Ciemne, chłodne pomieszczenie, przypominało mu jakąś opuszczoną piwnicę. Stęchły zapach drażnił jego nozdrza, a do uszu docierał szelest foliowej reklamówki. Nie wiedział co się dzieje, jak w ogóle znalazł się w tym miejscu. Słyszał czyjś głos, ale nie potrafił zrozumieć żadnego słowa. Zaczął rozglądać się panicznie dookoła szukając jakichś wskazówek. Próbował dostrzec osobę, do której należał głos. Postać ta jednak była dla niego w całości rozmazana. Przez chwilę nawet sądził, że może coś nie tak jest z jego wzrokiem… Lecz to co ujrzał tuż obok nieznajomego człowieka zatrzymało bicie jego serca. Ciało dziewczyny wisiało nad podłogą, a na jej głowie zawiązana była foliowa reklamówka. Chciał od razu do niej podbiec, ale nieznana siła, blokowała jego ruchy. Nie był w stanie nic zrobić. Jego serce teraz biło z podwojoną siłą, oddech był szybki, wręcz spazmatyczny. Wiedział kim jest dziewczyna, choć nie widział jej twarzy. Nie ruszała się. Wisiała ze spuszczoną głową. Konała… Chciał wierzyć, że jeszcze żyje. Patrzył na nią dławiąc się swoimi łzami. Dopiero teraz zdał sobie sprawę, że nie może także wydobyć z siebie głosu. A chciał krzyczeć. Tak bardzo chciał krzyczeć…
- Spokojnie. To po prostu nie była odpowiednia osoba. Zasługujesz na kogoś lepszego, Tom.
Zwrócił gwałtownie swój wzrok w kierunku nieznajomego. Rozpoznał już po głosie, że to mężczyzna. Nie był w stanie mu odpowiedzieć. Głos w żaden sposób nie chciał wydostać się z jego gardła. Był całkowicie bezsilny.
- Na pewno spotkasz jeszcze kogoś lepszego…
Brązowe tęczówki zabłysnęły w ciemności, gdy Gitarzysta gwałtownie wybudził się ze snu. Cały mokry i wciąż ogarnięty paniką. Czuł, że serce bije mu tak mocno, jak przed momentem we śnie. Nie wiedział już nawet, czy to naprawdę był tylko chory koszmar, czy może… rzeczywistość. Zapalił szybko nocną lampkę i rozejrzał się uważnie po swoim pokoju. Wyglądał dokładnie tak samo, jak wtedy, gdy zasypiał. To jednak było dla niego za mało, aby się uspokoić. Potrzebował teraz usłyszeć Mię. Musiał mieć pewność, że jest cała i zdrowa. Niewiele obchodziło go, że jest środek nocy i że dziewczyna zapewne słodko śpi… Bo on nie miał tej pewności. Bez wahania wybrał jej numer czekając w napięciu, aż odbierze telefon. Nawet ta minuta sygnału oczekiwania sprawiała, że czarne wizje stawały się dla niego coraz bardziej rzeczywiste…
- Tak? – Jej zaspany, delikatny głos dosłownie rozwalił potężny głaz ciążący na jego sercu. – Tom, coś się stało?
- Nie. Musiałem po prostu cię usłyszeć… - odparł po chwili. Starał się już zachować spokój, lecz głos cały czas mu drżał. – Kocham cię – szepnął przyciskając telefon mocniej do swojego policzka.
- Ja też cię kocham – Wyczuwał po brzmieniu jej głosu, że się uśmiecha. To tylko potwierdzało, że wszystko jest w jak najlepszym porządku. Jutro znowu się zobaczą. Nie mógł się już doczekać tej chwili.
- Możesz się nie rozłączać? Połóż telefon obok siebie, poczekam, aż zaśniesz… - poprosił przyciszonym głosem. Dziewczyna była dosyć zdezorientowana tą całą sytuacją, ale nie zamierzała o nic pytać. Przynajmniej na razie.
- Dobrze – zgodziła się wyczuwając w jego głosie niepokój. Niewiele mogła zrobić na odległość więc chciała chociaż pomóc mu, spełniając jego prośbę.
Dziwnie się czuła mając świadomość, że Tom wciąż jest po drugiej stronie i słyszy zapewne każdy jej ruch. Jego telefon zdążył już rozbudzić ją na tyle, że trudno było jej ponownie zasnąć. Tym bardziej, gdy jej myśli teraz wypełniał niepokój o Gitarzystę. Bo przecież nie zadzwonił do niej bez żadnego powodu. Coś musiało się wydarzyć… Milczał jednak cały czas. Może sam już zasypiał? Albo zadręczał się myślami podobnie, jak ona. Chciałaby móc być obok niego, aby mógł ją przytulić. Brakowało jej w nocy jego obecności. Nie sypiali ze sobą zbyt często, ale zdążyła już się od tego uzależnić. Bardzo szybko poznała smak zasypiania i budzenia się obok ukochanej osoby, a teraz musiała za tym tęsknić, choć mieszkali w tym samym mieście i dzieliło ich od siebie kilka przecznic. Nie chciała sobie wyobrażać, co będzie, gdy Tom wyjedzie w trasę z zespołem. To będzie trudna próba dla nich obojga.
Zajęta myślami, nawet nie spostrzegła, gdy zmęczenie do niej wróciło i oddała się ponownie w objęcia Morfeusza. Podobnie jak Tom, który leżąc na boku z telefonem przy uchu, stopniowo uspokajał swoje wciąż skołatane serce. Ciemne wizje nie chciały zniknąć z jego umysłu. Obawiał się, że obraz martwej dziewczyny już zawsze będzie go prześladował… Bo nagle zdał sobie sprawę, że tak naprawdę przy nim, Mia nie może czuć się w pełni bezpieczna. Nigdy wcześniej nie myślał o tym w ten sposób i nie sądził, że głupi sen potrafiłby mu tak wiele uświadomić. Będzie musiał teraz zrobić wszystko, aby jego koszmary nigdy nie ziściły się z rzeczywistością…
Kolejnego dnia, rano.
Dwunasty grudnia wydawał się być zwyczajnym dniem, dopóki Rebecca nie postawiła wszystkich na równe nogi oświadczając, że Andreas ma urodziny. I nie zrobiła tego z odpowiednim odstępem czasowym, ale dokładnie w dzień urodzin przyjaciela, z samego rana. Pierwszą jej ofiarą była Mia, która choć była świadoma urodzin brata i tak miała pobudkę już o ósmej, pomimo iż była sobota. Blondynka wyprosiła ją, aby pomogła jej przygotować „imprezę niespodziankę” dla chłopaka. I to u nich w domu. Mia tak naprawdę nie miała zbyt wiele do powiedzenia w tej kwestii, bo z Rebeccą trudno się wykłócać o cokolwiek. Na szczęście rodzice wyjechali w delegację i prawdopodobnie nie wrócą, aż do świąt. Dlatego nastolatka nie miała nawet nic przeciwko pomysłowi przyjaciółki, była tylko niezadowolona, że wszystko działo się na ostatnią chwilę. Sama wolała zawsze mieć zaplanowane takie rzeczy. Nie łatwo było też pozbyć się z domu solenizanta. Tym problemem akurat zajęli się Gustav z Georgiem, więc chociaż to miała z głowy.
Rebecca zdecydowanie nie była dobrą organizatorką, wszystko robiła na raz, a Mia gubiła się w jej poleceniach. W końcu doszło do tego, że sama nie wiedziała za co ma się łapać. Już po pierwszych dwóch godzinach czuła się zmęczona, a tak naprawdę niewiele zdołały w tym czasie przygotować. Na szczęście z pomocą nadszedł Tom. Odetchnęła z wielką ulgą, gdy ujrzała go w drzwiach trzymającego w rękach duży karton z logiem cukierni.
- Cześć, Piękna – przywitał się z nią radośnie i z trudem, przez karton, sięgnął jej ust, aby złożyć na nich krótki pocałunek. Po jego dołującym humorze nie było śladu. Z jednej strony cieszyło to Mię, z drugiej jednak wciąż nie wiedziała, co się działo zeszłej nocy. – Jak tam? Dajesz radę?
- Chyba żartujesz – mruknęła starając się, aby Rebecca przypadkiem tego nie usłyszała. Nie chciała sprawiać przykrości przyjaciółce, choć pewnie i tak nie zrobiłoby to na niej wrażenia. – Mam nadzieję, że potrafisz ogarnąć to tornado… Znasz ją dłużej.
- Zobaczę co da się zrobić – zaśmiał się odkładając karton na stojącą pod ścianą szafkę, a sam zaczął ściągać z siebie wierzchnie ubrania. Nastolatka w tym czasie skorzystała z okazji i zajrzała z ciekawością do pudełka, w którym znajdował się pięknie zdobiony tort. Ślinka ciekła na sam widok. Tym bardziej, że nie zdążyła nawet nic zjeść, gdy Rebecca wpadła do jej domu niczym burza. – Mam nadzieję, że będzie dobry – usłyszała za sobą i poczuła, jak chłopak obejmuje ją rękoma w pasie przytulając się do jej pleców. Od razu zapomniała o całym świecie rozpływając się w jego ramionach. – A może stąd uciekniemy? – szepnął jej do ucha sprawiając, że na jej twarz wpłynął błogi uśmiech. Uciekłaby z nim. Na koniec świata i jeszcze dalej…
- Ja nie wiem, co wy sobie myślicie, że ja wszystko sama ogarnę!? – Obydwoje zadrżeli słysząc znienacka zdenerwowany głos należący do Rebecci. Tom niechętnie wypuścił Mię ze swoich objęć i spojrzał z urazą na przyjaciółkę. – No co? Pomiziacie się wieczorem, jak już wszystko będzie gotowe. A teraz proszę… Grzecznie proszę o pomoc, bo za chwilę oszaleję – wycedziła z trudem opanowując swoje emocje. Gitarzysta wiedział, że blondynka przejmuje się nie na żarty tą imprezą. Nie pozostało mu nic innego, jak jej ulżyć i wziąć się do pracy. Zabrał z szafki pudełko z tortem i wraz z Mią podążyli w kierunku kuchni mijając przy tym wzburzoną Rebeccę. Ta zaś odetchnęła głęboko kilka razy i również do nich dołączyła. Teraz pozostało im tylko wszystko ogarnąć…
Kilka godzin później…
- I dla kogo tak się stroisz? – Mężczyzna oparł się o framugę, stając w wejściu do pokoju Mii. Zlustrował ją całą swoim przenikliwym spojrzeniem, dałby sobie rękę uciąć, że to poczuła. Widziała go w odbiciu lustra, przed którym stała i wydawał jej się w tym momencie niezwykle seksowny. Po raz kolejny zdała sobie sprawę, ile ma szczęścia. Jej facet nie tylko jest inteligentny, wrażliwy i kochający, ale także niebywale przystojny. Wiedziała, że musi się nieźle postarać, aby się do niego dopasować choćby pod względem wizualnym. Nie chciała odstawać. Może nie było to najważniejsze, ale jednak w jakiś sposób jej na tym zależało.
- Dla ciebie – odparła krótko odwracając się w jego kierunku. Zaskoczyła go ta odpowiedź, ale jednocześnie też w jakiś sposób usatysfakcjonowała. Mia czasami wydawała mu się być taka pewna siebie, że nawet nie spodziewałby się, że jest do tego zdolna. Nie skomentował tego, ale zrobił kilka kroków w jej stronę i już po chwili stał tak blisko, że dzieliły ich dosłownie milimetry. Jego zapach od razu wypełnił jej nozdrza powodując niewielki zawrót głowy. Nie miała czasu nawet przeanalizować tej sytuacji, gdy wpił się zachłannie w jej usta. Obejmując ją ręką w talii przyparł ją do lustra, które od tego momentu z pewnością już nigdy nie będzie dla niej zwyczajnym zwierciadłem. Z trudem łapiąc oddech odwzajemniła jego pocałunek, oddając się mu w zupełności. Scałował z jej ust cały błyszczyk, który przed paroma minutami nałożyła. Pieścił ją swoim językiem, doprowadzając tym do istnego obłędu. Nie wiedziała skąd nagle tyle w nim drapieżności i namiętności. Potrafił w jednej sekundzie sprawić, że cały świat przestawał istnieć. Był tylko on i jego usta pieszczące jej wargi oraz język, który tak idealnie współgrał z jej, prowadząc namiętny taniec w jej buzi. Budził w niej podniecenie, które powoli wypełniało każdą komórkę jej ciała. Miała ochotę zerwać z niego koszulkę i dotknąć jego nagiego torsu. Chciała poczuć jego nagą skórę pod opuszkami swoich palców. I za nic nie była w stanie opanować swoich myśli i emocji, jakie nią teraz targały. Tom nawet nie zdawał sobie sprawy, jak wielki wpływ mają na nią takie niepozorne czyny.
- Dla mnie… Dla mnie jesteś najpiękniejsza w każdej postaci – wyszeptał odrywając się od niej. Obydwoje oddychali ciężko wpatrując się w siebie nawzajem.
- Tak, wiem… W piżamie, dresie, czy najlepszej sukience. Jesteś po prostu popaprany – skwitowała na co zareagował śmiechem. – Niestety nie każdy patrzy na mnie przez różowe okulary, tak jak ty…
- A co nas obchodzą inni? – zamruczał zmysłowo ponownie zbliżając do niej swoją twarz. Tym razem przyciągnął ją do siebie mocno i przyssał swoje wargi do jej skóry za uchem. Westchnęła cicho czując, jak jej ciałem wstrząsa dreszcz podniecenia. Igrał z ogniem. Cały czas to robił.
- Tom… - jęknęła starając się go od siebie delikatnie odepchnąć, co nie było prostym zadaniem. Nie mogła pozwolić, aby spędzili tutaj cały wieczór na pieszczotach, gdy na dole za chwilę jej brat miał zdmuchiwać świeczki na torcie. Szczególnie, gdy jego usta i dotyk tak mocno na nią oddziaływały. Bała się, że w końcu przestanie się kontrolować… A nie chciałaby właśnie dzisiaj zrobić tego, co tak skrupulatnie sobie zaplanowali. Pociągała ją magia tego wydarzenia, o którą sami zadbali. – A skoro jesteśmy już sami… Powiesz mi co się działo w nocy? – zapytała, gdy już udało jej się opanować swojego chłopaka. Wykorzystała moment, aby poruszyć nurtujący ją temat. To od razu podziałało również na Gitarzystę, któremu zrzedła mina i odechciało mu się czułości.
- Nic, chciałem tylko cię usłyszeć – odparł krótko starając się ją zbyć. Nie chciał mówić jej wszystkiego, uważał to za idiotyczne. Tym bardziej, że jest dorosłym facetem. Jakby wyglądał w jej oczach? Jak mały, wystraszony chłopiec… Nie chciał tego.
- Tak po prostu? – dopytywała przyglądając mu się podejrzliwie. Nie patrzył na nią, uciekał wzrokiem, więc wyczuwała, że nie jest z nią do końca szczery. Nie lubiła na niego naciskać, wolała, aby sam jej się zwierzał. Nie zawsze jednak był na tyle otwarty. On także potrafił się w sobie zamykać, ta kwestia nie była wyłącznie jej problemem. – Przecież wiesz, że możesz ze mną porozmawiać – Zmniejszyła ponownie między nimi odległość chcąc, aby na nią spojrzał. Mężczyzna jednak wciąż czuł się niepewnie i nie miał odwagi przyznać się do swojej słabości.
- Wiem. Naprawdę nie ma o czym mówić. Nie przejmuj się, Skarbie – zapewnił całując ją w czoło, żeby mogła poczuć się spokojniejsza. – Chodźmy już na dół, pewnie wszyscy na nas czekają.
- Eh, czyli nic z ciebie nie wyciągnę… - westchnęła cicho ze zrezygnowaniem. Nie mogła go zmusić. Nawet nie chciała, lecz wiedziała, że jeśli będzie chciał, sam jej o wszystkim powie. Tak, jak było w przypadku jego relacji z matką. – To chodźmy. Choć szczerze mówiąc, nie mam w ogóle ochoty na tę imprezę…
- Wiem. Dlatego długo tu nie zabawimy, Kochanie – oznajmił, co wydawało jej się zabrzmieć bardzo tajemniczo. Tom nie wspominał, że ma jakieś plany… A najwyraźniej jakieś miał. – Jednak wypadałoby chociaż być przy torcie i wznoszeniu toastu za zdrowie twojego brata. A potem… Nikt nawet nie zauważy, że nas nie ma.
- Widzę, że wszystko świetnie obmyśliłeś…
- Oczywiście – roześmiał się i objął ją w talii, prowadząc od razu do wyjścia. To cholernie egoistyczne, ale znowu chciał spędzać czas w towarzystwie swojej dziewczyny, a nie tłumu znajomych. Bo już nawet nie tylko przyjaciół… Rebecca zorganizowała naprawdę spore przyjęcie.
Na dole panowało już spore zamieszanie. Głośna muzyka wydobywała się z wieży zagłuszając większość prowadzonych rozmów. Zdecydowanie nie było to typowe przyjęcie pod tytułem: „Niespodzianka”. Niemniej jednak Andreas i tak był bardzo zadowolony. Każdy na jego miejscu cieszyłby się z imprezy na swoją cześć. A przede wszystkim był wdzięczny za pamięć. W końcu w dwudziestym pierwszym wieku, trudno jest zapamiętać czyjąś datę urodzin jeśli nie jest ona zapisana na jakimś portalu społecznościowym i nie otrzymuje się w związku z nią powiadomień na maila.
Po zdmuchnięciu przez solenizanta świeczek oraz wzniesieniu symbolicznego toastu, impreza zaczęła przypominać zwykłą zabawę, nikt nie odczuwał jakiejś presji związanej z urodzinami Andreasa. To było do przewidzenia. Dlatego właśnie zwykle jakiekolwiek imprezy, organizowali w gronie przyjaciół. Tylko Rebecca widziała sens w hucznym świętowaniu i czasem trzeba było pozwolić jej się wykazać. Plusem tego było chociaż to, że Bill przyprowadził ze sobą swoja dziewczynę i nareszcie wszyscy mogli ją poznać. Na szczęście obyło się bez głupich komentarzy, co zarówno Bill, jak i Katharina przyjęli z ulgą.
- Zbyt wiele to ja się tutaj nie pobawię – mruknęła z przekąsem Vanessa rzucając przelotne spojrzenie na stół w kuchni, gdzie znajdował się aktualnie sam alkohol. Odkąd dowiedziała się o ciąży i zaakceptowała ten fakt, decydując się na urodzenie dziecka, przestała lubić imprezy. Dobijało ją, że właściwie nie może zbyt wiele na nich robić, a większość ludzi i tak patrzy na nią jak na ufoludka, bo przecież co kobieta w ciąży robi w takim miejscu.
- Powinnaś się cieszyć. Jutro wszyscy będą umierali na kaca, a ty będziesz rześka i pełna energii! – stwierdził pełny entuzjazmu Gustav i sam zwinął ze stołu jedno piwo. – Poza tym, zawsze możesz jeść. I trochę ruszać chyba też się możesz? – uniósł brwi spoglądając na nią niepewnie, a właściwie na jej brzuch.
- Najwyżej mojemu dziecku poprzewraca się we łbie jeszcze nim przyjdzie na ten popieprzony świat – wzruszyła obojętnie ramionami. Mia, która opierała się o kuchenny blat i przysłuchiwała się temu, pokręciła tylko z dezaprobatą głową. Czasami zastanawiała się, czy Vanessa z natury jest taka, czy może to tylko działanie jej hormonów… A może właśnie zawsze taka była, tylko teraz przez ciążę jej się to nasiliło. Pozytywnego nastawienia do świata, to ona zdecydowanie nie miała. Powinna się zakochać. Zdecydowanie. Miłość zmienia wszystko. Na samą myśl o tym, twarz brunetki ozdobił uśmiech. Zaraz też w jej głowie pojawił się Tom. Odpłynęła na dobrą chwilę i nawet nie spostrzegła, gdy przyjaciele udali się do salonu, a w ich miejscu zdążyli pojawić się już inni imprezowicze. W ogóle nie znała tych ludzi, poza Erickiem, który stanął obok niej uśmiechając się przyjaźnie. Odwzajemniła więc ten gest, gdy już wszystko do niej dotarło. Nie znała go zbyt dobrze, ale wywierał raczej pozytywnie wrażenie.
- Co tam? Czemu się nie bawisz? – zagadnął ją, lustrując przy tym uważnie swoim wzrokiem, co było nieco peszące. Zapomniała już, że nie tylko Tom jest mężczyzną na tym świecie i nie tylko on czasem tak na nią patrzy. Niemniej jednak wolałaby, aby był jedyny…
- Bawię. Czekam na Toma – odparła zgodnie z prawdą. Nie wspomniała tylko, że zamierzają stąd za chwilę zwiać…
- Właściwie nigdy nie mieliśmy okazji pogadać. Chyba jesteś trochę nieśmiała, co? – To pytanie wydało jej się dosyć dziwnie. Tak samo jak i ton jego głosu. Spojrzenie, którym ją cały czas darzył, również jej się nie podobało. Doszła do wniosku, że już się zwyczajnie wstawił. Nie zmieniało to faktu, że źle się czuła, gdy pytał prosto z mostu o takie rzeczy. Co go to w ogóle obchodzi? Tak bardzo stara się być normalna, stawiać czoła swoim lękom, a on przychodzi i z taką łatwością, jednym zdaniem potrafi to zaburzyć. Zdecydowanie nie jest to osoba, którą mogłaby obdarzyć zaufaniem. – Z fajnymi dziewczynami zawsze coś jest nie tak… To znaczy, bez urazy – uniósł od razu ręce w geście obronnym, lecz Mia i tak zdążyła poczuć się już dotknięta. – Uważam, że jesteś fajną laską… Szczególnie dziś, wyglądasz oszołamiająco… Tylko po prostu…
- O co ci właściwie chodzi? – Nastolatka odsunęła się od blatu jednocześnie robiąc jeden krok do tyłu, aby zwiększyć odległość między nią, a chłopakiem. W tym momencie w ogóle nie chciała mieć z nim nic wspólnego. Jego zachowanie było dla niej zbyt niezrozumiałe i dwuznaczne. Nie miała pojęcia dlaczego musiał przyczepić się akurat do niej i sprawić, że poczuła się naprawdę źle. Nie sądziła, że ktoś mógłby tak po prostu przyjść i wypowiadać się na jej temat, z jednej strony w pozytywny, a z drugiej w negatywny sposób. To się w ogóle ze sobą nie kleiło, w żaden sposób.
- Och… Nie denerwuj się. Trochę nie wychodzi mi wypowiadanie się… Szczególnie dzisiaj.
- To może nie wypowiadaj się wcale – rzuciła zdenerwowana. Nie zamierzała być już dla niego miła, ani udawać, że ją to wszystko nie ruszyło. Towarzyszyło jej teraz, gdzieś w głębi, bardzo nieprzyjemne i drażniące uczucie. Nie zamierzała już nawet czekać na jego reakcję. Zepsuł jej cały dobry nastrój i zastanawiała się tylko, czemu Vanessa nie pilnuje swojego „faceta”, czy kimkolwiek on dla niej w ogóle jest. Nie zwlekając ani chwili, odwróciła się na pięcie z chęcią jak najszybszego opuszczenia pomieszczenia, lecz w wejściu wpadła na Toma. W pierwszej chwili nawet nie spostrzegła, że to w ogóle jej Tom. Złość przysłoniła jej rozum na kilka sekund. Dopiero jego ciepły dotyk i zapach perfum, sprowadziły ją na ziemię.
- A ty dokąd tak pędzisz, Kochanie? – zapytał z lekkim rozbawieniem, gdy złapał ją w pół drogi. Nie zauważył nic, dopóki nie uniosła na niego swojego spojrzenia. Kiedy zostawiał ją w kuchni, jej oczy iskrzyły się ze szczęścia, teraz było przeciwnie.
- Chodźmy już – rzuciła krótko nie chcąc wdawać się w dłuższą dyskusję. Tak naprawdę wcale nie chciała o tym rozmawiać, ale wiedziała, że Gitarzysta i tak będzie pytał. Przecież czyta z niej, jak z otwartej księgi. I kiedy zdążył się tego nauczyć?
Nie mówił już nic, tylko spełniając jej prośbę, złapał ją za rękę i wyszli z kuchni, kierując się od razu do przedpokoju. W międzyczasie zdążył też przelotnie ogarnąć wzrokiem kuchnię i dostrzec Ericka stojącego pod ścianą. To on musiał być przyczyną złego humoru Mii i właściwie nie dziwiło go to tak bardzo, sam nie przepadał za tym chłopakiem.
- Też go nie lubisz? – rozpoczął temat dopiero, gdy ubierali się już do wyjścia. Mia wzruszyła tylko ramionami wciąż woląc to wszystko po prostu przemilczeć. – Jezu, co on ci zrobił? Powinienem tam wrócić i…
- Nie – zaprzeczyła szybko widząc, że mężczyzna zaczyna poważnie się niepokoić i tworzyć jakieś własne, niekoniecznie zdrowe wizje. – Spokojnie. Po prostu trochę wypił i gadał od rzeczy, każdy by się zirytował – wyjaśniła w skrócie. Nie musiał wszystkiego wiedzieć ze szczegółami, tak było dla nich lepiej.
- I tak będę miał go na oku – zastrzegł z poważną miną. Nie podobało mu się, że Erick kręcił się przy Mii. Był w stanie akceptować jego osobę, dopóki nie wpływała zbyt negatywnie na jego bliskich. Do tej pory tak było, nikomu nie szkodził. Teraz jednak chyba coś się zmieniło. Miał nadzieję, że to tylko jednorazowa sytuacja. – Przenocujesz dziś u mnie, prawda? – zmienił temat na zdecydowanie przyjemniejszy dla nich obojga jednocześnie sam się już znacznie rozluźniając.
- Och... Nie wiedziałam, że masz, aż takie plany – spojrzała na niego nie ukrywając swojego zdziwienia.
- Chyba chcesz się wyspać?
- A dasz mi się wyspać? – uniosła wymownie brwi do góry. Tyle dziś dwuznaczności między nimi, że trudno jest opanować kosmate myśli. Sama się sobie dziwiła, że nagle stała się taka otwarta w stosunku do niego. Ale lubiła to, gdy czasem między nimi panowało takie ekscytujące napięcie. Obydwoje to lubili.
- Zobaczymy – uśmiechnął się zadziornie natychmiast podłapując aluzję. Nawet nie wiedziała, jak bardzo chciałby nie pozwolić jej się wyspać tej nocy. Pewnie też nie miała tej świadomości, że trochę go prowokuje… Nie musiała się jednak obawiać, wiedziała o tym, dlatego czuła się na tyle swobodnie, aby sobie na to pozwalać. I właściwie, cieszyło go to.
- W takim razie musiałabym wziąć jakąś piżamę…
- Daj spokój. Ukradniemy coś Billowi… Albo, dam ci coś swojego. Przecież moje koszulki też będą na ciebie dobre… Będziesz wyglądała seksownie.
- Jesteś pewien, że chcesz, bym dziś tak wyglądała?
- Och…
- No właśnie – ucięła szybko przyłapując się na tym, że ją samą już wyobraźnia ponosi zdecydowanie za daleko. - A dokąd teraz idziemy właściwie?
- Zobaczysz.
- Eh… No, ale piłeś, więc idziemy na nogach?
- Kochanie, nie zapominaj, że jestem gwiazdą rocka. Mamy dziś kierowcę – oświadczył pełen dumy, co najmniej jakby było to dla niego coś świeżego. Czasem właściwie tak się czuł przy Mii. Ona nigdy nie przywiązywała wagi do jego sławy, zawsze traktowała go, jak normalnego faceta, a nie gwiazdę. Bardzo mu się to podobało, mógł dzięki temu czuć się przy niej całkowicie swobodnie. Być po prostu Tomem. A nie Tomem z Tokio Hotel.
- Och…
- Och, och. Tak. Przyzwyczajaj się – rzekł posyłając jej swój charakterystyczny uśmiech i otworzył drzwi, puszczając ją przodem.
Kierowca czekał już na nich w samochodzie. Ostatni raz Mia widziała go, gdy jechali na galę rozdania nagród. Mimo wszystko to było dziwne uczucie, gdy to „szofer” prowadził samochód, a nie Tom. Faktycznie mogła zasmakować trochę przywilejów sławy Gitarzysty.
- Zatrzymaj się przed wzgórzem, wysiądziemy tutaj - polecił Gitarzysta, gdy przejeżdżali już przez znajomą autostradę zbliżając się do zamieszkiwanego przez Bliźniaków apartamentowca. Kierowca skinął tylko ze zrozumieniem głową i gdy tylko nadarzyła się taka możliwość zjechał z pasu szybkiego ruchu w boczną ulicę, aby w rezultacie zatrzymać się tam, gdzie prosił Muzyk. - Dzięki, jesteś wolny. Otwórz mi tylko bagażnik - rzucił w kierunku mężczyzny, po czym wysiadł z pojazdu. Zaintrygowana sytuacją Mia, uczyniła podobnie. Podeszła do chłopaka, gdy ten wyciągał z bagażnika jakiś koc i wiklinowy, zamykany koszyk. Uniosła jedną brew przyglądając się temu z powątpiewaniem. Jest końcówka pierwszej połowy grudnia, temperatura na minusie, a ziemię pokrywa gruba, biała warstwa zimnego śniegu... tymczasem jej facet planuje nocny piknik...? Było to niesamowicie romantyczne i chciała się tym cieszyć, jednak ta wizja była trochę odstraszająca ze względu na samą porę roku. Chociaż z drugiej strony... przecież od dziecka o tym marzyła. Pragnęła spędzić romantyczny wieczór, zimą, pod gołym niebem z ukochanym mężczyzną. Tak... spełniał jej marzenia i pewnie sam nawet o tym nie miał pojęcia.
Kiedy zamykał klapę od bagażnika, niespodziewanie rzuciła mu się na szyję całując go soczyście w usta. Nie mogła okiełznać w sobie tej radości, jaka ją ogarnęła na samą myśl o tym, co Tom dla nich przygotował. Mężczyzna z trudem zachował równowagę jednocześnie uważając, aby nie upuścić na ziemię trzymanych rzeczy. Musiał także odwzajemnić przypływ uczuć ukochanej, nie mógłby przecież uczynić inaczej.
- Kocham cię - wyznała, gdy tylko oderwała się od jego ust, a jej zielone oczy promieniały szczęściem. Jeszcze nic nie zdążył zrobić, a ona już była taka szczęśliwa... - Daj, pomogę ci - Nie czekając na pozwolenie, wzięła od niego koc i ruszyła do przodu. Doskonale znała drogę, to było w końcu ulubione miejsce Toma, a od pewnego czasu, także i jej. Gitarzysta nie zwlekając podążył w jej ślady, szybko ją doganiając. Od razu chwycił ją za rękę orientując się przy tym, że zapomniała rękawiczek. Dłonie już zdążyły jej porządnie zmarznąć, a mieli spędzić na powietrzu jeszcze trochę czasu.
Gdy doszli już na miejsce, położył koszyk na ziemi, a sam sięgnął do kieszeni swojej kurtki w poszukiwaniu ciepłych rękawiczek. Był pewien, że ma je przy sobie i tak też było. Wyciągnął je zadowolony i podał zdziwionej nastolatce.
- No bierz gapo, bo ci palce odpadną - zaśmiał się, czego Mia już nie skomentowała. Wzięła je od niego bez protestów i podziękowała całusem w policzek. Wiedziała, że Tom nigdy ich nie nosi, a jej naprawdę się przydadzą. Chłopak uśmiechnął się tylko i biorąc koc, rozłożył go na leżącym obok pniu drzewa, strzepując przed tym z niego śnieg. Mia była pełna podziwu, że jednak trochę wcześniej to przemyślał i wcale nie będą siedzieli na ziemi tak jak wcześniej sądziła. - Chodź, siadaj - zaprosił ją sam zajmując miejsce i wyciągając do niej zachęcająco dłoń, którą od razu pochwyciła siadając obok niego, ale wystarczająco blisko, aby mógł ją objąć i aby mogła czuć jego ciepło.
Przed nimi rozpościerał się piękny widok ośnieżonej autostrady, oświetlonej przez uliczne lampy i światła mknących przez nią samochodów. Wbrew temu, tam gdzie się znajdowali nie było wcale głośno. Przeciwnie, otaczała ich przyjemna cisza, przerywana jedynie lekkim szumem wiatru.
- Nigdy nie sądziłam, że zwykły widok na ulicę mógłby być tak piękny - powiedziała cicho nie chcąc psuć atmosfery, jaka samoistnie się utworzyła między nimi, a tym miejscem.
- Ja nigdy nie sądziłem, że kiedyś będę przychodził tu szczęśliwy u boku ukochanej kobiety, a nie zdołowany i samotny...
- Cieszę się, że to ja mogę nią być...
- Ja też - szepnął patrząc jej w oczy, po czym ucałował delikatnie jej spierzchnięte usta. - Mam tylko nadzieję, że się nie rozchorujesz przeze mnie - Objął ją mocniej chcąc dać od siebie jak najwięcej ciepła.
- Dla takich chwil, warto... - Uśmiechnęła się i oparła głowę na jego ramieniu spoglądając w ciemne niebo, rozświetlone jedynie złocistymi gwiazdami, które zdawały się teraz błyszczeć wyłącznie dla nich. I być może właśnie tak było. Może właśnie w tym momencie, cały wszechświat sprzyjał ich miłości.
- Chodź się trochę poruszamy, będzie nam cieplej - Wstał nagle i wyciągnął do niej rękę. Nie miała pojęcia co tym razem wymyślił, ale złapała go ufnie i również się podniosła. Ponownie ją zaskoczył, gdy wyjął swój telefon i puścił w nim jakąś przyjemną dla ucha muzykę.
A potem po prostu chwycił ją za dłonie i zaczął się ruszać w rytm wydobywającej się z głośnika melodii nakłaniając przy tym również i ją do tego samego. Nie opierała mu się długo i już po chwili obydwoje wygłupiali się we wspólnym tańcu. Ich śmiechy wraz z muzyką roznosiły się po okolicy, lecz nie przejmowali się tym. O tej porze i tak nikogo tu nie było, a oni mogli poczuć się beztrosko, jak dzieci... zapominając na kilka minut o całym świecie. Bardzo szybko też się dzięki temu rozgrzali i nie czuli już tak mocno chłodu zimowej nocy.
Nastolatka pisnęła, gdy chłopak obejmując ją w pasie, przewrócił ich na zimny, biały puch. Wszystko jednak zrobił tak umiejętnie, że to on leżał na śniegu, a ona właściwie na nim. Dbał o każdy najmniejszy szczegół. Na każdym kroku okazując jej swoją miłość i troskę.
- Proszę, zostań ze mną już na zawsze... - wyszeptała w jego usta pochylając się nad nim. Uśmiechnął się unosząc swoją dłoń i przyłożył ją do jej zarumienionego od zimna policzka, gładząc go z czułością. Bardzo chciałby jej to teraz obiecać... i właściwie mógłby. Mógłby to zrobić. Bo był pewien, że z własnej woli nigdy jej nie opuści... bał się jednak, że kiedyś nadejdzie chwila, gdy nie będzie miał żadnego wyboru, gdy nikogo już nie będzie obchodziło czego on chce i co czuje. Gdy to wszystko nie będzie miało znaczenia. I wtedy zawiedzie... nie dotrzyma słowa. A ona będzie pamiętała...
Pocałował ją. Najczulej, jak potrafił... aby mogła poczuć wszystko to co chciałby jej przekazać, a nie mógł, nie potrafił zrobić tego w inny sposób. Wszystkie słowa zostawił na jej malinowych ustach.
Muzyka dalej wydobywała się z telefonu Gitarzysty, a oni leżeli na śniegu, tuż obok siebie, wpatrzeni w gwieździste niebo nad nimi. A gdy zaczął prószyć drobny śnieg i jego płatki iskrzyły się od padającego na nie światła, czuli się już całkiem, jak w bajce. Oderwani od rzeczywistości, w zupełnie innym świecie. To zdecydowanie jedna z tych najpiękniejszych i najbardziej wyjątkowych nocy w ich życiu...
Cdn.
Nie, wbrew pozorom nic nie ćpałam, pisząc ten odcinek xD Ale w nocy miałam taką cudowną wenę na te wszystkie romantyczności, czego wynikiem jest ostatni wątek <3 W sumie mógłby być dłuższy, ale byłam już zbyt zmęczona... xD
Och, i wcale nie jest przesłodzone! Jest niepoprawnie romantycznie, jak to u mnie bywa ^^
Mnie tam się podoba xD Iii... To już 49 odcinek! A za jakoś ponad miesiąc, Autostrada będzie miała swój roczek xD
Myślę, że podobnie jak w Trzech Miesiącach, dobiję do 200 ]:-> A przynajmniej 100! Bo mam jeszcze trochę planów, które już nie będą tak słodkie :D I nie mogę się doczekać, kiedy wprowadzę je w życie. W każdym razie, mam nadzieję, że wytrwacie i nie rozpłyniecie się przez te wszystkie słodkości, jakie tu prezentuję xD
Na koniec jeszcze chciałam powiedzieć, że założyłam Instagrama xD Nie ma już chyba miejsca w siedzi, gdzie bym konta nie miała :D A jako, że to nie jest prywatny profil, chętnie Was zaobserwuję, żeby mieć na co patrzeć i co serduszkować xD Także, nie krępujcie się, śmiało zostawiajcie swoje nazwy/adresy, czy cokolwiek tam to jest, a Ka. z przyjemnością Was zaobserwuje ^^
A wszystkie linki do moich społecznościowych miejsc w sieci, są po prawej stronie i tak faaajnie się kręcą xDD <3
Pozdrawiam! ;*
Pięknie i romantycznie ♡♡♡
OdpowiedzUsuńMi się podoba i jestem przeciw temu że chcesz to zepsuć!
Mi nie przeszkadza ze będzie to długie opowiadanie! Lubie to *.*
cukiierkoowaa
A ja lubię jak jest słodko :d Taki Tom jest najlepszy <3 Ale coś czuję, że całkiem niedługo wprowadzisz jakieś zawirowania...
OdpowiedzUsuńCzekam na rozdział numer 50 i jak zawsze na seks hahaha za dużo zboczonych opowiadań ostatnio xD
pozdrawiam cieplutko <3
Ja kocham jak jest słodko! I niepoprawnie romantycznie!
OdpowiedzUsuńNie mów, że spełni się Toma sen! Bo tak coś podejrzewam, że nie bez powodu mu się to przyśniło...
Ale to jest marzenie jednak, facet dzwoniący w środku nocy "żeby usłyszeć twój głos"... Chciałabym takiego romantyka... I ten piknik! Pomijając porę roku... Jejku, no aż zazdroszczę Mii! I to, że zawsze dba o to, żeby było jej ciepło i dobrze. No cholera, takich facetów nie ma w rzeczywistości i to jest najlepsze w tym opowiadaniu.
Najlepiej to ty to ciągnij całe ich życie! I odcinek nr 1000 i stary, 70-letni Tom z Mią... Ahh, taka miłość na wieczność *_*
Ty się tłumaczysz, że nie ćpałaś, a to ja bardziej w tym stylu piszę XD
Pozdrawiam i czekam na 50! I święta i ferie, heheh :D
Jak przeczytałam Magia Zimowej Nocy to wyobraziłam sobie, że w ty odcinku będą już na tych feriach tylko we dwoje i będą uprawiać seks. Zrobiłaś to specjalnie, dla zmyłki? Czy ja po prostu jestem taka popierdolona? Drugim moim wyobrażeniem, kiedy zaczęłam czytać sen Toma, było stwierdzenie, że ktoś ich razem porwał, ale i tu się myliłam! Ale może to i lepiej, bo odcinek był cudowny. Bardzo 'lekki' w czytaniu. Myślę też, że nie był przesłodzony, chociaż jeśli kolejny będzie podobny to będę rzygać tęczą (spaloną).
OdpowiedzUsuńDziękuję za umilenie mi wieczoru. Tera zabieram się za końcowe poprawki w moim nowym blogu i mam nadzieję, że najdalej jutro będę mogła cię zaprosić na pierwszy odcinek.
Ściskam.
W sumie może i trochę przesłodziłaś, ale raz na kiedy taki odcinek nie zaszkodzi :D Bardzo miło się go czytało, ale z niecierpliwością czekam na...wyjazd Mii i Toma :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Klaudia :)
Urocza była ta reakcja Toma po jego złym śnie, ale równocześnie bardzo niepokojąca. Mam nadzieję, że nie rozwinie się to w nic realnego.
OdpowiedzUsuńA koniec bardzo romantyczny i taki wyciszający. Świetnie, że się tak odnaleźli w sobie nawzajem (dziwnie to brzmi, ale w sumie, to najbardziej dosłownie oddaje, to o co mi chodzi xd). Lubię, jak jest im dobrze ;)
I mam zaskakującą i dziwną wiadomość. Dodałam odcinek xd Co prawda nie umywa się do Twoich (od długości po styl xd), ale jako że mam z Tobą jeszcze jako taki kontakt dzięki tym komentarzom, to stwierdziłam, że Cię poinformuję ;)