poniedziałek, 5 września 2016

67. Zapomnij.

- Jak się czujesz?
- Tak, jakbym za chwilę miała stracić cycki — mruknęła Rebecca, co zabrzmiało bardziej sarkastycznie niż zabawnie. Mia westchnęła tylko, nie wiedząc, w jaki sposób mogłaby jej choć trochę ulżyć. Niemniej dziewczyna i tak świetnie się trzymała, jak na sytuację, w której się znalazła. Może nawet lepiej od samego Andreasa, który ciągle gdzieś znikał albo miotał się po kątach. Mia czasem miała ochotę zdzielić go za to w łeb, bo powinien być bardziej ogarnięty i nieco lepiej okazywać swoje wsparcie ukochanej. Ale wiedziała, że on to po prostu wewnętrznie przeżywa, walczy. Nie mogła go za to winić. Bał się. Jak cała ich trójka. I nie chodziło tu wcale o mastektomię. Brak piersi był dla nich najmniejszym zmartwieniem, lecz cały czas mieli świadomość, że rozpoczęli walkę z nowotworem. I chociaż operacja daje im duże szanse na pozbycie się tego potwora, to i tak nie mogą mieć stuprocentowej pewności. Najgorsza jest świadomość. - Ogólnie to wszystko będzie super, byle bym nie musiała brać chemii. Więc tak, jeszcze nie jest najgorzej.
- Może jednak zadzwonić do chłopaków i Vanessy?
- Nie. Oni mają teraz swoje dramaty. - Rzekła ostro. - Zresztą, zdaje się, że stałaś się ich częścią.
- Nie jestem częścią żadnego dramatu — zaprzeczyła, pochmurniejąc.
- Tom to dupek — skwitowała ostro blondynka, na co Mia aż zesztywniała. - Znam go i dawno już nie był takim dupkiem, ale to pewnie tylko dlatego, że jesteś jego pierwszą dziewczyną od... - zawiesiła się na dłuższą chwilę, co tym razem zaintrygowało nastolatkę. Czy to możliwe, że minęło tyle czasu, że Rebecca nie może sobie przypomnieć?
- Chyba te płyny, co ci podali, zaczynają działać, bo już bredzisz — wtrąciła się, stwierdzając, że chyba woli nie słuchać o tym, jaki z Toma dupek. Nawet jeśli była naiwna, chciała pozostać przy swojej własnej opinii.
- Och, Mia, Skarbie. Nie mówię tego, by ci sprawić przykrość. Ale dlatego, że jesteś moją przyjaciółką. A ja widzę, jak cię męczy ta cała sytuacja. I on jest temu winien nie, nikt inny. Jest dupkiem, że nawet nie próbuje nic z tym zrobić. Tym bardziej że ty nie jesteś głupia i w końcu go zostawisz. Tak właśnie będzie — zakończyła, nie mając wątpliwości. W Mię uderzyły te słowa niczym meteoryt o ziemię. Wcześniej nawet nie myślała o rozstaniu z Tomem w taki sposób, jakby taka możliwość nawet nie istniała. Ale teraz, nagle wydało jej się to mieć sens. Aż nie mogła sama uwierzyć swoim odczuciom. Naprawdę poczuła, że zakończenie tego związku mogłoby być właściwym rozwiązaniem. - Najgorsze w tym wszystkim i tak jest to, że jesteś w nim cholernie zakochana...
Kolejny strzał i znowu miała rację. Nim jednak Mia zdążyła to przetworzyć w swoim umyśle, w sali zjawił się lekarz oraz pielęgniarka, przypominając, po co właściwie są w tym miejscu.
- Gotowa? Musimy przygotować Cię do zabiegu, Rebecco.
- Jasne — mruknęła. - Gdzie jest twój szurnięty brat? - Spojrzała na Mię, na co ta jak na komendę poderwała się z miejsca.
- Zaraz go znajdę. Proszę zaczekać — rzuciła w kierunku lekarza, po czym wybiegła z pomieszczenia, jak burza. Nie mogła pozwolić, by Andreas nie widział się z Beccą przed mastektomią. To było ważne. Jej brat nie będzie dupkiem dla jej przyjaciółki. Nie będzie dupkiem dla swojej dziewczyny.
Nie widziała go na korytarzu, więc skierowała się na schody z myślą, że pewnie siedzi gdzieś w barze na dole. I znalazła go, szybciej niż się spodziewała, właśnie wspinał się na górę z niebywale przejętym wyrazem twarzy. Na widok siostry ten wyraz pogłębił się jeszcze bardziej.
- Gdzie ty się teraz szwendasz?
- Musiałem coś załatwić.
- Co takiego!? Akurat teraz!? - Zawołała pełna irytacji. Logika facetów naprawdę zaczynała ją przerażać. - Nieważne. Chodź do Rebecci, bo zaraz zaczynają. - Chwyciła go mocno za rękę i pociągnęła w kierunku sali, w której miała jeszcze nadzieję zastać blondynkę.


^^^


Zegar wiszący na korytarzu zaczynał być coraz bardziej irytujący dla nastolatki, która wpatrywała się w niego od pół godziny. Nie rozumiała, po co ktoś go powiesił akurat w tym miejscu, gdzie ludzie czekają na swoich bliskich. Czas wydawał się dłużyć znaczniej niż zwykle. Zastanawiała się, czy Andreas też tak się czuje. Ciągle milczał, wydawał się za spokojny. Może wziął jakieś uspokajające leki? Spojrzała na niego podejrzliwie. Gapił się w drzwi.
- Andreas, ty coś ćpałeś? - Wypaliła, niewiele już myśląc. Chłopak od razu odwrócił się w jej stronę, nienaturalnie mrugając powiekami.
- Zwariowałaś?
- Możliwe — mruknęła pod nosem, właściwie tego nie kontrolując. – Po prostu dziwnie się zachowujesz.
- I kto to mówi – odgryzł się. – Zamierzam się oświadczyć Rebecce – dodał zaraz, całkowicie poważnie, co tylko wzbudziło jeszcze większy szok u jego siostry. Mogła się spodziewać wszystkiego, ale nie tego. – Nie było mnie, bo szukałem odpowiedniego pierścionka.
- Chyba nie tylko ja zwariowałam – skwitowała, nie dowierzając własnym uszom.
- O co ci chodzi? To chyba dobrze, że podjąłem tak ważną decyzję w życiu i że jestem szczęśliwy, zakochany na tyle, by chcieć spędzić z kimś resztę swojego życia… - zaczął swój monolog pełny przejęcia, nie dając nastolatce nawet dojść do głosu. Wiedziała, że go nie przebije, więc po prostu odczekała, aż skończy mówić. – Przemyślałem to wszystko i jestem pewien. Nie myśl sobie, że to jakaś spontaniczna decyzja. To znaczy, po części tak, ale zdaję sobie sprawę ze wszystkich konsekwencji i jestem na to w pełni zdecydowany, rozumiesz?
- Rozumiem – potwierdziła bez wahania. – Wcale nie chciałam ci podcinać skrzydeł. Po prostu mnie zaskoczyłeś. A to naprawdę świetna decyzja – kontynuowała, a chłopak mimo pozytywnego nastawienia swojej siostry i tak przeczuwał jakieś „ale”. I nie mylił się. – Tylko że nie możesz tego zrobić teraz.
- Jak to?
- Twoja dziewczyna właśnie traci piersi, bo wykryto u niej śmiertelną chorobę. Jak myślisz, jak to będzie wyglądało, gdy teraz wyskoczysz jej z pierścionkiem? Poza tym… Każda dziewczyna chciałaby przeżyć coś takiego w zupełnie innych okolicznościach. Nie możesz jej tego odebrać. Teraz będzie to wyglądało, jakbyś się bał, że za chwilę ci się wymknie z rąk. Wiesz, co mam na myśli… - wyjaśniła najlepiej, jak tylko potrafiła i żywiła głęboką nadzieję, że jej brat odbierze to w najbardziej odpowiedni sposób. Chciała dla niego jak najlepiej. Podobnie również dla Rebeccki. Obydwoje byli dla niej ważni i niesamowicie cieszyło ją, że jej brat tak bardzo dojrzał i był w stanie podjąć takie ważne decyzje w swoim życiu. Nie wątpiła ani przez chwilę w szczerość jego uczuć, niemniej rozsądek musiał brać górę. W tej sytuacji nie można było kierować się wyłącznie sercem. Los ich nie oszczędzał, nie mogą tak po prostu nagle tego ignorować.
- Chyba masz rację… Mogłoby to wyglądać, jakby chciał się z nią żenić z litości, albo co gorsza, z obawy, że umrze... Ale ona nie umrze. Dlatego mogę zaczekać. Na odpowiedni moment. – Oznajmił stanowczo, nie biorąc nawet pod uwagę innej wersji wydarzeń. – Wszystko sobie dokładnie zaplanuję. Zorganizuję najbardziej zajebiste zaręczyny na świecie. Zasługujemy na takie wspomnienie.
- Jestem z ciebie dumna – uśmiechnęła się do niego przez łzy wzruszenia i nie pytając o pozwolenie, przytuliła go mocno. – Cuda się zdarzają.
- Wiem… Dziękuję.


Kilka godzin później…


W pomieszczeniu panowała cisza, gdy niepewnym krokiem przekraczał jego próg. Mia stała przy oknie, najprawdopodobniej już się go spodziewając, ale nie rozpromieniła się na jego widok, ani nawet nie ruszyła w jego kierunku, jak uczyniłaby to jeszcze tydzień temu.
- Hej kochanie — chłopak musnął jej policzek. Wydawała się tak chłodna, że bałby się uczynić cokolwiek więcej. Nawet ten drobny, czuły gest nie ocieplił wyrazu jej twarzy. Nie poznawał jej. Gdzie się podziała słodka i urocza dziewczyna, która skradła jego serce? O to pytać także nie zamierzał. Zdawał sobie sprawę, że na pewno wiele winy leży po jego stronie i teraz nie miał pojęcia, jak z tego wybrnąć. Nie wspominając już o wszystkim, co zdążyła już przejść w swoim krótkim życiu. Te przeżycia wcześniej, czy później musiały się na niej odzwierciedlić. - Co mówił lekarz? - Zapytał, nie zwlekając. Starał się, by ich relacje wróciły do normalności. Po ich ostatnim spotkaniu i tym, co od niej usłyszał, było to dużo trudniejsze niż kiedykolwiek.
- Blizna się dobrze goi. Ale pewnie i tak nie zniknie całkiem — odparła krótko, wgapiając się uparcie w okno.
- Więc jej w tym pomożemy...
- Co z Billem? - Zmieniła temat, nie mając ochoty dłużej myśleć o swojej oszpeconej twarzy. Tak naprawdę nie bardzo miała ochotę myśleć, a tym bardziej mówić o czymkolwiek. Z Tomem. Zdawała sobie z tego sprawę i lekko ją to przerażało. Nie powinno to wszystko tak wyglądać. Ale przecież nie potrafiła wpłynąć na swoje odczucia.
- W porządku. Jest już po zabiegu i wygląda na to, że wszystko skończy się dobrze.
- Cieszę się. Może uda mi się go odwiedzić. Mam nadzieję, że nie ma nam za złe, że nie było nas przy tym wszystkim? – Kontynuowała temat, który był dla niej wystarczająco zajmujący. Martwiła się o Billa i właściwie, to teraz powinno być priorytetem.
- Nie. Nikt już nie przebije jego złości na Vanessę...
- No tak.
- Czy możemy porozmawiać o czymś innym? – Zapytał, sam mając już dosyć wszelakich dyskusji o problemach innych ludzi, podczas gdy sam miał teraz własne. Obydwoje mieli. Zaczął dostrzegać to na tyle, że stawało się dla niego wręcz irytujące.
- O czym?
- O nas, na przykład.
- A masz coś do powiedzenia na temat "nas"? – Bolało go, w jaki sposób z nim rozmawiała. Bolało go nawet samo brzmienie słowa „nas” padające z jej ust. Nie było w tym żadnych pozytywnych uczuć. Poczuł się obco, ale nie zamierzał się jeszcze poddawać.
- Nie rozumiem, co się dzieje Mia.
- Tak bywa w życiu...
- Nie możesz mi po prostu powiedzieć, co jest nie tak?
- Wszystko jest w porządku. Z nami. – Rzuciła stanowczo, ale i tak jej nie uwierzył. Nie był, aż tak głupi, a na pewno już nieślepy. Nic nie było w porządku, już od jakiegoś czasu.
- Nie jest. Odsunęłaś się ode mnie. Jesteś oschła...
- Jestem tylko zmęczona.
- Kochanie... - Objął ją od tyłu w pasie, przytulając się do jej pleców. Nie odtrąciła go. Mimo wszystko jej uczucia się nie zmieniły. Nadal kochała. I nadal jej zależało. Dużo myślała po rozmowie z Rebeccą, ale nie potrafiła wyobrazić sobie siebie bez Toma. Stał się częścią jej życia. I naprawdę chciała, aby tak już pozostało. - Pozwól mi być...
- Przecież ci nie zabraniam, Tom...
- Ale milczenie jest gorsze od jakichkolwiek słów.
- Dużo się ostatnio dzieje... - Odwróciła się w końcu do niego przodem, jednocześnie od razu poddając urokowi jego spojrzenia. Znowu te oczy, dla których tak wiele razy traciła już głowę. - Przytłacza mnie to. Chcę, żebyś był. Kocham cię. Ale jeśli będę musiała walczyć... Nie mam w sobie na tyle siły. Po prostu się wycofam...
- Nie pozwolę — szepnął, obejmując jej twarz dłońmi. - Kocham cię, nie pozwolę ci uciec... Jesteś moja.
- Jestem... - Przyznała, co było dla niej oczywiste. Te słowa ze strony Toma wzbudziły w niej wiele pozytywnych odczuć. Ponownie dawały wiarę w to, co jest między nimi. A co najważniejsze, poczuła to przyjemne mrowienie w żołądku, jak kiedyś. To było największym dowodem, że Tom nadal tkwi głęboko w jej sercu.
- Moja słodka dziewczynka — uśmiechnął się uroczo, następnie kradnąc jej pocałunek.
- Już nie taka słodka...
- Dla mnie zawsze taka będziesz — wymruczał w jej usta. Nie zdążyła już mu odpowiedzieć, bo uprzedziło ją pukanie do drzwi. Tom odsunął się wypuszczając ją ze swoich objęć a zaraz po tym ujrzeli panią Hertzberg.
- Tom zostanie na kolacji?
- Zostanie — mimo że pytanie było skierowane bardziej do Muzyka, Mia sama podjęła decyzję. Tom się temu nie sprzeciwiał, choć nadal nie czuł się zbyt pewnie w towarzystwie rodziców swojej dziewczyny. Niemniej, liczyło się teraz tylko to, żeby wszystko między nimi na nowo zaczęło się układać.
- W takim razie, zejdźcie za jakieś piętnaście minut – poleciła z wymownym uśmiechem, po czym zostawiła ich samych.
Mia złapała Muzyka za rękę, ponownie zmniejszając między nimi dystans i obdarzyła go swoim zadziornym spojrzeniem. Wciąż zadziwiającym dla niej było, jak taki potężny i odważny facet maleje w ciągu sekundy, z chwilą pojawienia się na horyzoncie, któregoś z jej rodziców. Mimo wszystko zachowała tę zagadkę już dla siebie, nie chciała mu dokuczać z tego powodu. Wiedziała, że Tom naje się dzisiaj wystarczająco stresu podczas wspólnego posiłku z jej rodzicami. Tym bardziej że znała swojego ojca i była pewna, że nie obejdzie się bez poważnych rozmów. Dobrze było spędzić trochę czasu z dala od wszystkich problemów, dlatego cieszyła się na ten wspólny wieczór. Nawet jeżeli będzie trwał krótko. Ostatnio jest tak niewiele wspólnych chwil, które może zapamiętać, jako dobre, do których będzie mogła kiedyś powrócić. Obydwoje potrzebują czegoś prostego, życiowego, by mieć jakikolwiek punkt zaczepienia.


Szpital.


Ostatnie, czego się spodziewał, to znaleźć się w sytuacji, w której będzie musiał leżeć w szpitalnym łóżku z powodu rekonwalescencji po ważnym zabiegu. A czekał go jeszcze cały miesiąc odpoczynku, co wiązało się z mnóstwem czasu na myślenie. Mógł sobie to wszystko powoli zacząć układać w głowie, ale na chwilę obecną wydawało mu się to zbyt przerażające. Jego życie się zmienia z chwili na chwilę, a on nie miał zbyt wiele do powiedzenia na ten temat. Zbyt szybko został ojcem. Nikt nie dał mu czasu, żeby mógł oswoić się z tym, co miało nadejść. To po prostu się wydarzyło. Być może, gdyby nie choroba dziecka, nigdy nawet by się nie dowiedział, że łączą ich więzy krwi. Dorosłość. Kiedy to właściwie się stało?
Jego ciężkie westchnienie zamieniło się w bezgłośny jęk, gdy ujrzał w wejściu Vanessę. Była ostatnią osobą, którą chciał teraz oglądać. Stała tam niczym zjawa. Wywołująca negatywne odczucia i niechciana. Zamknęła za sobą drzwi, wchodząc do środka. A on jedyne, co mógł, to odwrócić się w kierunku ściany, by dać jej do zrozumienia, że nic się nie zmieniło.
- Tym razem nie możesz uciec. - Odezwała się, pewna siebie. Miała rację, ale jeśli sądziła, że w tej sytuacji, będzie mogła wszystko naprawić, była w błędzie. Nie dało się tego już naprawić. Mimo to usiadła na krześle przy jego łóżku. - Nie mogłam ci powiedzieć. To zniszczyło moje życie, a co dopiero zrobiłoby z twoim... Żadne z nas nie było gotowe na dziecko. Tym bardziej że nic nas nie łączy! To była jedna chwila słabości, nie mogliśmy nagle stać się rodziną. A wiem, że ty byś się przejął. Zaczęłoby ci zależeć. Zacząłbyś tworzyć przyszłość z dzieckiem i ze mną. Gdyby było konieczne, zamknąłbyś się w związku bez miłości, tylko po to, by dziecko miało rodzinę...
Milczał, zaciskając zęby i uparcie wpatrując się w białą ścianę. Z każdym kolejnym jej słowem, czuł rosnącą w nim wściekłość. Znowu miała rację, ale to nadal niczego nie zmieniało. Teraz też nie byli gotowi. Ale różnica polegała na tym, że teraz było za późno. Na wszystko.
- Nie proszę cię byś mi, wybaczył, ale spróbuj chociaż zrozumieć. Jesteś moim przyjacielem od lat, Bill. Nigdy nie chciałabym cię zranić. Nieważne, jak bardzo mnie teraz nienawidzisz... Chociaż spróbuj.
- Chciałaś, żebym nie wiedział o istnieniu swojego dziecka. - Wysyczał, spoglądając na nią gwałtownie. Przełknęła ciężko ślinę, widząc w jego oczach jedynie frustrację. Żadnych cieplejszych uczuć, żadnej nadziei na to, by jej wybaczył. - Powiedz, że to dla mojego dobra. Powiedz to.
Nic nie mogło zaboleć bardziej od tego zimnego spojrzenia. On naprawdę ją znienawidził. Nie potrafiła w to uwierzyć, mimo że widziała to na własne oczy, czuła to, siedząc teraz przed nim. Czy to był koniec ich przyjaźni?
- Spójrz na siebie. Od zawsze marzyłeś tylko o muzyce. Żyjesz w innym świecie, sam go wybrałeś. Tak, do cholery, to było dla twojego dobra. - Wyrzuciła rozgoryczona i podniosła się z miejsca. - Powinieneś zapomnieć. Bo dobrze wiemy, że nie nadajesz się na ojca. - Dodała jeszcze, rzucając mu ostatnie pełne determinacji spojrzenie. Wyszła, pozostawiając go jeszcze bardziej rozjuszonego. Nie nadajesz się na ojca. Powinieneś zapomnieć. Te słowa dudniły mu w głowie, jakby ktoś próbował je wyryć wiertłem na jego pamięci.

Cdn.


5 komentarzy:

  1. Kocham! Chyba tyle wystarczy 😁😍

    OdpowiedzUsuń
  2. Ładny szablon. Ładny odcinek, ale Bill nadaje się na ojca! On sam jeszcze o tym nie wie, ale ja wiem, a to wystarczy!
    On będzie wspaniałym tatą!
    Napiszesz przebieg kolacji, proszę! Lubię czytać o speszonym Tomie i poważnych rozmowach z ojcami ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O kurczę, zupełnie nie miałam w planach opisywać tej kolacji ;p Ale będzie jeszcze okazja na speszonego Toma, na pewno! I dziękuję <3

      Usuń
  3. Myślę że Bill jeszcze nie raz udowodni że nadaje się na ojca

    OdpowiedzUsuń
  4. Halo ! Przepraszam bardzo, ale w ciągu miesiąca przeczytałam wszystko i chcę więcej ! Czekam na kolejny odcinek z wielką niecierpliwością i proszę mi go jak najszybciej napisać :)

    OdpowiedzUsuń

Komentarze wysyłane są przed dodaniem do moderacji ze względu na spam.