środa, 22 marca 2017

74. Odurzeni.

3 tygodnie później…

Moment, w którym poczuła, jak zderza się z czymś twardym, odesłał jej umysł w przeszłość. Dokładnie do wspomnienia sprzed roku, gdy po raz pierwszy przestąpiła próg tego klubu. Wtedy jeszcze nie wiedziała, że ten jeden wieczór odmieni całe jej życie. Wtedy była zupełnie inną osobą. Zagubioną i samotną. Teraz by się tak nie określiła. Może i ostatnimi czasy była trochę pogubiona, ale na pewno już nie tak bardzo, jak wspomnianego wieczoru.
A zwłaszcza nie była już samotna. Tym razem przyszła tu na spotkanie ze swoimi przyjaciółmi. Nie odczuwała ani grama stresu. Była szczęśliwa i pewna swojego miejsca. Trudno było uwierzyć, że tak wiele zmieniło się w jej życiu od tamtego czasu. Może poza jednym… Poza Tomem. Nadal pachniał tak samo. Jego oczy nadal były tak hipnotyzujące i głębokie, że traciła dla nich rozum. I uśmiech. Wciąż zniewalający.
Wpadli na siebie po raz kolejny, od razu mając uczucie deja vu.

Przeznaczenie?

- Cześć – szepnęła, wpatrując się w niego oszołomiona.
Ostatnio widywali się znacznie rzadziej. Głównie przez pracę muzyka i oczywiście szkołę Mii. Każde z nich skupiło się na swoich obowiązkach, dzięki temu przetrwali ostatnie tygodnie, nie myśląc w kółko o sobie i swoich uczuciach. Udało im się na chwilę przygasić ten żarzący się nieustannie płomień. W tej chwili jednak obydwoje mieli wrażenie, jakby ktoś zalał ich serca benzyną i bez wahania rzucił w nie płonącą zapałką. I sami nie wiedzieli, czy to bardziej tortura, czy przyjemność.
- Hej. Chyba już kiedyś to się wydarzyło – powiedział, uśmiechając się delikatnie. Doskonale pamiętał tamtą sytuację. Tę zagubioną małą dziewczynkę w tłumie pijanych ludzi. Była tak urocza, że już wtedy nie potrafił oderwać od niej wzroku. I nie mógł opisać swojej radości, gdy okazało się, że to właśnie ona jest siostrą Andreasa. Dzięki temu miał możliwość poznania jej bliżej. Ponieważ już w chwili, kiedy od niej odszedł, zaczął żałować, że ta znajomość musiała się tak skończyć. Los jednak miał dla nich zupełnie inny plan. I chyba po raz pierwszy w życiu przyjmował coś od niego z taką przyjemnością. Jej zielone oczy w ogóle się nie zmieniły. Może nie była już taka wystraszona i zawstydzona, ale nadal była tą uroczą dziewczyną, która zawróciła mu w głowie w pierwszej sekundzie, gdy ją ujrzał.
- Też masz takie wrażenie? – Uniosła niepewnie kąciki swoich ust. Serce biło jej tak mocno, że dziękowała w duchu za głośną muzykę w tle, bo była pewna, że w innym wypadku Tom usłyszałby to dudnienie w jej piersi. Czuła się przez chwilę, jakby ich cała przeszłość nie istniała. Jakby to wszystko zaczynało się jeszcze raz. Może tak byłoby prościej?
Nie zdołali już zamienić ze sobą słowa, choć bardzo by chcieli. Całą magię tej sytuacji przerwał im Bill, wpadając między nich i obejmując ich oboje ramionami.
- Andreas się żeni! – zawołał, dzieląc się z nimi dobrą nowiną oraz całą swoją radością. Zdecydowanie zdążył już opić te wieści, co dało się bez problemu wyczuć. – Chodźcie wznieść toast, bo to jest najlepsza rzecz, jaka się wydarzyła w tym popieprzonym roku! Oczywiście niemal na równi z tym, że Rebecca pokonała pieprzony nowotwór. I chuj mu w dupę! Skurwiel jebany, nikogo już nam nie zabierze!
- Łooł, Bill. Ty to chyba już świętowałeś za nas wszystkich. – Tom chwycił brata pod ramię, gdy ten zachwiał się niebezpiecznie, niemal przenosząc swój cały ciężar na Mię.
Nastolatka była trochę zaskoczona zachowaniem przyjaciela i dość mocnymi słowami padającymi z jego ust, ale z drugiej strony, potrafiła znaleźć dla tego logiczne wytłumaczenie. Bill naprawdę miał ostatnio trudny czas. Oczywiście nie pochwalała zapijania wszystkiego alkoholem i doprowadzania się do takiego stanu, ale rozumiała. Sama czasami miała ochotę zrobić coś, by przynajmniej przez chwilę nie musieć pamiętać.
Gitarzysta przejął całkowicie kontrolę nad pijanym bratem i całą trójką dotarli do stolika, gdzie już czekała na nich reszta paczki. Niesamowicie było zobaczyć ich wszystkich w jednym miejscu. Na twarzy Mii automatycznie pojawiał się szeroki uśmiech. A dodając do tego jeszcze zaręczyny jej brata i dobre wyniki badań Rebecci, to już w ogóle, mogłaby tylko skakać z radości. Nastolatka od razu wyściskała swoją przyjaciółkę, szepcząc jej przy tym do ucha, jak bardzo się cieszy.
Tak naprawdę nie było osoby, która przy tym stole nie byłaby teraz szczęśliwa. Każdy odłożył swoje problemy na bok i skupił się na tym, co dobre.  A wszystko, co dobre siedziało przed nim i ukrywało się w dwojgu ludzi. Jeszcze rok temu żadne z nich nie podejrzewałoby tej pary o tak wielkie i poważne zmiany w swoim życiu. Dziś jednak kontrast między ludźmi sprzed tych kilkunastu miesięcy a tymi, którzy siedzieli teraz na czerwonej kanapie, był ogromny. Każdy był pod wrażeniem tej zmiany. I jednocześnie zdawali sobie sprawę, że nie tylko życie Rebecci i Andreasa tak bardzo się odmieniło.
Mia była tak zaaferowana swoim bratem i Rebeccą, że nawet nie zwracała uwagi na natarczywe spojrzenie Toma, który nie potrafił się powstrzymać. Lustrował ją wzrokiem, odkąd tylko zajął miejsce naprzeciwko. Myślał, że jest silniejszy. Ale gdy tylko ją zobaczył, wszystko się zmieniło. Nagle nie chciał być silny. Miał ochotę wstać i zagarnąć ją w swoje ramiona, olewając wszelkie zasady. Jeszcze przed paroma minutami miał nadzieję, że tego wieczoru coś mogłoby się między nimi zmienić. Że może Mia i on mogliby zakończyć tę całą farsę z przerwą i po prostu znowu być razem jak normalni, zakochani ludzie. Ale cała magia zniknęła, w momencie, gdy zjawił się Bill. A Mia już nie patrzyła na niego tak, jak wtedy. Teraz niemal w ogóle nie zwracała na niego uwagi. Czy to możliwe, by mu się tylko wydawało? Może wcześniej wcale nie dostrzegł w jej oczach żadnej tęsknoty. Może w ogóle za nim nie tęskniła. Może w ogóle już go nie potrzebowała.
Poderwał się nagle z miejsca i już chciał odejść tak bez słowa, ale zatrzymał go Gustav zdziwiony jego zachowaniem.
- A ty dokąd?
- Do baru… Po drinki – rzucił krótko. Potrzebował ulotnić się stąd na jakiś czas. A przede wszystkim, potrzebował po prostu wlać w siebie coś cierpkiego i rozluźniającego. Czuł, że za chwilę eksploduje z buzujących w nim uczuć do siedzącej naprzeciwko dziewczyny. I zastanawiał się, czy naprawdę jest jej tak łatwo? Wydawało mu się, że zna ją na tyle dobrze, by odczytać z niej jakiekolwiek emocje. Tymczasem patrzył na nią i nie miał pojęcia, o czym myślała. Była szczęśliwa z powodu dobrych wieści, to oczywiste. Ale czy naprawdę nie obchodził już ją ON? Zachowywał się teraz jak rozkapryszony nastolatek. Wściekał się, że nie zwracała na niego uwagi. Że nie patrzyła na niego z pragnieniem. Nie chciała go. I to wszystko frustrowało go jeszcze bardziej.
Zniknął szybko w tłumie, zmierzając prosto do baru. I nie zamierzał wcale tak prędko stamtąd wracać.
Mia natomiast wcale nie ignorowała jego obecności. Bardzo by chciała umieć to robić. Wówczas wszystko byłoby dużo prostsze. Nie musiałaby prowadzić ze sobą tej ciągłej walki. Gdy Tom odszedł od stolika, automatycznie powędrowała za nim wzrokiem, kompletnie odcinając się od rzeczywistości. Dopiero dłoń Rebecci, którą poczuła na swoim ramieniu, nieco ją otrzeźwiła. Posłała przyjaciółce swój promienny uśmiech, starając się nie dać niczego po sobie poznać.
- Prawie ci się udało. – Rebecca puściła jej oczko, nie dając się zwieść. Za dobrze znała tę dziewczynę. Za dobrze znała tę parę. – Masz. Wypij za mnie, bo mi jeszcze nie wolno. – Podsunęła jej jednego z kolorowych drinków, znajdujących się na stole, co brunetka przyjęła bez wahania. Nie planowała się upijać, ale zdecydowanie przyda jej się odrobina alkoholu.
W tym czasie Tom zdążył już zadomowić się przy barze i pochłonąć kilka shotów. Szło mu całkiem sprawnie. Nie chciał, by przyjaciele zaczęli się o niego martwić, więc chciał „znieczulić się” w szybkim tempie i po prostu do nich wrócić z nadzieją, że nie będzie już tak bardzo bolał go widok Mii. Zaklął pod nosem, gdy po raz kolejny poczuł ucisk w żołądku na myśl o dziewczynie. Kolejny łyk.
- Niezły maraton, może potrzebujesz towarzystwa? – Drgnął, słysząc obok siebie nieznajomy, kobiecy głos. Odwrócił głowę, spoglądając zdezorientowany na dziewczynę. Była blondynką o niebieskich oczach i porcelanowej twarzy. Przypominała mu lalkę, którą często widywał na babcinym regale. Miał ochotę się roześmiać sam do siebie na to porównanie.
- Nie, raczej nie – mruknął jedynie i ponownie skupił swój wzrok na pustym już kieliszku. Nieznajoma chyba się nie zniechęciła, bo i tak zajęła miejsce obok i przywołała do siebie barmana. Tom skrzywił się, czując nadmiar jej perfum. Chyba był już zbyt pijany i wszystko zaczynało go drażnić. – Wezmę jeszcze wódkę z colą – rzucił do barmana, zamierzając się już stąd zwijać, ale nie z pustymi rękoma.
- Czasem nie warto się tak starać. – Blondynka odezwała się ponownie. Nie bardzo zrozumiał jej aluzję i chyba nawet nie miał ochoty próbować. – Kobieta, co? Inaczej byś tak nie wyglądał – skwitowała z pewnością w głosie, po czym opróżniła swoją szklankę niemal do dna. – Jakby co, jeszcze trochę tutaj będę – dodała wymownie i wstała, następnie znikając w tłumie.
Tom zamrugał powiekami, próbując otrząsnąć się z chwilowego zaćmienia umysłu. Złapał za szklankę, którą przed momentem postawił przed nim młody mężczyzna stojący za barem i bez zwlekania ruszył do stolika, gdzie wciąż siedzieli jego przyjaciele. Zdążyli się już rozkręcić w czasie, gdy go nie było. Rozmowy i śmiechy trwały w najlepsze. Tylko Bill trochę przysypiał w kącie, ale może to i lepiej dla niego. Gitarzysta bez słowa usiadł obok Gustava. Z tego, co zdążył zauważyć, dyskusja dotyczyła imprezy zaręczynowej Andreasa i Rebecci, którzy nie byli przekonani co do tego pomysłu. A jemu zdecydowanie było teraz wszystko jedno. Po chwili nawet przestał ich słuchać. Jego wzrok automatycznie powędrował na Mię, która teraz milczała jedynie, przysłuchując się temu, co mówiła jej przyjaciółka. Uśmiechała się, a jej oczy błyszczały radośnie. I właśnie dotarło do niego, że choćby wypił dzisiaj dziesięć litrów wódki, to uczucie w głębi nigdy nie zniknie. Choć może gdyby tyle wypił, przynajmniej przeżyłby tego nie i wówczas na pewno by zniknęło.
- Idę do toalety. – Nastolatka podniosła się ze swojego miejsca, informując bardziej Rebeccę o swoich planach niżeli całą resztę, ale nie mogło to uciec uwadze Toma, który przecież nie mógł oderwać od niej swojego wzroku. Co swoją drogą zaczynała powoli dość mocno odczuwać i trochę już ją to peszyło. Zauważyła, że Tom nie wrócił z baru w takim stanie, w jakim przyszedł do klubu. Jego oczy były całkiem inne, nawet wyraz twarzy się różnił. Potrzebowała odetchnąć na chwilę od jego natarczywego spojrzenia i toaleta była na to świetną wymówką.
Rebecca skinęła ze zrozumieniem głową, a Mia natychmiast oddaliła się od stolika. Gitarzysta nie wahał się nawet przez chwilę. Wstał niczym robot, zamierzając udać się za nią.
- Tom. – Gromki głos przyjaciela, sprowadził go na ziemię. Przeniósł na niego swój nieprzytomny wzrok. – Daj jej spokój, stary. – Andreas rzucił mu wymowne spojrzenie. Zdążył już zauważyć, co się dzieje i wcale mu się to nie podobało. Znał sytuację Mii i Toma. I choć bardzo im kibicował, tym razem nie uważał za odpowiednie, by jego przyjaciel miał być, aż tak nachalny. Tym bardziej że zdążył już wypić więcej niż oni wszyscy tu razem wzięci. Pomijając Billa, ale to był całkiem inny przypadek. – Siadaj – polecił dosyć stanowczo.
Tom zawahał się przez chwilę.
- O co ci chodzi? – rzucił z niezadowoleniem. Nie rozumiał, czemu Andreas w ogóle się odzywa w tej sprawie i jeszcze próbuje mówić mu, co ma robić.
- O to, żebyś dał spokój mojej siostrze – rzekł dobitnie blondyn. Reszta osób siedzących przy stole zdążyła już ucichnąć, obserwując z uwagą tę nieciekawie zapowiadającą się dyskusję. – Poważnie, stary. Pogorszysz tylko sytuację. Po prostu siadaj.
- Andreas… - Rebecca chwyciła swojego narzeczonego za ramię w razie, jakby przyszło mu jeszcze do głowy wdawać się w jakieś rękoczyny. Widziała po Tomie, że jest w złym stanie i trudno będzie go powstrzymać od tego, co zamierzał. Też jej się nie podobało, że chciał iść za Mią, będąc pijanym, ale na szczęście wiedziała, że i tak by jej nie skrzywdził. – Niech robi, co chce. Mia ma własny rozum, sama podejmie decyzje – powiedziała spokojnie, wciąż niepewnie zerkając na Toma. – Nie wtrącaj się – poprosiła jeszcze, zdając sobie sprawę, że Andreasa jest to trudny orzech do zgryzienia. Rozumiała go, ale  z drugiej strony, nie mógł tak naprawdę nic zrobić. Tom był zbyt zdeterminowany i to wszystko mogło skończyć się tylko kolejną katastrofą w ich relacjach.
Blondyn w końcu odpuścił, rzucając Tomowi jedynie ostrzegawcze spojrzenie. Muzyk niewiele sobie z tego robił. Nikt go już nie zatrzymywał, więc po prostu ruszył w kierunku toalet. Działał jak w jakimś amoku, niewiele przy tym myśląc. Daleko też nie zaszedł. Mia akurat już wychodziła z łazienki, gdy stanął na jej drodze. Nastolatka była wyraźnie zaskoczona jego widokiem i nie bardzo wiedziała, czego ma się spodziewać.
- Mia… możemy porozmawiać? – zaczął.
Już wiedziała, że ta rozmowa w ogóle nie powinna mieć miejsca. Przede wszystkim Tom był pijany. Poza tym prowadziło to tylko do jednego, a ona zdecydowanie nie była gotowa, by teraz przez to przechodzić. I to nie był nawet odpowiedni wieczór! To był wieczór ich przyjaciół, a nie czas rozwiązywania miłosnych problemów.
- Tom, to chyba nie jest dobra pora – odparła dość niepewnie. Nie chciała, by to zabrzmiało zbyt chłodno w jego odczuciu.
- Proszę cię. – Odruchowo chwycił ją za nadgarstek, dając do zrozumienia, że nie podda się tak łatwo. – Nie chcę dłużej czekać. Ta sytuacja doprowadza mnie do szaleństwa…
- Tom…
- Przecież mnie kochasz. To wszystko nie ma sensu, Mia. Chcę być z tobą. Normalnie. Bez żadnych głupich przerw. Nie potrzebujemy żadnego czasu. Kocham cię. Nie potrzeba nam niczego więcej. Po prostu… - zaczął mówić, jak nakręcony, nie zważając nawet na jej próby protestów.
Nie miała wyjścia. Musiała go słuchać, choć bardzo nie chciała. W dodatku świadomość, że był pijany, pogarszała tylko sytuację. Miała ochotę po prostu strzelić mu w twarz, żeby się opamiętał. Po raz pierwszy w życiu naprawdę była tak bardzo na niego wściekła.  Przyszedł tu za nią i przytłacza ją swoją nagłą pijacką wylewnością. Bierze ją pod włos, wyznając miłość. Podczas gdy sam obiecał jej zaczekać. Obiecał, że da jej ten cholerny czas. O nic więcej go nie prosiła, a teraz tak po prostu zabierał jej całą przestrzeń.
- Tom, przestań. Proszę cię! – zawołała, nim ten zdążył po raz kolejny otworzyć usta. Wyrwała swoją rękę z jego uścisku, spoglądając mu ze złością w oczy. – Nie chcę tego słuchać. Jesteś pijany. To nie jest dobry czas na takie rozmowy. Nawet nie będziesz tego jutro pamiętał.
- A kiedy niby będzie dobry czas!? Mia, do cholery. Nie widzisz, jakie to jest głupie? Oddalamy się tylko od siebie. Nic dobrego to nie wnosi!
- Nie odbieram tego w ten sposób – rzuciła sucho, robiąc krok do tyłu. Ale im dalej od niego odchodziła, tym on bardziej się do niej zbliżał, jak uparty dzieciak. Doprowadzał ją tym do szału. – Proszę cię, Tom. Przestań, zanim powiesz o kilka słów za dużo.
- Czego się tak boisz? – zapytał z wyrzutem, nie spuszczając z niej wzroku nawet na sekundę. Miała wrażenie, że to spojrzenie za chwilę przygniecie ją do ściany. – No powiedz. Czego się boisz, Mia? O co chodzi? Musisz mi to w końcu powiedzieć. Przecież to jest niedorzeczne. Nie wierzę, że bez powodu postanowiłaś zakończyć to wszystko.
- Ale ja niczego nie zakończyłam, Tom!
- Jeszcze! – fuknął na nią poirytowany, aż drgnęła, nie spodziewając się z jego strony takiej gwałtowności. – Jeszcze! Nazwałaś to PRZERWĄ! Myślisz, że jak użyjesz innych słów, to będzie bezpieczniej? A do czego niby to prowadzi?! Do jednego, wielkiego, pieprzonego końca! Tego chcesz!? Tego?! – Przestał już nad sobą panować, a ona widziała go takiego pierwszy raz w swoim życiu. Nawet nie zorientowała się, kiedy faktycznie znalazła się pod ścianą, a w oczach stanęły jej łzy. Jeszcze tylko brakowało, by się przed nim rozpłakała. Nigdy w życiu. – Powiedz. Po prostu to powiedz! Będzie dużo łatwiej! Skończmy to, skoro tak bardzo tego pragniesz!
- Myślę, że powinieneś zamilknąć. – Z trudem wydobyła z siebie głos, patrząc mu przy tym prosto w twarz. Łzy niebezpiecznie drżały w jej kącikach oczu, ale ani jednej nie pozwoliła wydostać się na zewnątrz. Zaciskała mocno dłonie w pięści, starając się panować nad swoimi emocjami. Może Tom był pijany, ale ona była całkiem trzeźwa. Nie zamierzała dać mu się sprowokować. Wszystko, co mówił, było nielogiczne. I nigdy nie powinno paść z jego ust. – Za chwilę nie będzie odwrotu, więc po prostu się zamknij – dodała jeszcze. Jej klatka piersiowa unosiła się znacznie szybciej przez kołatające w piersi serce. Wbrew pozorom wcale się go nie bała. Nadal mu ufała, mimo tego pijanego spojrzenia, mimo tego rozzłoszczonego głosu. Mimo tej agresji, jaka od niego biła. Niemniej w tym momencie nie zamierzała go usprawiedliwiać. Uznała, że powinna się na niego wściec, bo na to sobie zasłużył i powinien to wiedzieć. Powinien przekonać się, że popełniał błąd. I może coś do niego powoli docierało, bo przestał się odzywać. Wpatrywał się już w nią jedynie swoimi ciemnymi oczami. Może po prostu nie miał już odpowiednich słów, by wyrazić to, co chciał.
Mia szybko się otrząsnęła, to była dobra okazja, żeby mu uciec. Nie wierzyła, że naprawdę musi to robić. Nie wierzyła, że Tom w ogóle doprowadził do tak idiotycznej sytuacji między nimi. Próbowała odbić się od ściany i po prostu odejść, ale wtedy uwięził ją między swoimi rękami, które oparł na ścianie po obu stronach jej głowy. Miała ochotę wywrócić oczami z irytacji. Zamierzała właśnie mu wygarnąć, jak bardzo niedojrzale się zachowuje i jak bardzo przegina, ale znowu ją uprzedził, zamykając jej usta pocałunkiem. Doznała szoku, który w mgnieniu oka przerodził się w złość. Ten pocałunek wcale nie był przyjemny. Wymusił go na niej, a to już przestało ją bawić. Bez chwili zastanowienia odepchnęła go od siebie, a gdy spojrzał na nią zaskoczony, zrobiła coś, czego próbowała uniknąć przez ostatnie kilkanaście minut. Uderzyła go w twarz. I to porządnie. Nie planowała używać tyle siły, ale to wyszło samo.
- Obudź się, Tom – warknęła zdenerwowana i nie zwlekając już ani chwili, wyminęła go, dopóki był na tyle zdezorientowany, by nie próbować już jej zatrzymywać.
Nadal nie wierzyła, że to się wydarzyło. Miała ochotę od razu wyjść z klubu, ale nie chciała psuć wieczoru swoim przyjaciołom. Nie tym razem. Zagryzła zęby, odetchnęła głęboko kilka razy i postanowiła przetrwać ten czas. Powtarzając sobie w kółko, że Tom jest po prostu pijany i wcale nie chciał się tak zachowywać.


Cdn.

 Spodziewajcie się odcinków teraz dwa razy w tygodniu, bo mam challenge zakończyć to opowiadanie przed koncertem! ;) 

2 komentarze:

  1. Ja po prostu chcę zobaczyć ten cios na żywo! :)

    W sumie ma za swoje. Sama pewnie bym nie wytrzymała i też dała mu w twarz. Należało mu się.
    Szkoda, że to już koniec... no ale jak mus to mus.
    No cóż, walcz dalej z tym opowiadaniem, ja wracam do swojego.
    pzdr ath

    OdpowiedzUsuń
  2. Ejjjj skoro to już prawie koniec to niech się pogodzą i żyją długo i szczęśliwie :)

    OdpowiedzUsuń

Komentarze wysyłane są przed dodaniem do moderacji ze względu na spam.