, wcale nie byłam dla nich gorsza… – spojrzała na nią kończąc swoją krótką
historię. – Andreas cię nienawidzi, bo uważa, że jesteś idealna. Jesteś dla
niego ideałem. Autorytetem, za którym nie nadążył. Może duma nie pozwoliła mu
nadążyć… Więc nie becz. Bo to on jest niedowartościowany i musi ci dokuczyć,
żeby móc poczuć się lepiej – podsumowała i podniosła się z miejsca oddychając z
ulgą, że ma to już za sobą. Nie było tak trudno, jak sądziła, ale jednak to
było dziwne i nie chciałaby tego drugi raz powtarzać. Mia natomiast była
zdumiona tym co usłyszała i, że usłyszała to właśnie od niej. Ta dziewczyna
naprawdę się przed nią otworzyła. I jeszcze zazdrosny Andreas? Nigdy by się
tego sama nie domyśliła. – Chodź na te zakupy.
Cdn.
Pytanie do Was, czy taka długość odcinków odpowiada, czy ją skrócić? :D
Aktualnie ma koło 7 str w wordzie, zdaję sobie sprawę, że dla niektórych może to być za dużo, jak na jeden raz. Czekam na odpowiedzi i pozdrawiam!
Wiem, że o mało Cię nie przyprawiłam o zawał (za co przepraszam ;D ), ale mam gorączkę i majaczę ;p Odcinek bomba xD i może to ta gorączka, ale prawie się poryczałam, jak Andreas powiedział, że może tak bardzo nienawidzić Mię! Może Vanessa ma rację, co do zazdrości... ale mimo to, nie powinien tak robić. Sprawia tylko więcej przykrości i Mii i swojej mamie. No, ale... w sumie za to kocham to opko. EMOCJE <3 Wiedziałam, że David sie przyczepi! powinien sie cieszyć, że Bill z Tomem są szczęśliwi, a nie! ;D Oburzenie Billa co do podrywania striptizerek było słodkie ;D hahaha xD
OdpowiedzUsuńzdecydowanie CZEKAM na kolejny odcinek! ;D
BuŹka! ;*
PS Długość odcinka zdecydowanie mi się podoba! ;D
Czemu Andy jej tak nienawidzi? ;< Mam nadzieję, że jakoś te stosunki między nimi się unormują. Cieszę się, że Vanessa trochę zmiękła i pomogła Mii. I oby Tom był z nią nadal, jak rozpoczną prace nad płytą. A z takich prozaicznych rzeczy, to ciekawi mnie co dostaną na urodziny od Mii nasi chłopcy xd
OdpowiedzUsuńA długość odcinka idealna (chcociaź najchętniej to bym czytała i czytała, i nie przestawala xd)
Czekam na nowy ;)
QB
Moim zdaniem: im dłuższy odcinek tym lepiej ;D. Twój, jak na mój gust, nie jest taki długi, ale za to treściwy :)
OdpowiedzUsuńMyślałam, że umrę ze śmiechu czytając pierwszą część odcinka xD Bill podrywający striptizerki, Georg chcący pocieszyć Toma... ahaha ;D. Już myślałam, że jak David powiedział, że Mia "nie wygląda", to Tom się zdenerwuje i będzie jej bronił xD W sumie dobrze, że to przemilczał ;D Mądry Tomi, mądry ^.^ haha. Nawet kłótnia Andresa i Mii nie zepsuła mi wrażeń z pierwszej części ;) .
Pozdrawiam i czekam na następny odcinek :**
Genialny :) Tylko zastanawiam się czy rzeczywiście Andresa jest zazdrosny o Mię . Długość odcinka jak najbardziej mi pasuje :)) Jestem ciekawa czy ten Menadzor nadal będzie się dowalał do chłopaków i Mii . Oby nie ! :) A tom bardzo rozsądnie się zachował :) Czekam na NEXTA zdecydowanie :) :*
OdpowiedzUsuńnawet nie myśl o skróceniu ich ! są idealne ! :D a odcinek jest genialny, kto ma "idealne" rodzeństwo ten wie jak ciężko taki ideał dogonić..
OdpowiedzUsuńZdecydowanie taka długość odcinków mi odpowiada :D im dłuższe tym więcej się dzieje, a przecież o to chodzi ;) a Bill podrywający striptizerki...mistrz, haha! :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Klaudia :)
Super odcinek ;). Ciekawi mnie to czemu naprawdę Andy jej nienawidzi, i w ogóle bardzo ciekawy odcinek no i na pewno kochana może byc tak długi jak jest teraz :) Czekam na nexta Caroline :*
OdpowiedzUsuńnadrobiłam ta zaległość, wreszcie xD
OdpowiedzUsuńPiękny ten szablon~! napatrzeć się nie mogę!
ODcinek super, i Vanessa wreszcie taka życiowa xD
I oczywiście głupi Andreas ;/