Nie
spał całą noc, dręczony swoimi myślami. Co pięć sekund miał ochotę zerwać się z
łóżka i jechać do Mii. Wiedział jednak, że to niczego nie zmieni. Musiał dać
jej chwilę. Dać jej szansę, by mogła to wszystko przetrawić. I miał nadzieję,
że po tym nie usłyszy od niej, że to koniec.
Nadal wierzył, że mogą być razem pomimo odległości. On na pewno uczyniłby,
co tylko w jego mocy, aby im się udało. Przecież jest teraz tyle możliwości.
Ludzie tak żyją. Naprawdę istnieją takie pary. Więc dlaczego oni nie mogą? To
jest możliwe! Wystarczy tylko chcieć i odpowiednio się zorganizować. Był na to
gotów. Potrzebował jeszcze jej zgody. Jej obietnicy, że ona również tego chce. Bo
muszą być w tym obydwoje. To wcale nie jest tak, że jemu z łatwością przychodzi
pozostawianie swojego starego życia. Sam będzie potrzebował wiele czasu, aby
się oswoić z nową sytuacją. Ale miał świadomość tego, że ta decyzja jest dobra.
Jego życie może stać się dzięki temu lepsze. Będą w końcu trochę bardziej wolni
i niezależni. A przecież właśnie tego pragnęli od dłuższego czasu. Gdyby tylko
dało się w jakiś sposób sprawić, by nie cierpiały na tym relacje z ludźmi,
których tutaj zostawią…
Spojrzał
na kilka kartonów stojących w jego sypialni, która znacznie opustoszała. Nie
byli w stanie zabrać wszystkich swoich rzeczy od razu, ale i tak zaczęli już
pakowanie oraz załatwiali najważniejsze sprawy. Billowi zależało na czasie i to
on z nich wszystkich napierał najmocniej na tę przeprowadzkę. Nie mógł go
winić. Jeśli mieli zrobić coś tak ważnego w swoim życiu, teraz był na to
najlepszy moment. Niemniej jego podejście się trochę różniło do podejścia
Billa. Bill chciał dosłownie zostawić za sobą całą przeszłość. Tom tak nie
potrafił. Miłość do Mii była dla niego zbyt cenna. W końcu był samotny latami.
Nie miał nikogo, kto by go rozumiał i wspierał. I kiedy już udało mu się to
odnaleźć, nie mógł tak po prostu z tego zrezygnować. To mógłby być największy
błąd jego życia. Dlatego musiał, chociaż spróbować zawalczyć. Niech Mia będzie
na drugim końcu świata, ale niech nadal
będzie jego Mią. A on jej Tomem.
Zastanawiał
się przez chwilę, czy nie powinien po prostu pozwolić jej odejść. Czy nie
powinien zakończyć ich związku, by oszczędzić jej tego życia w tęsknocie? Ale
chyba sam nie wiedział, co będzie dla niej gorsze. Nie potrafił złamać jej
niewinnego serca. Powierzyła mu je z taką ufnością. Nigdy by sobie nie wybaczył,
zwracając je jej wbrew sobie samemu. Skrycie pragnął zabrać ją ze sobą. Ale to
już byłoby czyste szaleństwo. Nie mógł prosić jej, żeby porzucała swoje życie.
To byłoby zbyt wiele. Tym bardziej dla niej. Jest jeszcze taka młoda, jeszcze
tak wiele musi się nauczyć. On z pewnością pomógłby jej w tym, lecz to ona musi
tego chcieć. Ich związek prawdopodobnie rozpadłby się, gdyby wyjechała z nim
wbrew swoim uczuciom. Cieszył go jej rozsądek, ale jednocześnie serce mu pękało
na myśl, że musi ją tu zostawić. I błąkał się tak w otchłani swoich uczuć,
popadając ze skrajności w skrajność… Czekał go ciężki dzień. I bał się. Bardzo
się bał, że Mia nie zechce się z nim nawet pożegnać przed dzisiejszym wylotem.
Że zostanie między nimi to frustrujące niedopowiedzenie. Chyba tego nie
zniesie.
-
Wszystko u ciebie gra?
Ciche
pytanie wyrwało go z głębokiego zamyślenia. Dopiero teraz zdał sobie sprawę, że
od kilku minut gapił się beznamiętnie w karton. Oderwał wzrok od pudełka i
uniósł go na dziewczynę stojącą w drzwiach. Czy musiał odpowiadać na to
pytanie? Miał wrażenie, że jego twarz zdradza wszystko. Ale może powinien
powiedzieć na głos, że jego życie znowu wymyka mu się z rąk. Choć przecież
próbował uczynić coś, by tak wcale się nie działo.
-
Bywało lepiej. – Wzruszył ramionami, nie wiedząc, co tak naprawdę ma jej
odpowiedzieć.
Vanessa
weszła do środka, zajmując miejsce obok niego. Omiotła przelotnym spojrzeniem
pomieszczenie, zatrzymując je na fotografii, która wciąż stała na komodzie. Byli
na niej wszyscy. Cały zespół, Rebecca z Andreasem, ona i nawet Mia. Nie trudno
było odgadnąć, że to właśnie ta ostatnia jest jego aktualną troską.
-
Masz tyle kasy, że będziesz mógł widywać się z nią co najmniej kilka razy w
miesiącu. – Położyła mu dłoń na ramieniu, próbując go pocieszyć. – I uwierz mi,
że to wam wystarczy, do czasu nim podejmiecie kolejne decyzje w waszym związku.
Mia i tak w końcu zdecyduje się z tobą zamieszkać. Po prostu musi do tego dojrzeć.
A przecież kochacie się aż do porzygu… Komu ma się to udać, jak nie wam? – zapytała
retorycznie, a jej głos był pełen przekonania. Najsłodsza para na świecie nie
mogła przecież się ot tak rozpaść. Nie, jeśli to Tom Kaulitz był tym szaleńcem,
który postanowił się zakochać. Była tego niemal pewna.
-
Do porzygu? – Odwrócił głowę w jej kierunku, robiąc przy tym sceptyczną minę.
Nie było to najciekawsze określenie, ale przynajmniej wiedział, co chciała mu
przez to przekazać. – Nie jesteś zbyt romantyczną osobą. Nadal nie rozumiem,
jakim cudem zaciągnęłaś mojego brata do łóżka.
-
Twój brat zdecydowanie woli mocne charaktery – skwitowała bez wahania i opadła
plecami na pościel, układając ręce pod głową. – Widziałeś Katharinę. Dziwię
się, że pozwoliła mu odejść – dodała, wpatrując się z niedowierzaniem w sufit.
- Może właśnie dobrze zrobiła…
-
Ogarnij się, Kaulitz – Podniosła się gwałtownie i klepnęła go ostrzegawczo w
plecy. Dobrze wiedziała, o czym właśnie pomyślał. Porównywał związek swojego
brata z własnym. Uważał, że może byłoby lepiej, gdyby i on rozstał się z Mią.
To było takie oczywiste. Miał to wypisane na tych swoich czekoladowych
ślepiach. – To nie jest czas na wątpliwości. Miałeś na to tygodnie, podczas gdy
Mia o niczym nie wiedziała. Teraz już za późno. Dobrze wiesz, że jakbyś chciał
to zakończyć, nie czaiłbyś się z tym. Ale ty wiesz, co jest dla was najlepsze.
I nie jesteś głupcem. Nie spieprz tego teraz – wyrzuciła, patrząc na niego
surowo. – Tyle razem przeszliście. Ktoś musi być wzorem dla takich jak ja czy
Bill.
-
Teraz to już nie ode mnie zależy – mruknął, odruchowo spoglądając na telefon,
który nadal milczał. Nie wiedział, co zrobi, jeśli Mia się do niego nie
odezwie. Prawdopodobnie po prostu oszaleje. O ile już tego nie zrobił. Obawiał
się, że nie przetrwa tego, jeśli Mia zdecyduje się rozstać z nim na dobre. To
by go złamało. Wiedział to. Znowu stałby się tym człowiekiem, którym nigdy tak
naprawdę nie chciał być. I nie umiałby się przed tym uchronić. To było
silniejsze… Siedziało w nim zbyt głęboko i tylko czekało na odpowiednią chwilę,
by wyskoczyć na zewnątrz i zeżreć w nim wszystko, co dobre. Wszystkie wartości,
jakie udało mu się w sobie odnaleźć i zakorzenić. Czuł, że jego koniec jest bliski.
I
dokładnie te same uczucia towarzyszyły mu, gdy kilka godzin później byli już na
lotnisku. Gdy tylko wysiadł z taksówki, nie było chwili, by nie rozglądał się
za ukochaną. Próbował się z nią wcześniej kontaktować, ale nie dawała znaku
życia. Od Andreasa dowiedział się jedynie, że nie jest z nią najlepiej i że
postara się coś wskórać, aby to zmienić. Tom liczył cały czas na to, że
przyjacielowi się to uda. Nie mógł sobie wyobrazić, że wsiądzie do tego
cholernego samolotu, nie żegnając się z nią nawet. Oczywiście, zamierzał
jeszcze wrócić tutaj za kilka tygodni… Ale to byłyby kolejne tygodnie
niewiadomej. Nie zniesie tego. Potrzebował Mii tutaj, by móc jeszcze raz ją do
siebie przytulić i powiedzieć jej, jak bardzo ją kocha. Potrzebował, żeby
obiecała mu, że się nie podda. Że będzie walczyła razem z nim. W tym momencie
jego myśli szalały wraz z sercem, które biło już tak mocno jedynie ze strachu.
Bo czas nieubłaganie płynął do przodu, a jej nie było.
-
Wiesz, że przyjedzie. Nie zostawi cię bez pożegnania. – Bill spojrzał z troską
na brata.
Jego
słowa nawet do Toma nie dotarły. Był już w rozsypce. Tak właśnie kończyła się
jego wielka miłość. Zupełnie jakby wyszedł ze swojego ciała, stanął obok i
przyglądał się temu wszystkiemu. Widział siebie z boku, jak żałośnie wyglądał,
czekając na miłość swojego życia, która nie zamierzała nawet się pojawić, by
powiedzieć mu do widzenia. Czuł, jak
wszystkie emocje zamieniają się powoli w złość. Bo dlaczego mu to robiła?
Przecież wiedziała, jak bardzo mu na niej zależy. Czy zwątpiła? Nie mógłby jej
się dziwić. Naprawdę nie mógł. Sam miał tysiące wątpliwości, sam nie wiedział,
co będzie jutro… Nie wiedział niczego. Ale wierzył. Wierzył, że jeśli będą
razem, to mogą osiągnąć wszystko, czego tylko zapragną. Że nawet odległość nie
będzie w stanie im na to przeszkodzić. Nie chciał iść dalej bez niej. Po prostu
nie chciał. I miał w dupie to, że zachowywał się, jak mały chłopiec tupiący
nóżką o podłogę ze złości.
Sięgnął
jeszcze raz po swój telefon i wybrał jej numer po raz kolejny tego dnia. Odezwała
się poczta. Zaklął w duchu, ale postanowił tym razem zostawić jej wiadomość.
„Rozumiem, że jest
ci teraz bardzo trudno… Przepraszam, że to wszystko się dzieje i musisz przez
to przechodzić. Mnie też nie jest łatwo. Dlatego bardzo bym chciał, abyś teraz
tutaj była. Wiem, że już się nie pojawisz… I nie mogę mieć ci tego za złe. Ale
chciałbym… Kocham cię, Mia. Jesteś wszystkim, co najlepsze w moim życiu. Jesteś
moją nadzieją. Dlatego proszę cię, nie skreślaj nas. Ja się nie poddam, słyszysz?
Jeszcze tu wrócę. I wrócę do ciebie. Będę walczył tak długo, aż nie będę miał
pewności, że już nie jesteś moja. Aż do ostatniej straconej nadziei… Bo jesteś
warta wszystkiego.”
Rozłączył
się i przymknął na chwilę powieki, by powstrzymać cisnące się do oczu łzy.
Naprawdę czuł się jak dzieciak. Był taki bezradny. Pomimo tego, że był dorosły,
wolny. Mógł niby robić wszystko. Mógłby nawet tu zostać. Mógłby pieprzyć
wszystkie decyzje, jakie podjął z bratem i po prostu tu zostać. Ale czy to by
go uszczęśliwiło? Po pewnym czasie też zacząłby się w tym miejscu dusić i nawet
Mia nie byłaby w stanie go od tego uratować. Obydwoje nie mogliby być w pełni
szczęśliwi w miejscu, gdzie wcale nie chcieliby być. Nie mogli się tak po
prostu przywiązać do siebie nawzajem łańcuchami i ignorować całą resztę świata.
Musieli zaakceptować swoje decyzje. I nauczyć się z nimi żyć.
-
Tom, powinniśmy się już zbierać. – Bill niepewnie dotknął jego ramienia.
Wiedział, jak bardzo jest mu teraz trudno i po części winił za to siebie. To on
zainicjował tę przeprowadzkę. I zaczynał tego bardzo żałować. Bo jeśli ma żyć,
widząc każdego dnia smutny wyraz twarzy swojego brata… Wrócą tu znacznie
szybciej, niż planowali. Nie będzie żadnego nowego startu. Nie pozwoli mu się
tam zatracić w swoim żalu i cierpieć z powodu miłości. Jeśli tylko okaże się,
że coś jest nie tak, przyrzekł sobie, że sprowadzi ich tutaj z powrotem, choćby
miał się zawalić świat.
-
Dobrze. Ona i tak już się nie zjawi – stwierdził Tom, podnosząc się ze swojego
miejsca. Starał się robić dobrą minę do złej gry, ale kiepsko mu to wychodziło.
– Porozmawiam z nią następnym razem. Wtedy już tak łatwo nie odpuszczę. Powinniśmy
się normalnie pożegnać – dodał z determinacją, na co Bill pokiwał głową, w
pełni się z nim zgadzając.
-
Na pewno potrzebuje czasu. Bardzo ją to poruszyło. Jestem pewien, że będzie
próbowała się z tobą skontaktować.
-
Mam taką nadzieję. Teraz czas wziąć się w końcu w garść. Czasem zachowuję się,
jak baba – mruknął, niezbyt zadowolony ze swojego zachowania. Dał się totalnie
ponieść swoim emocjom. A przecież to nie był jeszcze żaden koniec świata. Po
prostu wyjeżdżał i miał mnóstwo możliwości, by jeszcze tutaj wrócić. By się z
nią kontaktować. I właśnie tego postanowił się trzymać. To było jego motywacją.
Będzie działał, jak się tylko da. Na wszystkie sposoby.
-
Każdemu się zdarza. – Wokalista poklepał go przyjaźnie po ramieniu. Wcale nie
uważał Toma za mięczaka. Był nawet z niego dumny. Bo jego brat nareszcie
wiedział, co jest w życiu tak naprawdę ważne. Długo się tego uczył, ale
nareszcie było widać efekty.
Nie
mówiąc już nic więcej, udali się na odprawę. Tom obiecał sobie nie odwrócić się
już ani razu. Czas pogodzić się z tym, że nie zobaczy już Mii przed wylotem.
Taka była jej decyzja i musiał ją uszanować. A kochał ją na tyle, że był w
stanie to właśnie uczynić. Może to i lepiej. Obydwoje nie muszą przeżywać tego
wszystkiego jeszcze raz. Tak, to zdecydowanie była dobra decyzja. Żadnych łez,
żadnych pożegnań. Przecież niebawem tu wróci. Wtedy wszystko będzie wyglądało
inaczej. Stworzy nowy plan dla nich obojga. Chyba w końcu udało mu się
przekonać samego siebie, co zakończył głębokim westchnieniem. Poczuł się
znacznie spokojniej.
-
Tom!
Był
pewien, że ma omamy słuchowe. Że oszalał już do tego stopnia, że zaczął słyszeć
jej głos. W końcu to bardzo możliwe. Myślał o niej tak intensywnie przez cały
dzień. I gdyby nie Bill, który także się zatrzymał, odwracając w kierunku
znajomego głosu, nigdy by nie uwierzył, że naprawdę należał DO NIEJ. Dosłownie
poczuł, jak coś ciężkiego spada mu z serca, które z automatu przyspieszyło swój
rytm. Jego mięśnie spięły się na chwilę, nim odwrócił się do dziewczyny.
Zamierzał coś powiedzieć, ale głos ugrzązł mu w gardle, gdy tylko ją zobaczył.
Stała kilka kroków przed nim, wpatrując się w niego swoimi wielkimi, zielonymi
oczami, które błyszczały teraz od łez. Jej piersi unosiły się lekko wraz z
kolejnym szybkimi oddechami, które czerpała. Być może właśnie biegła, aby go
dogonić. Mało brakowało, a by nie zdążyła. Patrzyli tak na siebie długą chwilę,
walcząc ze swoimi emocjami, aż w końcu Mia zrobiła pierwszy ruch i rzuciła mu
się w ramiona. Zakręciło mu się w głowie od fali uczuć, jaka na niego spłynęła.
I nagle wszystko przestało być dobrze. Już nie był ani trochę spokojny. Był już
pewien, że byłoby lepiej dla nich, gdyby wcale tu się nie pojawiała. Nie będzie
nawet potrafił wypuścić jej ze swoich objęć. Jego ramiona zacisnęły się mocniej
na jej drobnym ciele, a twarz utonęła w jej pachnących włosach. Marzył o tym,
by mogli tak trwać już na zawsze. Bez żadnych rozstań. Bez żadnych pożegnań.
-
Jesteś… – szepnął, całując ją czule we włosy.
Mia
odsunęła się, spoglądając na niego mokrymi już od łez tęczówkami. Miała nie
płakać, ale to było silniejsze. Zbyt mocno poruszyła ją ta chwila. Nie mogła
znieść myśli, że mogłaby go więcej nie zobaczyć przez własną głupotę. Spontaniczność
nigdy nie była jej mocną stroną. Zawsze wszystko chciała mieć zaplanowane,
chciała mieć pewność, że się uda. Ale przecież życie nie na tym polega. Nie na
tym, by mieć pewność. Powinna robić, to co czuła w danej chwili. Nawet jeśli
czasem byłoby to zbyt szalone dla jej głupiego rozumu. Szczęście jest tak
bardzo ulotne, że nie warto poświęcać go dla czegoś, co tak naprawdę nigdy może
nie nadejść. Bo czym jest przyszłość? Jedną wielką niewiadomą.
-
Kocham cię. – Ujęła jego twarz w dłonie i przyciągnęła do siebie, by móc go
pocałować. Zaskoczyła go tym, ale odwzajemniał każde uczucie, jakim go
obdarzyła. Dopiero teraz zauważył w jej oczach coś więcej niż tylko łzy. Nie
rozumiał, co to było. Przypominało mu te urocze iskierki, które tak często
dostrzegał, gdy była szczęśliwa. – Oszalałam dla ciebie, Tom. – Usłyszał
ponownie jej szept. Był tak skupiony na jej słodkiej twarzy, że nie dostrzegł
nawet, że za jej plecami stoi ktoś jeszcze. Coś mu cały czas w tym wszystkim
nie pasowało. Szczególnie ta euforia, która otaczała jego ukochaną. Co było
powodem jej radości? Chyba nie jego wyjazd? Zaczynał się w tym wszystkim gubić.
Patrzył na nią zdezorientowany, gdy jej twarz zdobił promienny uśmiech. Czy to
właśnie była oznaka tego szaleństwa, o którym mówiła? – Mam nadzieję, że nadal
mnie chcesz.
- Oczywiście, że cię chcę. Nie
wiem, skąd…
-
On chyba nie bardzo rozumie. – Stojący za plecami Mii mężczyzna, pozwolił sobie
wtrącić się do tej rozmowy.
Tom
dopiero w tym momencie zorientował się, że to Andreas. Był w takim amoku, że
wcześniej nawet nie potrafił rozpoznać własnego przyjaciela. To było jakieś
szaleństwo. Zerknął na Andreasa, a gdy powrócił spojrzeniem do Mii, ta uniosła
swoją dłoń, w której trzymała prostokątny kawałek papieru. I to nie był zwykły
papier. To był bilet lotniczy. Nie sądził, by było to możliwe, ale serce
zatrzymało mu się w tej sekundzie. Nie miał pojęcia, dlaczego wciąż oddycha.
-
Mówiłam poważnie, że oszalałam. – Mia uśmiechnęła się do niego niewinnie. Sama
miała ochotę wyjść na środek lotniska i zacząć krzyczeć z radości. To była
najbardziej szalona i niedorzeczna decyzja w jej życiu. Postawiła wszystko na
jedną kartę bez względu na ewentualne konsekwencje. Aktualnie nie widziała
żadnych poza niewyobrażalnym szczęściem. Zasługiwała na nie. Obydwoje na nie
zasługiwali. – Lecę z tobą na ten pieprzony koniec świata, Tom – powiedziała
bardzo wyraźnie, bo miała wrażenie, że do tej pory nadal to do niego nie
dotarło.
- Ale… Mówiłaś, że nie chcesz…
Twoje życie…
-
Nieważne, co mówiłam. Nic mnie tutaj już nie trzyma Tom. Nic – odparła
całkowicie beztrosko, jakby naprawdę nie było to nic wielkiego. Oczywiście, że
to było coś wielkiego. Tak wielkiego, że nawet nie potrafiła pojąć tego swoim
umysłem. Przerażał ją wielki świat, przerażało ją dosłownie wszystko, co tam na
nich czekało. Ale mimo tego naprawdę była spokojna, ponieważ wiedziała, że nie
będzie sama. – Chcę tego. Chcę tam być. Tam też mogę żyć. Mogę się uczyć… a nawet
jeśli kiedyś stwierdzisz, że masz mnie dość, nadal mogę tam się rozwijać albo
wrócić do domu. To bez znaczenia. Chcę tam być. Z tobą. Bo ty też jesteś wart
wszystkiego – wyznała.
Patrzyła
na niego z miłością, której nawet największy głupiec nie mógłby nie zauważyć. Nie
mieściło mu się to wszystko w głowie, ale to prawdopodobnie była najpiękniejsza
chwila oraz wspomnienie w jego życiu. To był moment, w którym poczuł, że będzie
opowiadał tę historię swoim dzieciom. Jak ich szalona mama rzuciła wszystko dla
ich głupiego ojca. Tak, to była ich
przyszłość.
Nie
mógł powiedzieć nic więcej, co byłoby w stanie wyrazić jego uczucia. Mógł już
tylko ponownie przyciągnąć ją do siebie i złączyć ich usta w namiętnym
pocałunku.
Taka
odpowiedź w pełni jej wystarczała.
Wystarczała
im wszystkim.
„Nazywam
się Mia Hertzberg i właśnie rzuciłam całe swoje dotychczasowe życie, by być z
mężczyzną, którego kocham. Wiele osób nazwałoby mnie teraz głupią, naiwną
dziewczyną. Powiedziałoby: nie wiesz, w co się pakujesz.
Miłość przemija! Tak, to prawda.
Wszystko może przeminąć.
Ale wiecie co? Pieprzę to.
Bo jestem szczęśliwa. Bo podążam
za głosem serca. Żyję w zgodzie ze sobą.
Czy nie o to właśnie chodzi?
A teraz Ty spójrz na swoje życie.
Spójrz i powiedz, czy jest takie, jakiego zawsze chciałaś?”
KONIEC
I oto nadeszła wielka chwila, gdy po pięciu latach Autostrada Uczuć zostaje zakończona. Będę tęsknić, ale wszystko ma swój koniec... Jak zaczynałam tę historię nie przypuszczałam nawet, że zajdzie tak daleko. I jestem dumna! Z siebie i ze wszystkiego, co udało mi się osiągnąć przez ten długi czas. Wiem, że to opowiadanie nie było żadnym mistrzostwem, ale właśnie, dlatego jest takie wyjątkowe. Bo nie musi być idealnie, nie musi posiadać genialnej fabuły, by je pokochać.
I za to dziękuję Wam, Czytelnikom. Że pokochaliście moja Autostradę, moją Tomię. Szczególnie podziękowania dla Agnieszki, która zajmowała się korektą ostatnich kilkunastu odcinków, jak i również była dla mnie ogromnym wsparciem podczas tworzenia! Bez Ciebie tego wszystkiego, by nie było!
Całe opowiadanie zaś pozwolę sobie zadedykować każdemu, kto potrzebuje odrobiny nadziei i wiary...
To już koniec. Ale ta historia kończy się tylko w moich słowach, kończy się tylko fizycznie zapisana. Bo
historia Mii i Toma, będzie trwała wiecznie. I mogę Wam obiecać, że będą
szczęśliwi.
❤